Losy parafii od 1893 r. do zakończenia II wojny światowej

W 1896 r. Polacy stanowili dwie trzecie parafian w Dywitach. Parafia dywicka w 1916 r. obejmowała Dywity, Ługwałd, Różgity, Różnowo, Dągi, Zalbki oraz majątki Słupy i Różnówko i liczyła 2143 wiernych. Po plebiscycie, który odbył się w 1920 r., dywicki nauczyciel, Kulik, który był również organistą, rozpoczął germanizację dzieci szkolnych. Założył również chór niemiecki. Podczas Mszy św. wierni śpiewali nadal po polsku. Namówił on mieszkańców Dywit, by delegacja udała się do biskupa prosząc o nabożeństwa niemieckie. Efektem tej wizyty było ograniczenie nabożeństw w języku polskim. Proboszcz parafii ks. Franciszek Schnarbach uzyskał jedynie to, że w pierwsze dni świąt Bożego Narodzenia, Wielkanocy, Zielonych Świąt i w Boże Ciało odbywały się nadal nabożeństwa w języku polskim. W pozostałe niedziele i święta Msze św. odbywały się na przemian po polsku i niemiecku. W 1938 r. na 2000 katolików w parafii Dywity, uczęszczało na polskie nabożeństwa 300 wiernych. Msze św. w języku polskim odbywały się w co trzecią niedzielę. Śpiewano jednak wyłącznie po polsku. W latach 1938-1954 proboszczem w Dywitach był ks. Paweł Dziendzielewski. Władze hitlerowskie zabroniły mu prowadzenia nauki religii po polsku i wygłaszania kazań w języku polskim. Został aresztowany i wysiedlony z Dywit, wrócił do parafii w 1942 roku. W czerwcu 1942 roku zostały przez władze niemieckie skonfiskowane z kościoła w Dywitach trzy dzwony wykonane z brązu. W czasie operacji wschodniopruskiej w 1945 r. walki ominęły Dywity. W niedzielę 21 I 1945 r. ks. Paweł Dziendzielewski odczytał z ambony nakaz władz niemieckich , że ludność cywilna ma się ewakuować. Część ludności zastosowała się do tego rozporządzenia. Niektórzy z nich zginęli w czasie przeprawy przez Zalew Wiślany. Część z tych, którzy pozostali schroniła się w pobliskich lasach lub na koloniach.