I. Ciekawy i piękny jest ten świat, chociaż z drugiej strony potrafi mocno nas zaskoczyć. Przede wszystkim, to my ludzie potrafimy siebie tak mocno zaskoczyć. Nosimy w swoich sercach pragnienie kochania innych ludzi, chcemy też aby inni nas kochali. Mimo tak wielkich pragnień, doświadczamy jednak chwil, kiedy boimy się siebie nawzajem. Przeróżne są takich zachowań przyczyny, a to zazdrość, zawiść, doświadczenie obmowy. Różnice religijne, społeczne, polityczne, sprawiają, że wolimy być od siebie daleko. Omijamy się szerokim kołem, odwracamy się placami, kiedy takiego „innego” człowieka gdzieś spotykamy.
Dlatego wielkim zaskoczeniem są dla nas słowa Pana Jezusa, który wzywa, abyśmy nie bali się ludzi (zob. Mt 10,26-33). Dlaczego mamy się ich nie bać? Bo z nami jest Pan Bóg. Przykładem takiej opieki nad człowiekiem jest życie proroka Jeremiasza. Powołany przez Boga, miał za zadanie głosić słowa, które zapowiadały zniszczenie Jerozolimy. Odwrócili się od niego nawet jego przyjaciele, ale Bóg był przy nim, jako potężny mocarz, dlatego jego przeciwnicy go nie zwyciężyli. Będą też wstydzić się ze swojej porażki, będą okryci wieczną i niezapomnianą hańbą (por. Jer 20,10-13).
Święty Paweł Apostoł Narodów podkreśla, że zostaliśmy wyzwoleni od lęku przed śmiercią i grzechem, a wyzwolił nas sam Chrystus Pan (zob. Rz 5,12-15). Pan Bóg jest zawsze przy nas, ta świadomość powinna napełnić nas pokojem i odwagą. Przecież tak bardzo potrzebną, aby dobrze realizować swoje powołanie, oraz spełniać jak najlepiej życiowe zadania, a także wszystkie obowiązki, które wypływają z wiary.
Drogą do takiej postawy jest zawierzenie Bogu, zaufanie Mu. Człowiek, który w Niego wierzy, przez codzienną modlitwę podejmuje dziecięcą z Nim relację. Z upływem czasu wzrasta w nas miłość do Niego, która zaczyna owocować zaufaniem. Przyjmujemy Jego rady, propozycje, tym samym wewnętrznie doświadczamy, że On jest zawsze z nami (por. ks. E. Staniec, Homilie na niedziele i święta, Rok A, B, C, Kraków 2003, s.90-91). A kiedy ciężkość walki przechodzi nasze siły, rzucajmy się jak dziecko w objęcia Ojca niebieskiego i ufajmy Mu, że nie zginiemy (św. Faustyna Kowalska).
Jest to ważne przypomnienie, bo przecież owe zmagania z życiem, z ludźmi, nie miały miejsca tylko za czasów proroka Jeremiasza, czy Pawła Apostoła, one trwają także i dzisiaj. Dlatego potrzebna jest nam mocna wiara i świadomość, że Pan Bóg jest zawsze przy nas. No i nie bójmy się ludzi!
II. Wielką troską współczesnego człowieka jest to, aby dużo posiadać. Być finansowo niezależnym, samemu decydować o swoim życiu. Podejmować nadzwyczajne wyzwania podróżne, o których inni mogą tylko sobie pomarzyć. Tacy finansowo zasobni ludzie, od czasu do czasu potrafią wziąć udział w jakiejś akcji charytatywnej. Ale tylko na tyle ich stać, jeżeli chodzi o podzielenie się swoją własnością z innymi ludźmi. Dla postronnych osób ich niechęć do obdarowywania innych osób jest niezrozumiała, budzi smutek. Staje się też powodem mnóstwa pytań, na które najczęściej nie otrzymujemy odpowiedzi.
„Kto się nie przywiązuje do dóbr doczesnych, nabywa cnotę wspaniałomyślności, wolności ducha, jasności umysłu, głębokiego pokoju i spokojnej ufności w Bogu, ten także oddaje Mu prawdziwą cześć oraz jednoczy doskonale swą wolę z wolą Bożą” (św. Teresa Benedykta od Krzyża – Edyta Stein). W tym krótkim tekście znajdujemy odpowiedź na nurtujące nas pytania, związane z tym, co mamy zrobić, aby samemu nie stać się człowiekiem zachłannym. Przy tym niewidzącym potrzeb innych ludzi.
Po przeczytaniu tego fragmentu może teraz ktoś powiedzieć, że nie posiada zbyt wielkiej kasy! Ale warto wiedzieć, że samo posiadanie wielkich zasobów materialnych, nie czyni od razu takiego człowieka nieczułym, niewrażliwym na los innych. Można posiadać mało, a można być uzależnionym od tego mało. Tym samym troska o inne osoby spychana jest na dalszy plan.
Ubóstwo ducha, o którym Pan Jezus mówi w Kazaniu na Górze (Mt 5), daje człowiekowi, który w Niego wierzy, tak potrzebną w życiu wspaniałomyślność, wolność. Ta ewangeliczna rada sprawia, że w sercu człowieka zaczyna gościć pokój, zaufanie Bogu. Nawet największe dobra materialne, nie są w stanie odwrócić serca od tego, co dla takiego człowieka jest najważniejsze – od zbawienia wiecznego.
Frustracja związana z tym, że ktoś posiada wiele, a my znacznie mniej, nie powinna nas zapraszać do oddawania się ciągłemu narzekaniu. Zajmowaniu się ich życiem, wzbudzaniu w sercu zazdrości. Oni mają tyle, że ja do pięt im nie dorastam – powtarzamy. Ale to nie znaczy, że jako ludzie jesteśmy gorsi. O wielkości człowieka mówi serce! Jeżeli jest w nim radość życia, wiara, nadzieja, miłość i inne wartości, to trzeba je przyjąć jako wielki dar otrzymany od Pana Boga. Bronienie tych wartości przed podeptaniem i zbezczeszczeniem owocuje w naszym życiu duchowym bogactwem.
Pan Jezus zachęca nas do zwrócenia uwagi na postawę wewnętrznej wrażliwości i dobroci (zob. Mt 7,12). Dobroć rozszerza serce, budzi zaufanie, powiększa grono przyjaciół (Krzysztof Wons, SDS).
III. Przeżywana w środę (24 czerwca) uroczystość Narodzenia Jana Chrzciciela, to dobra okazja, aby z wdzięcznością pomyśleć o naszych rodzicach. Pan Bóg pięknie nas obdarował w tym ziemskim życiu. Dlatego wypada od czasu do czasu, podziękować naszemu Stwórcy, za dar narodzenia, za to, że możemy cieszyć się życiem. Jestem świadomy, że dzieciństwo nie wszystkich nas rozpieszczało. Różni byli, są i będą rodzice. Ale – choćby ja – patrząc na swoje życie, mam za co dziękować mojej mamie. Szybko straciłem ojca, dlatego cały ciężar wychowania, kształcenia, utrzymania, spadł na nią. Warto zatem spytać siebie, kiedy ostatnio powiedziałem „dziękuje” moim rodzicom! A jeżeli już są u Pana Boga, to czy za nich się modlę?
Czytając fragment Ewangelii, który na ten dzień przypada (Łk 1,57-66.80), warto zwrócić uwagę na zdanie: „Pan okazał tak wielkie miłosierdzie”. Te słowa odnoszą się do rodziców Jana Chrzciciela, jak i jego samego. Ale trzeba abyśmy sobie uświadomili, że nasze istnienie też jest aktem miłosierdzia. Żyję, ponieważ byłem i jestem kochany przez Boga, zanim jeszcze pojawiłem się pod sercem mamy.
Życie każdego z nas, nie jest jakąś sumą przypadków. Bóg wszystko w nim przewidział. Pozostawił nas jednak wolnymi! Jeśli Mu zaufamy, idąc przez życie będziemy zawsze „zaczepieni” o Jego słowo – choćby tak jak Jan – będziemy szczęśliwi i spełnieni (Krzysztof Wons SDS).
W książce „Święci na każdy dzień” (ks. Wincenty Zaleski SDB, 1982), autor przypomina, że imię „JAN” często jest spotykane wśród mężczyzn. „Z tym imieniem i dniem lud polski łączył wiele przysłów. Jest ich łącznie aż 32. Wśród nich dobrze nam znane : „Czego się Jaś nie nauczył, tego i Jan nie będzie umiał”. „Święty Jan przynosi jagód dzban”. „Jak św. Jan obwieści, takich będzie dni czterdzieści”. „Przed poczęciem Jana noc ze dniem zrównana”. Samych królów polskich o imieniu Jan było 3.
Z dniem narodzin św. Jana Chrzciciela lud połączył wiele ciekawych zwyczajów. I tak jest przekonanie, że przed 24 czerwca nie wolno się kąpać w wodzie, bo jeszcze św. Jan jej nie „poświęcił” (s. 344).
Warto na ten dzień, który w kalendarzu liturgicznym Kościoła jest uroczystością, spojrzeć w trochę inny sposób. Niech nie będzie to tylko okazja do świętowania imienin dziadka, ojca, kolegi, … Trzeba dostrzec w nim łaskę przypomnienia: żyjemy ponieważ jesteśmy przez Pana Boga kochani. Jesteśmy przez Niego wybrani! Powtarzajmy w ciszy naszych serc swoje imię. Kryje się w nim wiadomość, kim jesteśmy dla Boga!
ks. Kazimierz Dawcewicz