Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (97d)

I. O, o, widzę je po dłuższym niewidzeniu! Chodzi mi o ryby, pływające w dywickim jeziorze. W dniu kiedy było ciepło, no i słonecznie, ryby w poszukiwaniu także ciepła, pływały obok pomostu. Były wtedy łatwo widoczne, trudno powiedzieć czy urosły przez ten okres „zimy”, ale kiedy je zobaczyłem, trochę się ucieszyłem. W czasie spacerów w okresie letnim ubiegłego roku, na zakończenie często tam się zatrzymywałem i przez pewien czas je obserwowałem. Trzeba też wiedzieć, że takie poszukiwanie przez nie w okresie wiosennym słońca, czasami kończy się dla nich źle. Bo w tych właśnie miejscach oświeconych i nagrzanych przez słońce, czekają na nie czaple i żurawie, wiedzione swoim ptasim instynktem.
Dlaczego o tym piszę? Bo tak sobie później pomyślałem, że takiego poszukiwania „słońca”, które oświeciłoby nasze życie wewnętrzne nam brakuje. Potrafimy szukać promieni słonecznych w okresie letnim, lubimy pokazywać wtedy swoją opaleniznę. Narzekamy kiedy w tych letnich miesiącach z powodu padającego deszczu, musimy siedzieć w domu. Czujemy wtedy, że zabiera się nam tak potrzebne ciepło, słońce, dotyk promieni.
Przenosząc takie doświadczenia na sferę duchową, trzeba powiedzieć, że w tej dziedzinie jakoś straciliśmy życiowy instynkt. Doświadczamy przeróżnych chwil w życiu, czujemy się psychicznie rozbici. Roztrzaskał się nasz świat budowany na szkle sukcesu, popularności, znajomości. Co my wtedy robimy? Jak się zachowujemy po takich doświadczeniach? Często w odróżnieniu od ryb, zanurzamy się w mule świata. Wyszukujemy nowych rozrywek, które mają nam osłodzić gorycz życia. Ale kiedy kolejnego dnia budzimy się rano, nadal czujemy pustkę, dokucza nam psychiczny kac.
Wspomniane przez mnie ryby, szukają słońca, które daje im upragnione ciepło. Może warto „pożyczyć” od nich takie zachowanie. Kiedy ciemności wód nas otaczają, kiedy w sercu mamy chłód a nawet mróz – mimo upałów na zewnątrz – warto zacząć szukać, podjąć poszukiwanie Pana Boga. Nasza dusza tęskni zawsze za swoim Stwórcą, ten niepokój może tylko zaspokoić On. Otwarcie się na Jego miłość sprawia, że do naszego wnętrza zaczynają docierać promienie ciepłego Bożego światła. Tak, pokazują one nasze grzechy, wady, błędy, ale jeszcze bardziej wlewają w nasze serca Jego miłość.
Nie lękajmy się poszukiwać ciepła miłości Pana Boga. Wspomniane przeze mnie ryby, w tym poszukiwaniu ciepłych wód, czasami mogą stracić życie. My kiedy znajdziemy Boże światło niosące miłość, zaczynamy tą miłością i dla Tej Miłości żyć. Tracąc stare życie, otrzymujemy nowe, przemienione i przepełnione obecnością Ducha Świętego.

II. Trwa walka z koronawirusem, „zaciśnięte” zostały wokół nas przepisy, które mają ograniczyć nasze poruszanie się i przemieszczanie bez ważnej potrzeby. Czy przyniesie to oczekiwane skutki, trudno teraz powiedzieć. Ale wszyscy liczymy na to, że coś się zmieni. Wprowadzone w ostatnią środę ograniczenia (25 marca, następnie 1 kwietnia), dotyczą też życia religijnego Polaków. W kościele nie może być nie więcej niż pięć osób, nie licząc księdza i pomocy liturgicznej. Na uroczystościach pogrzebowych, także może być z rodziny tylko pięć osób.
Ma to pomóc, ale z drugiej strony „wygnano” tymi rozporządzeniami ludzi z kościoła. Czy to znak, że jako ludzie sami sobie poradzimy? Czy modlitwa wspólnoty uczniów Chrystusa, nie jest potrzebna? Bo trudno jest mi jako proboszczowi „siedzieć” w kościele, ciągle zastanawiać się czy jest tylko pięć osób, czy już więcej. Nie po to tu przychodzimy, aby „bawić” się w liczenie. Możliwe, że tak trzeba, ale ciągle podnoszone jest pytanie. W autobusach można … Dlaczego w kościele, już tak nie można? Przecież kościoły są o wiele większe, te pięćdziesiąt (często znacznie mniej) osób w nich znika.
Każda epidemia niesie z sobą przeróżne zachowania, rozporządzenia. Ale dla walki z nią potrzebny jest obok służby zdrowia, wolontariuszy, także człowiek, który się modli. Klęczy z pokorą przed Panem Bogiem, prosi, błaga, przeprasza! Nie można o tym zapomnieć.
Możliwe, że obecnie mocne jest przekonanie, które podpowiada! Ludzie nie gromadzą się teraz w kościołach na wspólnych nabożeństwach, ale za to modlą się w swoich domach. Może tak, ale może i … Tak do końca nikt nie sprawdzał jaka część osób wierzących ogląda niedzielną Msze święte, słucha rekolekcyjnych konferencji.
Jestem po lekturze strony internetowej jezuitów „Deon”. Tam głosy są różne, ale raczej zachęcają aby do kościoła w tym czasie nie chodzić – nawet je zamknąć (Wywiad z prof. Krzysztofem Krajewskim-Siuda: trzeba zamknąć …). Ksiądz rapuje o tym, żeby nie iść w niedzielę do kościoła”. „Zostaję w domu, tęsknię za Domem”. Dyskusja trwa, zmagania intelektualne i przepełnione rozsądkiem także, wszystko to rozumiem i popieram. Zachęta do drogi Krzyżowej z Prymasem Polski jest ważna, codzienna Msza święta z arcybiskupem Rysiem jest też ważna. Jego słowa: „Dom może być „sakramentem” działania Boga”, zachęcają i uspokajają, że Pana Bóg działa swoją łaską w sercu człowieka, który wybrał dom jako miejsce przebywania w czasie tej zarazy.
Tych głosów zachęt, mądrości płynących w naszą stronę jest znacznie więcej, wybrałem tylko niektóre. Ze swojej strony prosząc o rozsądek, zachęcam do indywidualnej modlitwy w domu, do powalczenia o czas na spotkanie z Panem Bogiem. Przypominam też, że kościół w Dywitach nadal będzie otwierany przed godziną 15.00, aby przy wystawionym Najświętszym Sakramencie odmówić koronkę do Miłosierdzia Bożego, a później część różańca, o zatrzymanie tej epidemii. Zapraszam do modlitwy, nie rezygnujmy z niej!

III. Miałem pisać o czymś zupełnie innym w tym punkcie rozważania, ale przecież przed nami Wielki Tydzień. Wypada trochę poświęcić uwagi tym dniom. Będą one zupełnie inne, to wszyscy od pewnego czasu wiedzieliśmy. Chociaż może po cichu liczyliśmy, że coś się zmieni na lepsze. Okazuje się, że jeszcze nie teraz! Tą inność będzie dobitnie widać w czasie liturgii Niedzieli Palmowej, która rozpoczyna Wielki Tydzień. Całkiem już wyjątkowe – bo w zasadzie bez wiernych – będą dni Triduum Paschalnego. Oznacza to, że dla wielu katolików jedynym ratunkiem aby coś zobaczyć, pozostaje Internet. Inny zupełnie problemem to Wielka Sobota. Jak to proszę księdza nie będzie święcenia pokarmów – pytają niektórzy?
W takim razie co mamy zrobić? Jak mamy się w tym czasie się zachowywać? Obecna sytuacja uświadamia nam, że tradycyjna oprawa świąteczna jest ważna, ale nie najważniejsza. Bo przecież istotą tych świąt jest Liturgia Paschalna! Dobrze zatem się składa – pisze znany polski dziennikarz – że brak święcenia jajek w kościele, może przypomnieć wszystkim o tym, że pewne formy modlitwy liturgicznej, a przede wszystkim pewne formy błogosławieństw, przynależą nie tylko kapłanowi. Rodzice mogą, o czym często zapominają i powinni wedle starej tradycji, błogosławić swoje dzieci, a małżonkowie siebie nawzajem. Nie ma także przeszkód – zwracają na to uwagę biskupi – żeby w swoich domach poświęcić pokarmy, które zostały przygotowane na świąteczny stół. Taka forma błogosławieństwa posiłków przywraca rolę pewnej funkcji liturgicznej rodzicom.
W tych dniach w czasie Triduum Paschalnego, utrudnione będzie uczestnictwo w liturgii (w zasadzie wierni zostali wyłączeni z niego). Ale nie możemy zapomnieć o tym, że nie jest to jedyna modlitwa Kościoła. Jeżeli nie ma możliwości uczestniczenia we Mszy świętej, może warto zacząć odmawiać Liturgię Godzin. Jest dostępna w internecie, trzeba tylko ściągnąć aplikację. Jest to modlitwa liturgiczna, którą modli się cały Kościół.
Warto zachęcać siebie w rodzinach, do odmawiania modlitwy różańcowej w intencjach chorych, cierpiących, służby zdrowia. Mam nadzieję, że w każdym katolickim domu jest Pismo Święte. Lektura słowa Bożego, to miejsce gdzie dokonuje się przemiana naszego serca. Jest to czas „wieszania obrazów” scen ewangelicznych w naszym wnętrzu, aby później w tak „ustrojonym” sercu, przyjmować razem z Jezusem, Maryją, innych ludzi (zob. Rzeczpospolita z dn. 28-29 marca 2020 r, s. 37).
Jak przeżyjemy te nadchodzące dni, zależy w dużej mierze od nas. Czy zatrzymamy się tylko na narzekaniu, ciągle podkreślając, że nie będzie tego i tamtego, no i tej wyprawy do kościoła ze święconką. Czy raczej – kiedy wytrącono nam pewien rytuał z rąk – zaczniemy szukać czegoś nowego, to znaczy tego co jest i było zawsze obecne i żywe we wspólnocie Kościoła. Zainteresujemy się Liturgią Godzin, różańcem, Pismem świętym. Warto spróbować, dla naszego duchowego dobra i naszych bliskich.

ks. Kazimierz Dawcewicz