Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (93d)

I. Od pewnego czasu trwa zmaganie się z wirusem nazywanym koronawirus. Zostaliśmy pojawieniem się go w przestrzeni publicznej zaskoczeni, ale okazuje się w laboratoriach żył sobie spokojnie. „Uciekł” ludziom, niektórzy pod stołem wypowiadają opinię, że specjalnie został wypuszczony. Aby przestraszyć ludzi, pokazać, że nie wszystko znajduje się w ich rękach. Jak jest naprawdę? Może kiedyś się tego dowiemy. Teraz wypada nam się przyglądać jak radzą sobie z obroną przed nim inne państwa. Ale chyba nie mamy co się łudzić … (wiadomość z wczorajszego dnia 4.03.20 r. już i w Polsce się pojawił).
Rozprzestrzenianie się tego wirusa, zaczyna pomału zmieniać życie ludzi. Odwoływane są mecze ligi piłkarskiej, siatkarskiej – takie zachowanie ma miejsce we Włoszech. Zawody sportowe mogą być rozgrywane, bez udziału publiczności. Napomknięto, że tak będzie u nas w Katowicach (już odwołano mistrzostwa świata kobiet w hokeju na lodzie – dywizja B1). Wiele osób zaczęło więcej czasu spędzać w domu, bojąc się zarażenia. Oj, oj, narobiło się zamieszania, niepokój zagościł w sercach – chyba większości ludzi.
W czasie spotkania „Grupy Biblijnej” w czwartek ktoś powiedział, że w Italii zamykane są także kościoły, odwoływane Msze święte. Ale za to nadal otwarte są restauracje, muzea. Dziwnie brzmi ta informacja, pokazująca mimo wszystko, że ludziom do Pana Boga jest nadal daleko. Parę wieków temu w czasie przeróżnych zaraz, epidemii, biskupi, księża, idąc boso, prowadzili procesje pokutne ulicami miasta (św. Karol Boromeusz w Mediolanie). My teraz się chowamy – przynajmniej w tych dniach – za grubymi murami! Zapewne trzeba dać czas lekarzom na znalezienie obrony przed tym wirusem. Ale my duchowni, powinniśmy być przygotowani na niesienie duchowej pomocy ludziom. Jako wspólnota Kościoła nie powinniśmy zapominać o Panu Bogu, wypraszać to wszystko, co na ten czas jest nam potrzebne. Prośmy zatem Bożą Opatrzność o opiekę nad nami, abyśmy „wpadli raczej w ręce Pana Boga, bo On jest dobry i miłosierny”.
Niestety ta cała sytuacja z koronawirusem bywa też wykorzystana w sporach między politykami. W rozmaitych rozmowach pojawia się mnóstwo pytań, zapytań. Czy jako państwo jesteśmy już przygotowani na przyjęcie wirusa? Czy w szkołach nauczyciele wiedzą, jak mają się zachować, a dyrektorzy mają przygotowane obwieszczenia? Zwołano nawet posiedzenie Sejmu, które tym zagadnieniem się zajmowało. Ktoś mądry i roztropny – z posłów – stwierdził, że ta sprawa dotyczy w większej mierze Służby Zdrowia, niż parlamentarzystów.
Swój czas mają także media społecznościowe, pokazują przeróżne informacje. Pojawiają się dowcipne memy, pokazujące jak mamy przed tym wirusem się bronić. Widać, że różnie można ten czas przeżywać. Te żartobliwe reakcje mimo wszystko są podszyte nieuzasadnioną pewnością, że w Polsce owego „gościa” jeszcze nie ma. Jak długo, tego nie wiemy?
Trzeba zatem zadbać o właściwą postawę względem wszelkich informacji na ten temat. Mądrość i roztropność jest dzisiaj bardzo potrzebna! Powinniśmy w miarę swoich możliwości, być do jego „wizyty” przygotowani, nie należy lekceważyć wszelkich wskazań. Przede wszystkim potrzebna jest nam postawa solidarności z tymi wszystkimi, którzy tym wirusem zostali już dotknięci.
Tak na koniec pisania tego punktu rozważania, przypomniały mi się zachowania ludzi w czasach ubiegłych. Po ustaniu wszelkich zaraz, epidemii, ludzie budowali kościoły i kapliczki, jako podziękować Panu Bogu za ocalenie. Ciekaw jestem, czy po rozprawieniu się z tym wirusem, ktoś postawi jakąś malutką kapliczkę? Czy stać nas będzie na powiedzenie w ten sposób Panu Bogu – dziękuję! To, że niektórzy niektórym będą dziękować, w to nie wątpię. Ale na podziękowanie naszemu Panu i Stwórcy, chyba zabraknie nam już „sił”. Chciałbym się mylić w tym względzie, ale …

II. Przeczytałem rano po odmówionym brewiarzu (wtorek), fragment Ewangelii na dzień dzisiejszy (zob. Mt 6,7-15). Słowa są nam wszystkim bardzo dobrze znane, bo są to słowa modlitwy „Ojcze nasz”. W krótkim komentarzu do tego tekstu przeczytałem, że Pan Jezus poucza nas, aby w sposób jak najbardziej prosty, zwracać się w modlitwie do Pana Boga. Ta modlitwa jest wzorem dla wszelkich naszych modlitw! Jednym z nadużyć jakie popełniamy w codziennym spotkaniu z Bogiem, są zbyt wyszukane słowa. Czasami kiedy słucham długich wywodów modlitewnych, myślę sobie: po co tyle słów? Przecież sam Jezus prosił, abyśmy nie byli zbytnio gadatliwi na modlitwie.
Słowem „Ojcze” mamy rozpoczynać nasze codzienne modlitwy. Bóg jako nasz „Tatuś” pragnie naszego szczęścia, warto o tym zawsze pamiętać. W tym słowie zawarte jest wszystko co dotyczy Pana Boga – miłość, dobroć, czułość, miłosierdzie, sprawiedliwość, … Odmawianie tej modlitwy, to także zaproszenie do okazania Mu zaufania. Trzeba sobie uświadomić, że On prowadzi nas dobrą drogą. Czasami wydaje się nam, że to czego w tej chwili doświadczamy, jest jakieś inne, trudne i nas przerasta. W słowie „zaufanie” znajdujemy podpowiedź, że Bóg wie lepiej! Dlatego wytrwale trzeba za Nim iść.
Jeżeli zaufamy Panu Bogu, jeżeli pozwolimy Mu się prowadzić, wtedy inaczej będziemy wypowiadali słowa modlitwy „Ojcze nasz”: Święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja… W takim razie co mamy zrobić, jeżeli takiego zaufania Bogu nie okazujemy? Zacznijmy już teraz modlić się o łaskę wiary! To jej wzrost sprawia, że zaczniemy Go bardziej poznawać, kochać, a tym samym zaczniemy Mu ufać!

III. W czasie Wielkiego Postu, jesteśmy zapraszani do porządkowania naszego życia, poprawiania. Idąc na Pocztę, zauważyłem po drugiej stronie płotu, przed zakładem samochodowym, małe buteleczki po alkoholu. Popularnie nazywane przez niektórych małpkami. Pierwsze skojarzenie jakie mi przyszło do głowy, związane było z osobami, które tam je podrzuciły, aby coś z sobą wreszcie zrobiły. Ale po chwili pomyślałem, hola hola, co inni! Co ja robię w tym czasie Wielkiego Postu, aby trochę – przynajmniej – się zmienić? Łatwo jest nam naprawiać innych, ustawiać ich na dobrych torach życia. Podpowiadać, jak mają się zachować, od czego powinni zacząć przemianę? A co z nami? Czy mamy już swoje wielkopostne wytyczne?
Maruderom chciałbym wskazać bardzo dobre podpowiedzi. Znajdujemy je w tekstach Ewangelii na ten pierwszy tydzień Wielkiego Postu. Sprawa stawiana jest zdecydowanie, mamy pełnić dzieła chrześcijańskiego miłosierdzia (zob. Mt 25,31-46), mamy modlić się, nie ustawać w prośbie (zob. Mt 7,7-12), tak jak pisałem w drugim punkcie tych rozważań. Powinniśmy podjąć kolejną próbę nawrócenia się (zob. Łk 11,29-32). Wreszcie mamy zadbać o bycie człowiekiem bardziej sprawiedliwszym, okazującym miłość – nawet nieprzyjaciołom (zob. Mt 5,20-26; Mt 5,43-48). Ktoś zapyta: po co to wszystko? No po to, aby ludzie chwalili Ojca naszego, który jest w niebie. Aby też dzięki nam, znaleźli oni drogę do Niego.
Ksiądz z jednej Parafii w Bartoszycach przygotował chodzącym do kościoła ludziom postanowienia. Poprosił, aby wybrali sobie jaką liczbę między 1 a 20. Pod każdą liczbą było ukryte postanowienie na Wielki Post. Oto one: będę kupował(ła) i czytał „Gościa Niedzielnego”, będę uczestniczył(ła) w Drodze Krzyżowej, Gorzkich Żalach, …może i było tam czytanie fragmentów Ewangelii, ale tego już nie wiem. Nic mi nie wiadomo o tym, że ktoś nie będzie jadł ciasta, ale nie można wykluczyć, że takie postanowienia też były.
W trakcie spaceru wokół kościoła, zauważyłem, że za rynnę została wciśnięta mała butelka – małpka. Była w papierowej torebce, a na niej napis „Weź NA DROGĘ coś dobrego”. Ciekawe hasło, dobra podpowiedź dla nas, nie na kupno alkoholowej „małpki”, ale do tego, abyśmy na drogę czasu Wielkiego Postu, powzięli dobre postanowienia. Podpowiedzi można znaleźć w tym tekście!

ks. Kazimierz Dawcewicz