Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (91)

I. Rozważania „Widziane z okna, …” ukazują się już od wielu lat. Ci, którzy je czytają zapewne zauważyli, że ich tematyka jest różna. Teraz siedząc przed komputerem zmagam się z pustką, która sprawia, że nie wiem co mam napisać. Tak czasami bywa, ale wypada mi mieć nadzieję, że za małą „chwilę” to się zmieni. Przyglądam się teraz świecącym lampom, które pięknie oświecają nasz dywicki kościół. Wieczorna pustka widoczna jest także i w tym, że nikt przed moim oknem nie chodzi. Możliwe, że na to wszystko ma wpływ mróz. Ludzie siedzą teraz w domach, dotykają kaloryferów szukając tak potrzebnego ciepła.
Odzwyczailiśmy się od zimna, zostaliśmy trochę rozpieszczeni. A teraz te parę stopni mrozu, wywołuje w nas lękowe zachowania. Możliwe, że także zapomnieliśmy, że mamy teraz w Polsce zimę. A przecież w tym czasie jeszcze kilkanaście lat temu, było śnieżnie i mroźno. Te odzwyczajenie się od mrozu i śniegu, można chyba porównać z tym, że jakaś część z nas „odzwyczaiła” się od katolickiego przeżywania Wielkiego Postu.
Wpadła mi ostatnio w ręce kartka – informator, jakie można zaliczyć imprezy w tych lutowym i marcowym czasie. Okazuje się, że tych propozycji jest bardzo dużo. Nie brak w nich tańca, który powinien teraz „poczekać” do czasu wielkanocnego. Wielki Post dla ludzi wierzących jest czasem pokuty, nawrócenia i umartwienia. W ten właśnie sposób przygotowujemy się do należytego przeżycia świąt zmartwychwstania Pańskiego. Niestety nie wszyscy to rozumieją, tym samym lekceważą przykazanie kościelne, które mówi: „Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w okresach pokuty powstrzymać się od udziału w zabawach”.
Zapisane słowa są jasne i czytelne, jednak nie wszyscy uważający siebie za osoby wierzące, te przykazanie respektują i zachowują. Ze smutkiem o tym piszę, bo jest to znak złego korzystania z daru wolności. Święty Paweł w jednym ze swoich listów ostrzegał, aby korzystając opacznie z daru wolności, nie hołdować swojemu ciału. Przestroga napisana dawno, dawno temu, ale ciągle aktualna.

II. Niedzielna Ewangelia o Przemienieniu Pana Jezusa na górze Tabor (zob. Mk 9,2-10), jest większości nam dobrze znana. Czytana jest także w innych okresach liturgicznych, chociaż w Wielkim Poście, wspomniane wydarzenie nabiera innego znaczenia. Ma bowiem przygotować uczniów, na to co wydarzy się Wielki Piątek. Jednym z elementów wychowywania apostołów przez Pana Jezusa, było wyprowadzanie ich na górę. Możliwe, że tych sytuacji było jeszcze więcej, ale ewangeliści wspominają o górze błogosławieństw (zob. Mt 5). Kolejną była góra, gdzie Chrystus się przemienił i wreszcie ostatnią była Golgota.
O górach, alpinizmie, pisałem już w tych rozważaniach. Dla wielu osób są miejscem doświadczania bliskości Pana Boga, miejscem zachwytu nad Jego wielkością i pięknem. Dla Pana Jezusa były to miejsca odosobnienia, w których mógł się modlić, spotkać się z Ojcem. Wprowadzając na nie uczniów, chciał aby i oni doświadczyli Jego bliskości. Aby wchodząc w klimat gór, w ich ciszę, zapragnęli częstszych z Nim spotkań.
Góra Tabor miała wskazać Piotrowi, Jakubowi i Janowi, że Chrystus rozmawiający z Mojżeszem i Eliaszem, jest prawdziwym Bogiem. To On jest wypełnieniem tych wszystkich obietnic, które zostały zapisane w Piśmie świętym. Wreszcie Apostołowie potrzebowali umocnienia swojej wiary, tak chwiejnej, nierozumiejącej co to znaczy „powstać z martwych”.
Jako uczniowie Pana Jezusa, także i my jesteśmy wyprowadzani w takie góry. Bo jeżeli chcemy być godni tego imienia, trzeba najpierw wejść na górę błogosławieństw. Zachwycić się i przyjąć głębię Kazania na Górze, uznać je jako naszą drogę do świętości. Spotykając się na codziennej modlitwie z Panem Bogiem, może i my doświadczymy jego bliskości, podobnej do tej, którą przeżyli wtedy apostołowie. Czasami będziemy chcieli jak oni postawić gdzieś trzy namioty … (por. Mk 9,5) Te chwile zachwytu, dotknięcia Jego miłością – obok niedzielnej Eucharystii – to najlepsze przygotowanie na duchowe strapienia. Na chwile kiedy będziemy razem z Maryją i Janem stali pod krzyżem Jezusa – na Golgocie. Na górze, której często nie rozumiemy i z której często uciekamy.
Wierząc w Pana Boga, wchodząc do szkoły Pana Jezusa Syna Bożego, pamiętajmy o tym, że tym samym poddajemy swoje serce wychowawczej i pedagogicznej miłości naszego Pana.

III. Każdy z nas w swoim życiu doświadcza chwil, które pokazują naszą słabość, bezradność, wobec różnych problemów. Wpatrzeni wtedy tak mocno w siebie, nie zauważamy, że ludzie chodzący obok, też czegoś podobnego doświadczają. Nasze odczucia wtedy są zupełnie inne, stwierdzamy i opowiadamy wszem i wobec: „Innym wiedzie się lepiej niż mnie”. Można wręcz użyć stwierdzenia, że kule życiowych bólów ich omijają. Jak jest naprawdę? Trzeba powiedzieć, że często dajemy się zwieść zwykłemu ludzkiemu kamuflażowi. Jesteśmy świadkami dobrego ukrywania prawdziwych problemów, pod otoczką ciągłych żartów, wygłupów. Problemy jednak nadal istnieją, zostają tylko ukryte. Zepchnięte do podświadomości, przykryte chwilowo czarującym uśmiechem
Część osób doświadczając takich trudnych sytuacji, nie pozostaje sama. Wiedząc, że coś złego dzieje się w ich życiu szukają pomocy. Kierują swoje kroki do różnych psychologów, podejmują przeróżne terapie. Pragną siebie uzdrowić, choćby przez wypowiedzenie swoich stanów psychicznych. Jest to, sztuka ratunku w człowieku. Czasami niestety – doświadczając przeróżnych trudności – odwracamy się od Pana Boga (por. Jr 17,5-6).
Jest jeszcze inny sposób, na radzenie sobie z tymi trudnościami. Prorok Jeremiasz zapisał: „Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją. Jest podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi, nie obawia się gdy nadejdzie upał, bo zachowa zielone liście, także w roku posuchy nie doznaje niepokoju …(por. Jr 17,7-8).
Czytając ten tekst warto zauważyć, że nie mówi on o tym, że nasze życie będzie wolne od jakichkolwiek kłopotów i trudności. Nie da się przecież ich uniknąć, on przecież o tym bardzo dobrze wiedział. Ale jeżeli będziemy je przechodzili razem z Panem Bogiem, nie stracimy nadziei. Owe ciężkie wydarzenia, czasami bolesne i uciążliwe, znajdą swoje rozwiązanie. Bo Bóg dla ludzi wierzących, jest zawsze źródłem duchowej i psychicznej mocy i siły.
W tych wielkopostnych dniach, jesteśmy zachęcani do dłuższej modlitwy niż zwykle. Warto także zapamiętać, że jeżeli wytrwale będziemy ją praktykowali, zaczniemy – nie wiedząc do końca o tym – robić coraz większą przestrzeń dla Pana Boga w naszym sercu. Staniemy się drzewem, które swoje korzenie będzie puszczało ku strumieniowi – to znaczy ku Bogu!

ks. Kazimierz Dawcewicz