Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (90)

I. Wracając z cmentarza, byłem świadkiem pewnej sceny. Oto z dużą szybkością podjeżdża pod sklep w „Willi” samochód. Wysiada z niego młody mężczyzna, za chwilę jednak słychać klakson z samochodu, który chce wyjechać z parkingu. Z ust owego młodego człowieka, wychodzą wulgarne słowa pod adresem kierowcy. Sytuacja zapewne nie jest wyjątkowa, niektórzy z nas byli może nawet wielokrotnie świadkami podobnych zdarzeń. Ale powyższe zachowanie pokazuje brak kultury, szybkość i wielką nerwowość życia. Na szczęście w tym opisanym wydarzeniu, nikomu nic się nie stało. Osoba siedząca w drugim samochodzie, mogła poczuć się dotknięta wypowiedzianymi słowa – jeżeli oczywiście je słyszała.
Co można powiedzieć o całym tym zdarzeniu? A no to, że mamy wielkie braki w codziennej kulturze. Postęp technologiczny, medyczny, naukowy nas zachwyca, ale niestety nie nadąża za nim postęp w kulturze osobistego zachowania. Braki traktowania z szacunkiem i taktem innych ludzi, widoczne są aż nadto. Okazuje się, że wiele na tym polu do zrobienia mamy wszyscy. Rodzice, nauczyciele, wychowawcy, my księża. Trzeba zwracać uwagę na to, że spotykany przez nas człowiek ma swoją godność. To jest już wystarczający powód, aby z szacunkiem go traktować.
Możliwe, że spotkany przez mnie wtedy młody człowiek, gdzieś się śpieszył. Życie gdzieś go pędziło, że takie zachowanie, to owoc spóźnienia, które czasami może przybrać tak brzydki obraz. Czy zatem można powiedzieć, że brakuje nam także pewnego dystansu do siebie? Chyba tak! Jesteśmy zbyt skupieni na sobie, chcemy aby nasze pragnienia jak najszybciej się spełniły? Przez szybkość docieranych do nas informacji, przez szybie połączenia internetowe, uciekła nam gdzieś cnota cierpliwego czekania. Nie stać nas na to, aby powiedzieć: „przecież nic się nie stanie, jeżeli trochę poczekam. Pięć minut nic nie zmieni w moim życiu”. Jeżeli tak będziemy w przyszłości myśleli i tak się zachowywali, to z większym spokojem będziemy przyjmowali sytuacje, które zmierzają pod prąd naszym działaniom. Mniej będzie takich słownych awantur, więcej szacunku okazywanego innym ludziom.
Zachęcam zatem wszystkich do zwracania uwagi na swoje zachowanie. Na słowa, które wypowiadamy pod adresem innych ludzi. Wielki Post jest odpowiednią chwilą, aby coś w tej dziedzinie zmienić.

II. Obserwując świat, słuchając różnych niedobrych informacji, często męczy nas problem obecności w nim zła. Słysząc o wielu aktach przemocy i różnych niesprawiedliwościach, zastanawiamy się: czy nie było by lepiej, aby Bóg wreszcie zrobił porządek z tym światem? Dla niektórych te cierpliwe znoszenie zła, to oznaka słabości Pana Boga. To okazja aby głośno krzyczeć: Bóg nie jest wszechmocy! Potrzeba jednak nam ludziom trochę więcej pokory, prawdziwego spojrzenia na siebie. Aby stwierdzić, że Bóg nie jest winien, że zło istnieje na świecie. Nie trzeba unicestwiać stworzonego świata, bo to wszystko co zostało przez Niego stworzone jest dobre.
Zło, które tak nas gorszy, jest decyzją wolnej woli, jaką został obdarzony każdy człowiek. Tym samym nie trzeba unicestwiać świat, wystarczy, że ludzie – to znaczy my – włączymy się w realizowanie Bożych planów. Wówczas świat stanie się lepszy, staniemy się wielką rodziną – parafialną, społeczną, państwową (por. E. Staniek, Homilie na niedziele i święta, Rok ABC, Kraków 2000, s. 188).
Jednak wielu z nas stwierdza, że nie jesteśmy dobrze przygotowani, aby należycie włączyć się w ten nurt przemiany świata. Uważamy, że nas po prostu na to nie stać, ze względu na naszą moralną słabość. Jeżeli tak naprawdę jest, warto jeszcze raz przyjąć zachętę i prośbę Pana Jezusa, który w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu („rok B”) mówi do nas: nawracajcie się … (zob. Mk 1,12-15). Jest to zachęta do podjęcia pracy nad sobą, przemiany swojego życia, która może przecież sprawić, że wreszcie staniemy się przynajmniej trochę lepszymi ludźmi. Zmieniając siebie, zaczniemy także zmieniać życie w swoich rodzinach, miejscowościach gdzie żyjemy.
Czytając te słowa, ktoś może powiedzieć: „próbowałem już to zrobić przez wiele lat, ale zawsze przegrywam. Co powinienem zrobić, aby teraz to zmienić?” Wskazania do tego znajdujemy w dwóch pierwszych zdaniach niedzielnej Ewangelii (zob. Mk, 1, 12-13). Pierwsza propozycja jaką tam znajdujemy, to zachęta aby wołać o Ducha Świętego. Trzeba do Niego zacząć się modlić, prosić aby na nas zstąpił, prosić Go o łaskę przemiany. Trzeba też pozwolić Mu się prowadzić, to przecież On wyprowadził Jezusa na pustynię.
Druga rada, abyśmy i my pozwolili Mu wyprowadzić się na pustynię. W tym zwrocie nie chodzi o szukanie pustyni jako miejsca, gdzie znajduje się dużo piasku. Ale to znalezienie miejsca w swoim domu, gdzie będziemy mogli się modlić w czasie tych czterdziestu dni. Tym samym jest to zachęta do zrezygnowania z telewizji, internetu, …
Wreszcie trzeba sobie uświadomić, że tak jak Chrystus był kuszony na pustyni przez szatana, tak samo w tym czasie różne pokusy będą „spadały” i na nas. Jest to jeden z elementów zmagania duchowego. Kiedy ją zwyciężamy, dokonuje się w nas duchowy wzrost! Trzeba jednak zawsze pamiętać, że na pustyni gdzie przebywał Pan Jezus i był kuszony, usługiwali mu aniołowie. To bardzo ważna wskazówka do zapamiętania dla nas. Pan Bóg nie zostawi nas samych!
W tym czasie wielkopostnych dni zmagań i umartwień, będzie również posyłał swoich aniołów i do nas. To ważne także przypomnienie, abyśmy pamiętali o codziennej modlitwie do naszego anioła stróża.

III. Coraz częściej można usłyszeć różne usprawiedliwienia związane z tym, że ktoś jest nieobecny czy też nawet nie chce chodzić na niedzielną Mszę świętą. Jednym z powodów mocno artykułowanym, to wskazanie na nudę, na to, że jest ona nieciekawa. Niektórzy stwierdzają, że jest ona mało atrakcyjna. Stąd czasami w niektórych parafiach podejmowane są pewne starania, aby Mszę świętą trochę uatrakcyjnić. Szczególnie dotyczy to, Mszy świętych z udziałem dzieci. Szuka się atrakcyjnych tematów na homilię, aby zainteresować słuchaczy – przy niepokojącym odejściu od słów Ewangelii. Mało się do nich nawiązuje, jeżeli tak, to tym samym mało mówi się o Panu Jezusie.
Papież Franciszek w czasie audiencji generalnej podjął także ten temat. Mówił: „Eucharystia jest wspaniałym wydarzeniem, w którym Jezus Chrystus, nasze życie, się uobecnia. Uczestniczenie w Mszy świętej jest przeżywaniem jeszcze raz męki i odkupieńczej śmierci Pana. Jest to teofania: Pan uobecnia się na ołtarzu, by był ofiarowany Ojcu za zbawienie świata. Pan jest tam z nami, jest obecny. Często my idziemy tam, patrzymy na rzeczy, rozmawiamy między sobą, kiedy kapłan sprawuje Eucharystię … i nie celebrujemy przy Nim. A to jest Pan. Gdyby dziś przyszedł tutaj prezydent Republiki lub jakaś ważna osoba bardzo ważna w świecie, z pewnością wszyscy chcielibyśmy być blisko tej osoby, chcielibyśmy się z nią przywitać. Pomyśl: kiedy idziesz na Mszę, tam jest Pan! A ty jesteś zaproszony. To jest Pan! Musimy o tym myśleć. Ojcze, ale Msze są nudne – Co ty mówisz. Pan jest nudny? – Nie, nie. Msza święta nie, księża. – A to niech się nawrócą księża, ale tam jest Pan! Rozumiecie? Nie zapominajcie o tym. Uczestniczenie w Mszy świętej jest przeżywaniem jeszcze raz męki i odkupieńczej śmierci Pana (…)
Bardzo ważny jest powrót do fundamentów, odkrycie na nowo tego, co istotne, poprzez to, czego można dotknąć i zobaczyć w celebrowaniu sakramentów. Prośba apostoła św. Tomasza (por. J 20,25), żeby mógł obejrzeć rany po gwoździach na ciele Jezusa i ich dotknąć, jest pragnieniem, by móc w jakiś sposób dotknąć Boga, by w Niego uwierzyć. To, o co św. Tomasz prosi Pana, jest tym, czego wszyscy potrzebujemy: zobaczyć Go i dotknąć, by móc Go rozpoznać. Sakramenty odpowiadają na tę ludzką potrzeby. Sakramenty, a celebracja eucharystyczna w sposób szczególny są znakami miłości Boga, uprzywilejowanymi drogami do spotkania z Nim” (Audiencja Generalna z 8 listopada, „Msza św. nie jest przedstawieniem”, L’osservatore Romano, nr 12 (398) 2017, s.18-19).
Po przeczytaniu fragmentu wypowiedzi papieża Franciszka mam nadzieję, że przynajmniej część z nas zrozumie, czym tak naprawdę jest Msza święta. Te wielokrotne stwierdzenie papieża, że to jest Pan; tam jest Pan. Dla tych, którzy naprawdę wierzą w Pana Jezusa, to mocne uświadomienie, że On nigdy nie jest nudny.
Trzeba zgodzić się także z tym, że to my księża możemy na swój sposób przeszkadzać wiernym w dobrym uczestnictwie we Mszy świętej. Wejście w świat liturgicznych nowinek nie akceptowanych przez Kościół, to jeden z ważnych elementów wywołujących złość i niezrozumienie ludzi. Niechlujność w sprawowaniu Mszy świętej, szybkość, brak przygotowania. Wreszcie zachłanność liturgiczna, związana z tym, że do Mszy świętej nie są dopuszczani świeccy – choćby brak zaangażowania ich do czytania Pisma świętego.
Tych grzechów można wyliczyć jeszcze więcej, nie chodzi tutaj o dokładanie sobie nawzajem, ale przypomnienie, że Msza święta jest dobrem całego Kościoła, a nie tylko prezbiterów. Stąd odnowa liturgiczna, uważne wczytywanie się w kościelne dokumenty, przypominające nam czym jest Eucharystia powinna dotyczyć nas wszystkich. Wtedy też znikną stwierdzenia: Msza święta jest nudna.

ks. Kazimierz Dawcewicz