I. Przeczytałem przed chwilą informacje z wydziału duszpasterskiego naszej Kurii. Jedna z nich dotyczyła kolędy, to znaczy szybkiego kolędowania, które podobno ma miejsce. Takie krytyczne uwagi dotarły aż tam, no i sprawiły, że pojawiła się prośba o chwilę zatrzymania – porozmawiania. W dniu wczorajszym chciałem porozmawiać w czasie mojego kolędowania, ale nie miałem zbyt wiele okazji. Wróciłem zatem po dziewiętnastej do domu, zdążyłem jeszcze na Poczcie opłacić rachunki za zużycie energii elektrycznej. Bo w dniu wczorajszym – 13 stycznia, mijał termin opłat.
Wracając jednak do kolędowania, wypada z naszej strony – księży, wszystko zrobić, aby owe zatrzymanie mimo wszystko miało miejsce. Rozumiem, że czasami trudno znaleźć wspólny temat z rodziną, ale w większości sytuacji pewna chęć wzajemnego poznania jest. Trzeba to wykorzystać, bo może być i tak, że kolejnej szansy nie będzie przez parę, czy nawet wiele lat.
Te krytyczne głosy mogą kolędującego księdza boleć, ale z drugiej strony są raczej wołaniem o posiedzenie w odwiedzanym domu. Dla pewnej grupy ludzi ksiądz jest nadal osobą ważną, która ma do odegrania istotną rolę w ich życiu. Trzeba to przenieść też na stronę duchową. Ludzie potrzebują dobrych spowiedników, przewodników duchowych. Sami się modląc, mamy stać się nauczycielami modlitwy dla innych.
Tak wiem, że taki czy inny człowiek, powinien o osobistą modlitwę sam zadbać. Ale w pewnych momentach modlitewnych ”wysiłków”, kiedy pojawiają się „kłopoty” i pytania, potrzebny jest przewodnik. Potrzebna jest osoba, która z pewnego dystansu spojrzy na modlitwę, wskaże dalszą dobrą drogę wędrowania. Dlatego też nie należy się bać stawiania pytań, dotyczących naszej relacji do Pana Boga.
Te pytania o modlitwę, spowiedź święta, można stawiać podczas różnych spotkań. Jednak czas kolędy jest dobrym czasem, aby one tam też się pojawiły. Stąd potrzebna jest nam kolędującym księżom „dłuższa” chwila zatrzymania!
II. Pewne grono ludzi lubi szybką jazdę samochodem, także lubują się w szybkim życiu. Tym samym, nie lubią czekać w kolejkach. Ostatnia moja wizyta w banku bardzo dobitnie to pokazała. Stałem przy jednym okienku, przy drugim omawiała swoje sprawy jakaś Pani. Czekający mężczyzna, w pewnym momencie zaczął pstrykać długopisem. Z początku co parę sekund, ale po pięciu minutach częściej, aby przejść do systematycznego takiego zachowania. Możliwe, że gdzieś się śpieszył. Ale jego zachowanie, zaczęło być denerwujące dla osób, które były wtedy w pomieszczeniu.
W swoich pismach święta Teresa od Dzieciątka Jezus zapisała, jak denerwujące było dla niej stukanie w ławkę różańcem przez siostrę, która siedziała przed nią w klasztornej kaplicy. Możliwe, że owa siostra nie pomyślała, że może to być irytujące dla kogoś innego. Czyniła to przez wiele lat, nikt do tej pory nie zwrócił jej uwagi. Zachowanie jednak w banku było specjalne, miało zwrócić uwagę, miało chyba powiedzieć: Ja tu jestem i już trochę czasu czekam.
Ta opisana sytuacja pokazuje nam, że powinniśmy zwracać uwagę na nasze zachowania. Bo i my trzymamy różaniec w ręku siedząc w kościele, może ot tak sobie stukamy nim w ławkę. Ale ktoś siedzący za nami, czy przed nami, może zacząć po pewnym czasie się denerwować. Trzeba to sobie uświadomić, warto pamiętać, że na tym Bożym świecie, żyją obok nas jeszcze inni ludzie.
Życie składa się z małych codziennych spraw. Okazuje się, że to one dosyć często wywołują u innych osób irytację, złość. Przyczyniają się czasami do większych, mniejszych, zamieszek i konfliktów. Dlatego warto zwrócić uwagę na „niechcące” stukanie w kościelną ławkę, stukanie łyżeczką o brzeg szklanki. Nosimy po tym świecie jeszcze inne nawyki, które są naszymi znakami rozpoznawczymi dla najbliższych i znajomych. Ale grono zupełnie innych osób, może to inaczej odbierać!
III. Człowiek przez Pana Boga tak został ukształtowany, że otrzymał od Niego w akcie stworzenia ręce, dłonie. Nasze dłonie są podstawowym narzędziem pracy. Chociaż dzisiaj jest ona w wielu obszarach naszego życia lżejsza – dzięki maszynom – to jednak dłonie muszą je włączyć, nasze dłonie trzymają kierownicę samochodu. Nie wyobrażamy sobie życia bez nich, ale czasami takie osoby bez rąk możemy spotkać. Niektórzy rodzą się bez rąk, jeszcze inni tracą je w wypadkach. Tak jest i okazuje się, że tak było też i kiedyś. Ewangelia przedstawia nam takiego człowieka, który staje przed Panem Jezusem z uschłą ręką. Jest niezdolny do pracy, musi polegać na dobroci innych ludzi (zob. Mk 3,1-6).
To spotkanie jednak zmieniło jego życie! Czytając ten fragment Ewangelii mamy nadzieję, że później wrócił do pracy, do wykonywania różnych zajęć. Wypada nam też wierzyć, że nosił w swoim sercu do końca życia, wdzięczność względem Chrystusa. Jego aktywność, dobre wykonywanie obowiązków sprawiło, że znów poczuł się pełnowartościowym człowiekiem.
Patrząc na siebie, na nasze życie, czasami przeżywamy je myśląc, że wszystko w nim jest takie oczywiste i zawsze będzie moje. Taka postawa, myślenie, sprawia, że nie ma w nas postawy wdzięczności za życie, zdrowie. Wtedy też wszelkie doświadczenia, które szkodzą naszemu zdrowiu, przyjmujemy jako karę. Bunt i agresja względem Pana Boga, to tylko jedne z wielu złych reakcji.
Obecny czas jaki przeżywamy, wyjazdy na ferie, korzystanie z uroków jazdy na nartach, …, to dobra okazja, aby o postawie wdzięczności względem Pana Boga sobie przypomnieć. Przecież elementem składowym narciarza, obok ubioru, nart, są też kijki. Trzymane w rękach, są wielką pomocą w zjeździe ze stoku narciarskiego. Zdrowe ręce i zdrowe dłonie, to dar. Używane przez nas do przeróżnych prac, świadczą nam pomoc, dzięki nim pomagamy też innym. Zatem nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy złożyli je w geście modlitwy i powiedzieli Panu Bogu dziękuję!
ks. Kazimierz Dawcewicz