Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (87d)

I. W okresie świąt Narodzenia Pańskiego w pierwszą niedzielę po tej uroczystości, obchodzimy w Kościele święto św. Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa. Ewangelia przeczytana w tym dniu, ukazuje zagrożenie osób tak bardzo nam bliskich. Herod czyha na Zbawiciela. Ale we śnie do Józefa przychodzi anioł, nakazuje mu uciekać do Egiptu (zob. Mt 2,13-15; 19-23). Ten fragment zwraca naszą uwagę, na codzienność życia Świętej Rodziny. To Bóg zajmował w niej pierwsze miejsce, wiara w Jego obecność stanowiła fundament życia. Ta rodzinna codzienność nie była jednak taka prosta, była naznaczona także wieloma trudnościami. Ale Pan Bóg prowadził drogą, która była dla nich najwłaściwszą.
Dlatego też pytania o posłuszeństwo woli Bożej, o to, czy Bóg jest na pierwszym miejscu w naszym życiu, każdy z nas powinien sobie postawić? Kolejne to, jak często zapraszamy Go do siebie? Nie uciekajmy przed tymi pytaniami, są one dla nas wszystkich – też i dla rodziców – wielką pomocą w dobrym odprawieniu rachunku sumienia.
Życie każdej rodziny niesie z sobą radości i smutki. Kiedyś powiedziano, że nie ma rodziny, w której matka by nie uroniła łzy. W tych słowach zawiera się wielka prawda. Matki – rodzice, płaczą kiedy dzieci chorują, dokonują moralnie złych wyborów. Płacz wzbudza też obecny niedostatek materialny, płaczą matki, kiedy sypią się relacje rodzinne. Nie trzeba tych wydarzeń przyjmować jako kary, Święta Rodzina doświadczała przeróżnych trudności, ich życie nie było sielanką. Ich historia pokazuje, że wszyscy mamy być przygotowani na to, że w pewnym momencie pojawi się w domu krzyż. Nie należy go odrzucać, ale wtedy warto zaufać Panu Jezusowi, zaprosić Go do domu!
Rodzina nadal pozostaje pierwszym miejscem wychowania, tego psychicznego i religijnego. Wiara, modlitwa, niedzielna Msza święta, to dobra, które dzieci powinny wynieść z rodzinnego domu. Rodzice kochający Pana Boga, modlący się z dziećmi, to piękny przykład pokazania w praktyce miłości do Boga.
Może zastanawiamy się nad tym, dlaczego Kościół ustanowił to święto? Jest Ona dla nas przede wszystkich darem. Przecież w chwilach przeróżnych trudów i doświadczeń, mamy gdzie „uciec”. Widzimy Józefa trudzącego się aby zabezpieczyć byt rodziny, Maryję, która dba o dom. Wreszcie widzimy Jezusa, który wodzi za nimi oczami, uczy się od nich miłości do Boga Ojca. Kiedy dotykają nas różne problemy, kłopoty, nie uciekajmy w „głęboki las”, nie szukajmy za wszelką cenę szemranego towarzystwa. Ale zaprośmy Pana Boga do naszego domu. To u Niego, znajdziemy tak potrzebną nam i naszym rodzinom siłę i pomoc!

II. Przeczytałem przed chwilą informację KAI – katolickiej agencji informacyjnej – że w 2019 roku, śmierć poniosło 29 misjonarzy. Dlaczego przypominam powyższą informację? Bo każdy z nas otrzymał chrzest święty, to właśnie na mocy tego sakramentu jesteśmy powołani do pełnienia misji prorockiej w Kościele. To znaczy, że mamy iść i głosić obecność Boga innym ludziom. Po przeczytaniu tych słów zapewne w sercach wielu z nas może pojawić się mnóstwo wątpliwości i pytań. Czy ja do tego dzieła się nadaję? Moja wiara jest słabiutka, a przecież misjonarz, to herold wiary. Skąd mam znaleźć w sobie, taką misjonarską odwagę?
Myśląc o tym zadaniu, trzeba sobie przypominać, że każdy z nas został namaszczony – napełniony Duchem Świętym. To Bóg wybiera tych, którzy są Mu potrzebni do dzieła głoszenia Ewangelii całemu światu. Ale także naszym rodzinom, przyjaciołom, znajomym, wrogom, tacy misjonarze są potrzebni. Wierząc w Pana Boga, otrzymaliśmy dostęp do wiedzy i łaski. Jeżeli zaczniemy z tego źródła korzystać, to spełnianie tego zadania nie będzie poza naszym zasięgiem.
Dzisiaj w ostatnim dniu starego roku, warto zadać sobie pytanie. Jak wygląda w naszym życiu realizacja tego misjonarskiego powołania? Może także na ten najbliższy rok 2020, warto podjąć postanowienie, że w tym Nowym Roku jeszcze bardziej będę świadczył o Panu Bogu i Jego miłości, miłosierdziu, swoim życiem. Jesteśmy Mu potrzebni! On nadal na nas liczy! Cenni byli ci wszyscy, którzy w roku 2019 oddali za Niego swoje życie! Dlatego pamiętajmy, że każdy znak wiary, to pomnażanie misyjnego dzieła w Kościele.

III. Kolędowanie trwa w naszej parafii w najlepsze. Ostatnio (w poniedziałek) spotkało mnie dosyć śmieszne wydarzenie. Odmawiam z rodziną modlitwę „Ojcze nasz”, a tu ich mały piesek, dobrał się do moich butów, a szczegółowo dopadł sznurowadła. I w sposób dla siebie wiadomy, szybko w jednym bucie je rozwiązał. Po zakończeniu modlitwy i błogosławieństwie, musiałem je na nowo zawiązywać. Powiedziałem też rodzinie, że tą sytuację muszę opisać. Przez pewien czas zastanawiałem się jaki z tego można wyciągnąć wniosek, naukę? Przyszła mi dzisiaj popołudniu pewna myśl.
Zycie człowieka, czasami można porównać do zawiązanych sznurowadeł. Niektórzy nawet na tej „nitce swojego życia”, robią supły. Patrząc po pewnym czasie na historię życia, nie wiedzą jak mają je rozsupłać, rozwiązać. Wielu z nas, miało może mały problem ze sznurówkami noszonymi u butów. Przy rozwiązywaniu, źle i za mocno na pociągniętej sznurówce robi się supeł. Rozsupłanie sprawiło nam wtedy wiele kłopotów, wywołało nawet pewną złość.
Czy człowiek, który mocno zapętlił „nitkę” swojego życia, ma szansę aby ją rozwiązać? Co należy zrobić, aby być wolnym od przeróżnych supełków? Najpierw trzeba sobie uświadomić, że pierwsza pomoc znajduje się w naszych rękach. To my przez powrót do życia Bożymi i kościelnymi przykazaniami, odbytą spowiedź świętą, czytaniem słowa Bożego, rozpoczynamy ich rozwiązywanie.
Ale co mają zrobić ci, którzy mimo pewnych chęci, nadal w takim zasznurowanym życiu tkwią? Krzyczą, że zaciśniętych supłów nie da się już rozwiązać. Na pewno potrzeba – aby mimo żalu i buntu – poprosić o pomoc innych ludzi. Trzeba spróbować wygadać swoje zapętlone życie, przed drugim człowiekiem! Postawą małych kroków, można dojść do ich rozwiązania.
Wreszcie trzeba wskazać jeszcze na pomoc, którą w tym dziele rozwiązywania węzłów, supełków spełnia Maryja. Szukając w tym dziele pomocy, niektórzy odmawiają Nowennę do Maryi rozwiązującej węzły. Oto krótka modlitwa: „Ukochana Matko, Najświętsza Maryjo, Ty, która rozwiązujesz węzły zniewalające Twoje dzieci wyciągnij ku mnie Twoje miłosierne dłonie. Dziś oddaję Ci ten węzeł …”.
Wszystkich zainteresowanych tym zagadnieniem odsyłam do internetu, tam można znaleźć Nowennę, także sposób jak ją odmówić. Nie bójmy się zatem podjąć duchowej i psychicznej walki ze zniewalającymi nas węzłami, supełkami. Mamy przecież – obok naszych chęci – ogromną pomoc w niebie!

ks. Kazimierz Dawcewicz