Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (85)

I. Człowiek czasami oddaje się poszukiwaniu skarbów w swoim życiu. Ulega szaleństwu gry w Lotto, hazardowym grom, tylko po to, aby stać się bogatszym. Uważa, że pieniądze, to najważniejszy skarb. Tym samym mogą one dać mu szczęście. Inni ludzie skarbami nazywają dzieła sztuki, jakieś monumentalne budowle. Kiedy jednak głębiej przyjrzymy się temu świata, to chyba wszyscy jesteśmy w stanie powiedzieć, że najważniejszym skarbem świata są ludzie. Żywi, prawdziwi ludzie, którzy potrafią kochać i czynić dobro. Najważniejszym skarbem świata są ludzie dobrzy, w których sercach mieszka Bóg i Jego prawo.
Patrząc na zachowanie niektórych ludzi możemy czasami powątpiewać, że tak jest naprawdę. Ale warto przypatrzyć się działaniu samego Boga. Historia zbawienia ukazuje ludzi, którzy są wybierani przez Pana Boga i zapraszani do współpracy. Jednym z nich jest prorok Samuel (zob. 1 Sm 3,3b-10). Takie działanie potwierdza także Pan Jezus, który na początku swojej działalności powołuje uczniów (zob. J 1,35-42).
Zostali oni powołani, następnie ukształtowani, aby po Jego śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu, głosić Ewangelię. W czasach nam obecnych Pan Jezus nie chodzi po ziemi, dlatego potrzebuje nas. Potrzebuje naszych rąk, abyśmy w codzienności życia czynili dobro, potrzebuje naszych nóg, byśmy odwiedzili chorych, tych, który znajdują się w więzieniu. Wreszcie potrzebuje naszych serc, abyśmy potrafili kochać. Naszych ust, byśmy mówili o miłości, prawdzie, miłosierdziu.
Czytając te słowa, może niektórzy zastanawiają się teraz, jak można taką postawę osiągnąć? Kiedy każdego dnia się modlimy, uczestniczymy systematycznie w niedzielnej Mszy świętej, pozwalamy kształtować się Bożej łasce. Będąc coraz bliżej Pana Boga zaczynamy też mocniej kochać innych ludzi, stajemy się Jego współpracownikami. Słyszymy w swoim sercu nieustanne zaproszenie, aby czynić dobro, tam gdzie jest to możliwe.
Dziękując Panu Bogu za to, że nas tak pięknie obdarował, pamiętajmy także, że jesteśmy wszyscy zapraszani, aby okazywać ludziom dobroć. Okazywana innym dobroć ma moc przyciągania ludzi, pomaga zbliżyć się do siebie. Jednocześnie wyzwala dobroć w sercach innych osób, przyczyniając się do przemiany naszych codziennych relacji.

II. Dosyć często obecnie słyszymy słowa mówiące, że papież może wszystko w Kościele. Jest to pewien medialny skrót myślowy, który może także wprowadzić niektóre osoby w błąd. Podkreśla taką „prawdę” prasa liberalna, sugerując tym samym, że może on zmieniać istniejące przepisy, normy wypracowane przez poprzedników – jak chce, czy jak mu się podoba. Jak jest naprawdę? Co może każdorazowy papież i jaką rolę i zadanie ma do spełnienia w Kościele?
Odpowiadając na te pytania sięgnąłem po artykuł Tomasz Terlikowskiego z gazety „Rzeczpospolita” z dnia 13-14 stycznia 2018 roku (nr 10, s. 15). Czego możemy tam się dowiedzieć? Ano tego, że papież nie jest twórcą prawdy, wiary czy dyscypliny sakramentalnej Kościoła. Papież i całe Magisterium Kościoła „nie jest ponad Słowem Bożym, lecz jemu służy, nauczając tylko tego, co zostało przekazane” (Dei Verbum, 10). Autor artykułu pisze następnie – powołując się na wywiad z biskupem …, że to nie papież pozostaje głównym elementem codziennego religijnego życia katolików, a … Jezus. W przeciwnym wypadku stajemy się ofiarami szaleńczego papocentryzmu czy papolatrii, czyli postawy obcej tradycji Apostołów, ojców Kościoła i wielkiej tradycji Kościoła.
„W praktyce Kościoła oznacza to, że przy ogromnym szacunku jaki mamy dla papieża, przy świadomości, że jesteśmy mu winni posłuszeństwo w sprawach wiary i moralności, trzeba pamiętać, że papież jest też zobowiązany do posłuszeństwa Prawdzie. Inne podejście jest nie tylko niekatolickie, ale i nierozsądne, a przypomina raczej doktrynę świadków Jehowy, którą każdorazowe ciało kierownicze może zmienić. W Kościele tak to nie działa. Papież nie może zmienić nauczania poprzedników i nie może odwołać nakazów, które sformułował Jezus. Nie może, bo nie ma takiej władzy. On jest tylko namiestnikiem, prawdziwym władcą jest Jezus Chrystus. I taka jest wiara Kościoła” (jw. s. 15).
Dla nas katolików poznanie tej prawdy i jej przyjęcie jest bardzo ważne, bo uświadamia nam, że trwając w nauczaniu każdorazowego papieża, trwamy w prawdzie jaką głosił sam Pan Jezus. Tym samym wszelkie medialne spekulacje, co zrobi a czego nie zrobi papież, są tylko medialnymi spekulacjami.

III. W kolędowaniu, w poszukiwaniu mieszkańców domu na ulicy …, zagadnąłem stojącego mężczyznę, który czekał na naprawę samochodu. Wymieniliśmy przez małą chwilę parę zdań, przede wszystkim o samochodach, które niestety się psują. Krótka rozmowa, ale uświadomiła mi, że w nawiązywaniu duszpasterskich relacji, nie zawsze należy rozpoczynać rozmowę od wiary w Pana Boga. Parę takich zdań może sprawić, że przy kolejnym spotkaniu, rozmowa będzie dotyczyła już czegoś bardziej osobistego. Patrząc tak z boku, to można powiedzieć, że kilka zdań wypowiedzianych na temat samochodów, nic nie znaczy. Czekający na swoją kolejkę do warsztatu samochodowego „kolędowy” rozmówca, poszedł w swoją stronę, a ja w swoją. Ale może kolejne spotkanie z jakimś innym księdzem będzie dla niego inne. Może pomoże mu przełamać pewien stereotyp, zobaczy w nim osobę, z którą będzie mógł porozmawiać trochę dłużej i o bardziej znaczących sprawach.
Wszyscy powinniśmy pamiętać, że każde spotkanie zostawia w życiu konkretnego człowieka pewien ślad, nie ma spotkań obojętnych. Słowa, które wypowiadamy, spojrzenie, gesty zniecierpliwienia, to wszystko odgrywa bardzo ważną rolę. Nie wiemy co takiego, jakie słowa zatrzymają kogoś w biegu, aby zobaczyć także siebie w trochę innym świetle. Może ktoś sobie pomyśli: „Nie jestem taki zły, ktoś ze mną odbył krótką ale szczerą rozmowę”. Pamiętajmy, że takie odczucia i myśli, mogą pojawić się u osób, którym poświęcamy „małą chwilę” rozmowy.
Dlatego zachęcam do odwagi w podejmowaniu rozmów. Przecież odwaga uczniów Pana Jezusa, przyczyniła się do sukcesu Kościoła. Niestety nasze pokolenie gdzieś ją zgubiło, wolimy w towarzystwie przeglądać telefon, niż podjąć „trud” rozmowy. Dlatego prośmy Ducha Świętego o cnotę „odwagi”, aby nie uciekło nam zbyt dużo okazji do podejmowania rozmów. Nawet tych banalnych, które jednak w przyszłości mogą zaowocować, odważniejszymi poszukiwaniami Pana Boga.

ks. Kazimierz Dawcewicz