Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (84d)

I. Przy okazji przeróżnych spotkań, zadajemy spotykanym osobom – chcąc rozpocząć rozmowę – różne pytania. Co słychać? Jak mija czas? Czy coś dobrego wydarzyło się w tym czasie? Odpowiedzi na takie zapytania bywają bardzo różne. Jest dobrze, nie ma co narzekać. Trzeba cieszyć się tym co mamy! Ale często pojawiają się zupełnie inne. Rozpoczyna się lawina narzekań, mówienie o chorobach, wypadkach, przeróżnych niepowodzeniach. Narzekanie na sytuację w kraju, na nieporozumienia w rodzinie. Na koniec jeszcze kamyczek rzucony w stronę Pana Boga. Za jakie grzechy, ja tego wszystkiego doświadczam? Przecież modlę się, chodzę do kościoła. Staramy się żyć z całą rodziną po katolicku, w takim razie dlaczego to wszystko nas spotyka?
Przeżywana 8 grudnia uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP, zatrzymuje nas przy osobie Maryi. Jej wybór na Matkę Pana Jezusa, to wielkie wyróżnienie. Tak po ludzku sądząc, za tym wyborem powinno iść pasmo sukcesów i spokojne życie. A było przecież inaczej: rozterki Józefa, narodzenie Jezusa w stajni, w świątyni słyszy, że jej duszę miecz przeniknie, ucieczka do Egiptu. Wreszcie najtrudniejsza chwila, to stanie pod krzyżem, na którym umiera Chrystus. Dobrze wiemy, że dla matki stanie pod krzyżem, na którym wisi umiłowany Syn, było miejscem kaźni.
Życie Maryi na ziemi, było naznaczone krzyżem, cierpieniem, mimo tego, że była najbardziej umiłowana przez Boga. Jakie zatem wskazania płyną dla nas, tak kochających Matkę naszego Pana? Jest to zachęta, aby starać się zrozumieć, że w takich trudnych doświadczeniach, krystalizuje się nasza miłość do Pana Jezusa. Więcej myślimy o życiu przyszłym, tęsknimy za nim.
Kiedy z miłością patrzymy na Maryję i ją podziwiamy, warto pamiętać, że wiara w Pana Boga nie gwarantuje łatwego życia na ziemi. Doświadczymy go w niebie. Tu na ziemi jesteśmy zapraszani, aby brać do rąk krzyż, który daje nam Chrystus i mamy go nieść z wytrwałością. Nagroda czeka nas – podobnie jak Maryję – na progu wieczności (por. ks. E. Staniek, Homilie na niedziele i święta, Rok A,B,C, Kraków 2003, s. 305-306).
Bądźmy zatem wytrwali. Nie narzekajmy ciągle na życie, na ludzi, na trudne doświadczenia, które na nas spadają. Ale starajmy się być wytrwali w naszych zobowiązaniach, które przyjęliśmy. Wielu z nas idąc za przykładem Maryi, powiedziało Panu Bogu „tak”! Wiedzmy, że wierne realizowanie tego „tak”, krystalizuje i wzmacnia naszą miłość do Niego.

II. Słyszymy coraz więcej przeróżnych, można nawet powiedzieć dziwacznych wypowiedzi. Zaskakują nas, złoszczą, czasami w geście bezsilności rozbrajają. Zastanawiamy się wtedy, skąd ludzie to mają? Dlaczego tak się wypowiadają? Pewną odpowiedź na te nasze pytania, czasami oburzenie, daje francuski teolog – jezuita Henri de Lubac (1896-1991). „Nie chcemy Boga tajemniczego. – Nie chcemy również Boga, który byłby Kimś. – Niczego nie obawiamy się bardziej niż tajemnicy Boga będącego Kimś (…) Kiedy umysł człowieka podda się Objawieniu, jest to dlań ubogacające, ponieważ podporządkowuje się Tajemnicy. Jednak kiedy podda się bez reszty jakiemuś ludzkiemu systemowi, takie podporządkowanie wyjaławia”.
Ostatnie zdanie zawiera pewne wskazanie, a nawet stwierdzenie, że wejście w świat ludzkich systemów i teorii, przedziwnych zamyśleń, wnosi w serce i myśli człowieka, pewien nieład. Cytowany przeze mnie autor, nazywa to wyjałowieniem. Ziemia nie pielęgnowana, nie nawożona dobrym obornikiem, nawozem, wyjaławia się. Staje się ugorem, na którym króluje chwast, perz.
Czy takie wyjałowienie grozi także nam, uczniom Pana Jezusa? Zapewne tak! Nie jesteśmy od takich negatywnych działań wolni, przecież każdego dnia wchłaniamy wiele informacji obcych duchowi Ewangelii. Przecież każde odejście od Tajemnicy objawiającego się Boga, rozpoczyna proces laicyzacji. Serce, z którego wypchnęliśmy Pana Boga, nie może być puste, nie może być niczyje. W swoim czasie zostanie przez kogoś zajęte.
W czasie wakacji odwiedziłem moją rodzinną miejscowość – Judyty. Ze zdumieniem oraz pewnym smutkiem zobaczyłem, że zniknęła droga, którą chodziłem do szkoły Podstawowej (klasy 1-4). Dlaczego tak się stało? Przez wiele lat nikt tą drogą biegnącą wśród łąk nie chodził, zarosła trawą. Podobnie dzieje się z naszym sercem, kiedy nie ma podporządkowania się Tajemnicy kochającego nas Boga.
Dlatego ze smutkiem trzeba patrzeć na odchodzących od Pana Boga ludzi, na ich zerwanie więzi z Kościołem. W tej pogoni za wolnością, swobodą intelektualną, wpadają w sidła przeróżnych ludzkich teorii, wierzeń. Z początku może to dawać pewne zadowolenie, ale w dalszej perspektywie życia wprowadza nieład. Wtedy też coraz częściej do naszych uszu wpadają poplątane słowa, dziwaczne poglądy, wierzenia, które są owocem owych myślowych dziwolągów!

III. Czytam – chociaż dosyć wolno – książkę pt. „Jezus”. Ostatnio przeczytane strony dotyczyły narodzin Pana Jezusa, roli jaką odegrali Maryja i Józef. Autor mówi o lęku, niepokoju, który im towarzyszył. Przywołując też opinię spotkanego ojca trójki dzieci, któremu zadał pytanie dotyczące takich samych uczuć. „Tak – odpowiedział – uwielbiam ojcostwo, ale boję się o nich prawie cały czas”. Kontynuując tę myśl pisze: „Możemy brać przykład z Maryi i Józefa, którzy mieli prawo być dwojgiem najbardziej zaniepokojonych i zdezorientowanych ludzi w historii, stojąc przed wyjątkowo skomplikowanym zadaniem, ale zrobili to, o co prosił ich Bóg.
Maryja i Józef robią trzy proste, ale istotne rzeczy: słuchają, ufają, kochają” (James Martin SJ, Poznań 2017, 80-81). Te trzy ostatnie słowa są dobrą radą dla wszystkich rodziców, którzy zmagają się z wychowaniem swoich dzieci. Niepokój, czasami strach, też przecież są ich częstymi uczuciami, których doświadczają. Nie należy tych uczuć się bać, trzeba je przyjąć, wiedząc, że one towarzyszyły także Matce Pana Jezusa – Maryi i Jego Opiekunowi – Józefowi.
Ważnym elementem w ich postawie jest słuchanie Pana Boga, mocny związek z Nim i pamięć o słowach „Nie lękajcie się”. Wzrastając w tej relacji, poznając plany Boga, z upływem czasu, zaczynają Mu coraz bardziej ufać. Widzą i doświadczają Jego prowadzenia, opieki. Wzrasta w nich miłość, która staje się siłą dającą wierność w spełnianiu powierzonego im zadania.
Dla osób wierzących przykład życia Rodziców z Nazaretu, powinien być zachętą do zgłębiania relacji z Panem Bogiem. W życiu każdej rodziny z upływem dni, lat, także może nastąpić zaskakujące odkrycie. Wychowując swoje dzieci, będąc blisko nich w codziennym wzrastaniu zauważą, delikatne prowadzenie Pana Boga. Odkryją, że słuchanie Jego słowa wnosi w ich codzienność coraz większą ufność. Zauważą wreszcie, że uczestniczą w czymś nadzwyczajnym. A wzrastająca w ich sercu wiara, coraz mocniej otwiera ich na miłość Pana Boga. Nie będąc do końca tego świadomi, naśladowali w tym trudzie wychowania i opieki nad swoimi dziećmi – Maryję i Józefa, będących tak blisko Pana Jezusa.
Wszystkim rodzicom, lękającym się o swoje dzieci, niech postawa Maryi i Józefa, zainspiruje do tego, aby wytrwale czynili to, o co prosi ich Bóg. Zachęcam aby tak jak Oni, robili trzy istotne rzeczy: słuchali, ufali, kochali!

ks. Kazimierz Dawcewicz