I. Życie niesie ze sobą przeróżne sytuacje. Dobre, które wzbudzają radość. Ale także i te, które bolą, wywołują złość, wnoszą w życie strach. W ostatnich dniach, wielu z nas było świadkami drogowych wypadków. Nasza miejscowość stała się znana choćby z tego, że na stronach internetowych pisano: wypadek – Dywity, wypadek – Dywity. Miało to miejsce tylko jednego dnia, ale kiedy by zebrano takie informacje z całego miesiąca, czasami byłoby ich znacznie więcej. Moja niedawna podróż do Bartoszyc, to też zetknięcie się z wypadkiem drogowym. Bus, w którym jechałem w tym nie uczestniczył. Jednak kolizja drogowa sprawiła, że droga podróżowania wydłużyła się około 14 kilometrów i trwała trzydzieści parę minut dłużej. Chociaż przy tej okazji mogłem zobaczyć miejscowości, które znam tylko z napisów na drogowskazach.
Dlaczego o tym piszę? Bo takie sytuacje uczą nas pewnej pokory, pokazują, że tak do końca nie jesteśmy w stanie wszystkiego zaplanować. Choćby wspomniane wypadki, wprowadzają drogowy chaos. Sprawiają także, że niektórzy spóźniają się na pociąg, na umówione spotkania. Chciałbym jednocześnie podkreślić, że planowanie jest czymś dobrym. Ale od czasu do czasu, doświadczamy zawodności takiego zachowania. Życie pokazuje nam, że tak do końca, wszystkiego nie da się zaplanować. Co nie znaczy, że mamy z tej praktyki rezygnować.
Wypadki drogowe bywają bolesne, sprawiają, że ktoś wiele czasu musi spędzić na szpitalnym łóżku. Niestety są też i takie, które niosą ze sobą śmierć kierowców, pasażerów, osób postronnych. W czasach obecnych, stały się one nieuchronnymi „towarzyszami” naszego życia. Zapewne mogło by ich być znacznie mniej, gdyby kierowcy częściej używali rozumu, roztropności. Przestali pokładać wiarę jedynie w swoich umiejętnościach, czy mocy silników przy manewrach wyprzedzania, mijania.
Wypadki, upadki, potknięcia, bywają bolesne. Nie tylko w sferze fizycznej, ale bolą także i te, których człowiek doświadcza w sferze psychicznej i duchowej. Wiele naszych ludzkich spraw, zabiegów, chęć poprawy swoich relacji z najbliższymi, kończy się już na popołudniowym spotkaniu z rodziną. Czy też na uroczystościach urodzinowych, imieninowych, świątecznych. Bo okazuje się, że znów wykonaliśmy zły manewr, wypowiedzieliśmy uszczypliwe słowa, zdania. Nasze oczy mimo chęci, były pełne chłodu, a nawet zimna.
Każdy z nas doświadcza czegoś takiego w swoim życiu, mimo że po kolejnej wpadce postanawialiśmy solidną poprawę. Co w takim razie mamy robić? Na pewno nie powinniśmy się poddawać, rezygnować z poprawiania siebie, stawania się lepszym człowiekiem. Codzienność niesie ciągłe okazje, aby nadal uczyć się „lepszej jazdy życiowym samochodem”. Kierowca, który wychodzi cało z wypadku drogowego – nawet kiedy parę tygodni leżał w szpitalu – po dojściu do sprawności fizycznej, znów wsiada do samochodu. Pokonuje obecny czasami lęk, włącza silnik i jedzie do pracy, po zakupy. Tego powinniśmy od kierowców się uczyć, kiedy ulegamy duchowym wypadkom.
Nasza miejscowość Dywity, stała się znana i „sławna” z przeróżnych samochodowych niebezpieczeństw, jakie niesie z sobą podróżowanie drogą w kierunku Olsztyna lub Bartoszyc. Wiele osób zna także i nas, spotyka się z nami, rozmawia. Mimo naszych upadków, potknięć, nie uciekajmy przed nimi, lękając się, że znów coś złego się powtórzy. Pracujmy nad sobą, módlmy się systematycznie, korzystajmy z sakramentów świętych, wiedząc, że obecna tam łaska nas podnosi i przemienia. Trzeba mieć nadzieję, że przyjdzie czas kiedy będziemy znani, nie tylko ze swojej kłótliwości. Ale z tego, że inni ludzie, będą „zderzali” się z nasza miłością, dobrocią, wyrozumiałością.
II. Rozpoczął się Adwent, czas naszego przygotowania na przyjście Pana Jezusa. Wraz z nim rozpoczął się także nowy Rok Liturgiczny i duszpasterski w Kościele. Hasłem tego roku 2019/2020 są słowa: „Eucharystia daje życie”. Na pierwszy rzut oka, może się nam wydawać, że nie powinniśmy poświęcać, aż całego roku Eucharystii. Jest przecież dobrze nam znana, praktykowana, choćby dzięki obecności na niedzielnej Mszy świętej. Okazuje się jednak, że takie myślenie to mrzonki. Wiele osób systematycznie uczestniczących w niej, głębiej nie weszło w zrozumienie tej wielkiej Tajemnicy. Nie wyobrażają sobie niedzieli bez Mszy świętej, ale co ona tak naprawdę urzeczywistnia, chyba mieliby kłopot z nazwaniem tego.
Katechizm Kościoła Katolickiego uczy: „Eucharystia jest źródłem i szczytem całego chrześcijańskiego życia. Inne zaś sakramenty, tak jak wszystkie kościelne posługi i dzieła apostolstwa, wiążą się ze świętą Eucharystią i do niej zmierzają. W najświętszej bowiem Eucharystii zawiera się całe duchowe dobro Kościoła, a mianowicie sam Chrystus, nasza Pascha” (k. 1324). To słowo źródło wskazuje, że chcąc osobowościowo i duchowo wzrastać, nie zrobimy tego bez uczestnictwa w niej.
Posiada ona wiele nazw, które podkreślają bogactwo tego sakramentu. Każda z nich ukazuje jej pewien aspekt. Nazywa się go eucharystią, ponieważ jest dziękczynieniem składanym Bogu. Greckie wyrazy eucharistein i eulogein przypominają żydowskie błogosławieństwo, które – szczególnie podczas posiłku – wychwalają dzieła Boga: stworzenie, uświęcenie i odkupienie.
Wieczerza Pańska, ponieważ chodzi o Ostatnią Wieczerzę, którą Chrystus spożył ze swoimi uczniami w przeddzień męki, i zapowiedź uczty godów Baranka w niebieskim Jeruzalem. Łamanie chleba, ponieważ ten obrzęd, charakterystyczny dla posiłku żydowskiego, został wykorzystany przez Jezusa. Zgromadzenie eucharystyczne, ponieważ Eucharystia jest celebrowana w zgromadzeniu wiernych, które jest widzialnym znakiem Kościoła.
Pamiątka Męki i Zmartwychwstania Pana. Najświętsza Ofiara, ponieważ uobecnia jedyną ofiarę Chrystusa Zbawiciela i włącza w nią ofiarę Chrystusa. Nazywamy ją także Świętą i Boską liturgią, ponieważ celebrowanie tego sakramentu zajmuje centralne miejsce w całej liturgii Kościoła. W tym samym znaczeniu nazywa się również ten sakrament celebrowaniem świętych Misteriów. Mówi się także o Najświętszym Sakramencie, ponieważ jest to sakrament sakramentów.
Komunią, ponieważ przez ten sakrament jednoczymy się z Chrystusem, który czyni nas uczestnikami swojego Ciała i swojej Krwi, abyśmy tworzyli z Nim jedno ciało. Nazywa się jeszcze Eucharystię rzeczami świętymi i jest to pierwotne znaczenie komunii świętych (świętych obcowania), o której mówi Symbol Apostolski. Nazywa się ją również chlebem aniołów, chlebem z nieba, lekarstwem nieśmiertelności, wiatykiem.
Mszą świętą, ponieważ liturgia w której dokonuje się misterium zbawienia, kończy się posłaniem wiernych (missio), aby pełnili wolę Bożą w codziennym życiu (por. KKK 1328-1332).Czytając te słowa, wielu z nas jest zaskoczonych, że aż tyle mamy określeń Eucharystii. Bo my najczęściej używamy jednego – Msza święta. To pokazuje czym ona jest dla Kościoła. Jakie bogactwo, źródło, siła, moc, …, w niej się znajduje. A przede wszystkim jej świętość i nadzwyczajność. Oraz wielką miłość Pana Boga do ludzi, który dał swojego Syna Jezusa Chrystusa, jako pokarm na drogę do wieczności.
Może teraz przynajmniej trochę rozumiemy, dlaczego ten nadchodzący rok duszpasterski, będzie poświęcony Eucharystii. Czytajmy i powtarzajmy nazwy tego sakramentu z pokorą. Bo i roku nam nie wystarczy, aby lepiej poznać i zgłębić Tajemnicę złożoną i zostawioną tam przez Pana Jezusa!
III. Wybierając życie z Panem Bogiem, niektórzy z nas są zaskoczeni tym, co po pewnym czasie ich spotyka. Póki żyjemy tak sobie, nie denerwują nas pewne wątpliwe wydarzenia, rozgadanie, rozproszone myśli. Ale kiedy podejmujemy decyzję, aby dążyć do jakiegoś ideału, choćby wskazanego na kartach Ewangelii, wtedy zaczynają w nas odzywać się przeróżne duchy – protesty. Duchowość katolicka zawsze była zainteresowana faktem wewnętrznego podziału człowieka w sferze: ontologicznej (ontologia – dział filozofii, starający się badać strukturę rzeczywistości i zajmujący się pojęciami bytu, istoty, istnienia i jego sposobów, …), psychicznej i duchowej. Za tym podziałem, kryje się pewna zasada. Gdyby zabrakło tego napięcia, nie byłby możliwy proces zjednoczenia. W ten istniejący w nas rozdźwięk, wpisana jest możliwość – czasami mocno nas denerwująca – stawania się kimś więcej na przyszłość.
Wszystkie napięcia istniejące w nas, nie są przeszkodą w zjednoczeniu z Panem Bogiem. Stanowią natomiast trudny etap na drodze ku Bogu. Jest to konflikt konstruktywny, on jest warunkiem i źródłem postępu. Łaska i natura; łaska i grzech; dualizm psychiczny, występujące między nimi napięcia, konflikty, pojawiają się po to, aby je przezwyciężać. W życiu duchowym doświadczenie wewnętrznych napięć, sprzecznych ze sobą dążności, jest rzeczywistością codzienną (por. Jerzy Wiesław Gogola OCD, Teologia komunii z Bogiem, Kraków 2003, s. 83-85). Dlatego też nie należy, tych wszystkich trudnych wewnętrznych napięć jakie na nas „spadają”, odbierać jako karania. Nie ma w nich żadnej złośliwości, ale jest to zaproszenie do dynamizmu – rozwoju duchowego.
Może po przeczytaniu tych paru zdań, przestaniemy się złościć na Pana Boga, no i na siebie. Bo zrozumieliśmy, że te wewnętrzne rozdarcia, zmagania, rozproszenia na modlitwie, czemuś ważnemu służą. Przede wszystkim, naszemu duchowemu zjednoczeniu z Panem Bogiem.
ks. Kazimierz Dawcewicz