Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (76E)

I. Czy można powiedzieć, że dla osoby wierzącej dzień bez modlitwy jest dniem straconym? Coś w tym pytaniu jest na rzeczy. Bo jeżeli wierzymy w Boga, to powinniśmy szukać przynajmniej małej chwili, aby coś Mu powiedzieć, trochę z Nim pobyć. „Ucieczka” od modlitwy źle o nas świadczy. Może być to znak słabej wiary i miłości do Boga, złego Jego obrazu. Dlatego nie ciągnie nas w Jego stronę. Chociaż trzeba przyjąć, że już samo myślenie o Bogu jest modlitwą.
Przed chwilą przeczytałem:
jest różnica między „odmawianiem modlitw” i „modleniem się”. Kiedy odmawiasz modlitwy, staraj się myśleć o słowach, które czytasz lub recytujesz, lub o Osobie, do której te słowa kierujesz. To wydaje się elementarnie proste, a jednak jest zaskakująco trudne” (kardynał Basil Hume). Wielu z nas myśląc o swojej modlitwie jest w stanie powiedzieć, że dużo czasu poświęca na „odmawianie modlitw”. Są one różne, mają swoje uczuciowe zabarwienie, bo często zależą od tego, co w danej chwili przeżywamy. Nie trzeba jednak z niej rezygnować, nawet wtedy, kiedy uświadamiamy sobie, różnicę między modleniem się, a odmawianiem modlitw.
Odmawianie modlitw ma znaczenie i wartość w duchowym rozwoju. Jest tylko jedno i to bardzo ważne „ale”, nie możemy tego robić bezmyślnie – odmawiać. Mamy w trakcie modlitwy myśleć o tych słowach, jakie przeczytaliśmy, czy też o Osobie, do której je kierujemy. Na modlitwie doświadczamy przeróżnych rozproszeń, myśli bywają atakowane różnymi wspomnieniami, obrazami. Wtedy już samo odmawianie jest bardzo trudne, bywa uciążliwe. Trzeba pokazać hart ducha, trzeba zawalczyć o czas dla Pana Boga.
Modlitwa nas zmienia, ubogaca duchowo, przypomina, że jesteśmy umiłowanymi córkami i synami Pana Boga. Dlatego warto o nią zabiegać. Świadomość bycia kochanym/kochaną, wzbudza radość i uśmiech na twarzy – nawet wtedy kiedy odczuwamy ból codzienności.

II. Wieje silny wiatr (czwartek), drzewa ciągle „tańczą” – szczególnie te, które nie pozbyły się jeszcze liści. Wiele gospodarstw – jak podają media – jest bez dostaw prądu. Stajemy przed takimi doświadczeniami bezradni. Ale one czegoś nas uczą mimo strachu i lęku, którego teraz doświadczamy. Dla tych wszystkich, którzy potrafią myśleć, ten wietrzny czas ukazuje naszą ograniczoność. To, że nie rządzimy przyrodą, jesteśmy tylko jej użytkownikami. A to powinno sprawić, że z szacunkiem powinniśmy do niej podchodzić i ją traktować. Piszę te ostatnie słowa z myślą o pracach porządkowych na cmentarzu, a przede wszystkim z tym co będzie się działo później. Palące się znicze w „nieskończoność”, sztuczne kwiaty na grobach, to wszystko pokazuje jak jesteśmy na bakier z ekologią.
Może w tej chwili przemawia przeze mnie administrator cmentarza, który za te wszystkie rzeczy, które później lądują w śmietniku – ma w imieniu parafii płacić. Ale nie da się ukryć, że jest tego wszystkiego za dużo. Szacunek do zmarłych i pamięć o nich, to ważna sprawa. Pokazuje naszą duchową więź z nimi, ale przede wszystkim w tych dniach mocniej uświadamiamy sobie obcowanie ze świętymi. Mamy w niebie orędowników, i nie trzeba daleko ich szukać. Wystarczy stanąć nad grobem ojca, matki, brata, …, aby to sobie uświadomić. Nie chodzimy po tym świecie sami, miotani wiatrem w tę i tamtą stronę. Boża Opatrzność nad nami czuwa, ale z pewnej niebiańskiej oddali proszą za nami osoby bliskie, które poprzedziły nas w pielgrzymce do nieba.
Zachęcam do dbania o groby zmarłych, „nośmy” ich w sercach i pamięci. Zatrzymując się w tych dniach nad ich grobami, prośmy Pana Boga w modlitwie – wspominając ich imię – o skrócenie im czasu czyśćca. Prośmy o to, aby wstawiali się u Pana za nami. Może dla niektórych z nas, ten czas będzie kolejną okazją, aby powiedzieć im swoje przepraszam. Czy też wybaczyć ból i cierpienie, które za ich ziemskiego życia spadało na nas z ich ręki czy ust, a które jeszcze nosimy w sercu i pamięci.

III. Patrząc na tak zapracowane osoby na cmentarzu, sprzątające groby swoich bliskich, trudno się zgodzić z tym, że istnieje taki grzech główny jak lenistwo. A jednak tak jest! Lenistwo na różne sposoby, dotyka chyba każdego z nas. Problem z taką wadą mają ci, którzy pracują fizycznie, intelektualnie, … Obecny jest on w życiu wielu rodzin, gdzie życie domowe opiera się na pracy jednej osoby – jednego z rodziców, a reszta korzysta tylko z jej pracy. Nie da się ukryć, że czasami pewnych zajęć, prac, nie chce nam się wykonywać. Ale „zmuszeni” koniecznością, każdego dnia dla dobra swoich bliskich, siebie i innych osób, jednak je wykonujemy.
Różne są przyczyny lenistwa, różnie się kształtują w naszym życiu. Może być lenistwo spowodowane życiowym zmęczeniem, uciążliwą pracą, wzięciem sobie na głowę zbyt wielu obowiązków. Przyczyną – ale inną takich zachowań – bywa stan choroby, także starość, która niesie pewne ograniczenia w wykonywaniu pewnych prac. Jest też lenistwo, które bywa świadomym wyborem życia. Są ludzie, którzy nie podejmują żadnych prac, nie chcą splamić się pracą, co wcale nie przeszkadza korzystać im z pracy innych.
Lenistwo bywa wywołane także naszym niewłaściwym podejściem do życia. Zamiast wykonywać prace związane z naszym powołaniem, obowiązkami, to uwaga kierowana jest ku rozmaitym przyjemnościom. Z upływem czasu, tacy ludzie bywają wreszcie „zawaleni” pracą. Są wtedy agresywni, opryskliwi, udają zapracowanych i uczuciowo złośliwych. Takie zachowania to pokłosie częstego używania słowa „później”, jutro, kiedyś się to wszystko zrobi.
Trzeba pamiętać, że lenistwo dotyczy nie tylko pracy fizycznej, intelektualnej, ale ma też związek z życiem duchowym. W naszej relacji do Pana Boga także ono występuje. Wspomniane przeze mnie słowa: „później”, kiedyś, … można odnieść do modlitwy, uczestnictwa w niedzielnej Mszy świętej, pogłębienia swojej wiedzy religijnej. Po pewnym czasie dopiero zauważamy jak jesteśmy wypłukani z wartości chrześcijańskich i duchowych, jak wewnętrznie jesteśmy puści.
Jak można zaradzić lenistwu? Potrzebna jest w zachowaniu obowiązkowość, nie odkładnie pewnych prac i zajęć na później czy na kiedyś. Trzeba też nauczyć się mówić „nie” ponad liczbowym propozycjom pracy, które stoją w sprzeczności z tymi, które mamy wykonać i do których się zobowiązaliśmy.
W naszej relacji do Pana Boga wypada postępować podobnie. Nie trzeba nakładać na siebie niebotycznych modlitw. Mamy znać swoje ograniczenia i możliwości. Pamiętajmy, że zmęczenie w życiu wewnętrznym też występuje. Nie jest czymś od razu grzesznym, ale pokazuje, że zabrakło nam roztropności wtedy kiedy podejmowaliśmy modlitewne zobowiązania. Może też być zachętą do zrobienia porządku. Pewne modlitwy wypada odłożyć, przyjrzeć się także, czy nie są przyczyną zaniedbań prac i obowiązków choćby w rodzinie i pracy.
Na koniec chciałbym czytelników tego tekstu uspokoić. Nie dziwmy się zbytnio z tego powodu, że czegoś nam się czasami nie chce robić. Wiele czynników ma na to wpływ – psychicznych, fizycznych. Mimo takich pokus nierobienia czegoś co trzeba, starajmy się wtedy wykazać swoją obowiązkowością. Ona pomaga nam wstać – może z pewnym oporem – zaczynamy wykonać pewną pracę. W życiu duchowym siłą w walce z lenistwem niech będzie miłość Pana Boga, która powinna dodawać nam skrzydeł. Także świadomość ofiarnej posługi Pana Jezusa, który tak mocno dla nas się trudził.

ks. Kazimierz Dawcewicz