Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (75)

I. Ciemności zalegają szybko w tych listopadowych dniach! Za to, pięknie wyglądają nasze cmentarze, oświetlone zniczami, różnymi lampionami. Są one znakiem naszej pamięci o zmarłych, noszonej w sercu miłości, a także tęsknocie i pustce, którą zostawili z chwilą śmierci. Chociaż przyglądając się tym wystrojonym grobom i pięknym pomnikom, czasami pytam siebie: Czy aby nie za późno pojawiła się ta miłość, tak oświecona i ukwiecona? Odpowiedź na to pytanie zostawiam zainteresowanym osobom. Może się mylę, chciałbym się mylić w tym względzie. Jednak znając trochę parafialne życie wiem, że niektóre pomniki, to zwykła chęć pokazanie się przed ludźmi!
Przebywanie na cmentarzach w tych dniach, przypomina nam, że tu wszyscy jesteśmy równi. Biedni i bogaci, mądrzy i „głupi”. Śmierć sprawia, że poczucie wyższości gdzieś znika. Wczytując się w imiona i nazwiska osób zmarłych, starajmy się także podnieść głowę trochę wyżej. I zatrzymać nasz wzrok na krzyżu, który stawiamy na ich grobach. Jest on znakiem śmierci Chrystusa Pana, ale też znakiem miłości Boga. To on przecież przypomina, że po śmierci Chrystus zmartwychwstał, a następnie wstąpił do nieba. Wskazując drogę, jaką każdy z nas ma przejść.
Spacerowanie i zatrzymywanie się przy grobach zmarłych, to także dobra okazja, aby uważniej przyjrzeć się sobie. Choćby temu, według jakiej hierarchii wartości kształtuję swoje życie. Czy Bóg zawsze jest na pierwszym miejscu? Wreszcie widząc przemijalność ludzkiego życia, może trzeba inaczej spojrzeć na nasze relacje z ludźmi. Już czas najwyższy, aby zakończyć te ciche przejścia obok kogoś z rodziny, sąsiadów. W perspektywie wieczności, takie zagniewane zachowanie wygląda „śmiesznie”, a nawet głupio.
Po przeczytaniu tego fragmentu, może ktoś wreszcie zobaczy, że przebywanie na cmentarzu ma też głębszy wymiar. Jesteśmy tam nie tylko po to, aby zapalić lampki na grobach zmarłych. Czy oglądać kosztowne pomniki. wystawione na grobach. Spotkać się z kimś z rodziny, czy dawno niewidzianymi znajomymi. Jesteśmy na cmentarzach także po to, aby uświadomić sobie swój koniec – śmierć. Aby następnie podjąć pracę nad zmianą myślenia i życia. Mając w pamięci to, że i my jesteśmy w drodze na spotkanie z Panem Bogiem, powinniśmy zrobić to jak najszybciej.

II. Mieszkańcy Dywit, „spotykają” samochód furgonetkę, na którym widnieje napis: „Wypożycz mnie”. Nie wiem czy często jest on wynajmowany, ale można go zobaczyć to tu, to tam. Pomysł ciekawy, który w zamiarze właściciela ma przynosić pieniądze. Widzimy, że ludzie imają się różnych sposobów, aby coś zarobić. Mają do tego prawo, wykorzystując choćby w ten sposób swoją własność.
Spotykając takie czy jeszcze inne pomysły, stajemy się świadkami ludzkiej zaradności, którą na kartach Ewangelii chwili Pan Jezus. W tym przypadku, przez wypożyczanie samochodu! Znane są nam osoby, które często coś pożyczają – choćby od sąsiadów. Chociaż takie pożyczanie nie jest związane z płaceniem później pieniędzmi, przy oddawaniu później różnych rzeczy i przedmiotów. Wiąże się to z dobrą sąsiedzką współpracą, która polega na międzyludzkiej pomocy.
Jednak spotykamy sytuacje gdzie osoba, która coś pożyczyła przez dłuższy czas tego nie oddaje, tym samy,m nie dotrzymuje też danego słowa. Takie zachowania budzą rozczarowania, niektórzy czują się wtedy oszukani. Ból staje się jeszcze większy, kiedy dana osoba unika spotkania, nawet najmniejszej chwili rozmowy. Zdarza się niestety współcześnie tak, że powyższe zachowania stają się coraz częstsze – normą kształtującą życie. A pożyczona rzecz, nie wraca do swojego pana.
Czy Pan Bóg nam coś pożycza? Czy Jego dary, łaski, mamy zwracać po jakimś czasie? Odpowiedź na powyższe pytania znajdujemy w Liście do Rzymian św. Pawła Apostoła. Stwierdza on: „dary łaski i wezwania Boże są nieodwołalne” (13,29). Te słowa stanowią końcowe rozważania związane z pytaniami, które nurtowały adresatów, a były związane z Żydami. Trzeba zatem zawsze pamiętać, że zawarte z nami przymierze w sakramencie chrztu świętego jest nieodwołalne. Człowiek może powiedzieć Panu Bogu – Nie, ale Bóg jest wierny swojemu słowu. Nie traktuje swojej miłości jako chwilowej pożyczki. Tak czeka na naszą odpowiedź, ale to czekanie zawsze jest związane z poszanowaniem wolności.
Napis na busie głosi: „Wypożycz mnie”. Po wypożyczeniu, trzeba go oddać właścicielowi, ale także i zapłacić pieniądze za używanie. Co robi Bóg? Pan Bóg w osobie swojego Syna Jezusa Chrystusa, składa za każdego z nas Ofiarę na krzyżu. A Zmartwychwstały Jezusa pyta nas o miłość: „Czy kochasz mnie?”. Możemy na to pytanie odpowiedzieć: tak kocham Cię Panie! Można wspomnieć: „poczekaj jeszcze małą „chwilę” na odpowiedź”. Można je zlekceważyć, nawet odrzucić i zachowywać się tak, jakbyśmy nigdy tego pytania nie słyszeli. W taki oto sposób, człowiek może potraktować pytanie Boga.
Wielu z nas jest świadkami takich zachowań, odrzucenia miłości Pana Boga przez różnych ludzi. Dlatego też jednym z naszych zadań jest przypominanie, że miłość i zawarte z nami (nimi) przymierze jest nieodwołalne. Nie zostało nam pożyczone tylko na pewien czas, ale zostało dane na zawsze!

III. Życie każdego z nas naznaczone jest relacjami z ludźmi, wyglądają one różnie. Cieszą nas i budują relacje przepełnione miłością, przyjaźnią. Cieszą wszelkie dobre koleżeńskie spotkania, rozmowy. Ale w życiu mamy też swoich nieprzyjaciół, osoby, które z różnych powodów i przyczyn, „obdarowują” nas tym wyniszczającym uczuciem. Czy jest jakiś sposób, aby takie uczucie pokonać? Aby nie niszczyły one naszego serca?
Ostatnimi czasy czytam książkę „Święty i Błazen” (Góra w odsłonach Grzegorczyka). Ojciec Jan Góra opowiada autorowi tego obszernego wywiadu: „Roman Kluska kiedyś ni stąd, ni zowąd zapytał mnie, czy modlę się za prześladowców. Odpowiedziałem, że nie bardzo. „To ja ojcu radzę modlić się. Sam tego doświadczyłem. Gdy człowiek modli się za prześladowców, to uwalnia się od nienawiści. Staje się wolny. Idzie do przodu. W przeciwnym razie stoi w miejscu, a nawet się cofa. Bo ten jego bolesny stosunek wyznacza mu miejsce. Trzeba się modlić. Zobaczy ojciec” I zacząłem modlić się za tych, którzy są przyczyną moich boleści i trudności na moich drogach. Powoli widzę, że to pomaga. To prawdziwe wyzwolenie” (Poznań 2017, s. 352).
Może nie widzimy obok siebie ludzi darzących nas nienawiścią, ale takich, którzy zadają nam ból, cierpienie, trochę znajdziemy. Powyższe słowa, które znalazły się w tym wywiadzie z ojcem Janem Górą, są dobrym wskazaniem jak możemy sobie pomóc. Modlitwa zbliża nas do Pana Boga, tym samym Jego miłość zaczyna coraz mocniej ogarniać nasze serca. Uczucie nienawiści, nieogarnionego gniewu, zaczyna powoli ustępować. Stajemy się wolni, zaczynamy szybciej biec ku ludziom, aby ogarnąć ich Boża miłością, która napełnia nasze serce.
Nie bójmy się zatem tych negatywnych uczuć pojawiających się w nas, które czasami tak mocno dotykają naszych serc. Zacznijmy już teraz modlić się za swoich prześladowców! Modlitwa bardzo pomaga, w wyzwoleniu serca od uczucia nienawiści. Daje prawdziwe wyzwolenie!

ks. Kazimierz Dawcewicz