I. Spacery wokół jeziora, to także czas spotkań. Spotkania z Panami łowiącymi ryby, z innymi spacerującymi osobami. Wreszcie są to spotkania ze światem ptaków, kaczek, innych zwierząt. Ostatnio spotkałem na ścieżce jeża. Od strony jeziora wędrował w kierunku pola, gdzie rośnie zboże. Kiedy usłyszał moje kroki, zwinął się w kłębek. Spotkanie ze mną, jakoś nie przypadło mu do gustu. A tak już poważnie mówiąc, jeże najczęściej tak się zachowują. To ich sposób obrony, przeczekania ewentualnego ataku agresora.
Nasze życie naznaczone jest przeróżnymi spotkaniami. Nie ma dnia, abyśmy z kimś się nie spotkali. Od najbliższej rodziny, po nieznanych nam ludzi. Tak wygląda życie, nie jesteśmy przecież pustelnikami. Bycie istotą społeczną, to bycie w miarę przygotowanym na przeróżne spotkania, rozmowy. Tak wygląda codzienność. Możliwe, że czasami chcielibyśmy ją zmienić, nawet uciec na drugi kraniec świata. Ale po czasie „pustyni”, zaczyna nam tych spotkań – a przede wszystkim ludzi – brakować.
Dobrze znosimy spotkania, w których wszystko dobrze się dzieje. Kiedy rozumiemy się z innymi ludźmi, kiedy słyszymy pod swoim adresem dobre słowa. Gorzej dzieje się w naszym sercu, kiedy w trakcie tych spotkań dochodzi do nieporozumień, nawet kłótni. Wtedy po takim spotkaniu, nasza pamięć, uczucia, są ciężkie od przeróżnych myśli. Można powiedzieć, no tak wygląda nasze życie. Chociaż z drugiej strony, chyba takie życie źle znosimy.
Ale to nie są wszystkie scenariusze spotkań, może być także i tak, że ktoś w spotkaniu z nami zachowa się podobnie jak spotkany przeze mnie jeż. Przyczyny takich zachowań są różne. Często jest to spowodowane doznanymi krzywdami od innych osób. Przyczyna takich reakcji może tkwić w rodzinnym domu. Czasami rodzice „uczą”, zaszczepiają, takie nieufne zachowania u swoich dzieci. Trudno ich się później pozbyć, chociaż przy dużym wysiłku i pracy, można to zmienić.
Kiedy dotknęliśmy tego tematu, to warto abyśmy sobie uświadomili, że w te spotkania z innymi ludźmi, wpisana jest realizacja przykazania miłości Pana Boga i bliźniego. Miłość siebie, akceptacja siebie, zgoda na swoje braki, to dobre podłoże do tego, aby bardziej pokochać siebie. No i aby zacząć lepiej kochać innych ludzi. Wśród owoców ducha, o których poucza nas święty Paweł, znajduje się cierpliwość, uprzejmość, łagodność (zob. Gal 5,22-23). Każdy z nas doświadcza trudów przemiany siebie, widzimy, że nie jest to takie łatwe i proste. Okazanie sobie owej łagodności i wyrozumiałości, powinno zaowocować okazaniem tych owoców ducha, też innym ludziom. Ci, którzy na widok drugiego człowieka – NA NASZ WIDOK, jeszcze przed powiedzeniem przez nas czegokolwiek, zamykają się jak jeż, tego potrzebują najbardziej!
II. Nie cichną echa, związane z pokazaniem filmu o nadużyciach seksualnych wśród duchownych. Wypowiadane są stanowcze wezwania, aby rozliczyć biskupów, którzy dopuścili się zaniedbań w tej sprawie. Podawane są konkretne nazwiska. Trzeba powiedzieć, że tego jeszcze Kościół w Polsce nie doświadczał. Jest to trudny czas, w którym żal, złość i jeszcze inne negatywne uczucia, targają, trzęsą, wnętrzem wielu osób. Chociaż ci wszyscy, którzy widzą tylko w nagłośnieniu takich przypadków, kolejny atak na Kościół, także są dotknięci podobnymi uczuciami. Jednak ich złość, zranienia, bywają zupełnie inne, niż u tych, którzy chcą wyjaśnienia wszystkich przypadków owych nadużyć.
Czytałem w dniu wczorajszym (wtorek), krótki tekst osoby, która zaangażowała się w wyjaśnianie tych złych i gorszących sytuacji. Obok złości, gniewu, …, pokazany tam został cały ból związany z tym, że teraz musi mówić takie „złe” słowa o Kościele, biskupach, księżach. Wspomina, że wszystkiego co stanowi jego wiarę i przeżywanie jej, tego nauczył się w Kościele. Dlatego to co teraz się w nim dzieje, tak go boli, złości.
Ból, złość, to stały element naszego życia. Ale jego odczuwanie, przeżywanie, bywa bardzo różne. Jest on inny w życiu osób, które doświadczyły wykorzystania seksualnego. Bywa inny w sytuacjach wyjaśnienia powstałego zła, które ma miejsce w rodzinach, wspólnotach, wśród grona przyjaciół. Chcąc oczyścić relacje we wspólnocie, sięga się czasami po środki bardzo bolesne. Nawet kieruje się zdecydowaną prośbę, aby ktoś daną wspólnotę opuścił. Nie są to łatwe decyzje, zostawiają po sobie wiele pytań, czasami wiele niedomówień. Ale wszyscy chyba jesteśmy zgodni, że takie pociągnięcia wyjaśniające, uzdrawiające, są potrzebne.
Pisząc o zaistniałej sytuacji w Kościele, nie da się też ukryć, że obecna sytuacja niektórych cieszy. Przedstawione przypadki molestowania seksualnego, stały się argumentami, które potwierdzają bycie daleko od Kościoła. Są usprawiedliwieniem dla walki z religią, duchowieństwem. Stało się to też okazją do odważnego przedstawiania swojego zdania, opinii na temat Kościoła w świecie mediów. Oto jedna z nich: „z jednej strony Państwo daje kościołowi dwie rzeczy: niewyobrażalną kasę i bezkarność wobec mafii pedofilskiej i tego co się dzieje wśród kleru. Wywalimy w powietrze fundusz kościelny. Kościół nie płaci cła, ma zryczałtowane podatki. Tłuste chłopy (to o nas księży chodzi), obiboki, płacą podatki na poziomie …” Nie będę dalej cytował, ale wypowiedzi w podobnym stylu jest coraz więcej.
Ktoś teraz może powiedzieć, że sami sobie zgotowaliśmy taki los. Tak, tak, racja w tym stwierdzeniu jest. Mimo wszystko wypada mi mieć nadzieję, że ta sytuacja przyczyni się do wyjaśnienia tych wszystkich złych i gorszących zachowań. Sprawi tym samym, że światło wiary, miłość do Pana Boga, do bliźniego, zwycięży. A Kościół stanie się lepszą wspólnotą, która da wszystkim tam przychodzącym poczucie bezpieczeństwa. Ale pamiętajmy, że Kościół tworzą aż i tylko ludzie, którzy przy całym duchowym wysiłku i pracy, nadal będą popełniali błędy, upadali. Wszystkim tworzącym nasz Kościół, potrzeba zatem łaski pokory! Codziennej modlitwy skierowanej do Pana Jezusa: Panie, przymnóż nam wiary, nadziei i miłości!!!
III. W porannym czasie – po śniadaniu, przez chwilę przerzucałem kanały telewizyjne, w poszukiwaniu czegoś interesującego. Okazało się, że trudno było coś takiego znaleźć. Szumy polityczne, wyborcze, są coraz bardziej nudne i monotonne. Ale trafiłem na film dla dzieci „Bolek i Lolek”. Tym razem byli w Australii, tam doświadczali przeróżnych przygód. Wiele starszych osób – myślę także tu o sobie – często kiedyś go oglądało. Spotkanie z tym kontynentem dla bohaterów tego filmu było ciekawe, ale także i bolesne. Stracili konia, wóz, przygotowane rzeczy do podróży. Doświadczyli walki o jedzenie, spotkali się też z małym kangurem, który w ramach zapoznania zrobił im siniaki pod oczami. Ten mniejszy Lolek, aż zaczął płakać. Ale od czego jest mama – duża kangurzyca, wkroczyła do akcji zdecydowanie. Paroma klapsami uspokoiła i ugrzeczniła złe zapędy małego kangurka.
Z uśmiechem oglądałem ten film dla dzieci, pokazany w pięknych kolorach – kiedyś były tylko dwa kolory – czarny i biały. W trakcie oglądania pomyślałem sobie, że trzeba trochę mieć odwagi, aby pokazać jak „mama” udziela lekcji wychowania. To, że wychowywała małego kangurka, dobrze o niej świadczyło, ale co zrobić z tymi klapsami. Teraz takie rodzicielskie zachowania nie są na czasie, widzi się w nich gesty przemocy, nadużywania siły. Tak przecież nie można wychowywać, mawiają współcześni pedagodzy. Ale w tym filmie to było, nie dało się tego „wymazać”.
Nie będę się zajmował tymi matczynymi – płynącymi pewnie z troski – klapsami. Chciałbym tylko przypomnieć, że na rodzicach nadal spoczywa odpowiedzialność wychowywania swoich dzieci. Metody są uzależnione od talentów wychowawczych danego rodzica, ale kiedy w sercu obecna jest miłość, to każdy z rodziców znajdzie właściwą formę i sposób uczenia, poskramiania, zaprowadzania porządku w burzliwym dziecięcym i młodzieńczym życiu.
W miesiącu czerwcu odmawiana jest w kościołach Litania do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Prosimy przez cały miesiąc Pana Jezusa, aby uczynił nasze serca według Serca Swego. W litanijnych wezwaniach każdy z rodziców może znaleźć dla siebie wskazania, podpowiedzi, jakie ma być serce ojca i matki: dobroci i miłości pełne; w którym są wszystkie skarby mądrości i umiejętności; cierpliwe i wielkiego miłosierdzia; źródło wszelkiej pociechy. Wiem, że są to wymagania wzniosłe, ale wychowanie dzieci, to coś wielkiego i wzniosłego! Zatem trzeba korzystać z jak najlepszych wzorców, a Serce naszego Pana i Zbawiciela, nie ma sobie równych na tym Bożym świecie!
ks. Kazimierz Dawcewicz