Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (68)

I. Dobre rzeczy jakie dzieją się wokół nas, są niestety często przez nas przemilczane i szybko zapomniane. Zatrzymujemy się zatem na dłużej na różnym złu, bólu, który został nam zadany. Traktujemy te doświadczenia tak, jakby otaczająca nas rzeczywistość, ludzie chodzący obok, byli przesiąknięci złem. Dlaczego tak jest? Skąd w nas takie pokłady wytrwałości, aby tym negatywnym sytuacjom i wydarzeniom pozwalać, tak długo nami być? Przecież otaczający nas świat, ma wiele jeszcze innych barw, zagadek, które warto zgłębić, poznać. Może właśnie tutaj znajduje się potrzebna nam siła i moc, dzięki której pokonamy zbyt wielką uwagę, którą przypisujemy ciemnym siłom zła.
Możliwe, że takie patrzenie i ocenianie jest związane z historią życia wielu z nas. Kiedy doświadczyliśmy zła, kiedy przez lata byliśmy oszukiwani, wtedy trudno jest uwierzyć, że człowiek, który nam pomaga, czyni to w dobrym zamiarze. Bariery nieufności jakie zostały w nas stworzone, są silne jak skała. To także sprawia, że z upływem lat, ten twardy kokon, staje się jeszcze twardszy.
Elementem, który sprawia, że zło, ciemności, dominują w naszej codzienności jest także niekontrolowane korzystanie ze świata medialnych wiadomości. Jest ich obecnie dużo, często tych złych i bolesnych, więcej niż dobrych. Tym samym, jeszcze z tej strony mamy potwierdzenie naszej negatywnej wizji świata i ludzi. W jaki sposób można to wszystko zmienić? Kto może nam pomóc w zobaczeniu i docenieniu dobra, które przecież jest obecne w tym świecie?
Taką pomoc mogą okazać nam, mimo wszystkich obiekcji, inni ludzie, którzy patrząc na świat, widzą w nim wspaniałą rękę Pana i Stwórcy. Zachwycają się tym wszystkim co nas otacza, sami potrafią czynić dobro przez dobre życie, słowa i pracę. Kontakt z takimi osobami nas umacnia, odnawia, także zachęca do podjęcia pracy zmieniającej nasze negatywne myślenie.
Wreszcie – jeżeli ktoś jest osobą wierzącą, chrześcijaninem, powinien sobie uświadomić wagę i znaczenie sakramentu chrztu świętego. Święty Paweł Apostoł, przypomina, że jeśli razem z Chrystusem powstaliśmy z martwych, dlatego zawsze powinniśmy szukać tego co w górze. Mamy zadać śmierć temu co przyziemne. Nawiązuje on do zanurzenia w śmierć Chrystusa, aby po tym razem z Nim żyć. Chrzest jest momentem śmierci dla świata, ale narodzeniem do nowego życia. Jest to życie w Chrystusie i z Chrystusem (Kol 3,1-5n).
Więź miłości z Panem Jezusem sprawia, że otrzymujemy nowe istnienie. Wszystko powinniśmy też robić, aby nikt tej więzi – relacji nie zniszczył. Wtedy spotkanie z otaczającym nas światem nie będzie aż tak bolesne, będziemy wiedzieli, że trwanie przy Chrystusie daje siłę do znoszenia wszelkiego cierpienia i bólu. A także, dostrzegania i radowania się istniejącym dobrem, które obecne jest w sercach, postawach i słowach spotykanych ludzi.

II. Dzień przed pieszą pielgrzymką do Gietrzwałdu, która odbyła się 10 września 2017 roku, błogosławiłem związek małżeński mojego siostrzeńca Jarosława Moniką. Goście, którzy przyjechali trochę wcześniej na tę uroczystość, w trakcie rozmowy wygłaszali pochwały na temat piękna Dywit. Nie zaprzeczałem oczywiście tym opiniom, wiedząc przecież, że nasza miejscowość pięknieje z dnia na dzień. Pięknieją obejścia, domy, drogi, ścieżki. Po prostu jest pięknie, i z taką opinią o Dywitach, z rodziną Pana młodego się rozstaliśmy.
Te piękno zewnętrzne, jest jednym z elementów naszego życia. Przy pierwszym kontakcie, wszyscy na nie zwracamy baczną uwagę. Ale jest jeszcze inny element naszego życia, który może sprawić, że nasze domy, rodziny będą jeszcze piękniejsze.
Co to jest takiego? Odpowiada nam na te pytanie Dom Marie-Gerard Dubois, długoletni opat trapistów we Francji. „Po tych wszystkich latach nabrałem przekonania, że o żywotności danej wspólnoty mnichów nie decyduje ani jakość liturgii, ani widoczne na zewnątrz promieniowanie, ani liczba nowych powołań, ale jakość pojednania oraz wzajemne relacje pomiędzy braćmi. To, co znajduje się w sercu Boga, winno zamieszkać i w naszym, to znaczy miłosierdzie” (Szczęście w Bogu, Kraków 2000).
Powyższe słowa francuskiego trapisty, warto odnieść także i do naszych wspólnot: rodzinnych, kościelnych. Można wiele zrobić aby miejscowość gdzie mieszkamy była piękniejsza. Tym jednak co czyni nas autentycznie pięknymi, sprawia, że pięknieją nasze domy i mieszkania, jest umiejętność przebaczania naszym winowajcom. Nie będzie w nas duchowego wzrostu, jeżeli nie będziemy wybaczać tym wszystkim, którzy nas skrzywdzili.
We fragmencie Ewangelii według św. Mateusza, która była czytana w ostatnią niedzielę (24 Niedziela Zwykła „A” zob. Mt 18,21-35), znajdujemy źródło tych słów, zapisanych w książce „Szczęście w Bogu”. Okazane miłosierdzie, dobroć, cierpliwość, wyrozumiałość, powinny znaleźć miejsce w życiu wspólnot, które tworzymy. Te słowa także pokazują pewną zmianę w patrzeniu na piękno i budowlaną wyniosłość domów zbudowanych przez ludzi. Nie zawsze będą one piękne, w całym tego słowa znaczeniu, jeżeli zabraknie miłości, miłosierdzia, wzajemnego wybaczenia w rodzinie, która tam mieszka. Jeżeli tego nie ma, wtedy mogą stać się one miejscami wzajemnego udręczenia. Te piękne budowle będą męczyły serca mieszkańców, które z upływem lat będą stawały się coraz bardziej skamieniałe, oddalone od innych ludzi.
Trzeba pamiętać, że logika Pana Jezusa jest zupełnie inna. Na pytanie Piotra: ile razy ma przebaczyć? Czy aż siedem razy? Odpowiada mu, że aż siedemdziesiąt siedem razy. To znaczy ciągle powinniśmy przebaczać. Bo w łasce przebaczenia znajduje się piękno naszych serc i piękno miejscowości, w których mieszkamy!

III. Człowiek współczesny trwa w ciągłym poszukiwaniu. Szukamy nowych technologi, szukamy nowych – szybszych sposobów komunikowania się między sobą. Nawet takie zachowania mamy w sporcie. Pewne dyscypliny długo broniły się przed różnymi zmianami przepisów, jednak z upływem lat te zmiany nastąpiły. Bo działacze zaczęli poszukiwać nowych atrakcji, widowiskowości, przyciągania ludzi na trybuny, a co za tym idzie i pieniędzy. Niestety wielu z nas także ulega tej modzie poszukiwania, choćby różnych atrakcji związanych z sfera psychiczną. Chcemy zawsze mieć dobre samopoczucie, a przecież to nie jest takie łatwe i proste, wręcz niemożliwe. Bo zmęczenie życiem, znużenie codziennymi obowiązkami, sprawia że zmieniają się nasze uczucia i emocje. Jeżeli jednak negatywne odczucia stają się zbyt częste i mocne, wtedy rozpoczyna się poszukiwanie pomocy. Zdarza się tak, że ową pomocą jest alkohol, narkotyki, które przynajmniej na chwilę zmieniają w radosny ogląd otaczającego nas świata.
Czy my chrześcijanie mamy także robić wszystko, aby mieć za wszelką cenę zawsze dobre samopoczucie? Czy musimy udawać się na poszukiwania takich stanów emocjonalnych? To co teraz napisze, może wielu czytelników zaskoczyć. „Chrześcijaninowi nie jest potrzebne dobre samopoczucie, bo opiera się on nie na sukcesach, ale na łasce Bożej. Tego musi on się w życiu nauczyć” (o. Piotr Rostworowski). Po przeczytaniu tych dwóch zdań może czujemy pewien niesmak, zdziwienie. Ale taka jest głęboka prawda naszej relacji z Panem Bogiem. To nie znaczy, że samopoczucie będzie nas omijać. Będziemy go doświadczali, ale nie może ono stać się czymś najważniejszym, poszukiwanym za wszelką cenę w różnych religijnych doświadczeniach.
„Powinniśmy krocząc drogą wiary mieć świadomość, iż Pana Bóg jest z nami zawsze obecny i dostępny i bliski. To co jest i było złe w naszym życiu, niczego nie zmienia w Jego relacji do człowieka. Jest On Bogiem łaski i miłości, Bogiem_Zbawcą, zawsze czekającym i gotowym na spotkanie. Kiedy to sobie uświadomimy, stanie się to punktem wyjścia dla duchowego postępu chrześcijanina i jego nawrócenia. Bycie świadomym faktu bliskości, Jego nieustannej troski i prowadzenia stanowi „oddech życia chrześcijańskiego”. Chrześcijaństwo jest ciągłą świadomością, że człowiek nie jest sam, ale że jest obecny przy nim Zbawiciel” (Maciej Jarosz, Modlitwa w życiu i pismach Piotra Wojciecha Rostworowskiego OSB/EC (1910-1999), Kraków 2017, s. 210-211).
Ten zacytowany przez mnie tekst, pokazuje każdemu z nas, co tak naprawdę w drodze wiary powinno być dla nas najważniejsze. Pamiętajmy także, że życie z Bogiem, doświadczanie Jego miłości, wnosi w nasze serca duchową radość, pokój. Można chyba powiedzieć, że za takim doświadczeniem zjawia się i dobre samopoczucie. Chociaż – przypominam to jeszcze raz – nie powinniśmy takich stanów emocjonalnych szukać za wszelką cenę! Nie są one i nigdy nie powinny być, celem nadrzędnym naszego życia duchowego.

ks. Kazimierz Dawcewicz