I. Kończąc poranny spacer – pewnego dnia – siadłem na ławce i zacząłem przez małą chwilę przyglądać się otaczającej mnie przyrodzie. Śpiew ptaków zawsze budzi mój zachwyt, gałęzie drzew są oblepione liśćmi, zapraszają do zatrzymania wzroku i podziwiania. Okazuje się jednak, że nie wszystkie drzewa były jeszcze tak pięknie ozdobione. Dąb, który tam także rośnie miał ich najmniej. Można nawet powiedzieć, że wyglądał jakby był ich „ubogim bratem”. Ale na pocieszenie trzeba powiedzieć, że tak jest zawsze. Drzewa twarde – a dąb do nich należy – wypuszczają liście trochę później. Patrząc na niego i na inne drzewa, można by było wysnuć wniosek, że został jakby trochę niedoceniony. Ale to nie prawda, za parę tygodni jego gałęzie także będą zieleniły się od pięknych dębowych liści.
Siedząc tam pomyślałem, że w naszej relacji do Pana Boga, liczymy, że On w szybkim czasie ozdobi nas różnymi cnotami moralnymi, od razu dostaniemy nadmiar darów. Będziemy wyglądali jak te drzewa, oblepione zielonymi liśćmi. Ale okazuje się, że bywa różnie z naszym owocowaniem. Nie wszyscy od zaraz otrzymują to co by chcieli. Czasami trzeba wykazać się wielką cierpliwością.
Oczywiście bywa tak, że ktoś jest Panu Bogu potrzebny natychmiast. Wtedy zostaje ubogacony w dwójnasób, ale takie sytuacje zdarzają się rzadko. Większość z nas przechodzi drogę rozwoju duchowego w sposób „książkowy”. Wiara, nawrócenie, trwanie w modlitwie i rozważanie słowa Bożego, życie sakramentalne. To bycie blisko Boga, życie w przyjaźni z Panem Jezusem, ubogaca nasze serca. Miłość caritas coraz mocniej zaczyna nas dotykać, objawia się ona w trosce o innych. Można powiedzieć, że świat od dobroci, łagodności, …, zieleni się tak jak drzewa na wiosnę.
Bywa też tak, że po pierwszych zachwytach, dobrych moralnych owocowaniach, niektóre osoby doświadczają pewnych trudności. Mają one różne przyczyny, bywają jednak bolesne w przeżywaniu. W takich doświadczeniach nigdy nie można zostać samemu, trzeba je pokonywać w towarzystwie dobrego spowiednika, wspólnoty rozumiejącej daną sytuacje. Można powiedzieć, że dobre czyny wypływające z miłości, kiełkują dłużej. Choćby tak jak u wspomnianego przeze mnie małego jeszcze dębu, rosnącego nad jeziorem.
Patrząc na otaczający nas świat przyrody, dostrzegamy wielką różnorodność w życiu ptaków, zwierząt, rosnących blisko nas drzew. To wszystko czemuś służy. Przyglądając się naszemu życiu, relacji z Panem Bogiem, można stwierdzić, że pewne duchowe przeżycia są podobne u wszystkich. Jednak żyjemy w świecie różnorodności. Widoczne jest to choćby w tym, w jaki sposób bywamy obdarowani. Jakie charyzmaty otrzymaliśmy, jaką rolę i zadanie mamy do spełnienia we wspólnocie Kościoła. Dlatego chwała naszemu Panu za to wszystko!
II. Bóg, który nam się oddaje w Eucharystii jest zarazem potężny i łagodny. Nie musimy się Go bać, lękać. Chociaż wiemy, że mogą się Go lękać wszelkie moce ciemności. Przed samą Komunią świętą modlimy się słowami: Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami … obdarz nas pokojem.
Oto cała prawda o naszym Bogu, który jest pełen mocy ale zarazem i łagodności. Jest delikatnym Barankiem, który druzgocze potęgę zła. Przychodzi w lekkim powiewie swoje miłości. Potrafi jednak tą miłością stawić czoło władzy grzechu i śmierci.
Nie mogła dokonać oczyszczenia ludzkich sumień krew zwierząt ofiarowanych w Świątyni Jerozolimskiej. Wieczne odkupienie zdobył dla nas Baranek Boży. Jeżeli krew z kozłów i cielców sprawiają oczyszczenie ciała, to o ileż bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę (zob Hbr 9,12-14).
Bóg, który z nami się spotyka nie paraliżuje swoją wielkością. Porównanie Go do Baranka może pomóc nam polubić Jezusa, który jest piękny, ciepły i delikatny. Nie ma w Nim przemocy i gwałtu. Kiedy spotyka się z człowiekiem, nigdy nie złamie jego wolności.
Jest On podatny na zranienie. Dał się prowadzić na zabicie za nasze grzechy. Zamiast je potępiać, zaniósł na drzewo krzyża. Wylał za nas krew. W taki właśnie sposób zgładził grzechy świata. W ten sposób pokazał, że nie ma większej potęgi nad miłość, która dyskretnie składa ofiarę za ukochanego człowieka.
Ciało tego Baranka przyjmujemy jako pokarm, aby Jego czuła, pełna mocy miłość w nas zwyciężyła. „Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” (J 6,53). Słowa te wypowiedział prawdziwy Baranek, który gładzi grzech świata. Ten, który sam jeden poniósł śmierć, aby wszyscy ludzie zostali ocaleni (por. Wojciech Jędrzejewski, Fascynujące zaproszenie, 1998, s. 58-59).
Eucharystia zawsze pokazuje, że miłość jest wyjściem z siebie. Wskazuje na to co jest najistotniejsze, do czego jesteśmy stworzeni. „Nie zamykaj się w sobie”. „Nie użalaj się nad sobą, porzuć siebie, pomyśl o innych, żyj dla drugich”. Do tego zachęca nas Jezus, który poniósł śmierć, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni. My mamy teraz w imieniu Chrystusa pomagać ludziom, aby ta prawda do nich dotarła, aby ją zrozumieli i pokochali Baranka Bożego – Jezusa Chrystusa, który jest piękny, ciepły i delikatny.
III. Bywamy zachęcani, aby każdego dnia swojego życia być świadkami Pana Jezusa. Jest to ważny element naszej wiary. Jednak niesie on także ze sobą pewne wyzwania, nawet kłopoty, porażki, niepowodzenia w tej dziedzinie. Widzimy to w swoim życiu, ale także jeszcze „mocniej” dostrzegamy je u innych. Przy całej naszej mobilizacji duchowej, czasami mało osób reaguje na nasze słowa o Panu Jezusie, wielu przechodzi obok nich obojętnie. Dlaczego przegrywamy? Co robimy nie tak, że doświadczamy przeróżnych rozczarowań? „Życie ukryte jest istotnym elementem rozwoju duchowego. Sprzątanie, milczenie, odosobnienie, codzienna zwykła krzątanina, najnormalniejsze szare obowiązki, bez specjalnych nadzwyczajności. Odpoczynek, spożywanie posiłków, zwyczajna praca – w niczym nie odróżniając się od innych. Podobny rytm miało codzienne życie Jezusa i do takiego zwykłego prostego i zwyczajnego życia pragnie On nas zachęcić. W takim zwykłym, ukrytym życiu, podobnie jak Jezus, potrafimy „czynić postępy w mądrości, w latach i łasce u Boga i ludzi” (Łk 2,52).
W ukryciu, dzięki odosobnieniu, potrafimy odnaleźć coraz serdeczniejszą bliskość z Bogiem i prawdziwą, ogarniającą ludzi miłość.
W czasie intensywnej działalności publicznej, mimo licznych zajęć, Jezus odchodzi na miejsca samotne po to, aby pozostawać „sam na sam” ze Swoim Ojcem. Bez życia ukrytego z Bogiem całe nasze życie publiczne nie wyda owoców” (Henri J.M. Nouwen, Chleb na drogę, Bytom 2001, s. 254).
Przy zaproszeniu, które kieruje do nas Pan Jezus, abyśmy za Nim poszli, głosili Dobrą Nowinę, mówili o Jego miłości innym ludziom, potrzebne są chwile ukryte. Nie można ciągle stać na mównicy, pouczać, zachęcać, upominać. Aby nasze słowa miały siłę przekonywania, muszą być przez nas przerobione w chwilach, w których jesteśmy sam na sam z Panem Bogiem.
Przesiadywanie przed Panem Bogiem – życie ukryte, to źródło naszej duchowej mocy, to źródło wzrostu w miłości. Niebezpieczeństwem, które grozi nam uczniom Pana Jezusa, jest aktywizm. Zabieganie, mnożenie prac i zajęć, różnych „duchowych” spotkań. Do tego stopnia, że zaczynamy wierzyć, że to od nas zależy czyjeś zbawienie. Ale takie zachowanie skutkuje zmęczeniem, rozczarowaniem swoją posługą.
Trzeba zatem pamiętać, że aktywność w dziedzinie ewangelizacji jest potrzebna. Ale jeszcze bardziej potrzebujemy odejścia na miejsce samotne, potrzebna jest nam modlitwa, która przypomina, że jesteśmy dziećmi Bożymi, a Pan Bóg jest kochającym nas Ojcem. To On w nas i przez nas działa! Wspierając, pocieszając, podtrzymując na duchu w każdej naszej działalności publicznej!
ks. Kazimierz Dawcewicz