Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (55F)

I. Przed nami kolejny czas Wielkiego Postu. Czas nowych oczekiwań, postanowień, które mają coś zmienić w naszym życiu – taką mamy nadzieję. Jak będzie, to czas pokaże. Mimo różnych doświadczeń, jakie przyniosły lata ubiegłe w tej dziedzinie – może nawet rozczarowań – nie rezygnujmy z podjęcia duchowej pracy. Warto próbować, może trzeba zmienić formę wielkopostnego postanowienia, która dotknie głębi naszego serca.
Jeśli chcesz być wierny Chrystusowi, jeśli chcesz żyć naprawdę jak chrześcijanin, musisz nieustannie walczyć. Często będzie ci się wydawało, że łatwiej byłoby zawrócić i uciec (kar. Basil Hume). Ową radę warto zapamiętać, bo chęć zawrócenia i ucieczki w tym czasie wielkopostnym mocno może się dobijać do naszego serca. Szczególnie wtedy, kiedy nie będziemy widzieli efektów powziętych postanowień. A czas postu będzie nieuchronnie zbliżał się do końca, kolejne rozczarowanie będzie widoczne na horyzoncie.
Bycie wiernym naszemu Panu zakłada walkę, trwanie do końca – jak mogliśmy przed chwilą przeczytać. To nie jest wyświechtana rada, ale jest to wskazanie, które zostało przyjęte i zrealizowane przez wielu chrześcijan. Czy z sukcesem? Tak! Wielka rzesza świętych i błogosławionych Kościoła, to potwierdza. Dlatego wypada i nam pójść tą drogą.
Piszę te słowa i zachęcam do pójścia tą drogą, bo „nowe myślenie” zaczyna coraz odważniej wkraczać w życie duchowe. Coraz więcej osób rezygnuje z wyrzeczeń, umartwień – ascezy. Uważając, że wystarczy przyjmować to, co niesie codzienność. Po co jeszcze sobie dokładać jakieś uczynki pokutne.
Mimo takich i jeszcze innych negatywnych głosów, pamiętajmy, że nie osiągniemy pokoju serca, bez ograniczenia próżnej gadaniny, zaprzestania prowadzenia zbędnych rozmów. Trzeba unikać tego wszystkiego, co niszczy wewnętrzny pokój. Do dyspozycji mamy tylko jeden sposób, aby go utrzymać: praktykę ascetyczną!

II. Przeczytałem parę godzin temu informację zamieszczoną na KAI (katolicka agencja informacyjna), że wielu katolików we Francji, którzy pozostali w kościele katolickim, wybiera drogę konserwatywną. Jednym z czynników, który tak zadziałał jest rozczarowanie tym, co wniósł w życie Kościoła Sobór Watykański II. To tylko jedno zagadnienie, które ma wpływ na takie decyzje. Inne to zbytnie zbratanie się ze światem, czego wynikiem jest utrata chrześcijańskiej tożsamości. „Odejście” od katolickiej liturgii, moralności. Rozdźwięk między tym, co postępowe a konserwatywne w katolicyzmie widoczny był od dawna, dlatego nie wypada się zbytnio dziwić, że niektórzy wybierają ten nurt. Takie tarcia mają też miejsce i w naszym polskim Kościele.
Wyjście do świata, chęć zrozumienia go, nie odcinanie się od współczesnych prądów myślenia i działania jest wielkim wyzwaniem dla nas osób wierzących. Niebezpieczeństwem takiego zachowania jest wtopienie się w nurt postępu, przy jednoczesnym odchodzeniu od tradycji katolickiej. Te lęki, które bywają mocno pokazywane przez osoby o poglądach konserwatywnych, mają niestety swoje uzasadnienie. Brak nam teraz jako Kościołowi siły przyciągania do wspólnot innych ludzi, brak autentyczności, świadectwa życia Ewangelią. To wszystko nie zachwyca obserwatorów życia Kościoła, nie mówiąc już o tych, którzy trwają w permanentnej niezgodzie z nim.
Niezbyt dobry obraz Kościoła nam się tu pojawił – ale tak to teraz wygląda. Niezadowolonych osób jest dużo. Takich, którzy chcieliby dalszej liberalizacji, jak i tych, którzy tęsknią za tym, co było kiedyś.
Co z tym wszystkim mamy zrobić? Trzeba pozwolić wszystkim żyć, być w Kościele. Nie powinniśmy się wywyższać, że ja jestem z tego ugrupowania, ten z tego, a tamten jeszcze z innego. Wszyscy tworzymy jeden powszechny Kościół katolicki, który jest w stanie pomieścić rzesze wierzących i kochających Pana Jezusa!

III. Czas Wielkiego Postu, to zachęta do modlitwy. Do szukania enklaw ciszy, gdzie byśmy mogli usłyszeć przemawiającego do nas Pana Boga. Jest to także czas, w których nie powinniśmy uciekać przed postem. Do rozwoju życia duchowego potrzebujemy systematycznej modlitwy i postu – dwóch nóg.
Według autorów duchowych nie móc opanować się w jedzeniu, jest oznaką naszej słabości. Dlatego też post dla chrześcijanina jest okazją ukazania mocy ducha. Nie jest wiarygodny ten, kto mówi o życiu duchowym, a potem staje się igraszką obżarstwa.
Posty dla wielu z nas, są jakby zaprzeczeniem prawa do dobrego jedzenia i przyjemności, jakie czerpiemy ze stołu suto zastawionego. Jest to prawo dozwolone. Jesteśmy na świecie także po to, byśmy byli zadowoleni i radowali się ze spotkań z przyjaciółmi. Post sam w sobie nie jest cnotą, tylko środkiem do nabycia cnoty. Zaprawianiem się do panowania nad sobą. Środek ma wartość względną, służy o tyle, o ile prowadzi do dobra. Powinien nam pomóc we wzroście w miłości do Pana Boga i do naszych bliźnich (o. Tomas Spidlik).
Jak mogliśmy przeczytać, tak straszny ten post nie jest. Chociaż z całą szczerością wypada się przyznać, że kiedy zaczynamy go praktykować, to różne spadają na nas myśli, wręcz pokusy. No tak już jest, kiedy wchodzimy w świat oddziaływania dobra, zło zaczyna swoją pracę. Ale pamiętajmy wtedy: z nami jest Bóg!

ks. Kazimierz Dawcewicz