Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (44d)

I. Leży na moim biurku książka, którą kupiłem swego czasu w Olsztynie. Jej tytuł to: „Kto z nas jest bez grzechu? Na okładce można jeszcze przeczytać następujące słowa: „poruszająca historia kapłana, który poświęcił swoje życie ludziom z marginesu, przegranym i zagubionym”. Ten kapłan, to ojciec Jean-Philippe. Na ostatniej stronie czytam: Polecam tę książkę – jest pełna … Nadziei. Zetknięcie się z nią grozi przemianą myślenia i w konsekwencji całego życia. Mimo takich słów reklamy nie zabrałem się do jej czytania. Chociaż dzisiaj – w sobotę – wziąłem ją drugi raz do rąk. To, co przed chwilą przeczytałem, porusza i zastanawia.
Autor tej książki do pracowników personelu penitencjarnego mawiał, aby byli cierpliwi w pracy z młodymi ludźmi.
„- Bądźcie cierpliwi, on jest chwiejny, brak mu motywacji … Okazujcie mu zainteresowanie.
Czasami odpowiadają:
– Nie płacą nam za to.
Rozumiem to myślenie – sam używałem tego zwrotu, ale dziś go nie znoszę, ponieważ on zabija. Byłem kapelanem w pewnym ośrodku w Lyonie, gdzie były wyłącznie dzieci maltretowane, których rodzice siedzieli w więzieniu. Te maleństwa doznawały wszelkiego rodzaju okrucieństw, zwłaszcza seksualnych. Była tam jedna dziewczynka bardzo zaburzona, na którą zwracałem szczególną uwagę. Kiedyś zapytała wychowawczynię:
– Czy ty mnie kochasz?
Ta jej odpowiedziała.
– Nie płacą mi za to.
Mała przeszyła ją oskarżającym spojrzeniem jak sztyletem” (Kraków 2018, s. 76-77).
Szukając pewnych „braków” u niektórych osób, doszukujemy się przyczyn takich zachowań, słów, często agresji, w ich złym wychowaniu. Okazuje się – idąc za słowami cytowanego ojca – że należy ich także szukać w braku doświadczenia miłości. „Nie płacą mi za to”, oto najkrótsze powiedzenie, że ja robię swoje, a reszta zupełnie mnie nie obchodzi. Trzeba tylko pamiętać, że wykonana jak najlepiej praca, nie zawsze przyniesie oczekiwane owoce, jeżeli zabraknie w niej miłości. Przede wszystkim dotyczy to wszelkich zajęć i obowiązków rodzicielskich, zajęć jakie wykonują nauczyciele, wychowawcy i opiekunowie dzieci.
Szczególnie „trudno” jest okazywać miłość osobom, sprawiającym przeróżne wychowawcze kłopoty. Ale okazuje się, że pod przykrywką agresji, negowania wszystkiego i wszystkich, pragnienie aby być kochanym jest bardzo mocne. Niech te słowa używane czasami chyba i przez nas: „nie płacą mi za to”, będą przestrogą. Pamiętajmy: praca wśród ludzi – szczególnie młodych, bez miłości do nich, nie przyniesie im, ale również nam, głębokiej psychicznej i duchowej satysfakcji.

II. Z obfitości serca, mówią usta! Co w sercu, to i na ustach! Znamy te słowa bardzo dobrze, są one krótkim stwierdzeniem pewnego powiązania, które skutkuje słowami niosącymi dobroć, miłość, uprzejmość, … Ale także mogą to być słowa przepełnione wrogością, agresją, tuzinem zwrotów potrafiących zanegować życie drugiego człowieka. Wbić go przysłowiowo w ziemię, tylko dlatego, że inaczej myśli niż my, inaczej czuje, inaczej wyraża swoje myśli i pragnienia. Nasze słowne zachowania uświadamiają nam, że człowieka nie da się podzielić na różne części. Możemy inaczej mówić – lepiej się zachowywać, niż to czuje nasze serce. Dzieje się to wszystko, przy ogromnym psychicznym wysiłku. Jednak w chwilach emocjonalnego rozluźnienia, nasze słowa stają się podobne do niszczącej lawiny błota, mułu, drzew, spadających z jakiejś wysokiej góry. Ci, którzy stają na jej drodze są poranieni, obrzuceni błotem.
Warto jednak pamiętać, że nasze słowa posiadają obok tego niszczącego skutku, także moc sprawczą – stwarzającą. Sprawiają, że ktoś zaczyna się zmieniać, poprawiać swoje życie. Nie zawsze w to wierzymy, ale trzeba słuchać świadectw różnych osób. Stwierdzają oni, że zmiana ich życia, to owoc dobrych słów, zachęty, kierowanej do nich przez innych ludzi.
Przykładem tego jest jeden z najwybitniejszych wynalazców przełomu XIX i XX wieku – Tomasz Edison. „Pewnego dnia wrócił on do domu i wręczył swojej matce kartkę papieru. Powiedział jej: Mój nauczyciel dał mi tę kartkę i powiedział bym wręczył ją tylko mojej matce. Oczy matki były pełne łez gdy czytała na głos list swojemu dziecku: „Pani syn jest geniuszem. Ta szkoła jest za mała dla niego i nie ma wystarczająco dobrych nauczycieli by go uczyli. Proszę by go pani uczyła sama”.
Wiele lat po tym jak matka Edisona zmarła, a on był z jednym najsławniejszych wynalazców stulecia – wynalazł żarówkę – pewnego dnia przeglądał rodzinne rzeczy. Nagle znalazł złożoną kartkę w rogu szuflady od biurka. Wziął ją i otworzył. Na kartce było napisane: „Pani syn jest opóźniony w rozwoju (chory psychicznie). Nie wpuścimy go więcej do szkoły”.
Tomasz Edison płakał godzinami, a potem napisał w dzienniku: „Thomas Edison był dzieckiem opóźnionym w rozwoju, które dzięki bohaterskiej matce zostało geniuszem stulecia” (cytat na podstawie postu umieszczonego 5 sierpnia 2018 r. na fanpage’u „Marsz dla Życia i Rodziny”).
Ten podany przykład pokazuje, że słowa płynące z serca, podkreślające wielką miłość matki do syna, uczyniły z niego geniusza. Napisana opinia przez nauczyciela, nie zabiła miłości obecnej w jej sercu. Tylko zdopingowała ją do większego działania, i pracy dla dobra syna. Słyszymy przeróżne opinie o rozmaitych osobach, które sprawiają, że zaczynamy ich unikać, a nawet uciekać przed nimi. Podejmując takie zachowania zapominamy, że mogą przecież, to być słowa wypływające z skarbca serca przepełnionego złem. Dlatego trzeba brać poprawkę na wszelkie złe informacje, jakie słyszymy o innych ludziach. Zatrzymujmy je dla siebie! Bądźmy ludźmi zachęcającymi innych do wytrwałości w realizacji swoich dobrych zamierzeń. Niech nasze słowa płynące z serca przepełnionego miłością, będą nosicielami życia, dobroci, …

III. Na katechezie dziecko wypowiada zdecydowaną opinię na temat Wielkiego Postu. „To taki smutny czas … – powiedział chłopiec w wieku 9-10 lat – a przecież Pan Jezus Zmartwychwstał”. Jakie zdanie my mamy o tym czasie, który rozpoczął się w Środę Popielcową? Czy dla nas jest to także smutny czas? Czy narzekamy, że nie możemy tańczyć, uczestniczyć w hucznych zabawach? A może denerwują nas też wielkopostne wyrzeczenia i umartwienia, o których wtedy często słyszymy?
Odpowiedzi na te pytania będą zapewne różne, ale warto wejść głębiej w znaczenie i tajemnicę tych dni. Obok tego, że jesteśmy zachęcani do jałmużny, modlitwy i postu, nasze myśli powinniśmy kierować na krzyż Chrystusa. To znak wielkiej miłości Pana Boga do każdego z nas! To przypomnienie, że Pan Jezus przyjął wszystko – oprócz grzechu – co ma związek z tajemnicą naszego człowieczeństwa. Tajemnicą naszego życia, jego codziennych trudów, śmierci. My dzięki wierze w Niego, w swoim codziennym ziemskim życiu, doświadczamy teraz Jego bliskości i przyjaźni.
Aby w pełni doświadczyć owoców bliskości z Chrystusem, potrzebujemy od czasu do czasu, „specjalnego obozu przygotowawczego” – używając terminologii sportowej. Sportowcy uczestnicząc w takim obozie, doświadczają w tym czasie zmęczenia, odmawiają sobie jedzenia, chcąc osiągnąć odpowiednią wagę ciała. Poddają się jeszcze wielu innym trudnym próbom, by tylko zdobyć medal olimpijski czy mistrzostw świata.
A cóż powiedzieć o nas? Przecież my nie walczymy tylko o olimpijski medal, my walczymy o niebo! Dlatego warto podjąć te wielkopostne wyzwania – umartwienia, wyrzeczenia, post, modlitwę, jałmużnę! Bo dzięki tym praktykom możemy już teraz doświadczyć głębokiego spotkania z Bogiem, które przynosi niezwykłą radość serca! Tym samy zawsze będziemy przygotowani na spotkanie z Nim w wieczności!

ks. Kazimierz Dawcewicz