Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (33d)

I. Jednym z doświadczanych przez nas „elementów” życia jest lęk. Większość z nas tego uczucia się boi. Doświadczyliśmy i chyba będziemy jeszcze doświadczać, przeróżnych niepokojów przed trudnymi sytuacjami i wydarzeniami, spotkaniami, rozmowami. Ta świadomość lęku może być tak mocna, że aż paraliżująca. Zatrzymuje nas w pewnym momencie, na drodze życia. Możemy wręcz powiedzieć, że stajemy się na małą chwilę słupem soli.
Kiedy czytamy opis zwiastowania (Łk 1,26-38), można zatem zadać takie pytanie: Czy Maryja, nie czuła lęku widząc przed sobą tak znakomitego Gościa? Pytanie nie jest wcale bezpodstawne, przecież miała od 12 do 15 lat. W tamtych czasach dziewczyna w tym wieku, była już gotowa do zawarcia małżeństwa.
Na postawione przez nas pytanie, odpowiedź znajdujemy w słowach anioła Gabriela. „Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą” (1,28). Maryja przepełniona jest pełnią łaski, możliwe, że jest zaskoczona wybraniem właśnie Jej na matkę Mesjasza. Ale jej serce przepełnione wiarą i zaufaniem Panu Bogu, zaczyna następnie w swoim sercu rozważać usłyszane słowa. Nie ma w niej lęku, który by ją paraliżował, bo odczuwa bliskość Boga.
Szukając dla siebie źródła, które dałoby nam moc do pokonywania naszych lęków, właśnie w tej scenie zwiastowania znajdujemy dla siebie wskazanie i podpowiedź. Odkrywamy siłę do kierowania swoimi uczuciami – też uczuciem lęku – znajdujemy to wszystko w Bożej łasce. Kiedy chodzimy w obecności Bożej, w stanie łaski uświęcającej, wtedy nie straszny jest nam żaden lęk. Chociaż nasze uczucia zawsze będą coś podpowiadać, kiedy znajdujemy się przed trudnym wyborem, kiedy dotyka nas trudna sytuacja życiowa. Ale wtedy z pomocą przychodzi nam Pan Bóg, to On także posyła do nas jako opiekuna i pomocnika swojego anioła.
Ta scena zwiastowania ukazuje ogrom wiary, bojaźni Bożej, miłości, która wypełniała serce Maryi. Dla każdego z nas, to zachęta do trwania zawsze blisko Pana Boga.

II. Czas szybko biegnie „do przodu”! Objawia się to często tym, że jesteśmy zaskakiwani przeróżnymi sytuacjami, które nam o tym mówią. Pamiętam jak w ubiegłym roku, stawialiśmy w kościele choinki przez Bożym Narodzeniem. A oto w dniu dzisiejszym, robiliśmy to samo! Ta sytuacja pokazuje, jak niepostrzeżenie minął już rok. Jesteśmy dzięki temu trochę starsi, jesteśmy bliżej wieczności. Ale kiedy piszę te słowa, mam świadomość tego, że nie wszyscy tak myślą, i z tego powodu się cieszą!
Zatrzymałem się nad tym „stawianiem” choinek w kościele też dlatego, bo bardzo mnie zaskoczyło, a zarazem ucieszyło, zachowanie jednego z Panów, który je obsadzał, a później nosił do kościoła. Na zakończenie dzisiejszej pracy (czwartek 20.12.18 r), mówi do mnie: „no to teraz proszę księdza podziękujmy teraz Panu Bogu, że tak szybko i w dobrej pogodzie, udało się nam tę pracę zakończyć”! Odmówiliśmy po chwili: Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, …”.
Kolejny raz przypominam o modlitwie, ale teraz przypominając, zachęcam do modlenia się w ciągu dnia. Modlimy się – mam taką nadzieję – rano i wieczorem. Ale co robimy z tyloma godzinami, które przeżywamy pomiędzy tą modlitwą? Czy myślimy wtedy o Panu Bogu? Czy są chwile, kiedy zanosimy do Niego krótką modlitwę? Te pytania są ważne, są bardzo ważne dla naszego duchowego rozwoju. Bo chcąc się duchowo rozwijać, mamy przecież nieustannie się modlić.
Jak to mamy robić? Słyszę już pytania, mnóstwo pytań. Wskazanie znajdujemy w tym drugim akapicie, tego punktu rozważania. „To teraz się pomódlmy, …” Odmówiliśmy krótką modlitwę, chwalącą Trójcę Świętą, a po chwili poszliśmy w swoją stronę. Nie trzeba w ciągu dnia długo się modlić, ale w chwilach przerwy w pracy, przy różnych zajęciach, …, przez krótki moment możemy przecież pomyśleć o Panu Bogu. Mamy prawo coś Mu powiedzieć! Te chwile modlitw nas ubogacają, ale także uświadamiają bliskość naszego Pana i Stwórcy. Dają poczucie siły, radości i pokoju!

III. Oglądałem kiedyś gangsterski film. W więzieniu rozmowa dwóch oskarżonych osób. Młody człowiek streszcza starszemu mężczyźnie – członkowi mafii, po króćce historię swojego życia. Opowiada o swoim ojcu, który był człowiekiem bardzo wymagającym. Wspomina, że kiedyś przyniósł do domu bardzo ważny sprawdzian napisany w szkole. Ojciec wziął go do ręki, spojrzał na ocenę i stwierdził: „gdzie masz brakujące trzy punkty?”. Ten młody człowiek zdobył wtedy 97 punktów na 100 możliwych – ojciec nie zwrócił na nie wcale uwagi. W Jego słowach syn nie znalazł akceptacji, błogosławieństwa, ale naganę. Te wydarzenie towarzyszyło mu w dalszym życiu, często do niego powracał. Widział w nim początek swoich nieszczęść, które zakończyły się więzieniem.
Takich sytuacji w życiu różnych osób jest dosyć dużo: rodzice, nauczyciele, my księża, ……, postępujemy podobnie. Ktoś z naszych bliskich wykonuje jakąś codzienną pracę, stara się zrobić to jak najlepiej. Często zamiast pochwały, otrzymuje naganę w postaci stwierdzenia: „mógłbyś lepiej się postarać”. Omijamy parę godzin pracy, nie chcemy widzieć włożonego zaangażowania. Dostrzegamy tylko niedociągnięcia, braki, bardzo mocno je podkreślając i uwypuklając. Taka postawa pokazuje, że gdzieś zapomnieliśmy o błogosławieństwie.
Jak bardzo zawstydza nas św. Elżbieta, która na widok Maryi wydała okrzyk i powiedziała. „Błogosławiona jesteś między niewiastami, i błogosławiony jest owoc Twojego łona” (Łk 1,43). Pamiętajmy, że jednym z naszych zadań jest udzielanie błogosławieństwa ludziom. Chciałbym aby zapamiętali to bardzo mocno rodzice, których błogosławieństwo ma wielką moc. Daje dzieciom siłę, odwagę, do odważnego kroczenia drogą życia, dokonywania dobrych i właściwych wyborów. Daje poczucie pewności siebie, jest oznaką akceptacji i miłości.
Wiem, że życie niesie z sobą chwile trudne. Spotykamy ludzi, których jest nam trudno kochać czy nawet polubić. Już sam ich widok wywołuje w nas uczucie złości, gniewu, irytacji. Nie wolno nam jednak wszystkich ludzi, których spotkamy, wrzucać do tego samego worka. Chciejmy zobaczyć w innych dobro, nie zatrzymujmy się tylko na ich niedociągnięciach, brakach, które przecież są też częścią i naszej codzienności życia. Kiedy brakuje komuś trzy, pięć, …., punktów do stu, nie zatrzymujmy się tylko na tych trzech, …, ale starajmy się przede wszystkim zobaczyć te dziewięćdziesiąt siedem!

ks. Kazimierz Dawcewicz