Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (32d)

I. Moja czwartkowa podróż taxi do stomatologa, obfitowała w aktywną rozmowę z Panem kierowcą, na temat bardzo ważny dla wszystkich ludzi. Tematyka tej rozmowy „kręciła” się przy zanieczyszczeniu powietrza, dziurze ozonowej, i jeszcze innych zanieczyszczeniach wysyłanych – popularnie mówiąc – w kosmos. Z początku byłem trochę tym zaskoczonym, ale później sobie pomyślałem, że tak odważnie o tym mówiący obywatel Olsztyna, to pewien skarb. Skąd aż takie określenie? Bo z cała przykrością trzeba stwierdzić, że nie dbamy o czystość powietrza. Te grudniowe mroźne dni, dla wszystkich, którzy chcą zażywać wieczornych spacerów są trudne. Palenie w piecach nie wiadomo czym sprawia, że nad wieloma miejscowościami – nad naszymi Dywitami także – unosi się zanieczyszczone powietrze.
Już kiedyś pisałem o tym zagadnieniu – o ekologii, ale widocznie nie wszyscy doceniamy wartość czystość powietrza i piękna otaczającej nas przyrody. Jak to wszystko się skończy, trudno powiedzieć. Trzeba jednak mieć nadzieję, że troska o czystość okaże się silniejsza od brudu.
Z drugiej strony wypada też powiedzieć, że nie wszyscy są przygotowani do tego, aby palić w piecach odpowiednio przygotowanym do tego materiałem. Czy też korzystać z paliw, które sprawiają minimalne zanieczyszczenia. Stare piece, węgiel to jeszcze częsty materiał do palenia. Wiele domów nie jest przygotowanych na zmiany. Rządzący robią wiele, ale czy aż na tyle wiele, aby pomóc tym wszystkim, którzy chcą coś w tej dziedzinie zmienić? Odpowiedzi zapewne będą różne, było to widać w trakcie kampanii przed wyborami samorządowymi. Jedni na drugich zrzucali odpowiedzialność, za wiszący smog nad licznymi polskim wsiami, osiedlami i miastami.
W tej chwili w Katowicach (3-14 grudnia) odbywa się szczyt klimatyczny COP 24. „Nasz wspólny dom” – to chyba hasło tego szczytu! Tym domem jest dla nas świat, dlatego powinniśmy być wdzięczni tym wszystkim, którym chcą coś robić aby ten dom był czysty. Do większości z nas z różnych stron płyną zachęty do tego, abyśmy i my zaczęli dbać o otaczającą nas przyrodę. Nie trzeba czynić zbyt wiele, wypada tylko zacząć odpowiednimi materiałami ogrzewać wiszące na ścianach kaloryfery – tym samy uczynimy już bardzo dużo.
Nie możemy zapomnieć o modlitwie. Na ulotce związanej ze szczytem klimatycznym, która dotarła do rąk wielu osób, znajduje się modlitwa papieża Franciszka z encykliki „Laudatio Si” Warto zacząć ją odmawiać:
Boże Ojcze, prowadź nas.
Pomóż nam działać z miłością i odwagą
w Twoje imię, o Panie.
Pomóż nam spełniać nasz obowiązek
ochrony Ziemi, naszego wspólnego domu.

Oto wołanie Ziemi i wołanie ubogich.
Boże Ojcze, otocz nas swoją mocą i światłością,
pomóż nam chronić każde życie
i przygotować się na lepszą przyszłość,
na nadejście Twojego Królestwa:
radości, pokoju, miłości i piękna. Amen.

II. Niemiecki teolog Hans Urs von Balthasar porównuje Adwent do bramy, przez którą wkraczamy w święta Bożego Narodzenia. Brama jest strzeżona przez dwóch „strażaków”. Są nimi Jan Chrzciciel i Maryja (por. Stanisław Biel SJ, Homilie na niedziele i święta, Rok A, B, C, Kraków 2013, s. 269-270). W drugą niedzielę Adwentu, to właśnie Jan Chrzciciel – pierwszy „strażnik” – zachęcał nas do prostowania dróg na przyjście Pana (Łk 3,1-6). Nie kończył jak na tamte czasy żadnych szkół, nic nie wiadomo, aby słuchał rad jakiegoś uczonego rabina. Miejscem jego życia była pustynia, tam za to, słuchał Pana Boga. Pojawia się nad Jordanem i zachęca do nawrócenia, do prostowania dróg życia. Jego głos jest mocny, z odwagą proroka przypomina o tym wszystkim, co powinno stanowić treść życia człowieka, który odwołuje się do przymierza, jakie Pan zawarł z jego narodem.
Swoje zadanie spełnił jak najlepiej potrafił, oddał życie za wierne głoszenie i trwanie przy Bożym Prawie. Osoba Jana Chrzciciela, staje przed nami w tych dniach, nie tylko po to, aby go podziwiać, ale jako zachęta i wzór do naśladowania. Mówienie o Panu Bogu, życie Jego prawem, obrona tego prawa, to zadanie każdego wierzącego człowieka. Zachęta do prostowania dróg życia i ścieżek, przydatna była nie tylko w czasach tego wielkiego proroka. Ale jest także bardzo potrzebna i w naszych zwariowanych wydarzeniach. Syna Zachariasza i Elżbiety już nie ma, ale my jesteśmy, to teraz nasze zadanie.
Drugim strażnikiem bramy Adwentu jest Maryja, pokorna, wewnętrznie skupiona, cicha i kontemplatywna. Papież Benedykt XVI na Anioł Pański, 3 grudnia 2006 r. powiedział: „Abyśmy mogli bardziej, autentycznie i owocnie przeżyć ten czas Adwentu, liturgia zachęca nas, byśmy wpatrywali się w Najświętszą Maryję Pannę i w duchu podążali razem z Nią do groty betlejemskiej. Kiedy Bóg zapukał do Jej drzwi, Ona, młoda dziewczyna, przyjęła Go z wiarą i miłością […] będziemy kontemplować pełną światła tajemnicę Jej Niepokalanego Poczęcia. Pozwólmy, by urzekło nas Jej piękno, odbicie Bożej chwały, ażeby „Bóg, który przychodzi”, znalazł w każdym z nas serce dobre i otwarte i mógł je napełnić swoimi darami”.
Czytając ten tekst może wielu z nas znalazło w nim wskazania: w jaki sposób powinniśmy przeżywać ten adwentowy czas? Obok podziwiania odwagi Jana Chrzciciela, mamy wpatrywać się w Maryję. Tak długo, aby i nas urzekło Jej piękno, które później dotknie naszych serc i przyczyni się do ich przemiany. A wtedy one staną się jeszcze bardziej gotowe, na przyjęcia darów Pana Boga.
Jesteśmy już w połowie, adwentowego czasu oczekiwania. Może warto spróbować odkryć, duchową tajemnice tych dni. Spróbujmy znaleźć czas dla Pana Boga, to znaczy na codzienną modlitwę, na roratnią Mszę świętą. Wtedy robienie świątecznych zakupów, kupowanie prezentów najbliższym, będzie jeszcze bardziej przygotowało nas do spotkania z najbliższymi, ale także z Panem Jezusem . Bo to przecież dzięki Jego Narodzeniu, możemy świętować ten dzień!

III. Dzień 13 grudnia w Liturgii Kościoła, to wspomnienie św. Łucji (zm. 304 r.). Nie wyrzekła się wiary w Pana Jezusa, poniosła śmierć męczeńską – została ścięta mieczem. Dla wielu Polaków ten dzień, to wspominanie rocznicy wprowadzenia stanu wojennego w 1981 roku. Kiedy wspominam ten dzień, to zawsze pamiętam, jak z kolegami z seminarium przed godziną 6.00, szliśmy do katedry w Olsztynie. Byliśmy wyznaczeni do asysty, mieliśmy uczestniczyć we Mszy świętej – chyba odprawianej w intencji olsztyńskich cechów rzemieślniczych. Na ulicach i chodnikach było dużo śniegu, chodniki – chyba i ulice – nie były odśnieżone. Idąc ulicą Dąbrowszczaków, minęliśmy przed siedzibą „Solidarności”, siedzących w samochodzie milicjantów. Trzeba dodać do tego jeszcze i to, że o niczym nie wiedzieliśmy. To, że wprowadzono stan wojenny, dowiedzieliśmy się dopiero po Mszy świętej w zakrystii. Ks. kan. Tadeusz Borkowski – proboszcz Parafii św. Jakuba, słuchał przemówienia generała – obwieszczającego „nowinę”.
Od tamtych chwil minęło już 37 lat, Polska się zmieniła, ludzie się zmienili. Historycy nadal nad tym wydarzeniem i czasem staniu wojennego, toczą przeróżne naukowe dyskusje; pojawiło się od tego czasu wiele historycznych opracowań. Przeczytałem dzisiaj na stronie internetowej, że stan wojenny przetrącił kręgosłup „Solidarności”. Zbytnio nad tym się nie zastanawiałem, ale można z takim twierdzeniem się zgodzić. „Solidarność” po tym czasie, już nigdy nie była taka jak przed 13 grudnia 1981 roku.
Swoją rolę – trzeba dodać dobrą – spełnił w tym czasie Kościół, który był schronieniem. Ludzie z różnych środowisk, doświadczani szykanami, prześladowaniami, znajdowali w nim oparcie, pocieszenie. Ten czas naznaczony został także śmiercią wielu osób. Pokłosiem agresywnego działania służb bezpieczeństwa, była także późniejsza śmierć księdza Jerzego Popiełuszki kapelana „Solidarności” – dzisiaj już błogosławionego.
W czasie dzisiejszej Mszy świętej (13 grudnia) modliliśmy się:”W 37 rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego módlmy się o pokój w naszej Ojczyźnie, zgodę wśród sprawujących władzę i zachowanie prawa Bożego w sercach wszystkich Polaków”. Znając historię naszej Ojczyzny, róbmy wszystko co w naszej mocy, aby takie wydarzenia jakie miały miejsce w 1981 roku, nigdy się nie powtórzyły. Aby zachowywanie i noszenia w sercu prawa Bożego, przyczyniało się do pokoju!

ks. Kazimierz Dawcewicz