I. Czeka nas coś nowego! Można chyba nawet powiedzieć, że idzie nowe! Co to jest takiego? Odpowiadam: zachowanie niektórych osób w kościele. W czasie Mszy świętej pogrzebowej, dwoje młodych ludzi siedziało w ostatniej ławce. Dobrze wiemy, że uczestnictwo w Eucharystii związane jest także z przyjmowaniem pewnych postaw ciała: siedzimy, klęczymy, stoimy. Kiedy wszyscy – w czasie liturgii żałobnej wstali, ów młody człowiek ostentacyjnie siedział. Dopiero parę zdań uwagi stojącej obok dziewczyny sprawiły, że wstał. Niby nic wielkiego się nie wydarzyło, takie sobie kaprysy młodego, może „zbuntowanego” człowieka. Ale są one pewnym zachowaniem, które niosą dokonujące się społeczne przemiany. Możliwe, że to mały znak tego wszystkiego, co nas jeszcze spotka. Co będzie nas jeszcze bardziej oburzało, wywoływało uczucie złości, gniewu.
Wracając do tego zachowania, trzeba pamiętać, że każdy z nas wchodząc w pewne środowisko ludzi przyjmuje pewien sposób zachowania. Dotyczy to odśpiewania hymnu narodowego, hymnu regionu, szkoły. Kiedy wszyscy stoją, za wielki policzek obrazy uznano by sytuację, w której jakaś osoba na przykład wtedy by siedziała. Kultura osobista wymaga aby z szacunkiem odnosić się do tego, co jest ważne dla innych.
Pisząc o tym wszystkim, nie będę ukrywał, że niektóre zachowania na uroczystościach pogrzebowych, wywołują we mnie uczucie złości, irytację. Dla osób wierzących Msza święta – cała ta uroczystość dla rodziny – ma charakter podniosły. Jest spotkaniem z ludźmi, z osobami, których lata nie widzieliśmy, ale także powinna być przepełniona atmosferą modlitewnego skupienia. Trzeba jednak zgodzić się z tym, że w takich wydarzeniach biorą udział katolicy o różnej głębi wiary, różnym wyrobieniu duchowym – często znikomym. Ksiądz Adam Boniecki w „Tygodniku Powszechnym” pisze o katolikach kulturowych. Powołując się na artykuł ks. Andrzeja Draguły cytuje: Katolicy kulturowi to tacy, którzy do praktyk religijnych (takich jak ślub kościelny, chrzest dziecka, religijny pogrzeb itp.) zbliżają się z motywów pozareligijnych: społecznych, kulturowych, a nawet politycznych; ludzie, u których istotne komponenty samookreślenia się jako katolicy to tradycja, rytualność, a nawet polskość; ludzie, dla których chęć zawarcia ślubu w kościele czy wybór kościelnego pogrzebu dla kogoś z bliskich wynika bardziej z przywiązania do tradycji, z motywów estetycznych itp., niż z wiary w sakramenty Kościoła ( 9 września 2018, nr.37, s. 3).
Możliwe, że właśnie tacy kulturowi – ale katolicy – często uczestniczą w uroczystościach pogrzebowych! Chociaż wstrzymanie się od ciągłego gadania, wspominania starych wydarzeń – w czasie pogrzebu – jest nadal mile widziane!
II. Kiedy chcemy przestrzec kogoś przed wątpliwym zachowaniem konkretnego człowieka, mówimy: „Uważaj, to gumowe ucho”. Co to znaczy? Jak mamy rozumieć te słowa? Po prostu, taka osoba podsłuchuje cudze rozmowy. Aby potem go oskarżyć, donieść innym ludziom, że on powiedział to i tamto. Taki człowiek nazywany jest też kapusiem. Jak widzimy wiele jest określeń ma ten sposób zachowania. Są one negatywne, a osoba, którą tak określamy omijana jest wielkim łukiem. Mimo tego określenia, trzeba pamiętać, że każdy z nas jest zapraszany aby słuchać, rozmawiać z innymi ludźmi. Mamy słuchać ludzi, którzy do nas mówią. Słuchanie wpisane jest w życie nauczyciela, psychologa, terapeuty, itp. Tak ogólnie mówiąc, powinniśmy słuchać siebie nawzajem. Wreszcie słuchanie, mocno jest wpisane w relacje rodziców z dziećmi.
Każdy z nas został obdarowany łaską słuchu. Dlatego po tym wstępie powinniśmy zapytać siebie: czy umiemy też słuchać tego, co mówi do nas Bóg? Co mówią do nas ludzie? Warto po usłyszeniu tych pytań, pomyśleć przez chwilę nad tym zagadnieniem. Słuchamy w czasie Mszy świętej Słowa Bożego, jaki jest tego efekt? Czy jesteśmy dzięki temu, bliżej Pana Boga? Czy Go bardziej kochamy? Czy spotykani przez mnie ludzie, są mi bardziej bliscy? Czy w świetle przeczytanego i usłyszanego Słowa, rozwiązuje wszelkie trudne sprawy, relacje?
Po otrzymaniu tak dużej ilości pytań, może się zastanawiamy, jakiego sposobu mam użyć, aby bardziej usłyszeć Pana Boga i otaczających nas ludzi? Trzeba na mówione słowo się otworzyć. Człowiek otwiera się na nie pod wpływem osoby kochanej, to ona ma klucz do naszego serca. Taki dostęp do naszego serca może mieć Pan Jezus, kiedy otworzymy się na Jego miłość.
Zatrzaśnięcie drzwi na Jego słowo sprawiają nasze rany, nie przebaczone zranienia, jakie zadali nam inni ludzie. Jezus nie zajmie się naszymi ranami, dopóki Mu na to nie pozwolimy. Kiedy pozwalamy aby On wszedł do naszego wnętrza, wtedy zaczyna się proces duchowego uzdrowienia (ks. J. Mateja). Jego słowo, które zaczynamy słyszeć kształtuje nas, niesie przez codzienność! Będąc pod wpływem tego słowa inaczej postrzegamy ludzi, nie podejrzewamy ich ciągle o posiadanie „gumowych uszu”. Pomimo, że dźwigają przeróżne słabości i wady, są naszymi braćmi i siostrami w wierze, są godni naszej miłości. A ku radości wszystkich, do naszych uszu coraz wyraźniej zaczynają docierają ich słowa.
III. W ostatnich dniach z ust wielu hierarchów Kościoła, także papieża Franciszka – w czasie wizyty w krajach nadbałtyckich – można było usłyszeć zachętę do nieulegania wpływom konsumpcyjnym tego świata. Współczesność niesie z sobą wiele atrakcji, które ludzi różnych grup i stanów pociągają, a następnie wchłaniają. Mogą one sprawić i tak często czynią, że człowiek zapomina o tym, że jest Pan Bóg. Jeżeli do do tego dodamy ciągłą pracę i brak czasu, wtedy ku naszemu zaskoczeniu odkrywamy, jak mocno jesteśmy zagubieni. Z upływem czasu dołącza się jeszcze wiele trosk, przeróżnych kłopotów, które wywołują uczucie ciągłej frustracji.
Pan Bóg stwarzając świat, dał nam ludziom w posiadanie ziemię, powiedział, że mamy czynić ją sobie poddaną. Stąd płynie też obowiązek pracy, mamy starać się pomnażać różne wartości materialne. Tym samym sprawiać, aby życie doczesne było łatwiejsze i piękniejsze. Jednak trzeba pamiętać, że nie mogą one stać się bożkiem. Zawodowa aktywność, pieniądze, różne rzeczy materialne są dobre. Jest jednak jeden warunek, który powinny spełnić. Nie mogą nas odciągnąć od Chrystusa Pana! Nie mogą zasłaniać nam Chrystusa, uwodząc swoim chwilowym pięknem.
Słowo Boże, także prosta reguła benedyktyńska przypomina nam, że przeżywając życie mamy modlić się i pracować. Wtedy w tej codzienności, zawsze będziemy pamiętali o Jezusie. Wszelkie wartości materialne, będą miały swoje – właściwe – miejsce w naszym życiu.
Pamiętajmy: Pan Bóg bardzo pragnie, abyśmy Go słuchali! W tym słuchaniu Boga, znajduje się także nasze szczęście! Bez Niego nasza codzienność straci smak, różne frustracje, niezadowolenie, zaczną nas pochłaniać i nami rządzić (ks. G. Swiecarz).
Uświadamiając sobie te wszystkie zagrożenia, dbajmy zatem o naszą codzienną relację z Panem Bogiem. Przyjmijmy te ojcowskie wskazania papieża Franciszka. A kiedy jesteśmy utrudzeni, obciążeni przeróżnymi sprawami, podejdźmy bliżej do Pana Jezus Syna Bożego, to On nas pocieszy. Wleje w serca, tak bardzo potrzebny nam pokój i siłę.
ks. Kazimierz Dawcewicz