Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (15F)

I. Ojcze, odpuść nam nasze winy – modlimy się codziennie w Ojcze nasz. Jesteśmy grzesznikami i jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy (1 J 1,8). O obecności grzechu i jego powszechności mówi tak Stary jak i Nowy Testament. Codziennie musimy prosić Pana o wybaczenie naszych upadków i grzechów, przychodzimy do Niego jak syn marnotrawny, uznajemy naszą grzeszność jak celnik. Obrażamy Go także w drobnych rzeczach, myślą, słowem i czynem. „Patrząc” w swoje serce każdy z nas dostrzega, że jest skłonny do złego i pogrążony w wielorakim złu.
Każdy grzech jest obrazą Boga, na drugim miejscu jest wykroczeniem wobec samego siebie, wobec innych i wobec całego społeczeństwa. Zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie – zawołał syn marnotrawny, kiedy skruszony powrócił do domu. Bez tych słów: Ojcze zgrzeszyłem, człowiek nie może wejść w Tajemnicę Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa, aby zaczerpnąć z niej owoce Odkupienia i łaski. Są to słowa kluczowe. Mówią przede wszystkim o wielkim wewnętrznym otwarciu się człowieka ku Bogu. Te słowa zgrzeszyłem wobec ciebie Boże, nie przesłaniają wszystkich innych wymiarów zła moralnego, jakim jest grzech w odniesieniu innych ludzi, w relacjach ze wspólnotą ludzką. Jednakże zło moralne jest grzechem w sposób zasadniczy i ostateczny w stosunku do samego Boga: do Ojca w Synu.
Nie wystarczy tylko uznać swój grzech, trzeba, aby pamięć o nim była bolesna i gorzka, pobudzała nas do skruchy. A my uznając swój grzech, powinniśmy uciekać się do Boga – naszego Ojca. Pan gotów jest odpuścić nam wszystko. Tego, który do Mnie przychodzi precz nie odrzucę (J 6,37). Nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych (Mt 18,14). W Ewangelii objawia się miłosierdzie Jezusa wobec grzeszników jako coś stałego, co ustawicznie się powtarza; Chrystus przyjmuje ich, rozumie ich, przebacza im.
Pan zawsze jest gotów do przebaczenia i okazania miłosierdzia w sakramencie Spowiedzi. Prawdą jest, że grzeszymy przeciw Bogu (…) ale jest prawdą, iż prosimy o przebaczenie najczulszego Ojca, który ma moc wybaczania wszystkiego. Zachęca On także ludzi, aby prosili o przebaczenie, a nawet uczy nas jakimi słowami mamy prosić.
Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom – tak modlimy się, może nawet kilka razy każdego dnia. Pan oczekuje od nas wielkoduszności, która upodabnia nas do samego Boga. Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia i wam wybaczy Ojciec wasz niebieski (Mt 6,14). To wskazanie powtarza On w Ewangelii, traktuje jako normę. Odpuszczajcie a będzie wam odpuszczone… (Łk 6,37-38). Czujemy czasami różne zranienia bez obiektywnej przyczyny, a jedynie z powodu naszej nadwrażliwości lub miłości własnej ranią nas jakieś drobiazgi. Pamiętajmy, że On nie przyjmuje ofiary tych, którzy powodują podziały; odsyła ich od ołtarza, aby najpierw się pojednali ze swymi braćmi i siostrami. Największym obowiązkiem wobec Boga jest nasza zgoda, jedność całego ludu wierzącego w Ojcu, Synu i Duchu Świętym.
Podążanie za Chrystusem w życiu codziennym oznacza także znalezienie drogi pokoju i pogody ducha. Powinniśmy być czujni, aby unikać najdrobniejszego uchybienia miłości. Codzienne drobne nieporozumienia, nie mogą pomniejszać radości w relacjach z naszym otoczeniem. Zasmakujmy miłości Bożej, która nie szuka własnej korzyści; wzbogaci nasze serce, stanie się większe i bardziej zdolne do kochania. Nie powinniśmy zapomnieć, że nic nas tak bardzo nie upodabnia do Boga, jak stała gotowość do przebaczenia (por. Francisco F. Carvajal, Rozmowy z Bogiem, Ząbki 1998, s. 257-262).
Czytając te słowa może wielu z nas czuje wewnętrzny ból. Jaki jest tego powód? Nie umiemy przebaczać, darować różne przewinienia tym, którzy nas skrzywdzili. Tym samym doświadczamy ogromnego braku miłosierdzia. Niestety niektórzy idą jeszcze dalej mówiąc; Nie wybaczę mu tego, nie zapomnę mu tego, do końca życia. Podają nawet słowa: abyś zgnił w piekle! Co o tym mamy myśleć? Jak można pomóc osobie tak myślącej i mówiącej? Dotykamy trudnych zagadnień, wielkich zranień, bardzo często trwających latami, czasami aż do śmierci. Mimo wszystko trzeba żyć nadzieją, że takie myślenie i negatywne działanie zostanie pokonane. Zmienia takie nastawienie do ludzi duchowe nawrócenie, podjęcie wewnętrznej pracy nad sobą. Szczera modlitwa prośby o doświadczenie Bożego miłosierdzia, za którym idzie miłosierdzie i przebaczenie okazywane przez nas naszym bliźnim!

II. „Gdziekolwiek idziemy i cokolwiek czynimy, nieustannie chciejmy pozostawać i trwać w imieniu Jezusa, Który nas posłał do wielu braci w świecie. Poza imieniem Jezusa i bez kontaktu z Nim, wszelka działalność traci Boską siłę …” (Henri J.M. Nouwen). Zacytowane słowa, to przypomnienie nam gdzie mamy – jako ludzie wierzący i chrześcijanie – szukać siły do dobrego życia. „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5). Słowa samego Jezusa, uświadamiają nam jak wytrwale każdego dnia powinniśmy szukać łączności z Nim. Sami potrafimy coś dobrego uczynić, ale aby wytrwać w dobru, ciągle je pomnażać, potrzebujemy kontaktu z Nim.
Owe przypomnienie jest bardzo potrzebne i ważne. Słyszałem już parę razy wystąpienia homiletów, także z różnych Kościołów i wspólnot chrześcijańskich, którzy mówiąc ponad dwadzieścia minut, tylko raz wypowiedzieli imię Pana Jezusa. Kiedy teraz czytamy wiadomości związane z drogą synodalną w naszym Kościele, podobny błąd też da się zaobserwować. Pojawiają się argumentacje za przeróżnymi zmianami w dyscyplinie Kościoła, moralności, ale imienia Jezusa tam brak. Co o tym mamy myśleć? Cokolwiek czynimy, robimy, mamy trwać w Jezusie – przypomina nam Henry Nouwen. Co się stanie jeżeli tego nie będzie? „Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie” (J 15,6).
Mówi i pisze się obecnie dużo o kryzysie Kościoła Wyjściem z tej sytuacji dla pewnej grupy osób: teologów, biskupów, księży, świeckich, mają być nowatorskie pomysły odrzucające część katolickiej tradycji. Według mnie, to niczego nie zmieni, to droga donikąd. Tylko trwanie w imieniu Jezus, codzienny kontakt z Nim, daje siłę do dobrego ewangelicznego życia. Zatem gdziekolwiek idziemy, cokolwiek czynimy, …, gdy nas będą prześladowali, trwajmy w Imieniu Jezus!!!

III. „Czym jest życie duchowe? Jest to życie wewnętrzne, poprzez które dążę do spotkania z Bogiem, jak również do wzbogacenia więzi z Nim przez pogłębianie mojej wiedzy o Nim i coraz większą tęsknotę do Niego. Angażuje ono wszystko cokolwiek robię i wszystko, cokolwiek mi się przydarza. Ono leży u podstaw mojej służby Bogu i bliźniemu. Ono właśnie inspiruje me działanie” (kar. Basil Hume OSB). Ważne przeczytaliśmy wskazanie i pouczenie. Patrząc na Kościół bardzo mocno skupiamy swoją uwagę na tym co zewnętrzne – co nie dotyka jednak naszych umysłów i serc. Zwłaszcza środki społecznego przekazu, skupiają się na instytucji, polityce Kościoła, personaliach. To wydaje się dziennikarzom bardziej ciekawe, wzbudza większe zainteresowanie u ludzi, wywołuje sensację. Ale takie wiadomości nie dotykają istoty sprawy.
Pewnego razu ktoś spytał mnie – napisał angielski kardynał – „gdzie podziała się duchowość? Nie otrzymujemy jej ani z naszych ambon, ani ze środków przekazu. Dokąd mamy pójść, aby zaspokoić nasz głód Boga?” Być może, nazbyt jesteśmy zaabsorbowani tym naczyniem glinianym, jakim jest instytucja, za mało zaś – bogactwami, jakie naczynie zawiera. Bogactwa te musimy odkryć, jeśli mamy znaleźć radość w naszej wierze.
Odpowiedź bardzo trafna i głęboka. Chociaż dla wielu osób zajmujących się „zawodowo” Kościołem, może nazbyt wymagająca. Łatwiej jest opisywać to co dzieje się w Kościele i widoczne jest na zewnątrz. Poszukiwanie zaś „bogactwa” Kościoła, wymaga osobistego głębokiego zaangażowania. Możliwe, że z pogłębieniem wiedzy duża grupa osób sobie jeszcze radzi – czyta, poznaje. Gorzej bywa wtedy, kiedy trzeba dążyć do spotkania z Panem Bogiem – poprzez codzienną modlitwę, rozważanie słowa Bożego. Ta wewnętrzna relacja staje się naszą siłą i wszelką pomocą w różnych działaniach. Ona znajduje się u podstaw pomocy okazywanej innym ludziom.
Odkrywajmy zatem „bogactwa” jakie znajdują się w sercu, w Kościele! Sięgnijmy w głąb tego naczynia! Szukajmy pogłębienia więzi z Panem Bogiem poprzez systematyczną codzienną modlitwę, poprzez pogłębienie wiedzy o Nim. Odkrywając i żyjąc tymi bogactwami, nasze serca będą ciągle otwarte na radość, jaką daje przeżywanie wiary katolickiej.

ks. Kazimierz Dawcewicz