Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (73E)

I. Mamy już kalendarzową jesień. Czy tak naprawdę coś to zmieni w naszym życiu? Trudno jednoznacznie na to pytanie odpowiedzieć. Chociaż chyba częściej myślimy o zimniejszych dniach i nocach, o tym, że więcej dni będzie deszczowych, będzie więcej ciemności. Wszyscy, którzy nie przepadają za tym czasem, mogą teraz doświadczyć emocjonalnych dołków, nawet załamań, depresji. Chociaż ktoś inny powie, że nie ma co tam robić problemu z tym jesiennym czasem, przecież minie. Po nim będzie zima, a później przyjdzie piękna wiosna, która na nowo nas odrodzi, wniesie więcej radości w nasze serca.
Jednak nie da się ukryć, że w tym jesiennym czasie podejmowanie pewnych prac, będzie wymagało trochę więcej wysiłku z naszej strony. Ranne wstawania są trudniejsze, ale do pracy iść trzeba tak jak zawsze, swoje „wysiedzieć” czy też przepracować. Ten jesienny czas sprawia także i to, że więcej czasu spędzamy w domach. Mniej podróżujemy, dla zabieganych rodziców może to być właściwa okazja aby nadrobić stracone okazje posiedzenia z dziećmi, porozmawiania z nimi.
Dla tych wszystkich, którzy w tym wakacyjnym czasie odprawili rekolekcje, te jesienne miesiące, zimowe, wiosenne, będą czasem wprowadzania w życie podjętych wtedy postanowień. Będzie to czas duchowej walki, zmagań, aby wytrwać w tym co było wtedy taką oczywistością, co wzbudziło pewien duchowy zachwyt. W ciągu roku też możemy być obecni na wielu jeszcze innych rekolekcjach: różnych weekendowych ćwiczeniach, odczytach. To wszystko ma swoją wagę i znaczenie. Ale jeżeli coś z tego nie znajdzie się w naszym życiowym obiegu, jeżeli to nie zmienia naszego myślenia, postępowania, jeżeli nie zatrzyma nas przed kolejnym słownym skrzywdzeniem kogoś, to powinno nas smucić, bo pokazuje pewne fiasko tego rekolekcyjnego czasu.
Dużym niebezpieczeństwem obecnych czasów jest nasza nadaktywność w angażowaniu się w przeróżne duchowe wydarzenia. Niektórzy uważają, że muszą być wszędzie obecni, że muszą codziennie wysłuchać jakąś duchową konferencję, kazanie. Ta wielka aktywność może jednak sprawić, że relacja z Panem Bogiem będzie powierzchowna. Nie będzie dotykała serca. Sami też będziemy zaskoczeni, że ciągle jesteśmy tacy sami. Brak „widocznego” duchowego wzrostu może wnosić smutek.
Przeczytałem kiedyś takie zdanie, że więcej może nam dać piętnaście minut adoracji Najświętszego Sakramentu, niż kilkudniowe rekolekcje czy parogodzinna pielgrzymka. Może warto nad tym stwierdzeniem się zatrzymać, spróbować je wprowadzić w nasze życie. Warto i trzeba uczestniczyć w rekolekcjach, ale nie musimy być wszędzie!
Pamiętajmy też, że najważniejszym dla nas czasem, nie są te chwile przeżyte w trakcie nawet najlepszych rekolekcji. Cała nasza duchowa wielkość, moc wiary i miłości, sprawdzana jest w codzienności życia, w przeżywaniu szarego dnia, od paru miesięcy takiego samego. Wtedy trwanie na codziennej modlitwie, dobre i wierne wypełnianie swoich zadań i obowiązków, pokazuje naszą głębię wiary i miłości do ludzi, pokazuje też piękno i wartość rekolekcyjnego czasu. TO NAJLEPSZY CZAS KSZTAŁTOWANIA NAS PRZEZ MIŁOSĆ PANA BOGA, TO NAJLEPSZY i prawdziwy CZAS DUCHOWEGO WZROSTU!
Patrząc na spadające liście z drzew, na krótsze jasne dni, pamiętajmy, że przed nami coś pięknego. To czas, który pokaże na ile duchowo wzrośliśmy. Nie lękajmy się go, bo zawsze otoczeni jesteśmy miłością Pana Boga. Także wtedy – a może jeszcze bardziej wtedy – kiedy szara codzienność pokona nasze wakacyjne duchowe „wzrosty i sukcesy”. Nie ulegajmy wtedy zniechęceniu, ale z cierpliwością kolejnego dnia próbujmy nadal trwać przy Bogu: wołajmy, krzyczmy, prośmy, uwielbiajmy. To jedyna droga do przemiany naszego serca.

II. Bądź pewny: odpowiedzi na zagadki życia nie znajdziesz nigdzie indziej, jak tylko w Chrystusie, w mądrości Boga (kardynał Basil Hume). Tych zagadek życie daje nam dużo. Trzeba powiedzieć, że obecnie nie zawsze zwracamy się w stronę Pana Jezusa, szukając u Niego sensu i nadziei życia. Ulegamy różnym wpływom ludzi, którzy wydają się nam teraz bardzo przekonywający, autentyczni. Można powiedzieć, że są w modzie, na topie, dlatego ich słowa tak pociągają, nawet zniewalają. Tworzone na pod orędziu ideologie, także mają swój czas. Słowa o stworzeniu nowego świata, w którym wszystkim będzie się dobrze żyło, chwytają za serca, pociągają młodych ludzi, zbuntowanych przeciwko temu co stare.
Jakie owoce przynosi to wszystko w życiu poszczególnych osób? Jak wygląda późniejsze ich życie? Odpowiadając na te pytania trzeba powiedzieć, że bardzo różnie. Zachwyt kiedyś mija, ludzie wydają się tacy sami, dbają tylko o siebie. Materia nie wypełnia wszystkich pragnień serca. Bycie bogatym nie przynosi zawsze radości, pokazuje swoją moc w przywiązaniu, ciągłym zdobywaniu więcej i więcej. Nie odpowiada na pytanie dlaczego żyję? Po co zostałem stworzony?
Brak odpowiedzi na te pytania jednych zachęca do ich poszukiwania. Ci wszyscy, którzy otrzymali wychowanie katolickie, przyjęli pierwszą Komunię świętą, może i bierzmowanie, zaczynają na nowo oglądać się na Kościół. Tam szukać swojego miejsca, aby po pewnym czasie zobaczyć, że ono nadal na nich czekało. Mimo takich czy innych wyborów, Kościół zawsze dla osoby ochrzczonej jest domem. Mimo takich powrotów do wiary ojców, warto pamiętać, że pewna część ludzi trwa w swoich wcześniejszych wyborach. Złość, gniew, poczucie obrażenia się na to, że byli i są nadal niezrozumiani, zostawieni, wręcz porzuceni, dominuje. Z takimi też uczuciami, kończą swoje ziemskie życie.
Pisząc te słowa – czytając je – trzeba pamiętać, że takich rozczarowanych osób będziemy spotykać coraz więcej. Podano przed paru dniami wiadomość, że ponad połowa Francuzów uważa siebie za ateistów. Takie informacje mogą szokować, ale człowiek nadal bardzo mocno ufa sobie, swoim zdolnościom, rozumowi. Uważa, że świat jaki mamy w tej chwili – równouprawnienie, rozwój cywilizacyjny, dobrobyt, zawdzięcza tylko sobie. W takim razie Pan Bóg jest niepotrzebny. Przez takie samouwielbienie jednak nie dostrzegają, że znaczna część ludzkości nie żyje w takich luksusach, ale w biedzie.
Do ludzi żyjących w ten sposób i tak myślących. Żyjących jeszcze inaczej, zapatrzonych w siebie. Nadal z dobrą nowiną przychodzi Chrystus. On ma odpowiedzi na zagadki życia, na pytania, które od wieków stawia sobie człowiek. On jest w stanie rozjaśnić zalegające we wnętrzu ciemności, pomaga zrozumieć siebie oraz drugiego człowieka. Wnosi światło miłości, przyjaźni, przebaczenia, łagodności, miłosierdzia, Nie mówi „nie” światu, nie mówi „nie” rozwojowi, technice, …, ale ciągle zaprasza, aby korzystać z Jego mądrości!

III. Chciwość była obecna na tym świecie od początku jego istnienia. Można chyba powiedzieć, że będzie i nadal. Przez jej realizację wiele osób straciło życie, wielu cierpiało i cierpi nadal, czują się wykorzystani i oszukani. Dlatego nie powinniśmy się dziwić, że w katalogu grzechów głównych znalazła się ona na drugim miejscu, po „pysze”. Co to jest takiego „chciwość”?
Na stronie internetowej przeczytałem: jest to samolubna potrzeba ciągłego zdobywania lub posiadania czegoś. Więcej niż jest to rzeczywiście uzasadnione lub konieczne. Im ktoś więcej osiąga – posiada, tym więcej chce, nigdy nie jest usatysfakcjonowany.
W pogoni za materialnymi przedmiotami taki chciwy człowiek nie ma granic i często je przekracza. Warto też pamiętać, że to uczucie może dotyczyć wszystkich ludzi, są oni w stanie złamać wartości moralne, aby osiągnąć swoje cele. Chciwość to złe podejście do życia. Chciwość jest silną, samolubną potrzebą ciągłego zdobywania.
Jakie są przyczyny chciwości? Występuje u osób, które mają poczucie wewnętrznej pustki. Ich serce jest puste, chcą czymś je zająć. Zdobywanie i posiadanie uważają za ich wypełnienie. Rozbudowana chciwość może wzbudzić nawet wewnętrzny przymus. Aby spełniać swoje potrzeby, neguje się tym samym potrzeby innych. Jest się też nadmierne skupionym na sobie. Taki człowiek nie jest zdolny do empatii, nawet może przyczynić się do zadania bólu drugiemu człowiekowi. To tylko niektóre przyczyny, może być ich więcej.
Co zatem ma zrobić osoba, która chce z tym „skończyć”? Po pierwsze powinna odkryć źródło chciwości. Skąd takie uczucie, a później zachowanie czerpie swoje soki. Czym jest spowodowane? Kolejnym elementem, który może pomóc jest doświadczenie miłości. Wszyscy dobrze wiemy, że miłość ma w sobie moc przemiany serca, myślenia, postrzegania świata. Sprawia, że troska o innych jawi się jako cud tworzenia dobra wokół nas.
Kiedy piszę o tej ludzkiej miłości, nie można zapomnieć o miłości Pana Boga do nas. Dla osoby, która posiada tylko okruszyny wiary, uświadomienie, że istnieje Ktoś kto mnie kocha, nie dlatego, że jestem dobry, ale dlatego, że po prostu jestem, staje się epokowym odkryciem! Taki człowiek uświadamia też sobie, że jest Ktoś, kto o niego się troszczy. Posyła swojego anioła, który prowadzi, uzdrawia, a także wzbudza dobre pragnienia.
Uświadomienie sobie tego, nie oznacza, że teraz mamy siąść z założonymi rękami i nic nie robić. Wcale nie! Mamy do spełnienia powierzone zadania, prace, które jak najlepiej wypada wykonywać. Mamy gorliwie realizować obowiązki wynikające z naszego powołania. Tym samym uczestniczymy w dobrym stwarzaniu i kształtowaniu świata. Czynimy życie w naszych rodzinach, zakładach pracy, środowiskach, lepszym. Tym samym sprawiamy, że słowa prefacji na uroczystość Chrystusa Króla, mówiące o „królestwie prawdy i życia, królestwie świętości i łaski, królestwie sprawiedliwości, miłości i pokoju”, zaczynają żyć, zaczynają być obecne wokół nas.
Na zakończenie przytoczę parę powiedzeń związanych z tą okropną wadą: „chciwemu zawsze mało”; „chciwość i próżność to główne wady możnych”; „grób i chciwość niczego nie dziedziczą”; „nie być chciwym to już bogactwo”; „trudno zatrzymać prąd morski i zadowolić chciwość (islandzkie); „zastąpcie chciwość miłością i wszystko powróci na swoje miejsce (Mahatma Gandhi).
Zachęcam zatem do otwarcia naszych serc na miłość Pana Boga, która sprawi, że będziemy jeszcze bardziej potrafili kochać innych ludzi i siebie. A także będziemy umieli cieszyć się i dziękować za to, co mamy. Chciwość będzie dla nas wtedy, tylko jednym z grzechów głównych, znanym z katechizmu!

ks. Kazimierz Dawcewicz