I. Poprzednie rozważanie – pisanie, rozpocząłem od zwrócenia uwagi na drzewa. Od tego, że jeszcze liście na nich są zielone, ale już gdzieniegdzie widać kolor żółty, brązowy. A to dla nas znak, że jesień blisko. Kiedy teraz piszę te słowa, mamy już kalendarzową jesień. Ale nie tym teraz chciałbym się zająć. Są sprawy znacznie ważniejsze i pilniejsze, na które warto zwrócić uwagę. W tytule tych rozważań „Widziane z okna…”, zapisane są słowa: przeczytane i usłyszane. Właśnie w godzinach przedpołudniowych w Liturgii Godzin przeczytałem fragment listu św. Polikarpa, biskupa i męczennika, do Filipian. We wstępie nawiązuje on do św. Pawła, który głosił im słowa prawdy, a także po swoim odejściu kierował do nich listy. „Jeśli starannie rozważać je będziecie, możecie udoskonalić się w otrzymanej wierze, „która jest matką wszystkich”. Za nią podąża nadzieja, poprzedzana zaś jest miłością do Boga, Chrystusa i bliźniego. Jeśli ktoś trwa w tych cnotach, wypełnia nakaz sprawiedliwości. Kto bowiem posiada miłość, daleki jest od wszelkiego grzechu” (Liturgia Godzin, t. IV, s. 245).
W następnych zdaniach kieruje słowa pouczenia do wszystkich, którzy tworzą wspólnotę uczniów. Kończy takimi słowami: jeżeli potrafimy spodobać się Jemu na tym świecie, otrzymamy również przyszły. Obiecał bowiem wskrzesić nas z martwych i – jeżeli nasze postępowanie będzie Jego godne – uczynić nas, w co wierzymy, uczestnikami swojego królestwa” (Liturgia Godzin, …, jw. s. 246). Nie jest to jedyny list, jaki św. Polikarp napisał do wspólnot chrześcijańskich. Te listy niosą w sobie znaki troski o zachowanie wiary, nie kryje się w nich tylko chęć upominania. Znajdujemy w nich prośbę o dobre chrześcijańskie życie w codzienności. Nie należy także widzieć w nich, zwykłego wtrącania się w życie wspólnoty siostrzanej. Słowa autora przepełnione są przede wszystkim miłością, która ma swoje źródło w Jezusie Chrystusie.
Takie listy do Kościołów pisane są w czasach nam współczesnych. Arcybiskup Poznański Stanisław Gądecki napisał list do biskupów w Niemczech, którzy w trakcie obrad Drogi Synodalnej, podejmują ważne decyzje związane z Kościołem. Okazuje się, że podobne listy, biskupi niemieccy otrzymali od różnych episkopatów z Afryki, zaniepokojonych tokiem obrad. Mających też nastąpić głosowań nad sprawami moralnymi, doktrynalnymi, które niosą z sobą schizmę. Różnie są te listy komentowane. Ale są one nawiązaniem do starochrześcijańskiej praktyki, która była obecna w ubiegłych czasach. Tchnie z nich troska o zachowanie jedności Kościoła, który i tak jest już bardzo mocno podzielony.
Jaka nauka z pisania listów płynie dla nas? Czego możemy się z takiej praktyki, zachowania nauczyć? Przede wszystkim tego, abyśmy umieli dzielić się naszą wiarą z innymi! Kolejne ważne wskazanie dotyczy tego, że jeżeli już chcemy kogoś pouczyć, przypomnieć mu drogę wiary – czyńmy to z miłością. Jak już wiemy może takie miejsce mieć w braterskiej i siostrzanej rozmowie, albo w słowach listu! No i tutaj chyba pojawia się problem. W dobie smsów, chyba zapomnieliśmy jak pisze się listy. Ale na naukę nie jest nigdy za późno! Szczególnie wtedy, kiedy dotyczy to zbawienia drugiego człowieka!
II. Czytając Ewangelię dowiadujemy się, że Apostołowie mieli wady, mimo że słuchali Pana Jezusa i byli obserwatorami Jego przykładnego życia, to jednak upadali. Co to dla nas oznacza? To, że Bóg wie, że wzrost duchowy dokonuje się stopniowo, wymaga czasu. Taka zasada związana jest z uczniami wszystkich czasów. Święty Jan Apostoł oburzony zachowaniem mieszkańców Samarii, prosił Pana aby spuścić na nich ogień (zob. Łk 9,51-55). Wiele lat później napisze: Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością (1J 4,8).
Zachował swoją tożsamość, ale pod wpływem Ducha Świętego stopniowo przemieniał swoje serce. Centralnym tematem jego Listów stała się miłość. Komentując pierwszy z tych Listów wiele lat później święty Augustyn powie: „zawarł w nim wiele rzeczy, praktycznie wszystko o miłości”. To on przekazał nam nauczanie Jezusa o nowym przykazaniu, które ma być codziennie praktykowane, które ma być cechą charakterystyczną ucznia Chrystusa.
Kiedy czytamy życiorysy przeróżnych świętych, mamy przed sobą – jeżeli można tak się wyrazić – „gotowy produkt”, kanonizowanego świętego. Ale w ich życiu bywało różnie. Ich życie poddane działaniu łaski Bożej, później zaczęło wydawać piękne ewangeliczne owoce.
My też powinniśmy mieć świadomość swoich wad i niedoskonałości. Ale ta świadomość bycia słabym, nie może nas odsuwać od rozważania życia świętych, od wejścia na drogę świętości. Raczej ma nam pomóc, abyśmy jeszcze większą ufnością rozważali ich życie. Przeróżne wady szły z nimi do końca życia. Oni systematycznie z nimi walczyli, tym samy stawali się ludźmi pełnymi pokory. To właśnie ona, pokora, pomagała im dojść do świętości. Przezwyciężyli słabości, które – jak w przypadku św. Jana – oddalały ich od Chrystusa Pana (por. Rozmowy z Bogiem, Francisco F. Carvajal, Ząbki 1998, t. V, s. 145-146).
Dlatego nadal zachęcam do duchowego czytania! Do czytania Pisma świętego, dzieł Ojców Kościoła, żywotów świętych. Pamiętajmy, że czytając je sami jesteśmy czytani. To wtedy też dokonuje się w nas przemiana, jesteśmy kształtowani na autentycznych uczniów Pana Jezusa!
III. Od czasu do czasu słyszymy wypowiedzi dorosłych już ludzi, którzy wręcz krzyczą, że wiary w Pana Boga, przynależności do Kościoła katolickiego nie wybierali. Zostali kiedyś bez ich zgody ochrzczeni, później wychowani po chrześcijańsku, doprowadzeni do przyjęcia sakramentów – bierzmowania, Komunii świętej i pokuty. Uważają tym samym, że zostali do pewnych zachowań zmuszeni, nikt nie liczył się z ich poczuciem wolności. Takie wypowiedzi najczęściej wypływają z ust ludzi przeżywających teraz swoje bunty, odejścia od wiary przodków. Chcą też pokazać, że to oni są w stanie tak naprawdę podjąć najlepsze decyzje odnośnie swojego życia.
Czym zatem jest chrzest święty? Jakie płyną dla przyjmujących go zobowiązania? „Chrzest, jako droga prowadząca ku wolności dzieci Bożych i jako wprowadzenie do wspólnoty, nakłada równocześnie na ochrzczonych obowiązek stałego wzrastania i dojrzewania w wierze. Sakrament Chrztu nie jest magią ani „czynnością automatyczną”. Polewając wodą główkę przyjmującego chrzest wypowiadamy słowa: „Ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Słowa te zachowują pełną moc tylko wtedy, jeśli człowiek ochrzczony z powagą i pełną odpowiedzialnością zachowuje to, czego od niego wymaga przyjęty sakrament.
Jeśli tak spojrzeć na sakrament, to jest on zawsze wezwaniem pod adresem rodziców chrzczonych dzieci, jak również pod adresem samych ochrzczonych, aby ciągle szukali własnego nawrócenia. Szukali światła w świecie wypełnionym mrokami zwątpienia i pragnęli życia, w społeczeństwie zniewolonym siłami śmierci” (Henri M. Nouwen, Chleb na drogę, Bytom 2001, s. 303).
Wracając raz jeszcze do pytań i oskarżeń kierowanych pod adresem Kościoła, rodziców, przez ludzi dorosłych – ochrzczonych jako dzieci, trzeba wskazać, że w pewnym momencie ich życia zabrakło szukania Pana Jezusa. Wydawać by się mogło, że Go znali, nawet kochali. Ale przy zetknięciu się ze światem przepełnionym zwątpieniem, iluzjami wolności, ta wiara wypływająca często z tradycji, oparta na emocjach dziecięcych, przegrała. Silniejsze okazały się propozycje łatwego życia, przyjemniejszego, wygodniejszego. Chociaż po latach takie wybory i decyzje, pozostawiają wielu ludzi w życiowej pustce, samotności, ciemności.
Jak przed chwilą mogliśmy przeczytać, zostaliśmy ochrzczeni w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Te słowa zachowują swoją moc, jeżeli odpowiedzialnie zachowujemy to, czego ten sakrament od nas wymaga. To znaczy, żyjemy ze świadomością bycia dzieckiem Bożym. Pamiętając, o tej swojej wielkiej godności, nawet wtedy kiedy upadniemy. Miłość Boga Ojca jest na wyciągnięcie ręki, ale trzeba o nią trochę powalczyć. Jest to zaproszenie do życia przykazaniami, słowem Bożym. Korzystania z sakramentów – przede wszystkim niedzielnej Eucharystii. Wreszcie potrzebujemy systematycznej, nawet krótkiej codziennej modlitwy. Nasze życie wypełnione tymi spotkaniami sprawia, że łaska chrztu jest w nas ciągle żywa. A przyrzeczenia chrztu świętego nas prowadzą, nawołują do codziennego nawrócenia, które pozwala nam chodzić w świetle Bożej miłości!!!
ks. Kazimierz Dawcewicz