Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (98)

I. Kiedy mocno odczuwamy egzystencjalną bezradność, a doświadczane problemy nas przerastają, szukamy najczęściej pomocy u Pana Boga. Częstą modlitwą, która w takich trudnych chwilach nam towarzyszy – o którą prosimy – jest Msza święta. Proszą o nią ludzie przed operacją, w chwilach zagrożenia życia. Kiedy wybierają się w dalekie podróże, wyprawy górskie. Trudno jest nam wreszcie wyobrazić sobie, uroczystości pogrzebowe bez Mszy. Święta Monika przed swoją śmiercią prosiła syna – św. Augustyna i jego brata – aby pamiętali o niej przy ołtarzu Pańskim. Dlatego z taką pieczołowitością rodziny zmarłych dbają o to, aby pogrzeb był z Mszą święta, aby odprawiano ją w kolejne rocznice ich śmierci.
W dniu 5 kwietnia zmarł ks. Anicet Murawski (1935-2018)– od 1963 roku do 2010 proboszcz Parafii św. Katarzyny w Brąswałdzie. Przez wszystkie lata swojego kapłańskiego życia odprawiając Msze święte, wspominał różne zmarłe osoby przy ołtarzu. Z chwilą śmierci, będzie teraz i on wspominamy przy ołtarzu Pańskim.

Uroczystości pogrzebowe zostały odprawione w kościele w Brąswałdzie 9 kwietnia o godz. 15.00, Mszy świętej przewodniczył Arcybiskup Józef Górzyński Metropolita Warmiński. Zgromadziły one bardzo dużo ludzi! Przyszli aby podziękować, za 47 lat proboszczowania. Za wszystkie odprawione Msze święte, udzielone sakramenty święte, pobłogosławione związki małżeńskie. Jeszcze jako ojciec duchowny uczestniczyłem w Jubileuszu 35 lecia życia małżeńskiego parafian księdza Aniceta. To on błogosławił ich związek małżeński, to on przeżywał z nimi kolejne rocznice. Wielu parafian odprowadził też na parafialny cmentarz, który teraz stał się miejscem jego spoczynku.
Obecni na uroczystości pogrzebowej ludzie, znali bardzo dobrze księdza Aniceta. Przecież jeszcze spotykali go, rozmawiali z nim. Pierwszym księdzem z dekanatu – po księdzu Dziekanie – który mnie odwiedził w Dywitach, był właśnie ksiądz Anicet. Okazał mi wtedy wiele serdeczności i ciepła.
Jako proboszcz wiele razy odwiedzał swoich parafian po kolędzie. Chociaż kiedyś w czasie odpustowego obiadu powiedział: „po tylu latach kolędowania, nie wiem o czym mam z moimi parafianami rozmawiać”. Oczywiście był to żart. Bo przecież był towarzyski, kontaktowy. Nie brakowało mu tematów do rozmowy, można było tego doświadczyć w czasie naszych odpustowych obiadów. Myślę, że nie brakowało mu też tematów do rozmowy ze swoimi parafianami.
Przez ponad czterdzieści lat wypowiedział wiele słów, zdań, które pokazywały jego mądrość. Ale także mądrość Kościoła, z którego tradycji korzystał. Za życia wielu parafian może lekceważyło jego słowa, rady i proboszczowskie upomnienia. Teraz kiedy zmarł, jego słowa nabierają pewnej wartości, powinny stać się testamentem dla osób jeszcze żyjących. Mogą być pomocą w dokonywaniu właściwych wyborów. Kiedy będziemy go wszyscy wspominać, to warto odwołać się do tej jego słownej życzliwości i troski.
Kiedy rozpoczynamy życie, jesteśmy przez Pana Boga obdarowani talentami (zob. Mt 25,14-30). Ksiądz Anicet, także został nimi obdarowany. Śmierć, to zdanie rachunku z tego co z nimi zrobiliśmy. Wierzymy, że zmarły proboszcz z Brąswałdu, stanął przed Nim z talentami pomnożonymi. Jako ksiądz, który odprawiając Mszę świętą wspominał przed ołtarzem Pańskim wiele osób. Stanął przed Panem z ofiarowaną ludziom – niezliczoną przez nikogo tu na ziemi – życzliwością i ciepłem. Wierzymy, że usłyszał słowa: „dobrze sługo dobry i wierny, wejdź do radości swojego Pana” (Mt 25,21).

II. W okresie wielkanocnym czytania w czasie Mszy świętej, zostały zaczerpnięte z Dziejów Apostolskich. Pokazują one życie pierwszych wspólnot chrześcijańskich, ich dynamiczny rozwój, ale także prześladowania. W tym czasie trzeciego tygodnia wielkanocnego, takim kulminacyjnym punktem jest prześladowanie i śmierć św. Szczepana. Jego męczeństwo dało początek ogromnemu prześladowaniu Kościoła. Aby ocalić swoje życie, uczniowie Pana Jezusa musieli opuścić swoje bezpieczne miejsca zamieszkania (zob. Dz 8, 1b-8). Co jest ważne dla nas żyjących dzisiaj kiedy czytamy te fragmenty Pisma świętego? Ich zachowanie, uciekając nie milczeli. Ale tam gdzie docierali, mówili o Chrystusie Panu. Dzięki temu do wspólnoty chrześcijańskiej zaczęli należeć ludzie, którzy mieszkali daleko od Jerozolimy.
Współcześnie chrześcijanie różnie są traktowani w świecie. Są państwa, w których wiodą spokojne życie, w innych miejscach podkreśla się i zachęca – czy nawet zmusza – aby ze swoją wiarą się nie afiszowali. Mówi się że jest ona czymś prywatnym, należy „zamknąć” ją w domu. Niestety czasy obecne fundują też dla wielu uczniów Pana Jezusa prześladowania, które kończą się więzieniem, czy też męczeńska śmiercią.
W takich trudnych doświadczeniach częstym towarzyszem jest lęk, który staje się przyczyną paraliżu. Sprawia, że wtedy nie potrafimy jasno wypowiedzieć swojego zdania, oznajmić innym własne przekonania. Wpatrzeni w świadków Chrystusa z czasów apostolskich, powinniśmy przełamywać te moralne i duchowe paraliże. Powód tego jest bardzo oczywisty. Nasza wiara największe świadectwo składa, w zetknięciu się z drugim człowiekiem. Nie da się wiary zostawić w domu, w chwili kiedy zamykamy drzwi. Nie można być innym w pracy, w szkole, podczas różnych spotkań, a innym w czterech ścianach swojego pokoju.
Pierwsi chrześcijanie siłę i odwagę do pokonywania strachu, lęku, paraliżu, czerpali z relacji do Pana Jezusa. „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba, kto do Mnie przychodzi nie będzie łaknął, a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”. Te słowa uświadamiają nam wielką troskę Pana Boga, o każdego z nas. Pouczają także, że w tym doświadczeniu odrzucenia, wyśmiania ze względu na wyznawaną wiarę, On nadal troszczy się o nas.

III. Kiedy na spotkaniu z młodzieżą, także i z osobami dorosłymi, omawia się prawdę zmartwychwstania Pana Jezusa, można usłyszeć, że trudno nadal jest w nią uwierzyć. Reakcje niektórych osób przypominają te z czasów apostolskich. „A może uczniowie przyszli i wykradli Jego ciało?” „Może gdzieś zostało dokładnie schowane, i nie można go było znaleźć?”. A przecież od wiary w zmartwychwstanie zależy zbawienie. Stwierdza to uroczyście Apostoł: „Jeżeli więc ustami swymi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie” (Rz 10,9). Święty Augustyn komentuje:
Poprzez mękę […] przeszedł Pan ze śmierci do życia. Nam wierzącym w Jego zmartwychwstanie przygotował drogę, żebyśmy także i my przeszli ze śmierci do życia. Nie jest rzeczą wielką uwierzyć, że Chrystus umarł. W to wierzą i poganie, i Żydzi, i wszyscy niegodziwcy. Wszyscy wierzą w to, że umarł. Wiara chrześcijańska to zmartwychwstanie Chrystusa (Raniero Cantalamessa, Nasz wiara, Kraków 2017, s. 195-196).
W cytowanej przed chwilą książce można przeczytać jeszcze dalszą część rozważania o zmartwychwstaniu Pana Jezusa. Autor stwierdza, że śmierć Chrystusa sama w sobie nie świadczy wystarczająco o prawdzie Jego dzieła, … Bo przecież byli na świecie ludzie, którzy umarli dla jakiejś błędnej lub bardzo niegodziwej sprawy. Mylnie uważając, że była ona czymś dobrym. Śmierć Chrystusa jest wprawdzie najwyższym świadectwem Jego miłości (por. J 15,13), ale nie Jego prawdy. Jest to odpowiednio dopiero poświadczone przez zmartwychwstanie. […] Zmartwychwstanie jest jak Boska pieczęć, którą Bóg stawia na życiu i śmierci, na słowach i czynach Jezusa. To jest Jego amen, Jego „tak”. Kiedy Jezus umierał, powiedział „tak” Ojcu, okazując Mu posłuszeństwo aż do śmierci. Kiedy Ojciec Go wskrzesił z martwych, powiedział „tak” Synowi, ustanawiając Go Panem (por. Raniero Cantalamessa, jw., s.196).
Obecnie szukamy różnych przyczyn, które by nam pokazały skąd biorą się wszelkie braki i słabości naszego ewangelicznego przepowiadania. Jednym z nich może być właśnie to, że słaba jest nasza wiara w zmartwychwstanie Chrystusa. Nie spotkaliśmy Go w czasie wielkanocnego poranka. Może podobni jesteśmy do uczniów idących do Emaus, którzy ciągle rozmawiają o tym co się wydarzyło w Jerozolimie. Zatrzymali się na Wielkim Piątku, który przysłonił im prawdę o Jego zmartwychwstaniu.
Dla chrześcijan pierwszych wieków, każda Eucharystia była radością paschalną, wspomnieniem zmartwychwstania Jezusa. Z niej czerpali siłę, by żyć z Jezusem i coraz odważniej o Nim świadczyć. Może warto zatem spytać: czy dla nas Eucharystia jest źródłem paschalnej radości? Czy z niej czerpiemy siłę, aby każdego dnia być z Jezusem?

ks. Kazimierz Dawcewicz