Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (96)

I. Co teraz widzimy? Co słyszymy? Przechodząc obok małego chłopca w naszym kościele, który czekał na poświęcenie pokarmów świątecznych w sobotę, usłyszałem: „O, ksiądz”! Nie było w tych słowach żadnej złości, ironii, ale pewna dziecięca radość. Pisze o tym dlatego, że w tych czasach nie zawsze pojawienie się księdza wzbudza taką reakcję. Niestety zdarza się coraz częściej, że można usłyszeć całkiem inne słowa. Pokazujące wrogość, złość, agresję. Niestety my księża, tak czasami działamy na ludzi. Ale pewne zachowania względem nas są też trochę „nakręcane”. Nie chcę powiedzieć, że nie jesteśmy temu winni, ale przy całej sytuacji, dostają też po głowie porządni duchowni.
Wspominałem ostatnio o „czarnym piątku”, ale chciałbym jeszcze wspomnieć, że manifestacje zorganizowano także przed siedzibami niektórych biskupów. Nie będę cytował wypowiadanych tam słów, ale trzeba wskazać, że taka akcja była czymś nowym u nas w Polsce. Krytykowano wiele razy biskupów w mediach; telewizji, radiu, pisano na łamach gazetach. Tu mamy zupełnie nowe zachowanie – trudno mi powiedzieć, czy na stałe wpisujące się w Polską rzeczywistość.
Biskup ma za zadanie głosić Ewangelię, ma być pasterzem powierzonej sobie owczarni. Obok podtrzymywania braci w wierze, ma stać na straży życia, ma troszczyć się o ubogich i najmniejszych. Co wywołało taką agresję w ich stronę? Biskupi Polscy zaapelowali do posłów, o podjęcie pracy nad ustawą zakazującą aborcji. Dla tych wszystkich, którzy mówią o prawie do swobodnej aborcji, to wystarczyło, aby tak zareagować.
Obok takich agresywnych zachowań, warto wskazać na obecność ludzi – stojących gdzieś obok – którzy stanęli też do walki o życie. Ruch promujący życie jest mniej liczny niż ci wszyscy, którzy ubrali się wtedy na czarno. Ale ich zachowania, postawa jest zupełnie inna. Podejmują dyskusję z osobami, które walczą o prawo do aborcji, ale przede wszystkim się modlą. Nie będzie z mojej strony żadnego nadużycia, jeżeli napiszę, że za nich też!
Możliwe, że pewna część z nas jest zgorszona tymi agresywnymi zachowaniami. Ale chyba obecnie stykamy się z wieloma takimi sytuacjami, które odsłaniają serca poranione, zbuntowane. Gdzie większość z nich uważa, że myślą i czynią dobrze. Papież Benedykt XVI na jednej ze swoich audiencji mówił: „Naprawdę wiele jest niegodziwości ludzkiego serca. Jedyny sposób zapobieżenia im polega na tym, by nie patrzeć na rzeczywistość w sposób tylko indywidualistyczny, autonomiczny, ale przeciwnie – by wciąż na nowo opowiadać się po stronie Jezusa, przyjmując Jego punkt widzenia. Powinniśmy się starać dzień po dniu żyć w pełnej komunii z Nim. Przypomnijmy sobie, że również Piotr chciał się Mu sprzeciwić, i temu co Go czekało w Jerozolimie, ale otrzymał za to surową naganę; nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku (Mk 8,32-33). Po swoim upadku Piotr wyraził skruchę i uzyskał przebaczenie oraz łaskę. Również Judasz żałował, ale jego żal przerodził się w rozpacz i tak doszło do samounicestwienia. Jest to dla nas zachęta, by mieć zawsze na uwadze to, co mówi św. Benedykt na końcu zasadniczego IV rozdziału swojej Reguły: „Nigdy nie wątp w Boże miłosierdzie” (18 października 2006).
To co „czarne” jest krzykliwe i agresywne, było to widać w tamten poniedziałek i piątek. Warto jednak pamiętać o historii różnych osób, które dzięki modlitwie innych, refleksji nad swoim życiem, znaleźli drogę do Bożego miłosierdzia.

II. Patrzę przez moje okno, świeci słońce, wieje silny wiatr, ale trudno zobaczyć teraz ludzi („drugi dzień świąt” godz. 16.47). Chyba nie powinienem się z tego powodu smucić, bo to znak, że przebywają oni w domach, goszczą się, może niektórzy już odpoczywają. Bo przecież święta są czasem intensywnym w różne wydarzenia, mogą także wywołać uczucie zmęczenia. Siedzenie za stołem, przygotowanie posiłku pochłania trochę czasu i energii. Mimo to, trzeba powiedzieć, że owe świętowanie mocno wpisało się w naszą polską rzeczywistość. Teraz czasami narzekamy, że jest tego tak dużo, to jednak po pewnym czasie – uspokojeniu i wyciszeniu się – czekamy z utęsknieniem na następne święta.
Świętowanie od zawsze było wpisane w życie narodów. Wyglądało ono różnie, bo przecież w początkach istnienia chrześcijaństwa, uczniowie Pana Jezusa byli spędzani do różnych aren, gdzie na różne sposoby zadawano im śmierć. Dla ludzi oglądających takie „spektakle”, był to czas świąt. Kiedy myślimy o katolickim świętowaniu, warto pamiętać, że z upływem czasu, nabrało ono różnych form i zwyczajów. Powstawały one wokół obchodu Świąt Wielkanocy, Bożego Narodzenia. Część z nich związana jest także z oddawaniem kultu świętym, którzy stawali się patronami miast i miejscowości. Powstawały różne przysłowia, powiedzenia z nimi związane. W ten sposób stworzono dosyć pokaźną bazę, różnych katolickich tradycji.
Trzeba także wskazać, że wymiana mieszkańców, która miała miejsce po II wojnie światowej, ich wyjazdy – choćby z naszych terenów Warmiaków – sprawiły, że pewne zwyczaje i tradycje zupełnie zanikły. W niedzielę Palmową po Mszy świętej o godz. 11.30, rozstrzyga się w naszym kościele konkurs na najpiękniejsza palmę. Organizatorzy, zachęcają do robienia palmy warmińskiej. Kiedy przychodzi do rozstrzygnięć okazuje się, że na konkursie pojawiają się palmy nawiązujące do innych regionów Polski. Dla wielu osób jest to zaskoczenie, że taka „ładna palma”, a jednak nie została wyróżniona. Przyczyna jest prosta, nie zapoznali się z warmińską tradycją.
Mówiąc o różnych zwyczajach, tradycjach świątecznych, my katolicy powinniśmy zawsze pamiętać, że centrum naszego świętowania stanowi Eucharystia. Nie ma dobrych Świąt bez Mszy świętej, bez spotkania z Panem Bogiem, który w tym świątecznym czasie gromadzi nas wokół siebie, ale i wokół osób nam bliskich. Dlatego zachowując i pielęgnując tradycje danych Świąt, pamiętajmy, że ten świąteczny czas, ma nas przybliżyć do Pana Boga. Bo to przecież On sprawił, że te święta możemy teraz obchodzić!

III. W naszej drodze wiary doświadczamy różnych sytuacji, które pokazują naszą wielką – choćby uczuciową i emocjonalną różnorodność. Obok radosnych sytuacji i wydarzeń, spadają na nas trudne wydarzenia, dotykają różne niepowodzenia. Życie codzienne pokazuje, że nie zdajemy dobrze egzaminu z wiary, brakuje z naszej strony świadectwa. Wszystko to sprawia, że różnie się wtedy zachowujemy, mówimy o kryzysie wiary! Co w takich sytuacjach część z nas robi? Najchętniej gdzieś ucieka. W tym liturgicznym czasie – Triduum Paschalnego – słyszeliśmy już kolejny raz o porażkach, tchórzostwie, o rozdartych sercach uczniów Pana Jezusa. Niektórzy z nich po wydarzeniu Wielkiego Piątku, oddalają się od nieprzyjaznej Jerozolimy. Ale ciągle rozmawiają o tym, co tam się wydarzyło. Wtedy przyłącza się do nich Nieznajomy Człowiek, w całej szczerości mówią Mu o wszystkim. Ale za chwilę to On, zaczyna im wszystko wyjaśniać. Aż wreszcie daje im się poznać, przy łamaniu chleba (zob. Łk 24,13-35).
Ta rozmowa ze Zmartwychwstałym Panem Jezusem zmieniła ich całkowicie, rozpaliła ich serca, dodała im odwagi. Jeszcze tego samego dnia wrócili do Jerozolimy, aby powiedzieć pozostałym uczniom, że spotkali Pana. Nastąpiło coś pięknego i cudownego, ich serca zaczęły pałać radością. Stają się odważni, podejmują działanie. Ta sytuacja pokazuje także nam, gdzie mamy szukać siły i odwagi, aby pokonać nasze lęki i strach, który nas dopada. Mamy wtedy za wszelką cenę szukać spotkania ze Zmartwychwstałym Panem, aby i w nas pojawił się efekt pałających serc, które zaczną działać, zaczną ewangelizować. Zaczniemy też spotkanym ludziom głośno mówić: widzieliśmy Pana i to nam uczynił!

ks. Kazimierz Dawcewicz