I. Kiedy czytam Ewangelię z soboty I tygodnia Wielkiego Postu, przypominam sobie, że właśnie ten fragment stanowił temat mojej pierwsze homilii. Seminarium Duchowne mieściło się wtedy przy Placu Bema 2, ja byłem alumnem czwartego roku. Było to w sobotę rano, Mszę świętą odprawiał ojciec duchowny ks. Konrad Sarwa. Tekst tej homilii miałem z sobą przez wiele lat – była sprawdzona uprzednio przez wykładowcę homiletyki – chyba podczas ostatniej przeprowadzki do Dywit, gdzieś się zapodziała. Mimo to pamiętam, że perykopa ewangeliczna o miłości nieprzyjaciół, zapoczątkowała moje homiletyczne „działanie” (Mt 5, 43-48).
Czytając ten fragment Ewangelii warto sobie uświadomić, że jest on dla każdego ucznia Pana Jezusa, zaproszeniem do rachunku sumienia z realizacji przykazania miłości bliźniego. Jego słowa zawsze powinny być dla nas jak lampa, która oświeca zakamarki, ciemności naszych serc, myśli, w których nosimy niechęć do miłowania bliźnich. Przede wszystkim tych, którzy sprawiają nam olbrzymie trudności, kłopoty.
Ten tekst z kazania na Górze pokazuje, że Boża logika kochania przekracza naszą ludzką możliwość kochania. Pan Jezus nie chce abyśmy kierowali się gwałtownymi odruchami, ale Jego słowem. Nasz ludzki odruch często skłania do nienawiści owych nieprzyjaciół, Jego słowo wychowuje do miłowania (Krzysztof Wons SDS).
Każdy z nas w swoim życiu doświadczył różnych reakcji, odruchów niechęci, wręcz nienawiści do osób, które nas skrzywdziły. Najgorsze z tego jest to, że często miały one miejsce dawno temu, a my ciągle do nich powracamy. Żyjemy nimi, pozwalamy tym negatywnym uczuciom się prowadzić. Konsekwencją takiego zachowania jest to, że w tej chwili inni niewinni ludzie bywają przez nas niedostatecznie kochani.
Co możemy zrobić, aby od tych uczuć się uwolnić? Kiedy takie nienawistne myśli znów nas dotykają, spróbujmy przyjąć je ze spokojem. Nie uciekajmy przed nimi. Ale zaprośmy w ten zagmatwany „świat miłości” samego Pana Jezusa. Zacznijmy do Niego się modlić, prośmy Go także o serce zdolne do przebaczenia. Oddajmy Mu te uczucia, przestańmy trzymać je w zaciśniętych dłoniach, jakby były naszym jedynym i największym „skarbem”. Poprośmy aby nam pomógł, aby przemienił nasze serca, aby uczył nas kochać innych ludzi swoją miłością.
Każdy z nas ma prawo wybierać sobie przyjaciół, znajomych, z którymi chcemy się spotykać. Jednak w tym fragmencie Ewangelii Pan Jezus zwraca nam uwagę, abyśmy nie otaczali się tylko osobami nam życzliwymi. Chce abyśmy także podchodzili do tych, którzy nas denerwują, wywołują złość, irytację (ww. 46-47).
Rozumiem i wiem, że takie postępowanie jest trudne. Trzeba jednak – chcąc być prawdziwym uczniem Chrystusa – zaakceptować ową Bożą logikę miłowania innych ludzi. Nosząc w myślach przykazanie miłowania nieprzyjaciół, z upływem dni oraz lat oswajamy się z tymi słowami. Wreszcie przychodzi taki dzień, kiedy pozwalamy im się prowadzić, zaczynamy modlić się za tych, którzy nas skrzywdzili, prześladują. Pamiętajmy, że oni też są córkami i synami Ojca, który jest w niebie. To On przecież sprawia, że Jego słońce wschodzi nad złymi i dobrymi, On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (w. 45).
II. Trwa czas Wielkiego Postu, niestety trwa także wojna w Ukrainie. W drugą niedzielę tego wielkopostnego czasu czytana jest Ewangelia o Przemienieniu Pańskim (zob. Łk 9, 28b-36). Trzech uczniów razem z Jezusem znajduje się na górze, wobec nich się Przemienia, okazuje im swoje Bóstwo. Zatrzymują się tam na chwilę. To tak jakby chciał nam wszystkim powiedzieć, abyśmy w tym czasie zwolnili trochę tempo życia, zatrzymali się. Abyśmy zaczęli widzieć innych ludzi, abyśmy zaczęli słuchać, a usłyszane słowo Boże spróbowali wprowadzić w codzienność życia.
Pierwsza wskazówka jaką odnajdujemy w tym tekście, to wyraźnie podkreślenie przez św. Łukasza: „Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a odzienie stało się lśniąco białe”. Przemienienie dokonuje się w trakcie modlitwy. Modlitwa, to rozmowa i spotkanie z Panem Bogiem. Co to dla nas znaczy? To właśnie, że w czasie tego spotkania może dokonać się nasza duchowa zmiana. Kiedy trwamy w obecności naszego Pana, wtedy serca są napełniane miłością, dobrocią, łagodnością.
Druga wskazówka jest taka, że Przemienienie dotyczy tylko Pana Jezusa. On miał moc przemienić, uzdrowić serca innych ludzi, tak często czynił. Ale na Górze Tabor przemienia siebie. Dlaczego tak postąpił? Może chce nam powiedzieć, abyśmy przemianę zaczęli od siebie. Nie da się przecież ukryć, że bardzo często chcemy najpierw przemienić innych. My nie otrzymaliśmy władzy zmieniania innych, ale władzę przemiany siebie już tak. Patrząc na nasze życie wypada chyba powiedzieć, że z tej władzy zbyt rzadko korzystamy. Przypominam jeszcze raz, że Chrystus Pan Przemienił się w trakcie modlitwy. Co to dla nas może też oznaczać? Może za mało po prostu się modlimy.
Kolejna wskazówka – trzecia, jest trochę ukryta. Dotyczy ona świadków tej przemiany, to znaczy Apostołów – Piotra, Jana i Jakuba, to Jego bliscy. Pan Jezus nie dokonał tego przed wszystkimi mieszkańcami Jerozolimy. Podobnie powinno być i z naszą przemianą. Łatwo jest udawać dobrego, uśmiechniętego przed innymi ludźmi, robić to na pokaz. Prawdziwa przemiana serca odbywa się wśród najbliższych, w naszej codzienności, w „zwykłości”. Rodzina, przyjaciele, dokonują także weryfikacji naszych wyolbrzymionych aspiracji. To oni najlepiej nas znają, to oni są w stanie powiedzieć co o tym myślą (ks. Michał Kowalski).
Czytając te słowa może bardziej sobie uświadomiliśmy, że czas Wielkiego Postu nie jest tylko po to, aby się umartwić. Przyjść na nabożeństwo Drogi Krzyżowej, Gorzkich Żali. Ale jest to także czas, w którym na nowo mamy odkryć miłość Pana Jezusa. Tym samym mamy Mu pozwolić, aby ta miłość przemieniła nasze serca i myślenie.
III. Pisząc te rozważania, od czasu do czasu wspominam o wojnie w Ukrainie. Trzeba pamiętać, że działania wojenne trwają w najgorsze. Giną niewinni ludzie, niszczone jest mienie materialne. Trwają też rozmowy pokojowe, ale postępu zbyt wielkiego nie widać. To, że obie strony chcą rozmawiać, jest już jakimś postępem. Niesie nadzieje na zakończenie tej bezsensownej wojny. Udzielana jest w tym czasie wieloraka pomoc Ukrainie i jej mieszkańcom. Ta pomoc dociera na terytoria objęte wojną, ale jest okazywana mieszkańcom w ościennych krajach, w których uchodźcy się schronili. Jest to Rumunia, Mołdawia, Węgry i Polska. Szacuje się, że do tej pory opuściło Ukrainę blisko trzy miliony obywateli.
W Polsce obywateli Ukrainy jest blisko dwa miliony. Znajdują mieszkanie w różnych ośrodkach rządowych, ale także kościelnych. Przede wszystkim trzeba wspomnieć, że w dużej liczbie są przyjmowani przez mieszkańców naszego kraju. Mieszkają razem z polskimi rodzinami, w ich mieszkaniach czy domach, które są im wynajmowane. W tej chwili ruszyła pomoc organizowana przez Caritas „Paczka dla Ukrainy”. Wymienione produkty będące na liście, później zostaną przekazane Ukrainie.
Tych różnych akcji, które mają pomóc uciekinierom z terenów objętych wojną jest dużo. Wypada tym wszystkim, którzy włączyli się w tą pomoc, dają swój czas, serce i materialne wsparcie, serdecznie podziękować. Do tego wszystkiego trzeba także dołączyć wszelkie działania dyplomatyczne, które ciągle są podejmowane.
Nie możemy też zapomnieć o naszej modlitwie do Pana Boga. To On jest Panem narodów i czasu, który nam dał. Potrzebna jest modlitwa o opamiętanie dla tych, którzy rozpoczęli tę wojnę, za broniących swojej ojczyzny. Niestety wojna niesie ze sobą śmierć, trzeba modlić się o życie wieczne dla wszystkich, którzy stracili życie w działaniach wojennych. Są to żołnierze, ludność cywilna, a wśród nich znajdują się niestety niewinne dzieci.
Komu ta woja jest potrzebna? Odpowiedzieć można krótko – nikomu! Ludzie nie potrzebują wojny, ludzie pragną pokoju, zgody. Chcą w szczęściu przeżywać swoje życie z najbliższymi. Okazuje się, że nie jest to takie proste i oczywiste. Pragnienie wydumanej wielkości, dominacji nad innymi narodami, narzucania im swoich ideologii, było i jest obecne w umysłach niektórych przywódców państw. Stąd mamy takie historie, smutne historie, które pokazują ograniczoność i głupotę pewnej grupy ludzi.
Nie ustawajmy w modlitwie o pokój na świecie. O mądre i roztropne wybory przywódców państw, którzy będą dbali o wszystkich ludzi, którzy potrafią wznieść się nad swoje ograniczenia i narodowe waśnie. Prośmy także dla nas o serca pokojowo nastawione do siebie nawzajem. Czułe na potrzeby innych ludzi, potrafiące przychodzić z pomocą i wsparciem.
ks. Kazimierz Dawcewicz