Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (92)

I. „Tradycja chrześcijańska uważa post za duchowy „oręż” do walki ze złem. Św. Jan Chryzostom [tak pisze]: „podobnie jak z końcem zimy […] powraca pora letnia i żeglarz spuszcza łódź na morze, żołnierz czyści broń i zaprawia konia do walki, rolnik ostrzy sierp, pokrzepiony wędrowiec przygotowuje się do długiej podróży, a atleta rozdziewa się i przygotowuje do zawodów, tak i my również z początku tego postu, jakby z nastaniem duchowej wiosny, szykujemy oręż jak żołnierze, ostrzymy sierpy jak rolnicy i jak sternicy porządkujemy łódź naszego ducha, by stawić czoła falom niedorzecznych namiętności, jak wędrowcy wyruszamy na nowo w drogę do nieba i jak atleci stajemy do zawodów wyzuci ze wszystkiego” (Homilia do ludu antiocheńskiego, 3) / Benedykt XVI, homilia, 21 lutego 2007). Zacytowane przeze mnie słowa przypominają, o potrzebie duchowego postu. Jednym z elementów walki ze złem jest codzienna modlitwa, ale drugim niezbędnym jest post. Słuchając tych słów zacytowanych w homilii przez papieża Benedykta, jeszcze raz została nam przypomniana stara chrześcijańska zasada. Patrząc jednak na to co dzieje się we współczesnym Kościele, trzeba z przykrością i smutkiem powiedzieć, że daleko odeszliśmy od tych wskazań i zasad. Post w wielu krajach został zastąpiony jałmużną, tym samym współcześni uczniowie Pana Jezusa w życiu duchowym, idą na jednej nodze. Takie podróżowanie, będzie ślamazarne. Nikt bez postu nie będziemy dobrze przygotowany do podróży, bo na jednej nodze daleko zajść się nie da. Brak nam będzie oręża przed atakami zła, bo nasz duch nadal będzie słaby i ociężały.
Z pewną przykrością też wypada stwierdzić, że post przez wiele osób wierzących, został zastąpiony zjawiskiem, które nazywamy ciągłym odchudzaniem się! Ulegliśmy pięknym zdjęciom, pokazującym szczupłe kobiety i szczupłych mężczyzn. A my chcemy za wszelką cenę wyglądać podobnie, chcemy aby ich sylwetki i nienaganny ubiór stały się naszym. Trzeba jednak pamiętać, że takie zachowanie, to nie post. Nie ma tam odniesienia do Pana Boga, nie ma troski o ubogich i biednych. Ja czasami takie zachowania, nazywam „ascezą” estetyczną!
Mimo takich zachowań i praktyk, podejmowane są próby przypomnienia roli i znaczenia postu w życiu duchowym. Chociaż są to głosy jeszcze słabo brzmiące, nie mają tak wielkiej siły duchowej jak w początkach chrześcijaństwa, to trzeba cieszyć się z tego, że są ludzie, którzy o tym przypominają. Bo ci, którzy chcą dokonać skoku w życiu duchowym, chcą być właściwie przygotowanym na drogę do nieba, do walki ze złem, nie mogą o praktyce postu zapomnieć i z niej zrezygnować. Trzeba do niej powrócić! Przypominam jeszcze raz, że na jednej nodze nie da się daleko zajść! Do dobrego, wytrwałego i równego marszu potrzebujemy dwóch nóg. W życiu duchowym są nimi modlitwa i post!

II. W trzecią niedzielę Wielkiego Postu („B”), kolejny już raz słyszeliśmy opis wydarzenia, które miało miejsce w świątyni jerozolimskiej (zob. J 2,13-25). Pan Jezus wyrzuca bankierów, przekupniów ze świątyni, wypominając im, że uczynili nią jaskinią zbójców. Wydarzenie przedstawione w tym wielkopostnym czasie, to także przypomnienie każdemu z nas, że my również jesteśmy zachęcani aby wyrzucać niepotrzebne „meble” zalegające w naszych sercach i myślach. Mamy „porządkować” świątynie naszego ciała. Przecież nie da się ukryć, że obok spraw dobrych i szlachetnych, zdarzają się w naszym życiu zachowania i postawy złe. Choćby to, że nie do końca dobrze wykorzystujemy talenty jakie otrzymaliśmy od Pana Boga. Ulegamy złym emocjom w czasie których, złorzeczymy innym ludziom, obmawiamy ich. Niektórzy nawet decydują się na wypowiadanie przekleństw, aby jak najmocniej innym zaszkodzić.
Można by było tych oskarżeń jeszcze wyliczyć więcej, ale każdy z nas niech sam zada sobie trud znalezienia tego brudu. Dlatego jesteśmy zapraszani, aby troska o świętość nas pochłaniała. To znaczy, mobilizowała do robienia porządku w życiu. Pomocą w tej pracy jest wejście na drogę życia Bożymi przykazaniami. Pokazują nam one i przypominają, że pierwszorzędną rolę w naszym życiu ma zajmować Pan Bóg. Uświadamiają również, że nie trzeba oddawać się wyszukanym zachowaniom względem innych osób. Ale zacząć spełniać przykazania, począwszy od szacunku okazywanego rodzicom.
Pan Bóg nas cudownie obdarował, chociaż patrząc na nasze życie i zachowania wypada powiedzieć, że tego nie wiemy, albo o tym zapomnieliśmy.
„Dwóch przyjaciół spotkało się ze sobą po długim okresie rozłąki. W tym czasie jeden stał się bogaty, a drugi biedny. Zasiedli razem do stołu i zaczęli wspominać wspólnie przeżyte chwile. Pod czas prowadzonej rozmowy biedny człowiek nagle przysnął. Przyjaciel, w przypływie wzruszenia, przed wyjściem z jego domu wsunął mu do kieszeni duży diament o ogromnej wartości. Jednak jednak jego ubogi przyjaciel obudził się, nie znalazł podarowanego mu skarbu i rozpoczął swój dzień tak, jakby nic się nie wydarzyło.
Rok później los sprawił, że dwaj przyjaciele znów się spotkali. „Powiedz mi”, powiedział bogaty, widząc znowu swojego przyjaciela w wielkiej biedzie, „dlaczego nie uczyniłeś pożytku ze skarbu, który pozostawiłem w twojej kieszeni?”.
Podobne zdarzenie ma miejsce w każdym międzyludzkim spotkaniu. Żyjący blisko siebie ludzie obdarowują nas cennymi skarbami, my jednak zazwyczaj nie zdajemy sobie z tego sprawy” (Bruno Ferrero).
Czy można odnieść te opowiadanie do spotkania Pana Boga z człowiekiem? Do spotkań z nami? Myślę, że tak. Jesteśmy przez Niego obdarowywani każdego dnia. Ów biedny człowiek otrzymał drogocenny kamień, my otrzymaliśmy Boże przykazania. W darze miłości Bóg zesłał na ziemię swojego Syna Jezusa Chrystusa, który umarł za nas na krzyżu. Każdego dnia obsypuje nas swoimi łaskami, tak bardzo potrzebnymi w codziennym życiu.
Mam nadzieję, że uświadomienie sobie tego wszystkiego sprawi, że jeszcze odważniej weźmiemy się do pracy. Do porządkowania swojego życia, porządkowania relacji z Panem Bogiem, a także z bliźnimi.

III. Robiąc zakupy, dostajemy – czy też kupujemy, jeżeli nie przynieśliśmy z sobą – różne torby, siatki. Wszystko po to, aby to co kupiliśmy zanieść do samochodu, do domu. Co można powiedzieć o tych siatkach, torebkach na zakupy? A no to, że są kolorowe, „patrzą” z nich na nas oczy dzieci, kobiet i mężczyzn, rodzin. Na siatkach umieszczane są także różne napisy, reklamy. Oto właśnie jedna z takich siatek leży na moim fotelu, słowa napisane przypominają, pouczają, także zachęcają: „KAŻDY ….DZIEŃ… TO POWÓD DO RADOŚCI”!. Warto na chwilę nad tymi słowami się zatrzymać, bo przypominają nam bardzo ważne pragnienie, które nosimy w sercu. Bo przecież wszyscy, owej radości chcemy doświadczyć.
Chociaż codzienność życia często nam w tym przeszkadza, to jednak nie rezygnujemy z tego, aby być człowiekiem radosnym. Wielkim wyzwaniem dla nas ludzi wierzących jest to, abyśmy pozwolili się zaskakiwać radością. Może być to powiedziany przez naszego rozmówcę żart, wypowiedziany w atmosferze zadumy i powagi nad przeżywanymi trudnościami. Zachwyt małego dziecka nad siedzącym na gałęzi ptakiem, czy przebiegającym obok kotem lub psem.
Czasami także zastanawiamy się skąd zaczerpnąć owej – tak potrzebnej – radości? Radość i śmiech są darami płynącymi z życia w obecności Boga i z zawierzenia, że nie warto się martwić o dzień jutrzejszy (Henri J.M. Nouwen). Nie należy jednak tego interpretować jako zachęty do nic nie robienia i ciągłego wylegiwania się. W tym wskazaniu chodzi o zaufanie Panu Bogu i dobre spełnianie swoich obowiązków. Właśnie w tym znajdziemy powód do radości.
Pisząc o radości zapewne nie uciekniemy przed bólem, smutkiem. Warto wtedy pamiętać o słowach młodej kanadyjskiej poetki: skoro przychodzi ból, przyjdzie też szczęście (radość). Bądźmy cierpliwi! (zob. Rupi Kaur, Mleko i miód, Kraków 2017, s. 343).

ks. Kazimierz Dawcewicz