I. Może niektórzy oglądali film „Wielka cisza”, pokazujący życie w klasztorze kartuzów. Przed chwilą przeczytałem wywiad z reżyserem tego obrazu. Mówi on: „Na początku było mi ciężko, (kiedy znalazł się wśród zakonników) … musiałem zrezygnować z licznych dobrodziejstw ułatwiających nam życie: nie mogłem mieć telefonu, nie miałem dostępu do mediów, musiałem zapomnieć o papierosach. Tego wszystkiego brakuje. Ale jednocześnie zaczynasz powoli sobie uświadamiać, jak bardzo jesteś od tych wszystkich rzeczy uzależniony. I wtedy przychodzi moment wielkiego smutku, poczucia wielkiej pustki. Zastanawiasz się gorączkowo, czym ją wypełnić. To bardzo ważny moment – właśnie spotkanie z pustką. Ona jest przecież częścią nas samych.
Pytanie: To również czyni nas ludźmi. Zwierzęta podobno nie odczuwają pustki, nie znają uczucia nudy.
Jednocześnie jednak czujesz, jak ten stan wewnętrzny cię osłabia. Ale to na szczęście mija z czasem. Im bardziej wchodzisz w ten nowy dla ciebie rytm, tym bardziej zmienia się twoje postrzeganie. Wszystko wokół zaczyna wydawać się prostsze, jakby bardziej obecne. Godząc się na pewne ograniczenia, przestajesz tęsknić, poszukiwać inspiracji gdzieś na zewnątrz. Uświadamiasz sobie, że to właśnie ów świat na zewnątrz, z całą jego bogatą ofertą, bardzo cię dotychczas ograniczał. I dopiero wtedy, kiedy mija owo uczucie pustki, zaczynasz odczuwać radość z rzeczy najzwyklejszych. Zaczynasz je po prostu dostrzegać – jak choćby jabłko na stole (Philip Groning, Czysta obecność, Tygodnik Powszechny – wydanie specjalne. Wiara dla dorosłych, 9 lutego 2022, nr 1, s. 69).
Może trochę przydługi ten zacytowany fragment, ale chciałem przez słowa owego reżysera wskazać na mało uświadamiany przez wielu z nas fakt. Chodzi mi o uzależnienia jakim się poddaliśmy. Co jest w tym najśmieszniejsze, ale i trochę bolesne, że w większości przypadków tego nie dostrzegamy. Nasze uzależnienia od telefonu komórkowego, mediów – telewizora, Internetu. Uważamy to wszystko za dobrodziejstwo współczesności, które nam służy. Chociaż w wielu przypadkach, zajmuje nam ogromne połacie czasu. Nie pozwala rozmawiać, słuchać, widzieć otaczającego nas świata.
Czytając te słowa, można chyba zapytać, czy niektórym z nas nie przydałby się taki czas ciszy, pustki, która ogołaca? Pokaże nasze ograniczenia, a może przede wszystkim to, że gdzieś straciliśmy poczucie naszej wolności. Wielu z nas chyba do końca sobie tego nie uświadamia. Nadal podkreślając wagę i znaczenie swojej wolności. A tak naprawdę, nie potrafimy spędzać czasu bez telefonu komórkowego, dostępu do Internetu. Daliśmy się uwiązać, ograniczyć w swoim myśleniu, no i działaniu.
Reżyser tego filmu stwierdza, że osłabienie, które pojawia się kiedy rezygnujemy z dobrodziejstw tego świata osłabia, ale na szczęście mija. Wchodząc w ten nowy rytm, zaczyna się w człowieku zmiana spostrzegania otaczającego nas świata. Życie wydaje się prostsze, świat wydaje się piękniejszy, bardziej zachwyca i zaprasza do chwalenia Stwórcy.
Czego potrzebujemy, aby usłyszeć bicie swojego serca? Czego potrzebujemy, aby odkryć na nowo dar wolności? Odpowiedź znajdujemy w tym krótkim tekście, który zacytowałem. Wyrzeczenia i doświadczenia pustyni, to tylko dwa słowa. Ale podjęte i wprowadzone w życie, mogą nas otworzyć na zagubiony przez nas Boży świat.
II. Rozpoczynam pisanie punktu tego rozważania w dniu, w którym dokonał się atak Rosji na Ukrainę (22 lutego 20222 r.). Wojska rosyjskie wkroczyły do dwóch samozwańczych republik, które parę lat temu wymówiły posłuszeństwo władzom w Kijowie. Wszyscy czekają z niepokojem na to, co przyniesie kolejny dzień. Oby nie eskalację działań wojennych. Przerzucam kartkę liturgicznego kalendarza, jutro wspomnienie św. Polikarpa, biskupa i męczennika (+155). Był on uczniem św. Jana Apostoła, a jego uczniem został także św. Ireneusz z Lyonu, biskup, najmłodszy obecnie doktor Kościoła (+202).
Pod datą 23 lutego u Henri J.M. Nouwena „Chleb na drogę” czytamy: „Każdego z nas Bóg obarczył specjalnym zadaniem, które musimy wykonać w życiu. Jezus modląc się do Ojca za swych uczniów, powiada:
Dość rzadko sobie uświadamiamy, że zostaliśmy posłani na świat, z misją nałożoną na nas przez Pana. Zachowujemy się tak, jakbyśmy sami i wyłącznie tylko sami decydowali gdzie, z kim i jak żyć. Zachowujemy się tak jakbyśmy „spadli z nieba”, po to tylko, aby sobie zapewnić maksimum przyjemności i zadowolenia. Lecz Bóg wysłał nas na świat, podobnie jak swego Syna Jezusa, w określonym celu. Z chwilą, gdy wkroczymy we własne życie z tym przekonaniem, niebawem odkryjemy co należy czynić w danym momencie (Bytom 2001, s. 133).
Jesteśmy zapraszani do tego, aby się bawić, zwiedzać świat, korzystać z jego uroków. Można chyba też powiedzieć, że w tym zaganianiu i zauroczeniu światem, wiele osób straciło zainteresowanie innymi, to znaczy duchowymi wartościami. Odkłada je na później, na kiedyś, na lata „stare”, kiedy na „wszystko” będzie miało się czas – tak potocznie się mówi. Patrząc z perspektywy doświadczeń i zachowań pewnych osób, trzeba powiedzieć, że źle to później wygląda. Brak zainteresowania tym co Boże teraz, nie napawa nadzieją, że te zaniedbania zostaną nadrobione kiedyś.
Dlatego tak ważną rolę mamy do spełnienia my – współcześni ludzie wierzący w Chrystusa. Jesteśmy posłani przez Pana Jezusa, aby o Nim mówić. Mamy głosić Jego Ewangelię, przypominać ludziom, że życie człowieka nie zatrzymuje się tylko na tym co się je, pije, co oglądamy w telewizji. Człowiek został stworzony do czegoś większego, do przeżywania życia tu na ziemi jako dziecko samego Boga. Tym samym mamy Go chwalić i uwielbiać, a także innych ludzi do takich zachowań prowadzić.
Bóg posłał nas na świat, podobnie jak swojego Syna Jezusa, w określonym celu. Kiedy to odkryjemy, zrozumiemy, będziemy wiedzieli co mamy czynić w danej chwili. Potrafimy zdać egzamin, z bycia posłanym do świata. Potrafimy powiedzieć wypowiadanym słowem, ale przede wszystkim potwierdzić swoim życiem, jak Bóg nas umiłował w swoim Synu Jezusie Chrystusie. Przekazujemy wtedy ludziom ważną wiadomość – Bóg nas kocha!
Niestety na Ukrainie trwa już wojna! Chyba niektórzy nadal nie wierzą w Bożą miłość, jeżeli rozpętali coś takiego. Bo wojna, to dzieło demonów i rodzi demony. W takim razie jak należy nazwać tych, którzy ją wywołują? Odpowiedź na to pytanie, zostawiam czytelnikowi tego tekstu.
III. Czytając fragmenty Ewangelii, ciągle bywamy zaskoczeni, także zainspirowani słowami, które choćby przed chwilą czytaliśmy. Odkrywamy prawdy, które nam umknęły w poprzednim spotkaniu ze słowem Bożym. W środę, we wspomnienie św. Polikarpa był czytany fragment Ewangelii, w którym Jan prosi Pana Jezusa o to, aby zabronił dokonywać cudów przez osobę, która nie chodzi z nimi. „Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie” (Mk 9, 39) – oto odpowiedź Chrystusa. W tych słowach prośby umiłowanego ucznia, odkrywamy troskę o Jezusa, ale chyba jeszcze bardziej lęk o siebie. O to, że Apostoł – może coś stracić, zejść na drugi plan.
Ten lęk, który był wtedy obecny z zachowaniu uczniów, mógł być spowodowany też brakiem, albo niezbyt jeszcze głęboką miłością do Mistrza. Jego zachowanie, cuda, budziły zachwyt. Mimo to, wskazania im udzielane odbijały się od ich serc. Świadectwem tego jest kłótnia Apostołów o to, który z nich jest największy oraz jakie miejsce mają zająć w Jego królestwie. Ich wiara w Jezusa wydaje się być jeszcze słaba. Czasami wygrywa ich myślenie – jak w tych przypadkach, w których dominuje zazdrość, chęć wywyższenia.
Nie wypada gorszyć się takim zachowaniem, raczej trzeba uczyć się od nich tej drogi wiary. Bo przecież po zmartwychwstaniu Pana Jezusa i Zesłaniu Ducha Świętego, z odwagą podejmują misję głoszenia Dobrej Nowiny. Zakładają Kościoły w różnych miejscach, ustanawiają biskupów. Chcą, aby Jezusa i Jego naukę poznało jak najwięcej ludzi. Widząc, co uczynił w ich życiu, pragną tą prawdą o Jezusie i Jego miłością dzielić się w innymi. Nie używają już słów „zabroń mu”, bo nie chodzi z nami. Z pokorą przyjmują fakt zesłania Ducha Świętego na ludzi w Cezarei (zob. Dz 10, 44-48). Rozumiejąc, że Bóg i poganom udzielił łaski nawrócenia, aby żyli (por. Dz 11, 18).
Czy niepokój związany z tym, że inni głoszą Ewangelię, bywa obecny u współczesnych uczniów Pana Jezusa? Czy z naszych ust nie wydobywa się pretensja prośba, aby Pan osobom którym nie po drodze z nami, zabronił głoszenia Jego Ewangelii? Trudno jest mi jednoznacznie na te pytania odpowiedzieć. Ale osoby chodzące systematycznie do kościoła, bywają zaskoczone tym, jak inni mniej „gorliwi” w wierze, potrafią o niej mówić z wielkim przekonaniem. Może i nam czasami towarzyszy przekonanie, że ktoś kto nie należy do kościoła katolickiego, nie trwa w jedności z papieżem, nie powinien mówić tak otwarcie o Panu Jezusie. Jednak słowa „nie zabraniajcie mu”, powinny nas powstrzymać przed radykalnymi ocenami i krzykami na nie! Chrystus Pan pozwolił działać osobie, która nie chodziła z Nim. Nie chciejmy zatem swoimi zakazami w dziele głoszenia Ewangelii, poprawiać samego Pana Jezusa.
ks. Kazimierz Dawcewicz