Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (90E)

I. Żyjemy w tych dniach w cieniu mogącej nastąpić agresji Rosji na Ukrainę. Różne przedstawia się teraz scenariusze, jednak wojna wisi na przysłowiowym włosku. Jak będzie, jak potoczą się losy tych sąsiednich państw? Żyjemy teraz nadzieją, że różnego rodzaju spotkania dyplomatów, naciski polityczne, przyniosą spodziewany efekt. To znaczy wycofanie się z zamiaru podjęcia niszczycielskich i wojennych działań, tym samym podjęcia próby dogadania się. Ostatnimi czasy czytając sobotnie wydanie Rzeczpospolitej, znalazłem artykuł o Armenii. Może część z nas wie, jakie są relacje między tym państwem a Azerbejdżanem. Co ciekawe z tego tekstu bardzo pouczające dla wszystkich było zachowanie dwóch wiosek. Ich mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce – dogadali się.
Co to znaczy? Czytamy: „… ocaleni przez sąsiadów miejscowi Azerowie wiedzieli, że w Armenii nie ma już dla nich miejsca. Nie musieli jednak uciekać w panice. Zorganizowali delegację, która wyruszyła do Azerbejdżanu w poszukiwaniu ormiańskiej wioski, której groził podobny los. Nie wiadomo, czy ktoś ich skierował, czy prowadzili poszukiwania na własną rękę, dość, że trafili do rejonu …w północnym Azerbejdżanie, do zamieszkałej przez Ormian wioski. Po długich negocjacjach i rewizycie starszyzny osiągnęli porozumienie. Postanowili dokonać wymiany. Wieś za wieś, dom za dom. By w świetle prawa nie było żadnych wątpliwości, sporządzili odpowiednie akty notarialne. I zobowiązali się, że będą wzajemnie ochraniać znajdujące się w obydwu wioskach cmentarze. […] później potajemnie gościli także od czasu do czasu dawnych mieszkańców, którzy chcieli odwiedzić groby swoich krewnych”. (Maciej Falkowski, Ermenistan, Rzeczpospolita Plus Minus, sobota-niedziela 5-6 lutego 2022, s. 30-31).
Przytoczyłem fragment tego artykułu, aby pokazać, że mimo różnic – narodowych, religijnych, jeżeli w ludziach jest chęć porozumienia, to można tego dokonać. Zrobić coś dobrego dla danej społeczności. Oni widząc i rozumiejąc polityczne napięcia między obydwoma państwami, znaleźli wyjście. Co najważniejsze, wszyscy znaleźli bezpieczne miejsce do mieszkania.
Ich wybór i postawa, to także ważne wskazania dla nas osób żyjących teraz. Jest to zachęta do rozwiązywania wszelkich sporów w sposób pokojowy, z poszanowaniem godności i życia drugiego człowieka. Przede wszystkim takie myślenie i działanie powinno dotyczyć tych wszystkich, którzy parają się polityką. To od nich przecież zależy bezpieczeństwo i losy ludzi, pokój na świecie.
Panowie i Panie, zajmujący się sprawami narodów i państw, zacznijcie myśleć sercem, widzieć sercem i czuć sercem. Wtedy dobrze spełnicie swoje zadania i państwowe obowiązki.

II. Patrząc na mijanych ludzi, uśmiechniętych, pięknie ubranych, jesteśmy w stanie powiedzieć, że takim ludziom nic nie brakuje. Nawet chcemy powiedzieć, że wszystko mają co jest do życia potrzebne. Ale czy tak jest naprawdę? Czy to wszystko co widzimy na zewnątrz całkowicie im wystarcza?
„Jestem głęboko przekonany, że ludzi gnębi dzisiaj głód.
Być może nie zdają sobie sprawy, czego im brak, ale odczuwają głód: głód prawdy o życiu jako takim i głód prawdy o swoim własnym życiu i jego znaczeniu. Chcą usłyszeć słowa, które dodadzą im sił, które pocieszą i ukażą kierunek. Chcą dowiedzieć się, co sprawi, że ich życie będzie warte życia” (kardynał Basil Hume).
Można być bardzo bogatym, opływać we wszystko, ale można być ubogim w sensie psychicznym i duchowym. Można być zagubionym w świecie uczuć, emocji, przyjaźni, miłości, którą chcielibyśmy okazać innym ludziom. Współczesność ów głód pokazuje w całej mocy. Wiele osób – szczególnie młodych – w tej chwili możliwie, że tego nie „doświadcza”. Przynajmniej tak mówią. Może nawet nie zadają sobie pytań o istnienie prawdy, o sens życia, o kierunek, który miałby jakiś głębszy sens. W tej chwili oni i wiele jeszcze innych osób nie myślą i nie pytają, choćby o wartość swojego życia. Po co ja tak naprawdę żyję?
Co ich czeka w przyszłości? Jak będzie wyglądało ich życia za kilkanaście lat? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na te pytania w sposób zadowalający. Każdy z nas jest przecież kowalem swego losu. Chyba trzeba nawet powiedzieć, że zbyt wiele osób tak daleko nie patrzy. Ulegli zadowoleniu z tego co mają, zadowala ich świat ze swoimi urokami, powabami. To w zupełności teraz wystarcza.
Mimo takiego myślenia i odczuwania, które towarzyszy wielu ludziom, my jako uczniowie Pana Jezusa, nie możemy tylko poprzestać na stwierdzeniu: taki jest świat. Tak został teraz przez jego włodarzy urządzony! My swoim dobrym życiem, powinniśmy innym pokazywać piękno życia z Panem Bogiem. Wartość przeżywanych dni, a przede wszystkim to, że życie ma swój sens i cel. Żyjemy nie dlatego, aby dać się pochłonąć światu. Ale jesteśmy tu na ziemi, aby chwalić i uwielbiać naszego Stwórcę, czyniąc ziemię sobie poddaną.
Troska Boga o nas, objawia się w osobie Jezusa Chrystusa. On przyjął ludzkie ciało, aby pokazać nam, że jest Bogiem z nami. Pokazuje nam, że jesteśmy dla Niego zawsze kimś ważnym. Godność bycia Jego dzieckiem, nadaje naszemu życiu piękno, wartość, a przede wszystkim szczęście, którego tak wytrwale szukamy!

III. W szóstym tygodniu zwykłym Liturgii Mszy świętej (rok II), czytany jest list św. Jakuba Apostoła. Ów uczeń Pana Jezusa w sposób prosty i zdecydowany rozprawia się z nasza oszukaną pobożnością, jeżeli nie umiemy powściągnąć naszego języka – mowy. W dniu dzisiejszym (czwartek) przestrzega nas, abyśmy nie mieli „względu na osoby”. Chcąc wyjaśnić swoje spostrzeżenie i sugestie, posługuje się obrazowym przykładem (zob. Jk 2, 1-9). Te słowa były zachętą dla wspólnot chrześcijańskich do refleksji, ale także taką samą moc zachęty mają teraz. W towarzystwie jakich ludzi czujemy się dobrze? Obok kogo chciałbym usiąść, zrobić zdjęcie? Z żebrakiem, alkoholikiem, człowiekiem biednym?
Patrząc na nasze relacje do innych ludzi, zapewne większość z nas zauważyła w sobie naturalny odruch, który sprawia, że odrzucamy to co jest „brzydkie”, zewnętrznie nie do przyjęcia – choćby z powodu „brzydkiego” zapachu. Ten naturalny odruch nie jest złem. Święty Jakub pyta o naszą zewnętrzną ocenę drugiego człowieka. Czy nie kierujemy się w kontakcie z innymi, jedynie naszymi pragnieniami i chęcią odniesienia pewnych korzyści.
Co może dać nam biedny człowiek? Co może dać nam człowiek bezdomny, a co możemy otrzymać od człowieka bogatego, na wysokim stanowisku? Dobrze wszyscy wiemy co możemy otrzymać. Wystarczy tylko wkupić się w jego łaski, nawiązać z nim ciepłą relację, a wtedy różne profity będą płynęły w nasza stronę (ks. Jerzy Gugała SAC).
Czytając powyższe słowa, może teraz nie stać nas na danie odpowiedzi. Na postawione w tym tekście pytania. Jeżeli nie potrafimy, jeszcze się wahamy i zastanawiamy, warto do nich wrócić. Nigdy nie możemy zapomnieć, że gromadząc się na niedzielnej Eucharystii, wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami w Chrystusie Panu. Mamy do spełnienia w niej swoje funkcje, zadania, ale jesteśmy tam po to, aby się modlić, słuchać słowa Bożego, przyjąć Komunię świętą. A nie po to, aby się wywyższać, choćby przez swój ubiór, złote pierścionki na rękach. Czy też zajmując pierwsze miejsce w kościelnej ławce.
Za każdym razem kiedy ksiądz rozpoczyna Mszę świętą, wita wszystkich słowami: „Pan z wami”. Jak widzimy nie ma tam imiennych przywitań, wyróżnień, wychwalania kogoś. Wszyscy zgromadzeni wtedy w świątyni są mile widziani i wszyscy jesteśmy przez Pana Boga kochani.

ks. Kazimierz Dawcewicz