I. Boże mój kocham Cię, …naucz mnie kochać! (św. Josemaria Escriva). Niektórzy z nas myślą, że kochanie Pana Boga, automatycznie otwiera nas na miłość w jak najszerszym zakresie. Okazuje się, że do końca tak nie jest. Wiele czynników składa się na to, że brak nam miłości do bliźnich. Tym samym niezbyt dobrze traktujemy także i siebie.
W takim razie jak mamy nauczyć się kochać? Skąd mamy brać wzór, aby znaki miłości Bożej były widoczne w naszym życiu? Odpowiedzi na te pytania trzeba szukać w Ewangelii. Przecież Pan Jezus jest Synem Boga. Jednocześnie jest w pełni Człowiekiem. Czytanie Ewangelii, rozważanie jej, to uczenie się Pana Jezusa. To uczenie się i poznawanie Jego człowieczeństwa, to uczenie się też miłości! On pokazuje jak kochać Boga Ojca, a jednocześnie ukazuje swoją miłość do Apostołów, spotykanych ludzi, towarzyszących mu różnych osób.
Ta szkoła, w której Pan Jezus uczy nas kochać, stawia nam wymagania. Kochając Boga dobrze wiemy, że mamy kochać bliźniego jak siebie samego. Ta miłość wymaga od nas cierpliwości, zaangażowania, otwartych oczu i uszu. Trzeba zacząć widzieć ludzi i może na początku trochę w sposób niezdarny zacząć pokazywać naszą miłość do nich. Miłość przez małe znaki wdzięczności, dobroci, … To one sprawią – a przede wszystkim łaska Boża – że nasze serce zacznie się powoli rozszerzać.
Warto pamiętać, że Pan Jezus nie wszystkich ludzi kochał taką samą miłością. Miał umiłowanego ucznia Jana, inaczej kochał Piotra, Jakuba, Judasza. Tak, tak, on też był kochany. W zapisanych przypowieściach i wydarzeniach na kartach Ewangelii, widzimy jak Chrystus reaguje na miłość rodziców do dzieci. Zachęca do miłosierdzia, do troski o potrzebujących, do zaopiekowania się pobitym człowiekiem na drodze do Jerycha.
Kochania ludzi uczymy się przez całe życie. Bądźmy w tym dziele cierpliwi, ale nie zapominajmy prosić Pana Boga, aby nadal uczył nas kochać! Tylko kochając uczymy się kochać!
II. Nie miej udziału w grzechach cudzych – tak święty Paweł Apostoł Narodów poucza Tymoteusza. Zacząłem szukać w mojej książeczce od I Komunii świętej grzechów cudzych, no i je znalazłem. Po grzechach przeciw Duchowi Świętemu, po grzechach wołających o pomstę do nieba, zapisane są grzechy cudze. Oto one: namawiać do grzechu; rozkazywać bliźniemu grzeszyć; zezwalać na grzech bliźniego; pobudzać do grzechu; pochwalać grzech drugiego; milczeć, gdy ktoś grzeszy; nie karać grzechu; pomagać w popełnieniu grzechu; usprawiedliwiać grzech cudzy.
Sięgam teraz po Katechizm Kościoła Katolickiego czytam: Grzech jest czynem osobistym; co więcej, ponosimy odpowiedzialność za grzechy popełnione przez innych, gdy w nich współdziałamy:
• uczestnicząc w nich bezpośrednio i dobrowolnie,
• nakazując je, zalecając, pochwalając lub aprobując;
• nie wyjawiając ich lub nie przeszkadzając im, mimo że jesteśmy do tego zobowiązani;
• chroniąc tych, którzy popełniają zło (1868).
Jak mogliśmy przeczytać postawa grzeszenia może sięgać daleko, nie tylko konkretnych naszych czynów, ale także czynów i zachowań grzesznych innych ludzi. Co to znaczy: namawiać do grzechu? Namawianie do grzechu, to zachęcanie innej osoby do popełnienia czynu sprzeciwiającego się woli Bożej. Jest to poważne przestępstwo, które w nauczaniu kościelnym obejmuje różne formy wpływania na kogoś aby popełnił grzech. Bezpośrednie zachęcanie do złego czynu. Wprowadzanie w błąd poprzez odwoływanie się do mody, korzyści materialnych, propagandy czy chwytliwych argumentów, aby przekonać kogoś do złego działania.
Pobudzanie do grzechu – podsycanie. Usprawiedliwienie lub racjonalizowanie złego zachowania innej osoby. Milczenie – brak reakcji, lub współudział w grzechu poprzez milczenie.
Namawianie do grzechu jest grzechem, za który jest się odpowiedzialnym, ponieważ działa się w sposób, który przyczynia się do złego czynu drugiej osoby. W przypadku popełnienia grzechu cudzego, w tym namawiania do grzechu, konieczne jest wyznanie tego podczas spowiedzi.
Po przeczytaniu tego tekstu, ktoś może zadać pytanie: po co o tym piszę? Nie popełniam czegoś takiego? To dobrze, jeżeli nie mamy udziału w takim zachowaniu. Jednak warto wiedzieć, że takie grzechy są wymienione w katechizmie Kościoła Katolickiego. A to znaczy, że zdarzają się sytuacje, że takie grzechy są popełniane.
III. Trwa w Warszawie XIX Konkurs Chopinowski. Przystąpiło do niego 84 uczestników. W tej chwili (16.10.25), zostało tylko dwudziestu. Dzisiaj po godzinie 22.00 zostanie ogłoszonych 10 finalistów. Wiem, że nie wszystkich interesuje i zachwyca muzyka Chopina, ale czasami warto siąść i jej posłuchać. Mazurki, polonezy, wariacje, …przed słuchaczem zacznie „przechodzić” niezliczona ilość dźwięków. Zaczynamy w pewnym momencie się tym wszystkim zachwycać. Z drugiej strony nasze myśli biegną w stronę autora tych utworów, zaczynamy podziwiać jego geniusz, talent. Pytamy: skąd on to miał?
Dzisiaj rozpoczyna się sesja finałowa konkursu (18.10.25 r.). Jedenastu wyłonionych pianistów, którzy już zagrają swoje – to znaczy Chopina – utwory ostatni raz. Ich gra budzi zachwyt, niektórzy jednak nadal pytają: dlaczego właśnie „On; Ona” tam jest? Dlaczego został pominięty inny wybitny pianista? Radość, żal, pytania towarzyszą tym konkursowym chwilom. No i chyba tak było zawsze, to znaczy od początku powołania tego konkursu. Pierwszy odbył się już w roku 1927.
Na koniec warto coś jeszcze dodać, a ma to związek z samym Chopinem. Bo o tym co działo się z nim w ostatnich tygodniach jego życia, w trakcie konkursu nikt nie wspomina. Chociaż 17 października – kiedy trwa konkurs – przypada kolejna rocznica jego śmierci. Żył w Paryżu w sposób lekki, przyjemny, daleki od Pana Boga. Jak wspomina w liście do siostry ks. Aleksander Jełowicki, większość ludzi, która Chopina otaczała, nie była pod wpływem działania Ducha Świętego. Przy końcu życia, zaczął on „szturmować” kompozytora, rozmawiać z nim, wspominać jego matkę, która uczyła go wiary.
Te spotkania i rozmowy przyczyniły się do tego, że Chopin poprosił o spowiedź świętą. Następnie przyjął namaszczenie chorych i Komunię świętą. „Dziękuję ci ojcze, że jesteś, bo inaczej, to bym zmarł jak …” – to są jego słowa. „Jakże piękne jest niebo, jakże wspaniałe jest życie” – ostatnie słowa naszego kompozytora.
Ps. Kończę pisanie tego trzeciego punktu rozważania, kiedy już wiadomo, kto zajął pierwsze miejsce w tym konkursie. Nie wszyscy są zadowoleni! Są też i tacy, którzy nawet mówią, że to jedna wielka porażka, pomyłka – nawet do kwadratu!
ks. Kazimierz Dawcewicz
