Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (88E)

I. Przeżyliśmy godziny nocy i dnia napełnione wiatrem. Dzisiaj (poniedziałek) jest spokojnie, ale niedziela była pełna niepokoju, a także lęku – szczególnie u tych, którzy mieszkają w otoczeniu wysokich drzew. Powyrywane i połamane drzewa, zniszczone domy, zerwane kable elektryczne, to tylko niektóre straty. Wokół naszego kościoła leżały większe i mniejsze gałęzie, najczęściej suche. Okazało się, że wiatr przyniósł też z sobą element oczyszczający. Drzewa zostały pozbawione gałęzi, gałązek, które do niczego nie są już potrzebne. Jak widzimy różne kataklizmy i doświadczenia nas ludzi dotykają. Przyroda nadal nie została przez człowieka ujarzmiona i nie zostanie. Możemy tylko podjąć pewne ochraniające nas zachowania. Ale to już dużo, bo dzięki nim możemy uniknąć przeróżnych nieprzyjemnych perturbacji.
Obserwując nasze życie codzienne, przeróżne ludzkie relacje, wypada powiedzieć, że takich porywistych wiatrów, zamieci śnieżnych, trochę musimy przeżyć. Pewne zawirowania życiowe, kryzysy, trudne doświadczenia, pozostawiają po sobie wyrwy, bóle, zranienia psychiczne. Czasami zostawiają nas z traumą na wiele lat, które w nieodpowiednich chwilach gdzieś się pojawiają. Takie sytuacje bywają też zachętą do tego, abyśmy szukali wsparcia. Tego, które mogą dać nam inni ludzie, ale także i tego – przede wszystkim tego – które nam jest w stanie zaoferować sam Pan Bóg.
Dobrze wiemy, że nie da się przejść przez życie bez pewnych trudności, doświadczeń, na które nie znajdujemy w tym czasie odpowiedzi czy jakiegoś wytłumaczenia. Wiara w Pana Boga przed tym nas nie chroni, pomaga jednak na takie chwile spojrzeć inaczej. Nie oddajemy się wtedy jakiejś beznadziei, smutkowi. Nie zamykamy się w sobie, nie uciekamy przed innymi ludźmi. Przyjmujemy to wszystko ze świadomością obecności Pana Boga. Pamiętamy, że On nie zostawia swojego dziecka samego.
Na kartach Biblii słyszymy słowa: „nie lękaj się. Jestem z tobą”. Przypominają nam one, że Bóg jest z nami i przy nas. Pan Jezus zapewnia nas także: Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Chociaż dobrze wiemy, że w tych trudnych chwilach jest nam trudno się modlić, myśleć o Panu Bogu. To jednak od czasu do czasu przychodzi wtedy wyciszenie, pokój serca – „wiatr” się uspokaja. To dobry czas, aby z całym zaufaniem przylgnąć do Boga. Mamy chwile na wzbudzenie w sobie aktu wiary, nadziei i miłości.
Wiatr już się uspokoił – kiedy piszę te słowa – ale do tej pory przeróżne służby naprawiają wszystkie zepsucia i usterki jakie spowodował. Wszystko wraca do normy. Podobnie bywa i w naszym życiu, po tych trudnych chwilach. Widzimy wtedy otaczającą nas rzeczywistość trochę inaczej, jesteśmy tym doświadczeniem też ubogaceni. A kiedy znów jakaś trudność nas dotknie, będziemy wiedzieli jak się mamy zachować. Będziemy umieli pomóc innym, którzy takich „wietrznych” chwil w swoim życiu doświadczają.
Na koniec słowa kardynała Basil Hume: Gdy cierpi twoja dusza lub ciało, gdy przygniatają cię troski, gdy ogarnia cię lęk i jesteś załamany, wtedy otwórz się przed Nim. On przyjdzie, gdy Go zaprosisz, zamieszka w Tobie Słowo, które stało się ciałem dla ciebie.

II. Kościół jest nazywany – żeby wymienić kilka przykładów – „owczarnią”, „wybraną winnicą”, i zadziwiająco „Ciałem Chrystusa” czy Jego „Oblubienicą”. Wszystko to sugeruje szczególną zażyłość, jaka winna panować między nami i Chrystusem, a w jej wyniku i z powodu niej między nami wszystkimi (kardynał Basil Hume).
Nadal słyszymy dużo wiadomości i opinii o Kościele. W mediach, na stronach internetowych, w rozmowach autobusowych. Z przykrością wypada powiedzieć, że cały czas podkreśla się wszelkie elementy grzechu, słabości, zła, jakie mają miejsce w Kościele. Świadomość tego jest bolesna, ale z drugiej strony chyba nie wszyscy uświadamiamy sobie czym jest Kościół.
Co zacytowane słowa, powinny dla nas znaczyć? Do czego zachęcać? Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za Kościół, za to, jaki jest. Wiem, że szczególna odpowiedzialność ciąży na nas – osobach duchownych. Ale z drugiej strony my wszyscy przez swoją zażyłą relację z Chrystusem, tworzy Kościół – pokazujemy jego twarz jako „owczarnię”, „winnicę”, „oblubienicę”. Taki obraz może stworzyć w nas sam Chrystus, który nadal jest obecny i działa w swoim Kościele. Dlatego potrzebujemy w ciągu dnia chwil na zatrzymanie się, potrzebujemy modlitwy. Aby być dobrym uczniem Pana Jezusa, modlitwa powinna być potrzebą dnia i życia. Współczesną herezją jakiej oddaje się wielu katolików, jest działanie za wszelką cenę. Muszę być tu, tam, dobrze by było abym jeszcze był i tam – myślą niektórzy. Zapominając tym samym, że owocność ewangelizacji zależy przede wszystkim od naszej relacji z Panem Jezusem. Jeżeli jej nie będzie, to i owoców nie będzie. Będzie tylko wielki szum, może chwilowy nasz i innych ludzi zachwyt, o którym większość szybko zapomni.
Dlatego obok różnych akcji duszpasterskich, potrzebna jest zawsze osobista relacja z Chrystusem Panem. Ona przybliża nas do siebie nawzajem. Zaczynamy tworzyć nowe i zażyłe relacje z innymi ludźmi, którzy stają się naprawdę naszymi braćmi i siostrami w wierze!

III. Właśnie przed chwilą zniknęły z naszego kościoła choinki (czwartek). Okazało się, że rozbiórka tego wszystkiego co tworzyło wystrój świątyni na czas świąt Bożego Narodzenia, szybciej postępuje niż owe grudniowe przedświąteczne tworzenie. Obsadzanie choinek, ozdabianie ich, ustawienie żłóbka, …, wymaga znacznie więcej czasu, niż wyniesienie tego wszystkiego z kościoła. Takie refleksje mnie dzisiaj naszły, kiedy na bocznym ołtarzu położyłem obrus, a następnie nakrycie.
Czy z tego, o czym przed chwilą napisałem płynie jakaś dla nas nauka? Myślę, że tak. I to bardzo ważna, pouczająca. Dobrze wiemy, że w życiu codziennym budowanie choćby dobrych relacji z innymi ludźmi, wymaga czasu, cierpliwości. W ich przeżywaniu doświadczamy przeróżnych konfliktów, nieporozumień. Kiedy jednak po wielu latach przeróżnych prób patrzymy na osoby, które są obok nas, doświadczamy radości, zadowolenia. Mimo to chyba wszyscy wiemy, że ta ludzka – przyjacielska budowla, może zostać zburzona bardzo szybko. Zostawiając po sobie gorycz, smutek, czasami jakąś ludzką zawiść.
Podobnie może być i w życiu duchowym, w naszej relacji do Pana Boga. Niemal wszyscy potrzebujemy czasu, aby otworzyć się w pełni na Jego miłość. Aby później garściami czerpać ze źródła Bożych łask. Aby cieszyć się obdarowywaniem innych owocami ducha: miłością, radością, pokojem, łagodnością. Takie duchowe bycie z Bogiem i dla Boga wymaga od nas modlitwy, postu, ascezy.
Jednak to wszystko nie jest nam dane raz na zawsze – jest to łaska. Złe wybory i decyzje, lenistwo, pycha, …, to może sprawić, że szybko to stracimy. Nie obejrzymy się jak będziemy znów na początku drogi. W tym wszystkim jest jednak różnica – w odróżnieniu od utraty ludzkiej przyjaźni – Pan Bóg się od nas nigdy nie odwraca. On zawsze na nas czeka, a jak nie możemy z powrotem wdrapać się na kolejny szczebelek rozwoju duchowego przychodzi z pomocą. Zachowuje się tak jak kochany ojciec, który swoje raczkujące dziecko bierze na ramiona i przenosi w dobre dla niego miejsce.
Choinki zniknęły z naszego kościoła, za parę miesięcy znów się w nim pojawią. Ale póki co, to dziękujmy Panu Bogu za to co mamy, czym nas obdarował. I nie przykładajmy ręki, do szybkiego usunięcia tego wszystkiego z naszego życia.

ks. Kazimierz Dawcewicz