Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (83)

I. Święta Bożego Narodzenia już za nami, ale echo tych wydarzeń dociera do uszu wielu z nas. Telewizja poświęcała wiele czasu na omawianie tego wydarzenia, gazety o świętach pisały. Kiedy tak się rozmawia o tych świątecznych dniach, to wiele osób podkreśla, że są to na wskroś Święta rodzinne! Większa część pytanych ludzi nie wyobraża sobie, że mogliby spędzić je samotnie. Chociaż w tym czasie były takie osoby, które zapewne dużo czasu spędziły same.
Niedziela w oktawie Narodzenia Pańskiego, poświęcona jest Świętej Rodzinie: Jezusowi, Maryi i Józefowi. To także dobra okazja, aby przy tym świątecznym dniu przyjrzeć się kondycji współczesnej rodziny – polskiej rodziny. Trzeba powiedzieć, że jest z tym różnie. Przeżywa ona swój kryzys, który ma wpływ także na różne ludzkie zachowania. Piętnaście lat temu Francję nawiedziły wielkie upały, zmarło wtedy ok. 15 tysięcy osób. W większości było to osoby starsze, zostawione same sobie, bez opieki rodziny. Po ich śmierci też nikt się nie zgłaszał, aby zorganizować im pochówek. Ówczesny arcybiskup Paryża kardynał Lustiger, nazwał to wszystko: „straszliwym dowodem zniszczenia rodziny”.
Dlaczego dzisiaj tak mocno atakuje się i niszczy rodzinę? Bo w wielu sytuacjach jest ona nadal miejscem przekazywania wiary. Uczenia modlitwy, zachowywania chrześcijańskich tradycji. Dla tych wszystkich, którzy mają inny obraz choćby Europy – bez wiary w Boga – niszczenie rodziny jest wpisane w standardy europejskie. Promowanie przy tym tzw. małżeństw osób homoseksualnych, ucieczka od słów: mąż, żona.
Dlatego niedziela Świętej Rodziny ma nam wszystkim przypomnieć, że jako uczniowie Pana Jezusa mamy obowiązek dbać o rodziny. Aby były dobre i święte, aby były nadal przekazicielami ewangelicznych wartości. W takim razie co powinniśmy zrobić, aby rodziny takie były? Po pierwsze rodzina jest święta, kiedy jest w niej obecny Pan Jezus. Drugi warunek, to wsłuchiwanie się w Słowo Boże. Trzeci warunek to ten, kiedy Jezusa i Jego Ewangelię, przyjmującą wszyscy tworzący rodzinę. Wreszcie rodzina będzie święta i dobra, kiedy stara się pielęgnować w sobie szacunek do osób najmniejszych, a także dla tych wszystkich w podeszłym wieku (por. ks. Tomasz Siemieniec, Nasze święte rodziny, w: „Współczesna Ambona” nr 1/ 2018, s. 51-56)
Zadanie może trudne do zrealizowania, ale nie trzeba rezygnować z tych ideałów. Podejmując je stajemy się świadkami pięknych zachowań, nawet bohaterskich czynów. Klimat Świąt jeszcze w nas trwa, wspominamy wspólną modlitwę, czytanie Pisma świętego, łamanie się opłatkiem przy wigilijnym stole. Nadal śpiewamy kolędy, nawet udajemy się na różne chóralne występy, aby ich posłuchać. Mam nadzieję, że to wszystko spowodowane jest obecnością Pana Jezusa w naszym życiu.
Modląc się w tych świątecznych dniach, prośmy abyśmy wsparci Jego obecnością, budowali dobre – święte rodziny. Gdzie każdy będzie miał swoje miejsce, gdzie każdy będzie przyjmowany i kochany!!!

II. Słyszałem kiedyś taką wypowiedź: „Oni gdzieś są – to znaczy żyją, ale tak jakby ich nie było”. Te słowa odnosiły się do członków rodziny, która żyła w niezbyt wielkiej odległości. Jednak nie potrafiła – z różnych powodów – spotkać się z tą osobą, nawet zatelefonować do niej. Ktoś może powiedzieć, że taka sytuacja nie jest czymś wyjątkowym. Ale dla osób, które kogoś dawno nie widziały, takie zachowania są trudne i bolesne. Świadczą także i o tym, że czasami pewne wydarzenia z życia, kładą się cieniem na międzyludzkie relacje. Tym samy przyczyniają się do tego, że osoby – nawet z rodziny, zaczynają się od siebie się oddalać.
Ta sytuacja i wiele jeszcze innych, które można byłoby tu przywołać pokazują, jak trudne bywają nasze ludzkie relacje. Ale czy muszą one być zawsze takie? Czy można je zmienić? Odpowiedzi na te pytania znamy wszyscy, wiemy, że nawet najtrudniejsze sytuację da zmienić. Potrzebna jest dobra wola z obu stron, pragnienie życia w zgodzie i zrozumieniu. Wreszcie uświadomienie sobie, że dobre relacje wnoszą w życie spokój, uspokajają emocje, pomagają innym – wyrozumiałym okiem patrzeć na innych ludzi.
W tym świątecznym czasie Bożego Narodzenia, który jest tak lubiany, warto powalczyć o zmianę złych, niezadowalających nas relacji z najbliższymi. Przed nami uroczystość Trzech Króli, którzy potrafili pokonać dużą odległość aby spotkać nowo narodzone Dzieciątko. Nie zważali na trud podróży, zagrożenia, niewygody, bo spotkanie z królem żydowskim (zob. Mt 2,1-2), było dla nich najważniejsze. Może warto takimi oczami spojrzeć na osoby z naszych rodzin, które od dłuższego czasu omijamy. Pomódlmy się o pragnienie spotkania z nimi, nie zwlekając – za przykładem Mędrców ze Wschodu – wybierzmy się w drogę, aby się z nimi spotkać. Aby złożyć w ich sercu dary, którym najcenniejszym jest dar wzajemnego przebaczenia i pokój płynący od samego Jezusa!

III. W najbliższą niedzielę po uroczystości Trzech Króli, Kościół obchodzi święto Chrztu Pańskiego. Wiemy, że Pan Jezus jako Syn Boży nie potrzebował chrztu. Mimo to, chciał być z ludźmi, którzy bardzo doświadczają mocy grzechu. W ten sposób pokazuje, że jest z nami wszystkimi. Stąd wsparci Jego mocą mamy zdolność nawracania się, podnoszenia się z wszelkich upadków. Obchodząc ten świąteczny dzień warto o tym pamiętać, szczególnie wtedy kiedy nasza słabość nas powala, zniechęca do podejmowania dalszych prób zmiany życia.
Przez chrzest święty – poucza Benedykt XVI – zostaliśmy zaadoptowani przez Ojca Niebieskiego, zostaliśmy włączeni do Kościoła, który jest naszą Matką. Człowiek nie może mieć Boga za Ojca – jak mówili starożytni chrześcijanie – jeżeli nie ma także jako matki – Kościoła (Homilia, 7 stycznia 2007). To bardzo ważne przypomnienie dla nas wszystkich, szczególnie dla tych, którzy z różnych przyczyn odwrócili się od Kościoła – Matki.
Niedziela chrztu Pańskiego, to dobra okazja, aby sobie przypomnieć rolę i znaczenia sakramentu chrztu świętego w naszym życiu. Bo przecież wiele problemów jakie nas dotykają, rodzą się z tego, że nie dowierzamy miłości Pana Boga. Zapominamy, że jesteśmy kimś ważnym dla Niego, że Jego miłość jest stała i czekająca. Nawet z największego zagubienia można do nie powrócić, aby na nowo doświadczyć jej miłosiernego przytulenia. Jak czytaliśmy przed chwilą, Bóg jest naszym Ojcem, ale my także potrzebujemy na drodze wiary – matki. Kościół, w którym otrzymaliśmy ten sakrament zawsze nią pozostaje. Możemy wygadywać różne głupie opinie po jego adresem, oskarżać o „przeszkadzanie” nam w drodze do nieba. Ale pamiętajmy, że niosąc ludzką słabość, jest on nadal jedynym miejscem naszego uświęcenia. Tutaj otrzymujemy sakramenty, które nas oczyszczają z grzechów, wzmacniają, podtrzymują, pomagają rozwijać w sobie wielką godność bycia dzieckiem samego Boga.

ks. Kazimierz Dawcewicz