I. Co widzimy, kiedy w tych dniach chodzimy po ulicach, sklepach, choćby w Dywitach? Napis: „Wesołych Świąt” na urzędzie Gminy, przystrojone choinki w sklepie i przed Gminnym Ośrodkiem Kultury. Patrząc na to wszystko, można mieć wrażenie, że święta są tuż, tuż. A jednak nie do końca takie odczucie jest prawdziwe. Bo do tych świątecznych dni pozostało jeszcze trochę czasu. Od 17 grudnia rozpoczynamy w Kościele bezpośrednie przygotowanie do tych uroczystości. W formularzach mszalnych obowiązują wtedy teksy własne, odnoszące się do konkretnego dnia. Co w takim razie się stało, że zrobiło się tak świątecznie? Odpowiedź jest prosta i wszystkim dobrze znana. Handlowcy przyśpieszyli mocno, chcą być pierwsi w promocji prezentów. Dlatego już w listopadzie pojawiają się pierwsze świąteczne dekoracje.
Trzeba też pamiętać, że te przyśpieszenie niestety ma mało wspólnego z promocją prawdziwej tematyki świątecznej. Dominuje chęć szybkiego zarobku. Dekoracje w postaci choinki, bombek, świecidełek są wszędzie, ale nie znajdziemy tam bohatera tych Świąt – Dzieciątka Jezus.
Czas zmagań z wirusem, także ograniczył opłatkowe spotkania. Chociaż było już ich coraz mniej w urzędach, szkołach, … Takie czasy nadeszły, może ktoś powiedzieć. Mimo wszystko powinniśmy pamiętać i przypominać innym, że są to święta Narodzenia Pana Jezusa. Bo pokus, aby wyeliminować nazwę Boże Narodzenie jest coraz więcej. Brak tych słów na kartkach świątecznych, a ostatnio odkryto, że były przygotowywane wytyczne w Unii Europejskiej z mocnym wskazaniem, aby urzędnicy tych słów nie używali. Zastąpić go miało stwierdzenie: czas świąteczny.
Mimo takiego klimatu już „świątecznego”, warto pamiętać, że pierwszym okresem liturgicznym w Kościele nadal pozostaje Adwent. Czas naszego przygotowania do jak najlepszego przeżycia świąt Narodzenia Pana Jezusa, a także jego powtórnego przyjścia na końcu czasów.
Czy mamy się złościć na to, co teraz widzimy? Co nam zafundowali mistrzowie od marketingu? Raczej nie, żyjemy w takich czasach. One coraz mocniej nas pouczają, aby samemu zadbać o dobre przeżycie tego adwentowego czasu. Aby uroczystość świąteczna, wkroczyła do naszych domów w swoim właściwym czasie. Kiedy będziemy stęsknieni za zapachem choinki, potraw wigilijnych, kolęd. Kiedy śpiew: „Bóg się rodzi”, poruszy nasze serca. Przypomni o tym wielkim cudzie! Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami – w osobie Bożego Syna Jezusa Chrystusa. Właśnie, to wydarzenie świętujemy!
II. „Wśród mnichów krąży pewien dowcip, jeden z tych, które na pozór niewiele znaczą, a jednak stanowią podsumowanie ascetycznego i mistycznego życia. Mówi się więc, że młodzi mnisi wyglądają na świętych, ale nimi nie są; ci w średnim wieku na świętych nie wyglądają i rzeczywiście nimi nie są; natomiast starzy mnisi na świętych także nie wyglądają, ale nimi są. Mimo powierzchownych wad są w posiadaniu prawdziwego uśmiechu oraz spojrzenia tych, którzy przebywając z Bogiem od bardzo dawna, wyglądają na tak szczęśliwych i lekkich, że przy nich wszystko wydaje się proste” (Dom Marie-Gerard Dubois, Szczęście w Bogu, Kraków 2000, s. 92).
Bardzo ciekawe spostrzeżenia przed chwilą przeczytaliśmy. Myślę, że do wyobraźni wielu z nas te słowa przemawiają. Szczególnie kiedy w sposób powątpiewający i sceptyczny patrzymy na zachowanie osób starszych. Dla wielu z nas starsi rodzice – ojciec, matka, dziadkowie, stanowią pewien kłopot. W trakcie opieki nad nimi, ujawniają się nasze uczucia. Radość, pokój serca, dostrzegamy w nich cechy charakteru, które budowały i umacniały rodzinne relacje. Ale jest i tak, że wtedy swoją moc pokazują nasze żale, nieprzebaczone – a otrzymane od nich kiedyś cięgi i urazy.
Całej gmatwaninie takiego zachowania dodaje także fakt, że widzieliśmy ich i nadal widzimy, jak się modlą. Nie wiemy jak mamy pogodzić te nasze uczucia, z miłością i szacunkiem jaki powinniśmy im okazywać. Warto może pójść za spostrzeżeniami tego zakonnego dowcipu. Osoby starsze mimo istniejących nadal wad, mają poczucie pokory, potrafią z siebie trochę się pośmiać. Mają dystans do pewnych spraw, wydarzeń, które teraz dla nas są tak bardzo ważne.
Czytając te słowa może niektórzy z nas myślą, że długo trzeba czekać na doświadczenie świętości. Także na to, aby ktoś ją spostrzegł. Trzeba jednak pamiętać, że opisane na początku spostrzeżenia są dowcipem. Pamiętajmy zatem, że na świętość nie zawsze czekamy aż do starości. Kościół w tych latach beatyfikuje też osoby młode, które odznaczały się heroicznością życia już za młodych lat.
Każdy czas jest dobry aby wzrastać w miłości do Pana Boga i bliźnich. Aby będąc młodym, w średnim wieku, starcem, pokazywać piękno chrześcijańskiego życia. A te słowa dowcipne, opowiadane z zakonie trapistów, niech nas wprowadzą w świat patrzenia na ludzi z pokorą i łagodnością, wyrozumiałością.
III. „O Panie mój, jak prawdziwym jesteś przyjacielem! Wszystkie rzeczy zawodzą; a Ty – Pan ich wszystkich – nigdy nie zawodzisz” (Święta Teresa od Jezusa, Myśli na każdy dzień, Poznań 2016, s. 99). Wszystkie rzeczy zawodzą – my zawodzimy innych, nasza pamięć nas zawodzi. Właśnie tego doświadczyłem dzisiaj (środa). Co takiego się stało? A no nie pamiętałem przez cały dzień – aż do rozpoczęcia Mszy świętej, że dzisiaj przypada 15 rocznica śmierci mojego brata Wojciecha. Z zakrystii przed wyjściem do ołtarza sięgnąłem po zeszyt z intencjami – czytam intencje: +Wojciech Dawcewicz (15r).
Ojejku, pojawił się katar, lekkie przeziębienie. To sprawiło, że mocno skupiłem się na sobie. Myśli skierowałem w swoją stronę, jakieś użalanie nad sobą też się pojawiło. Przy takim już „bolesnym” doświadczeniu, zapominamy o sprawach innych – też ważnych. Przeżywałem razem z moim bratem, rodziną, te miesiące, dni, godziny ostatnich chwil jego życia. Załatwianie uroczystości pogrzebowej, pamiętam do dzisiaj ze szczegółami to wszystko.
Już tacy – okazuje się jesteśmy zapominalscy. Zawodzimy siebie i innych, choćby nie pamiętając o urodzinach, imieninach, rocznicy ślubu, śmierci, … Takie zachowania powinny uczyć nas dystansu do siebie, tym samym powinny wnosić więcej wyrozumiałości w nasze relacje z innymi, kiedy ktoś o czymś też zapomni. A najgorsze, że ma to czasami związek z nami – choćby urodzinami, …
To dzisiejsze zapomnienie skończyło się dobrze. Z pomocą przyszła mi Msza święta, zapisana w zeszycie intencja za zmarłego mojego brata. Dobrze, że Pan Jezus jest naszym Przyjacielem i nigdy nas nie zawodzi. Zawsze o nas pamięta! Bo my – niestety – potrafimy zapomnieć!
ks. Kazimierz Dawcewicz