Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (80d)

I. Patrząc na przeróżne wydarzenia, które dzieją się na świecie, na słabnącą rolę ludzi wierzących, z ust wielu osób padają przeróżne lękowe pytania. Jak to będzie z tym światem? Czy zmierza on ku katastrofie? Czy koniec świata jest już bliski? Bo przecież normalnością staje się to, co jeszcze pięćdziesiąt lat temu było nienormalne i niemoralne? Można mnożyć lękowe pytania, ale każdy wiek i czas, miał swoje pytania, które podszyte były niepokojem. Chociaż kiedyś przy braku mediów, te przeróżne wiadomości wolniej krążyły po świecie. Ludzie, gdzieś tam żyli spokojniej, bardziej byli skupieni na tym, co dzieję się blisko nich, w sąsiedztwie, a nie na drugim kontynencie.
Wracając do tych pytań, a przede wszystkim do poszukiwania odpowiedzi na nie, warto zwrócić uwagę, że ratunek dla świata, dla Kościoła, zawsze płynął nie od wielkiej liczby ludzi, ale od małej grupy. „Ziemia rodzi się na nowo i odnawia przez świętych oraz ich wiekuiste przywiązanie do Boga i do ludzi, których chcą pociągnąć za sobą do wiecznego zbawienia„ (kar. Robert Sarah, Wieczór się zbliża i dzień już się chyli, Warszawa 2019, s. 33).
Tak było w tych wszystkich wiekach istnienia Kościoła, przeróżnych społeczeństw, które stały się miejscem przebywania ludzi. Święci męczennicy, świeci Grzegorz i Leon – papieże, święty Franciszek i Dominik, św. Teresa, Ignacy Loyola., Franciszek Salezy, przemieniali serca ludzi. W czasach nam bliższych to Teresa od Dzieciątka Jezus, papież Pius X, to czynili. W czasach najbliższych byli nimi: Matka Teresa z Kalkuty, s. Faustyna Kowalska, bł. ks. Jerzy Popiełuszko, św. Jan Paweł II. W czerwcu 2020 roku do tego grona, zostanie dołączony jako błogosławiony kar. Stefan Wyszyński Prymas Polski, który niestrudzenie walczył w czasach PRLu o serca ludzi, aby nadal były przepełnione wiarą. To tylko mała garstka świętych, którzy trwając przy Panu Bogu, żyjąc Jego słowem, pomagali ludziom odnaleźć się w świecie.
Patrząc na to co teraz jest nam podawane, nie możemy z tych drogowskazów zrezygnować. Na przekór wszystkim, trzeba trwać przy Panu Bogu. Jeżeli tego nie będziemy robili, staniemy się bezbronni. Możliwe, że będziemy opływać w przeróżne rzeczy, ale wnętrza nasze będą puste, często ulegające uczuciom smutku. Pamiętajmy także o tym, że nie należy czekać aż inni wezmą się do pracy w tej dziedzinie świętości – i przemiany świata. To zadanie dla każdego z nas, aby w tym małym „ogródku” ziemi, na której żyjemy, zaczęło być trochę lepiej. To przecież i my możemy sprawić, że odnowi się ona i zazieleni, pięknem ewangelicznych wartości.

II. W trakcie dzisiejszego wykładu w Gietrzwałdzie dla księży egzorcystów(wtorek), prelegent mówił o biblijnym znaczeniu słowa demon. Wspomniał w trakcie wykładu także króla Dawida, który polecił zliczyć naród (zob. 2 Sm 24). Pokusa, którą podsunął mu demon była bolesna, zginęło dużo ludzi. Dlaczego Dawid kazał zliczyć naród Pana? Oto odpowiedzi nam podane: chciał wiedzieć, jaką armie może wystawić, z kim można zacząć wojnę. Drugie znaczenie tego wydarzenia: ludzie płacili podatki, jakie w takim razie dochody, zasilą skarbiec królewski – rozważał król. Pokusa władzy, bogactwa, ma w sobie wielką siłę. Nie potrafił oprzeć się jej człowiek, także mocno wierzący w Pana Boga. Co mamy powiedzieć o innych władcach, którzy byli od Niego daleko, którzy w historii ludzkości zapisali się jako tyrani i mordercy.
Pokusa liczenia, obecna jest w sercach chyba każdego człowieka. Coś liczymy, podliczamy, sumujemy. No tacy już jesteśmy, może ktoś powiedzieć. Tak, tacy jesteśmy, ale liczenie niestety niesie z sobą, także pewne niebezpieczeństwa. Przecież i w naszym sercu, może pojawić się planowanie niepotrzebnych wojen, wzbudzanie zamieszek, ze znanymi nam ludźmi. Kiedy zliczymy, że mamy po swojej stronie takie, i takie jeszcze osoby, to wtedy pewnego dnia możemy przystąpić do walki. Aby „uporządkować” relacje, pokazać, kto jest tu mocniejszy, tym samym ważniejszy.
Liczenie pieniędzy, podsumowanie tygodniowych czy miesięcznych wydatków jest potrzebne. Szczególnie wtedy, kiedy pieniędzy nie jest zbyt dużo. Ile pieniędzy potrzeba na jedzenie, utrzymanie domu, mieszkanie, to zalecana i roztropna praktyka. Wiemy także, że liczenie pieniędzy ma związek ze skąpstwem. Ktoś może przeliczać zbierane pieniądze tylko po to, aby się nimi cieszyć. A w życiu rodzinnym, kieruje się zwykłym skąpstwem. Ciągłe sprawdza wydatki, rozlicza członków rodziny co do grosza. Takie zachowanie bardzo często, to oznaka podejrzliwości, nawet i osobistej nieuczciwości.
Grzech króla Dawida polegał na tym, że nie do końca zaufał Panu Bogu, który go wybrał, przeprowadził przez wiele trudnych wydarzeń w życiu. Warte zwrócenia uwagi jest też i to, że kiedy miał wybrać karę, to chciał wpaść w ręce Boga. Bo jest On miłosierny, liczył, że w swoim czasie zlituje się nad nim.
Ta cała sytuacja zachęca nas do nieustannego zgłębiania wiary, aby jeszcze bardziej ufać Panu Bogu. Czasami w naszym życiu może być ciężko, jeden dzień trudniejszy, drugi jeszcze bardziej. Może w takich doświadczeniach pojawić się pokusa, aby postąpić po swojemu, aby ułatwić sobie życie. Nie licząc się z dotychczasowymi oznakami miłości Pana Boga i Jego opieki. Ów grzech liczenia, to taka przestroga, przypomnienie, że Bóg nas nie opuszcza. A kiedy jest nam trudno, jest z nami jeszcze bardziej. Takie chwile są wpisane w drogę wiary, są takim hutniczym piecem, przetapiającym rudę żelaza – to znaczy nas, w piękny „metal”.

III. Jesteśmy codziennie bombardowani przeróżnymi słowami, które płyną w naszą stronę z radia, telewizji. Sami też – kierując się często zwykłą ciekawością – w nie się wczytujemy. Wywiad ze znaną osobą, goni kolejny wywiad. Jeden program publicystyczny, lepszy od drugiego. Jest tego tak dużo, że trudno nadążyć za czytaniem i oglądaniem tych „mądrości”. Czy aby te wszystkie słowa, czynią nas bardziej mądrymi? Czy pomagają nam w dokonywaniu dobrych wyborów? Czy dają jakąś siłę, kiedy „zła” wiadomość spada na naszą głowę? Trudno jednoznacznie na te pytania odpowiedzieć. Jednak znając trochę życie, mogę powiedzieć, że nie zawsze te słowa są za „nami” i są po „naszej stronie”. To znaczy, nie dają nam tak dalekiej perspektywy, jak czyni to słowo Boże!
Wracam jeszcze raz do Gietrzwałdu, do zjazdu księży egzorcystów. W trakcie obiadu, przysiadł się do stolika, przy którym jadłem, ksiądz. Kolejny ksiądz podał mu czyste talerze, aby z nami zjadł posiłek. On w ręku trzymał butelkę wody: to teraz jest mi potrzebne – powiedział. W paru słowach powiedział, że jest chory na nowotwór. Wzruszające i zarazem piękne w sensie wiary, były jego następne słowa. Kiedy od Pani lekarz dowiedział się o swojej chorobie, z uśmiechem na twarzy powiedział do niej: „Proszę Pani, ponad trzydzieści lat powtarzam słowa o życiu wiecznym, o zbawieniu. Pan Bóg jest dobry, nie zrobi mi krzywdy”. Owocem tych słów było także i to, że owa Pani lekarz, zaczęła systematycznie pokazywać się na niedzielnej Mszy świętej.
Powtarzał słowo Boże, czytał je w trakcie Eucharystii, uczył ludzi żyć tym słowem. Okazało się, że to słowo pomogło mu przyjąć także trudną wiadomość, dotyczącą jego zdrowia. Stało się ono przewodnikiem, wsparciem. Na dodatek jego postawa, stała się też świadectwem. Sprawiła zmianę w sercu drugiego człowieka, mimochodem została zaproszona, aby rozpocząć podróż życia z Panem Bogiem.
Następnego dnia, widziałem owego księdza. Uśmiechnięty, trzymał w ręce telefon i z kimś rozmawiał. Nie było widać w nim strachu, żył i służył innym. Przykład jego życia niech nam posłuży, do zwrócenia jeszcze baczniejszej uwagi, na to co czytamy i co oglądamy. Wywiady, artykuły, przeróżne programy, zapewne są ciekawe i interesujące. Jednak nie pomogą nam przejść trudnych chwil w życiu. Bo nie mają w swoich słowach prawdy, związanej z życiem wiecznym. Są to tylko słowa, czasami zuchwałe, kłamliwe, reklamujące jakąś osobę, pewien sposób na życie. Są to słowa, których po paru dniach nikt już nie będzie pamiętał. Czytajmy zatem słowo Boże, bo tam jest wiara w życie nadprzyrodzone, bo w tym słowie jest łaska. W nim znajdziemy rady ewangeliczne i wskazania, które pomagają nam osiągnąć życie wieczne – niebo!

ks. Kazimierz Dawcewicz