I. „Babcia … była dla mnie osobą bardzo ważną, nadzwyczajną. W okresie młodzieńczego buntu zbierałam pieniądze na pociąg na olsztyńskiej starówce, aby tylko znaleźć się u niej! Kochana babciu! Nadal będę zbierała pieniądze na pociąg, aby kiedyś znów znaleźć się blisko ciebie”. Te słowa usłyszałem w czasie uroczystości pogrzebowej, krótkie wspomnienie wypowiedziała o swojej babci wnuczka, która u niej znajdowała – w czasie jej życia – ostoję i zrozumienie. Słuchając tych słów pomyślałem sobie, że osoby dorosłe: rodzice, dziadkowie, rodzina, powinni być takim portem schronienia dla młodych ludzi, którzy buntują się, walczą, przegrywają, a potem chcą gdzieś się wypłakać, uciszyć burzę w swoim sercu!
Młodzież dzisiejsza jest: ……!!! Nie będę pisał jaka jest, bo wielu z nas wie, jaka jest naprawdę. Jest różna, ale przy doświadczaniu różnych trudnych sytuacji w swoim życiu, potrzebuje pomocy. Potrzebuje miejsca, gdzie będzie mogła zawsze przyjść, posiedzieć, porozmawiać. Koledzy i koleżanki są ważni, mają do spełnienia swoją rolę. Ale wiemy, że ich podpowiedzi mogą być różne, nacechowane emocjami, złością na życie i wszelkie układy. Nie zawsze mogą pomóc i uciszyć rozkołysane uczucia.
Słowa, które usłyszałem na pogrzebie przypomniały mi, że osoby starsze mogą (powinny) stworzyć dla młodych ludzi oazy „schronienia”. Ze swoją cierpliwością, miłością – może czasami nieokazywaną zbyt wylewnie – potrafią jednak pomóc. Ukoić ból, uspokoić zbyt mocno bijące serce. Warto, aby o tym pamiętali starsi, ale też i młodzież niech nie zapomina o swoich babciach i dziadkach.
Przeżywając ten czas Adwentu warto przypomnieć sobie o osobach nam bliskich. Podziękować Panu Bogu za te relacje dobre, dające ciepło, bezpieczeństwo, a przede wszystkim bezwarunkową miłość. A jeżeli ktoś z tych osób już zmarł, może warto zapamiętać przytoczone przeze mnie słowa. Zacznijmy już i my od teraz zbierać „pieniądze” na pociąg, który zawiezie nas na spotkanie z nimi w niebie!
II. W ubiegłym tygodniu nasz parafialny cmentarz, nawiedziła kontrola z Sanepidu. W protokole sprawozdawczym jaki zostawiły Panie w kancelarii parafialnej, wszystko przedstawia się pozytywnie, ale z jednym wyjątkiem. Zapisano, aby jak najszybciej wywieść śmieci z cmentarza. Kontenery zostały już opróżnione, ale sterta kwiatów, zniczy, nadal tam została. Dzisiaj (sobota) wybrałem się na cmentarz, aby przy tym kopcu śmierci trochę popracować. Co się okazało? Kiedy zacząłem wrzucać to wszystko do kontenera, zaczęli schodzić się obecni na cmentarzu parafianie i rozpoczęliśmy wspólnie pracować. Po kilku minutach wszystko zostało uprzątnięte. Ta sytuacja pokazuje, że nadal aktualne jest powiedzenie, że słowa pouczają, ale przykład pociąga.
Dobre wykonywanie codziennych zajęć i prac sprawia, że inni widząc nasze zaangażowanie chcą nas naśladować. Tym samym pokazać, że ich też jest stać na rzetelne wykonywanie swoich obowiązków. Takie konkurencyjne podejście do pracy, dotyczy także i innych dziedzin naszego życia. Nie omija także naszej relacji do Pana Boga. Należy dodać, że osoby obojętne, poszukujące, zwracają baczną uwagę jak wiara osób im znajomych, przekłada się na codzienność życia? Jaki ma wpływ na ich wybory, decyzje, rozwiązywanie problemów i codziennych dylematów?
Może wiele już razy słyszeliśmy słowa wypowiedziane w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, a które wzbudziły zachwyt i chęć naśladowania. „Patrzcie jak oni się kochają”. Odbierając w ten sposób codzienne zachowanie uczniów Chrystusa, ludzie żyjący obok nich się nawracali. Szukając źródła takich postaw, znajdowali je w osobie Pana Jezusa. Po przejściu czasu katechumenatu, następnie prosili o chrzest.
Warto o tym pamiętać, warto samemu stawać się każdego dnia świadkiem Chrystusa Pana. Nie zrażajmy się pewnymi moralnymi porażkami, może przegraniem kolejnej batalii, aby być lepszym człowiekiem – tym samym chrześcijaninem. Mimo wszystkich pytań, rozczarowań, próbujmy nadal! Podjęcie takiej wytrwałej współpracy z Panem Bogiem, zaowocuje w jakimś czasie zmianą i poprawą naszego życia. Wtedy inni ludzie widząc naszą wiarę, postawę i styl życia nacechowany ewangelicznymi wartościami, zaczną pytać: skąd my to wszystko mamy? Wskazując osobę Chrystusa Pana jako Tego w którym mogę wszystko, tym samym zaczniemy przybliżać innych do Niego.
Przykład dobrego chrześcijańskiego życia nadal pociąga, zachęca do naśladowania. Nie powinniśmy o tym nigdy zapomnieć! Wzór takiej ewangelicznej postawy zostawili uczniowie Chrystusa z pierwszych wieków chrześcijaństwa, warto ich w tym naśladować!
III. Druga niedziela Adwentu [rok B], wprowadza nas w klimat życia i działalności Jana Chrzciciela. Był on pokutnikiem, człowiekiem, którego wybrał sam Bóg, aby przygotował przyjście Pana Jezusa. Ta misja wymagała od niego pokutnego stylu życia. Nie dba o elegancki ubiór, ale mimo to porusza ludzkie sumienia, sprawia, że mieszkańcy Jerozolimy, …., budzą się z uśpienia i idą za nim na pustynię (Mk 1, 1-8). Czytając ten fragment Ewangelii, zastanawiamy się dlaczego Jan wyprowadza ich na pustynię? Co takiego ma w sobie piasek i skały, że poszedł aż tam?
Szukając odpowiedzi na te pytania, trzeba sobie uświadomić, że miasto ze swoim gwarem jest złym miejscem na słuchanie mówiącego człowieka. Gwar, tumult tam obecny, przeszkadza w dotarciu słowom do uszu człowieka. Możliwe, że ludzie usłyszeliby coś o Jezusie, ale potraktowaliby te słowa jako informację jedną z wielu. Świat pustyni sprawia, że słowa nawołujące do nawrócenia brzmią inaczej. Tam nabierają swojej siły i mocy. W czasach Pana Jezusa, pustynia była miejscem spotkania Boga z człowiekiem. W klimacie pustyni człowiek lepiej widzi i słyszy Pana Boga.
Adwentowe dni biegną dosyć szybko, coraz bliżej znajdujemy się świąt Narodzenia Pańskiego. Może wreszcie trzeba zapytać: jak my przygotowujemy drogę Panu? Jak ten czas przeżywamy? A może towarzyszy nam pokusa odrzucenia wezwania Jana Chrzciciela? Taka pokusa może przybrać postać dwojaką. Pierwsza, to pokusa zniechęcenia. Pojawia się ona wtedy, kiedy kierujemy się niską oceną siebie, brakiem nadziei. Jest to wynik naszych nieudanych prób zmiany, które podejmowaliśmy przez wiele lat. Pojawiają się także wtedy różne smutki, nawet stany depresyjne. W Ewangelii Łukasza czytamy, że Jan zachęca swoich słuchaczy, aby każda dolina została wypełniona (por. Łk 3,4). Jest to zaproszenie do otwarcia się na Pana Jezusa. Kiedy mimo różnych zniechęcających odczuć, nadal się modlimy, czytamy Słowo Boże, zostajemy napełnieni Bożą miłością i łaską. Zostaje „zasypana” ta niska ocena siebie, a w zamian pojawia się ewangeliczna radość i pokój serca.
Drugi rodzaj pokusy, który może się pojawić wypływa z pychy. Powtarzamy ciągle wszystkim: „ja nie potrzebuję się zmieniać, jestem dobrym człowiekiem” – przynajmniej w swoich oczach. Takiemu zachowaniu i myśleniu towarzyszą wszelkie objawy pychy, egoizmu. Patrzymy wtedy na innych z góry, podkreślając ich małość i mizerność osobowościową, psychiczną i duchową. Według słów Jana Chrzciciela każda góra i pagórek, ma być zrównany (Łk 3,5). Należy w tych słowach dostrzec zachętę do podjęcia pracy nad poznawaniem siebie. Pomocą w tym dziele jest rachunek sumienia, który pozwala lepiej poznawać samego siebie. Ścinanie pagórków pychy, egoizmu, wyniosłości, zapewne będzie boleć. Jednak z upływem czasu zaczniemy dostrzegać zmianę, zaczniemy widzieć ludzi, których mamy obdarzać chrześcijańską miłością. Te zaproszenie do równania pagórków, prostowania krętych dróg, to także zaproszenie, aby jeszcze pełniej zachwycić się miłością Pana Boga.
Kiedy czytamy te fragmenty Pisma świętego, może z pewnym dozą zazdrości patrzymy na ludzi z czasów Jana Chrzciciela. Oni zrozumieli, że trzeba się zmienić, zostały dotknięte ich serca stęsknione Pana Boga. Dlatego „ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swoje grzechy” (Mk 1,5). Wsłuchani w te słowa, może i my wreszcie ruszymy się ze swoich miejsc, dołączymy do tej rzeszy ludzi, którzy otworzyli się na Pana Boga. Znajdźmy w tym adwentowym czasie pustynię w „naszym mieście”, aby w ciszy się modlić i usłyszeć Boga, który nieustannie do nas przemawia.
ks. Kazimierz Dawcewicz