Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (79E)

I. Spoglądam przez moje „komputerowe” okno, nie ma jeszcze godziny szesnastej, a ciemności spowiły Dywity. Niby to nic nadzwyczajnego, ale ciemności wywołują w nas przeróżne uczucia, złe skojarzenia. Patrząc w tej chwili przed siebie, mam świadomość tego, że za parę miesięcy o tej porze będzie zupełnie inaczej. Będzie jasno i nie będzie potrzebne sztuczne światło, aby coś zrobić w domu, pojechać bezpiecznie samochodem. Właśnie ta świadomość jasności, która później nastąpi, daje nam siłę. Sprawia także, że tak zupełnie negatywnie nie patrzymy na to wszystko, co teraz nas otacza. Można nawet powiedzieć, że do tych warunków nawet się przyzwyczailiśmy. Normalnie funkcjonujemy, no i nie potrzebujemy specjalnych wspomagaczy – tabletek, ziół, aby wykonywać codzienne zadania i obowiązki.
Szukając pewnych porównań tych jesiennych stanów z naszym życiem psychicznym i duchowym, trzeba z pokorą przyjąć, że w życiu nie wszystko idzie tak jak sobie to wyobrażamy. Przeróżne historie, których doświadczamy, trudności, pokusy, kłopoty sprawiają, że ciemność spowija nasze emocjonalne stany. Wypada jednak zawsze pamiętać, że „wierny jest Bóg – jak mówi święty Paweł – nie dozwoli was kusić ponadto, co potraficie znieść. …zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać”. Zostałeś poddany próbie; Bóg wskaże wyjście, abyś nie zginął, owszem sprawi, abyś jak naczynie został ukształtowany przepowiadaniem, umocniony utrapieniem. Gdy jednak wejdziesz w pokusę, myśl o tym, jak wyjść: wierny jest bowiem Bóg w tym wszystkim: „Pan będzie strzegł wejścia twego i wyjścia” (św. Augustyn, biskup).
Przytoczone słowa przypominają nam, że w różnych sytuacjach życia – jako ludzie wiary – nie jesteśmy pozostawieni sami sobie. W tych doświadczeniach – nocach, potrzebna jest nam świadomość bliskości Boga. Tego, że On nas strzeże, otacza, udziela duchowego wsparcia. Jego miłość obecna w sercach, to nieodwracalny dar, który zawsze ubogaca.
Zapadające szybko ciemności potrafimy rozjaśnić – naciśnięcie kontaktu, które wywołuje zapalenie się żarówki. Zapalona nawet najmniejsza świeca w ciemnym pokoju, zmienia negatywny wystrój jakiegoś pomieszczenia w przyjazny. Sprawia, że jego kontury stają się nam bardziej bliskie. Jeżeli to co jest wymysłem ludzi potrafi to uczynić – zmienić, to cóż powiedzieć o wierności naszego Pana, która przeprowadza nas po drogach życia. On nie tylko nas przeprowadza, ale ubogaca, i duchowo przemienia. Uzdalnia do bycia dobrym, łagodnym, pokornym, …
A tak na koniec tego punku słowa kardynała Basil Hume: „Przekonanie, że Bóg otacza każdego człowieka szczególną troską i uwagą, musi być w nas głęboko obecne, abyśmy w chwili potrzeby mogli to sobie natychmiast uświadomić”.

II. „Chesterton był tym, który odkrył prawdę, że gdy przestajemy wierzyć w Boga, możemy uwierzyć we wszystko” (kardynał Basil Hume). Te słowa tych wszystkich, którzy odeszli od naszego Pana mogą zaboleć. Ale niestety rzeczywistość je potwierdza. Zachowanie tych wszystkich, którzy czują się wolni od „zniewolenia” wiarą, o tym świadczy. W Polsce tak w przybliżeniu około milion osób korzysta z porad wróżek, przeróżnych czarowników, magów, którzy ustawiają ludziom tory życia. Trzeba też dodać, że robią to nie za małe pieniądze.
Kiedy rozmawiamy z osobami, które odeszły od Pana Boga, słyszymy przeróżne argumenty, żale, które sprawiły, że wzięły z Nim rozbrat. Trudno jednoznacznie to wszystko ocenić, chociaż znaczna część zarzutów kierowana jest także pod adresem Kościoła. Argumenty możemy przyjąć, część odrzucić, ale fakt pozostaje faktem, że społeczeństwo nam się też laicyzuje. Tym samym traci zainteresowanie wiarą, Kościołem, ogólnie chrześcijańską duchowością. Czy można powiedzieć, że nasz Kościół stał się dla nich przeżytkiem? Niektórzy czasami tak twierdzą.
Mimo takiego nastawienia okazuje się, że bardzo znaczna część tych osób czegoś później szuka. W różnych grupach, stowarzyszeniach, szukają namiastek duchowości. No niestety wchodzą też na obszar działania złego ducha. Szukają wróżek, ludzi zajmujących się magią, okultyzmem. Zaczynają „bawić” się na polu szatana. Traktują to czasami jako zabawę, zapominając jednak o tym, że zły nie zna się na żartach. On traktuje ich obecność w sposób poważny. Nie są tylko publiką oglądającą spektakl satanistyczny, ale z upływem czasu stają się „zawodnikami” potrzebnymi mu do „gry” przeciw Panu Bogu.
Trzeba zatem zgodzić się ze słowami, które zacytowałem na początku tego punktu rozważania. Odchodząc od Pana Boga, zaprzeczając Jego istnieniu, człowiek zaczyna wierzyć we wszystko: w gwiazdy, drzewa, przyrodę. Zaczyna parać się różnymi terapeutycznymi nowinkami, oddając nieznanym ludziom swoje życie: przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Horoskopy zaczynają pouczać kiedy dany człowiek będzie szczęśliwy, a kiedy może spotkać go nieszczęście. Czy można powiedzieć, że powracają czasy pogańskie? Raczej Tak! Tylko zostały one ubrane w inne słowa: oświecenie, postęp, cuda techniki itp.
Przeżywamy w tej chwili czas adwentu, który przygotowuje nas do przeżycia spotkania z przychodzącym do nas Panem Jezusem. To dobry czas, aby nam i wszystkim poszukującym prawdy, przypomnieć o przychodzącym do człowieka Bogu. Pan Jezus wchodzi – jako człowiek także – w codzienność życia człowieka. W te wszystkie radości, uśmiechy, dobro dotykające ludzi. Ale także wchodzi z w sytuacje trudne, ciężkie, bolesne, naznaczone cierpieniem. Przyjmując z wiarą Chrystusa, prawda o Jego życiu stanie się coraz bliższa, a Chrystus stanie się naprawdę naszym/ich Chrystusem. Współcierpiący Chrystus Syn Boży – może stać się dla człowieka odpowiedzią na jego najgłębsze oczekiwania. Nie można także zapomnieć o pobożności maryjnej, która sprawia, że głęboko jest przeżywana cała tajemnica Wcielenia, tkliwość Boga, uczestniczenie człowieka we własnej naturze Boga i Jego działaniu (por. kar. Joseph Ratzinger, Teologia liturgii, Lublin 2012, s. 159).

III. Zaczął topnieć śnieg, który spadł dwa dni temu, a teraz za to, mocno wieje wiatr. Hula na zewnątrz, pokazując swoją siłę. Chociaż patrząc na drzewa rosnące nieopodal kościoła, trzeba powiedzieć, że niektóre z nich mało tym się przejmują. Kiedy pozbyły się liści, korony drzew są jakby spokojniejsze, mniej reagują na te silne powiewy. Wiatr na jeziorze, płynąca żaglówka, rozpostarte w pełni żagle, to rarytas dla żeglarza. Pomyślałem sobie przed chwilą, że jeżeli my ciągle mamy na sobie „zbyt wiele liści” – nawyków, przywiązań, bywamy przez różne życiowe wiatry i wichury rzucani w górę i w dół. W takim razie co powinniśmy zrobić, aby spokojniej przyjmować te mocne powiewy?
Potrzebujemy trzech cnót teologalnych: wiary, nadziei i miłości, które pozwolą nam być zawsze z Bogiem. Wzrost w nich – przez życie sakramentalne, modlitwę, rozważanie słowa Bożego, sprawia, że coraz bardziej jesteśmy w Nim zakorzenieni. Staniemy mocni jak te drzewa, które w chwilach różnych nawałnic chylą się to w jedną, to w drugą stronę. Ale mimo to, mocno stoją, bo ich korzenie są głęboko wrośnięte w ziemię.
Drzewa z upływem lat pozbywają się gałęzi, gałązek, liści każdej jesieni, tym samym pozbywają się części im niepotrzebnych – obumarłych. Mimo to, nadal cieszą nasze oczy swoim wyglądem, pięknymi, wiosennymi, zielonymi liśćmi czy później pożółkłymi w czasie jesieni. Patrząc na nasze życie warto pamiętać, że wzrost w miłości do Pana Boga, czyni w naszym życiu coś podobnego. Zmienia się nasz sposób myślenia, zmieniają oczekiwania, zainteresowania. Pozbywamy się rzeczy zbędnych, nasze oczekiwania kierują się ku temu co jest nam potrzebne do życia. Kochając otaczający nas świat, nie pozwalamy mu się prowadzić i wciągnąć. Podziwiając go, idziemy drogą wskazaną nam przez Pana Jezusa, który stał się naszym Panem i Przyjacielem.
Tak powinna wyglądać droga ucznia Chrystusa. Jak jest naprawdę? Spotkania z różnymi osobami, którzy deklarują się nawet jako osoby wierzące pokazują, że bywa różnie. Z wielkim zaangażowaniem opowiadają oni co dzieje się w ich życiu, rodzinie. Rozemocjonowani zachwycają się jakimś filmem, książką, nakręceni bywają wiadomościami telewizyjnymi, ciągle pragną rozmawiać o sprawach politycznych. Obecne w tych rozmowach bywają plotki, obmowy, oczernianie innych. Można tych spraw jeszcze pomnożyć, ale te wystarczą, aby pokazać co nas i inne osoby nosi, pociąga. Jesteśmy wtedy podobni do gałęzi drzew, kiedy oblepione liśćmi – tańczą jak wiatr im zagra. My za to, tańczymy w rytm melodii jaką zagrają nam tematy wydarzeń rodzinnych, wioskowych, politycznych, sąsiedzkich, … Smutne w tym wszystkim jest to, że nie płyniemy w dobrym kierunku, że nic w nas się nie zmienia.
Wiatr nadal silnie wieje (czwartek), mimo zapadających ciemności – nie widzę gałęzi – ale jest dobrze słyszalny. Mimo przeróżnych doświadczeń, które czasami mocno nas determinują, kierują nami, nie jesteśmy na straconej pozycji. Trzeba tylko zawalczyć o czas dla Pana Boga w naszym życiu, pozwolić Mu działać. Zamiast słuchać, co inne osoby mają do powiedzenia i co inni o nich mówią, posłuchajmy Boga przemawiającego do nas. Wtedy i w nas zacznie się coś zmieniać, zaczniemy „tracić” atrakcje jakie proponuje nam codzienność. Ale za to, zaczną być w nas widoczne cechy, zachowania, postawy, które wypływają z wiary i miłości do Chrystusa Pana.

ks. Kazimierz Dawcewicz