Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (78d)

I. Jesienne przesilenia sprawiają, że na stronie pisanych przez mnie rozważań, słowa pojawiają się z trudem. Szukam „pomysłu” na kolejne rozważanie, spoglądam to tu, to tam, no i … Mimo takich spostrzeżeń, staram się coś pisać. Będę miał co poprawiać, jeżeli coś napiszę. Tak czasami bywa w naszym życiu, że trzeba trochę poczekać. Uczymy się dzięki temu, także cierpliwości. Po zmianie czasu – a jest dopiero godz. 16.32 – zrobiło się już ciemno. Lamy oświetlające kościół, zapaliły się dwie minuty wcześniej. Przed nami więcej szarości, ciemności, dni, będą coraz krótsze. Ale to nie znaczy, że będą gorsze od tych, które były. Po prostu, będą inne.
Czasami boimy się zaryzykować w życiu, bo nie wiemy co będzie później. Jak będzie wyglądało nasze życie, kiedy zmienimy pracę, kiedy zmienimy miejsce zamieszkania. Takie lękowe uczucia, zatrzymują niektórych z nas przed podjęciem ważnych decyzji, które mimo wszystko, w dalszej perspektywie mogą wnieść w życie więcej spokoju. Dotyczy to choćby pracy nad sobą. Wiele osób nam bliskich ma kłopoty z dobrym wykorzystaniem daru mowy. Nie chodzi mi teraz o plotkowanie, ale o przeklinanie.
W filmie, który w trakcie spotkania z młodzieżą, przygotowującą się do bierzmowania wyświetlałem, taka sytuacja została opowiedziana. Młody człowiek, który spędził w więzieniu 12 lat, opowiadał jak szybko z taką wadą się uporał. Strasznie przeklinał, w trakcie rozmowy, przekleństwa pojawiały się po wypowiedzeniu jednego lub dwóch słów. Kiedy zaczął przemianę, zaczął się modlić, w ciągu krótkiego czasu, taka praktyka zniknęła.
Takich osób, które mają z tym problemy, i boją się czasami to zmienić, trochę po tym świecie chodzi. Boją się takiej przemiany: jak wtedy będę rozmawiał – pytają? Za tym pytaniem kryje się także lęk o jutro, o to, że sobie z tym nie poradzą. Jednak póki nie spróbujemy, to nigdy się nie dowiemy jak to będzie. Życie wielu osób – choćby tego z filmu pokazuje, że można to zmienić. Ale za naszym chceniem, musi pójść też modlitwa. Z Panem Bogiem, przecież możemy wszystko. Warto podjąć takie „ryzyko”, by pięknie mówić.

II. W dniu wczorajszym (poniedziałek), obchodziliśmy liturgiczne święto naszych Patronów – św. Szymona i Judy Tadeusza. Dla wspólnoty parafialnej, to ważny dzień. Przypomina nam o tym, że mamy u Pana Boga w niebie orędowników. Ale także jeszcze mocniej wybrzmiewa zachęta, aby naśladować ich drogę wiary. Ważne jest to, że życie świętych, ich postawa, zachowanie, wierność Panu Jezusowi, nadal są aktualne. Nie da się ich zniwelować, wyrzucić na śmietnik zapomnienia.
Papież Benedykt XVI tak o nich mówił: „W centrum uwagi znajdują się dzisiaj Święty Szymon oraz Święty Juda Tadeusz. W opisach Dwunastu występują zawsze razem. Szymon bywa w nich nazywany „Kananejczykiem” lub imieniem „Zelota”, to znaczy „Gorliwy”. Owe przydomki nadane temu uczniowi są wyrazem jego gorliwej troski o tożsamość żydowską. O Boga, o Jego lud oraz o Prawo Boże. Przypominają nam, że Mateusz, celnik, który był raczej na marginesie tożsamości żydowskiej, również należał do grona apostołów. Przypominają też, że we wspólnocie Jezusa spotykali się ludzie o różnych temperamentach, pochodzący z różnych sfer społecznych i obdarzeni różnymi charyzmatami, tworząc jedność; stawiając tym samym przykład dla Kościoła, w którym podobnie łączyć się mają ludzie, narody, dary całkiem różnej natury, tworząc dzięki Niemu jedność. Przydomek Tadeusz oznacza tyle co wielkoduszny, człowiek wielkiego serca. Ów Tadeusz podczas Ostatniej Wieczerzy zwrócił się do Jezusa z pytaniem, dlaczego po zmartwychwstaniu chce się On objawić wyłącznie swoim uczniom, nie zaś światu. Jezus natomiast wyjaśnia mu, że Zmartwychwstałego trzeba widzieć, postrzegać od „wewnątrz”, „sercem” (Audiencja generalna 11 października 2006).
Te słowa papieża o naszych Patronach, to dobre wskazania i rady dla nas. Wspólnota parafialna, to przecież „zbiór” przeróżnych osób, które właśnie tu znalazły dla siebie miejsce zamieszkania, rozwoju. Ta różnorodność temperamentów, charakterów, różnorodność myślenia, …, jest dobrze widoczna. Możliwe, że niektórzy mogą z tego powodu, niezbyt dobrze czuć się w Kościele. Jeszcze inni, mogą na takie osoby się złościć. Ale trzeba pamiętać, że to my wszyscy tworzymy Kościół.
Co trzeba zrobić, abyśmy lepiej to zrozumieli? Papież Benedykt XVI radzi: będzie lepiej, kiedy sercem przylgniemy do Pana Jezusa. Wtedy nie będziemy patrzyli na nasze osobowościowe różnice, nie będą one miały, aż tak wielkiego znaczenia. Bo wiara w zmartwychwstałego Pana, stanie się decydującym czynnikiem naszej przynależności do wspólnoty parafialnej. Tym samym jeszcze bardziej zrozumiemy, że od każdego z nas zależy duchowe życie Parafii, jej rozwój i wzrost.
Pod adresem Kościoła, wypowiadane są przeróżne krytyczne głosy. O dziwo, część z nich pochodzi od osób, które uważają siebie za katolików. W czym zatem tkwi problem, że tak mówią? A no w tym, że jako katolicy nie do końca utożsamiamy siebie z Kościołem katolickim. Uważają oni, że to, jak on wygląda, przede wszystkim zależy, od biskupów, prezbiterów, osób zaangażowanych we wspólnoty. Problem jednak tkwi w tym, że nie do końca dobrze rozumiemy. Kościół tworzymy my wszyscy! Potrzeba nam wszystkim troski, gorliwości o zachowanie praw Ewangelii, którą posiadał Szymon apostoł. Potrzeba nam wielkodusznych serc, które każdego dnia z coraz większą odwagą, będą odpowiadały na miłość Zmartwychwstałego Chrystusa.

III. Wielu z nas w tych ostatnich miesiącach, dniach, spędza trochę czasu w lasach. Niektórzy w ramach rekreacji tam się znajdują, inni czynili to poszukiwaniu grzybów. Tak się stało, że las na pewien czas został zawłaszczony przez człowieka. Doszło do tego, że niektórzy z nas uważają lasy, za nasze naturalne środowisko przebywania – mamy prawo tam być – krzyczą! Chyba z dwa tygodnie temu, przysłuchiwałem się rozmowie telewizyjnej, którą dziennikarka prowadziła z pracownikiem lasów państwowych. Zadała mu pytanie: O czym człowiek powinien pamiętać, kiedy wchodzi do lasu? Odpowiedź była bardzo krótka: Powinien pamiętać o tym, że jest tam gościem”.
To bardzo ważne spostrzeżenie dla nas wszystkich, może ono pomóc w dobrym korzystaniu z tych terenów. Kiedy tam się znajdujemy, trzeba pamiętać, że jest to naturalny świat życia zwierząt, ptaków, … My wchodząc zbyt daleko, stajemy się tylko intruzami. Dlatego nie należy się dziwić, że pewne leśne spotkanie, mogą być dla nas niebezpieczne. W niektórych państwach Europy wprowadzono przepis, że po zmroku nie wolno wchodzić do lasów, grozi za to mandat.
W poszukiwania różnych atrakcji życiowych, szukamy nowych terenów do zwiedzania. Chcemy tam spędzać, jak najwięcej czasu. Lasy, dzięki swojemu pięknu, przyciągają człowieka. Różne filmy i zdjęcia, które oglądamy, jeszcze bardziej zwiększają te nasze pragnienia. Nie mówię, że nie powinniśmy tam przebywać, chcę tylko powiedzieć, że potrzebny jest zdrowy umiar, roztropność. Który wszystkim pozwoli znaleźć tam swoje miejsce, nam gościom także!
Zastanawiające jest też i to, że niektórzy z nas, spacer w lesie przekładają nad uczestnictwo w niedzielnej Mszy świętej. Argumentują takie zachowanie tym, że tam przecież, też można spotkać się z Panem Bogiem. Nie mówię, że tak nie jest, bo przecież On jest stwórcą przyrody. Ale w tych słowach znajduje się głębokie niezrozumienie historii zbawienia. Bóg objawił się nam ludziom, w osobie swojego Syna Jezusa Chrystusa. Najbliższe i najpiękniejsze spotkanie, którego możemy tu na ziemi z Nim doświadczyć, to spotkanie w Jego słowie i Eucharystii. To wszystko mamy, na wciągnięcie ręki w niedzielnej Mszy świętej.
Chyba ksiądz Pawlukiewicz z Warszawy opowiadał, jak do księdza zgłosił się parafianin po zaświadczenie, że jest osobą wierzącą i praktykującą. Na pytanie: czy chodzi w niedzielę do kościoła, odpowiedział, że chodzi w tym czasie do lasu i tam spotyka się z Bogiem. Wtedy ksiądz odpowiada: „w takim razie proszę iść do leśniczego, niech on …wystawi Panu(ni) takie zaświadczenie”. Pamiętajmy zatem, w lesie jesteśmy tylko gośćmi. Miejscem, w którym mamy czuć się jak u siebie, powinien być parafialny kościół. Gdzie w każdą niedzielę, z wiarą i miłości do Pana Jezusa, uczestniczymy we Mszy świętej!

ks. Kazimierz Dawcewicz