Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (76F)

I. Ładnie brzmi stwierdzenie: Kościół to wspólnota otwartych drzwi. Ksiądz Piotr Pawlukiewicz, takiego właśnie określenia użył. Chciał w ten sposób podkreślić, że wszyscy ludzie mogą do kościoła wejść. Nikt nie jest sprawdzany, legitymowany, nikt nie jest wypraszany. No chyba, że ktoś by zakłócał porządek Eucharystii, to wtedy należy taką osobę wyprosić. Jak by trzeba było, to wypada mu w tym pomóc.
Kiedy myślimy o Kościele, warto o tej otwartości pamiętać. Jest to zachęta abyśmy dbali o swoje serca, które w pierwszym odruchu zawsze powinny wychodzić do drugiego człowieka z miłością.
To stwierdzenie w pewien sposób nawiązuje do słów powitania, jakie ksiądz wypowiada na początku każdej Mszy świętej: „Pan z wami”. Nie ma nazwisk, używania tytułów, nie ma wyróżniania. Wszyscy przed Panem Bogiem jesteśmy równi. Tworzymy przecież wspólnotę, w której prawo miłości obowiązuje wszystkich obecnych.
Chociaż w czasie pandemii, niektórzy zamykali kościoły, chcąc w ten sposób sprostać przepisom. Ale ten symbol zamkniętych drzwi, ma się ni jak do ducha Ewangelii. Za zamkniętymi drzwiami siedzą ludzie, którzy chcą coś przed innymi ukryć. Chcą żyć w tajemnicy, co zawsze niesie ze sobą znamię sekty. Staje się także powodem do niepotrzebnych rozmów, domyślania się nie wiadomo czego. W efekcie może rodzić to niechęć i strach, przed taką grupą ludzi.
Mówiąc o otwartych drzwiach kościoła, warto pamiętać, że mogą niestety być „zamknięte”. Ale tego zamknięcia dokonuje osoba, która wspólnotę kościelną opuszcza. Czasami jest to czynione z wielkim hukiem, trzaśnięciem. W ten sposób niektórzy pokazują swoje niezadowolenie, dezaprobatę dla tego wszystkiego co ma w kościele miejsce.
Takie sytuacje teraz zdarzają się często. Ale zawsze takim ludziom trzeba powtarzać, że my jako wspólnota parafialna, nie zamykamy się przed wami. Mimo błędów, niedociągnięć różnego rodzaju, w kościele jest obecny Pan Jezus. Nadal udzielane są sakramenty, głoszone jest słowo Boże. Zawsze można to sprawdzić, trzeba nacisnąć klamkę i drzwi kościoła się otworzą.
Wszystkich tych, którzy zamknęli za sobą otwarte drzwi kościoła – w swoich wspólnotach parafialnych – zapraszamy do powrotu do domu Ojca!

II. W tej chwili trwa batalia o to, aby nie płacić zbyt dużo pieniędzy za energią, którą zużywamy. Wycofanie się z wydobycia węgla, chęć ograniczenia korzystania z gazu, tym podwyżkom służy. Tak zwany Zielony Ład, wymyślony przez niektóre opcje polityczne, niesie ze sobą pewien energetyczny niepokój. Ludzie przyzwyczaili się do światła, nie chcą siedzieć w ciemności, wolą jasność. Nie ma co temu się dziwić, mocno przyzwyczailiśmy się do kontaktów, które przypominają nam, że wystarczy je „dotknąć” i mamy jasno w domu.
Zmaganie między życiem w ciemności, a życiem w jasności, trwa od początków świata. Ten bój także został przeniesiony na sferę duchową. Ciemności pragną stłumić światłość. Jezus, który jest światłością, prowadzi na świecie walkę w imieniu dobra i piękna. Kto jest przeciwko Niemu wejdzie w szeregi „wojska ciemności”. My otrzymaliśmy przywilej bycia wezwanym do walki w szeregach „wojska światłości”, będziemy u boku Chrystusa.
Bycie u Jego boku, to też zaproszenie, aby iść za Nim drogą, którą nam wskazuje. On widzi lepiej, On wziął na siebie wszystkie nasze grzechy. Pierwsi Apostołowie nie mieli książek mówiących o dogmatach, o moralności, nie mieli nawet najmniejszego katechizmu. Jak orientowali się w wierze? Znali Chrystusa, mogli zatem wyobrazić sobie, co On uczyniłby w danej sytuacji. Tak postępowali, nie mylili się nigdy (kar. Tomas Spidlik).
Chrystus Pan prowadzi nas do wnętrza naszego serca – jak poucza cytowany kardynał. On daje naszym oczom zdolność widzenia aż poza horyzont tego świata, dostrzegania życia wiecznego, zdolność otwarcia oczu na wartości duchowe i na Boga.
Przepychanki świetlne rządu z obywatelami trwają, i będą trwały. Energia w naszych domach jest potrzebna, zostaliśmy od niej uzależnieni. Kiedy zostanie wyłączona, widzimy jakie sieje spustoszenie. Kiedy doświadczamy ciemności związanej z brakiem energii świetlnej – może niektórzy z nas śpiewają: „tylko pieców kaflowych nam teraz brak, oj brak”. Nie martwmy się aż tak mocno, można kupić kozę – taki piecyk do palenia!

III. Aby wyrazić miłość Jezusa Chrystusa, często używa się symbolu serca. Niektórzy zastanawiają się, czy dziś ma on jeszcze znaczenie. Jednak, gdy jesteśmy kuszeni, by poruszać się po powierzchni, by żyć w pośpiechu, nie wiedząc do końca dlaczego, aby stać się nienasyconymi konsumpcjonistami i niewolnikami mechanizmów rynku, który nie interesuje się sensem naszego istnienia, to potrzebujemy przywrócić znaczenie sercu (Ojciec Święty Franciszek, Encyklika Dilexit Nos, O miłości ludzkiej i Bożej Serca Jezusa Chrystusa, 2).
Te zacytowane słowa, to początki encykliki papieskiej. Nie będę jej tu streszczał, ale zachęcam do przeczytania. Papież zachęca, warto powrócić do tego co stanowi centrum naszego wnętrza. Serce jest miejscem szczerości, w którym nie można oszukiwać i udawać – poucza nas. Tam mieszczą się nasze prawdziwe intencje, co naprawdę myślimy, w co wierzymy i czego naprawdę pragniemy, oraz „sekrety”, których nikomu nie zdradzamy.
Świat, w którym żyjemy, dobrze wiemy jaki jest. Piękny, uśmiechnięty, dobry, …, ale także zmienny, konsumpcyjny, agresywny, niszczący inaczej myślących. Dlatego żyjąc w takim świecie, możemy zgubić centrum – centrum samego siebie. „Człowiek współczesny czuje się zagubiony, rozdarty, jakby pozbawiony wewnętrznej zasady, która tworzyłaby jedność i harmonię jego istnienia i działania. Bardzo niestety rozpowszechnione są wzorce zachowań, które przyznają przesadne znaczenie sferze racjonalno-technicznej lub przeciwnie – sferze instynktów. Brakuje serca (Franciszek, jw. p. 9).
Już te słowa, na pewno także nasze obserwacje podpowiadają, że powinniśmy zadbać o nasze serca. Przecież my też na swój sposób jesteśmy uwikłani w ten świat. W Jego wszystkie dobre i złe strony. Szczególnie potrzeba nam patrzenia w serce, kiedy świat puka do naszych drzwi. Kiedy domaga się od nas złożenia ofiary, pokłonu. Kiedy wmawia się nam, że według takich wartości jak Boże przykazania, wskazania Ewangelii, nauka Kościoła, nie da się żyć.
Wiemy dobrze, że są to tylko pułapki. Te wszystkie sytuacje są też dla nas okazją, do zajęcia się naszym sercem. Aby ono właściwie żyło, biło w rytm naszej wiary, trzeba zwrócić się do Serca Pana Jezusa. Odnowić nabożeństwo do Jego Serca, wejść w wezwania Litanii, i pozwolić się nimi otoczyć. Niech Jego łaska tworzy nasze serca na wzór Jego Serca: kochającego, cierpliwego i miłosiernego, hojnego dla wszystkich, bijącego na większą chwałę Pana Boga!

ks. Kazimierz Dawcewicz