I. Jesień w pełni, wiatr wieje dosyć mocno i jeszcze na dodatek ciągle pada deszcz. Ale życie każdego z nas, raczej toczy się według utartych reguł i pewnych przyzwyczajeń. Nowości wszelkiego rodzaju zapewnia nam jednak telewizja, internet, radio, prasa. W tych dniach dziennikarski atak, spadł na inicjatywę „Różaniec do Granic”. Przez media i liberalno-lewicowe gazety została ona odbierana, jako stawianie muru obronnego przed emigrantami. Ma on obronić Polskę, przed napływem islamu do naszego kraju. Jakie ta inicjatywa wyda owoce, trzeba będzie trochę poczekać. Ale zmobilizowanie tysięcy ludzi do modlitwy różańcowej, jest wielkim osiągnięciem. I to powinno stanowić najważniejszy obraz, tego modlitewnego spotkania.
Inną medialną informacją, która elektryzuje opinię publiczną jest referendum niepodległościowe w Katalonii. Okazuje się, że pomysły na jedną i zjednoczoną Europę nie wszystkim się podobają. Ludzie chcą sami decydować o swoim kraju, o sobie, zachowując przy tym niepodległość i samorządność. Cała sprawa ma aspekt historyczny, bo Hiszpania to kraj stworzony z różnych regionów. Kiedyś tworzono ją dzięki małżeństwom władców, następnie ich synów i córek z sąsiadami, a także przez zbrojne zajmowanie ziem.
Jak to wszystko się skończy, trudno powiedzieć. Rząd w Madrycie broni jedności kraju, Bruksela się zastanawia i mówi o poszanowaniu prawa. Napięcie trwa, nawet doświadczają tych gniewnych reakcji piłkarze, którzy publicznie wypowiedzieli się za niepodległością Katalonii. A w tej chwili z reprezentacją Hiszpanii, przygotowują się do ostatnich meczów eliminacji Mistrzostw Świata w piłce nożnej.
Człowiek zawiera różne relacje z innymi ludźmi, władze państwowe danego kraju podpisują układy pokojowe, które mają chronić bezpieczeństwo obywateli. Tym samym wyrażamy zgodę na ustanawianie praw, respektowanie ich w życiu społecznym i międzynarodowym. Jednak każdy z nas nosi w sercu pragnienie, aby o pewnych rzeczach decydować samemu. Ta wolność decydowania o swoim życiu ma miejsce, także w relacji do Pana Boga. Złościmy się i buntujemy, kiedy przychodzi nam posłusznie zachowywać Jego przykazania. Szczególnie ten bunt widoczny jest w zachowaniu młodych ludzi, którzy często mówią NIE Bożym prawom.
Główny problem takich postaw leży także i w tym, że my „starsi” kiedy mówimy młodzieży o Panu Bogu, zwracamy przede wszystkim uwagę na Jego przykazania. Zamiast najpierw powiedzieć, że jesteście przez Niego kochani, to my ogłaszamy Jego potęgę i wymagania. Zwrócenie w pierwszym rzędzie uwagę na miłość Boga, nie umniejsza znaczenia Jego przykazań. Ale uświadamia wszystkim, że On kierując się miłością, znając nasze słabe punkty, właśnie dał nam takie a nie inne przykazania. Wiem, że takie postawienie sprawy może też wywołać niezadowolenie, ale po głębokim namyśle i poznaniu Bożego Objawienia, Jego wymagania z upływem czasu szybciej zostaną przyjęte. Pomaga w tym także obserwacja codziennego życia, pokazująca, że zachowanie Bożych przykazań zmienia życie, relacje międzyludzkie, chroni ludzi od niepotrzebnych łez.
Wagę i znaczenie Bożych przykazań podkreślił w swoim nauczaniu Pan Jezus. To On powiedział, że ten kto Go miłuje zachowuje Jego przykazania. W zasadzie nie trzeba tych słów tłumaczyć, bo są tak jasne i czytelne. Dla nas wszystkich powołujących się w tym czasie, tak często na miłość Pana Boga, na Jego dobroć i miłosierdzie, to ważne przypomnienie. Pokazujące, że zachowywanie Bożych przykazań i Jego praw, nie ogranicza naszej wolności. Raczej sprawia, że stajemy się bardziej wolni i ludzcy. Wnosząc w życie państwa, społeczeństwa, miejscowości gdzie mieszkamy, dobroć, miłość, miłosierdzie, płynące od samego Boga.
II. „Bóg nas kocha!”. „Pamiętaj jesteś przez Pana Boga kochany”. Takie słowa często słyszymy, uczestnicząc w niedzielnych Mszach świętych, rekolekcjach. Bo miłość Boga do nas, to podstawa i fundament naszej religii. Pamiętając o tym, że jesteśmy umiłowanymi synami córkami Boga. Warto także sobie uświadomić, co jeszcze od Niego otrzymaliśmy? Przede wszystkim otrzymaliśmy dar życia, zostaliśmy obdarowani różnymi talentami. Na naszej drodze spotkaliśmy wiele dobrych osób. On nas wybrał i ciągle przychodzi z pomocą, obdarowując swoją łaską. Nawiązując do tekstów biblijnych możemy powiedzieć, że jesteśmy jego umiłowaną winnicą. Ale trzeba przy tym pamiętać, że gospodarz po jakimś czasie oczekuje, że ona wyda dobre owoce (zob. Iz 5,1-7; Mt 21,33-43).
Zatem dlaczego gdy Pan Bóg oczekuje na owoce, otrzymuje od nas cierpkie jagody? To pytanie zawiera w sobie dramat Boga i pewien dramat człowieka. Polega on na tym, że z chwilą kiedy zapominamy o Bogu, wtedy usta, serce, ręce zaczynają wydawać złe owoce. Pamiętajmy jednak, że nie jest to tylko dramat ludzi, żyjących obok nas, ale jest to dramat każdego z nas. Przywołana przypowieść mówi o miłości Pana Boga, ale także ukazuje w całej pełni ludzką – naszą nieprawość!
Ten dramat powiększa się jeszcze bardziej, kiedy rolnicy z ewangelicznej przypowieści, odrzucają kolejno sługi owego gospodarza. Aby wreszcie rzucić się na syna gospodarza po to, aby go zabić (zob. Mt 21,37-38). Domyślamy się, że tym Synem jest Jezus Chrystus, i to On został odrzucony. Tak było wtedy, ale niestety takie zachowania niewdzięczności i odrzucenia mają miejsce także i dzisiaj. Ten dramat Boga polega na tym, że Jego dobroć, miłość pozostają nadal bez odpowiedzi.
Czytając te przypowieści trzeba pamiętać, że każdy z nas jest jednocześnie winnicą i rolnikiem. Otrzymaliśmy od Boga w dzierżawę nasze życie, jesteśmy ciągle obdarowywani ponad miarę. Nie możemy zatem nigdy zapomnieć, że powinniśmy dbać o to, aby ta winnica – to znaczy każdy z nas, wydawał dobre owoce (por. E. Staniek, Homilie na niedzielę i święta, Kraków 2003, s. 122-123).
III. Wspominałem w pisanych przez mnie rozważaniach, chyba już z dwa razy, o rodzącej się gdzieniegdzie nowej współczesnej modzie. Co to za moda? To krzyczenie i mówienie wokół, że przeszkadzają ludziom – przynajmniej niektórym – bijące z wież kościelnych dzwony. Przeszkadzają w dłuższym rannym śnie, przeszkadzają ptakom, które zostają wypłoszone ze swoich gniazd. Właśnie w tym dniach czytam kazania Josepha Ratzingera, które wygłosił w bawarskiej parafii Pentling. Jedna z homilii została poświęcona roli dzwonów w życiu wspólnoty. Co takiego mówił przed poświęceniem dzwonu – przedstawiam to w wielkim skrócie – późniejszy papież Benedykt XVI?
Na początku kazania wskazał, że wierze kościelne przegrywają z wieżowcami budowanymi obok kościołów. Jednak po pewnym czasie urbaniści stwierdzili, że w monotonnej pustyni nowoczesnych wieżowców potrzebne są oazy człowieczeństwa, oznaki wspólnoty i miejsca zgromadzeń dające poczucie bezpieczeństwa. Kościoły na tle wieżowców wyglądają jak miniatury, ale zachowują swoje znaczenie. (…) Rzeczywiście tam, gdzie jest Bóg tam jest człowieczeństwo, ciepło, dom, rodzina i wspólnota. (…) Wieżowce nie wskazują na niebo, tylko na potęgę ziemi. (…) Wieża kościelna, nawet niewielka, jak skromny, nieśmiały palec wskazujący, mówi o zupełnie innej wysokości, o wysokości, której nie da się osiągnąć przy pomocy betonu ani nawet rakiety, o wysokości, na którą dostać się można tylko sercem, o wysokości, na której mieszka Bóg,
A dzwony są głosem, który dopełnia ten cichy znak kościelnej wieży, przypominającej wyciągnięty palec wskazujący. Gdy słuchamy melodii dzwonu lub symfonii tworzonej przez kilka dzwonów, doświadczamy tego poczucia bezpieczeństwa, pokoju i ludzkiej dobroci. Odczuwamy, że nie mówią one tylko o człowieku, ale także o Bogu. (…) Bóg jest blisko, można Go znaleźć we własnym sercu i pośród nas. Dzwony mówią nam: nie zapominajcie o Nim, zajmując się swoimi sprawami, przychodźcie do Niego.
Dźwięk dzwonu ma zawsze przypominać, że tylko oddawanie czci Bogu zabezpiecza godność człowieka i prowadzi do wzrostu wspólnoty. Dzwon nie tylko wkracza w przestrzeń publiczną, przypominając, że Bóg jest Pierwszym. Tym, od którego wszystko inne pochodzi, ale przede wszystkim wzywa nas na Mszę. Przez wieki rozwinęła się także tradycja, że to dzwon wyznacza rytm dnia. Rano, w południe i wieczorem głosi on wcielenie Pana jako centralny punkt czasu, jako światło i nadzieję wszystkich czasów i tym samym zaprasza nas, byśmy się modlili także w naszych domach i naszych rodzinach.
Kardynał Joseph Ratzinger zakończył swoje kazanie takimi słowami: „Prośmy Pana, aby ten dzwon pogłębiał społeczną jedność w Pentling, aby przypominał nam o Bożej obecności, aby dzięki niemu nasza wieź z Bogiem była coraz większa, żywsza i prawdziwsza” (por. Głód Boga, Kraków, wyd. WAM, s. 75-85).
W zasadzie po tym wszystkich słowach, moje dopowiedzenie jest tutaj nie potrzebne. Noszę też w sercu cichą nadzieję, że te zacytowane zdania z homilii – może nawet i całe kazanie – znajdzie się kiedyś w rękach tych, którzy chcą „wyciszać” dzwony. Nawet zdjąć je z kościelnych wież, aby nie „kusiły” ludzi wierzących do ich włączenia. Na koniec chciałbym jeszcze przypomnieć, że nasza parafialna wspólnota doświadczyła zdjęcia dzwonów z wieży kościoła, miało to miejsce w 1941 roku. Na co miały posłużyć? Kto je wtedy zdjął? Krytycy bicia kościelnych dzwonów, niech sobie na te pytania odpowiedzą sami!
ks. Kazimierz Dawcewicz