I. Jak możemy scharakteryzować w jednym zdaniu ten dwudziesty pierwszy wiek? Żyjemy bardzo szybko! W ciągu jednego dnia słyszymy tyle informacji, co człowiek żyjący jeszcze 100 lat temu, słyszał przez całe życie. Z tego, co słyszymy, nie wybieramy tego, co jest najważniejsze, ale to, co jest bardziej krzykliwe, co nas niesie. Co nie znaczy, że trwa to długo. Kolejnego dnia słyszymy coś jeszcze bardziej krzykliwego. I tak, co chwilę jesteśmy podrywani, aby po dwóch dniach trzech, …, znów chodzić po znanych drogach i ścieżkach. Często idziemy ze spuszczoną głową, pokonani przez życiowy smutek.
Pan Jezus nie krzyczy, słowa – zapisane w Ewangelii – wypowiada z mocą, zdecydowaniem, ale także spokojem. W 26 niedzielę zwykłą (zob. Mk 9,38-43; 45. 47-48) „B”), mówi o wejściu do życia, wrzuceniu do piekieł – powtarza to aż trzy razy. W takim razie jest to coś bardzo ważnego, dotyczy to nas – dotyczy to wieczności.
Jak wtedy się zachowujemy? Co z tymi słowami robimy? Wydawać by się mogło, że powiedziane sława z mocą wystarczą. Zrobią na nas wrażenie, zostaną w pamięci, zaczną drążyć, aż wreszcie pojawi się pożądany owoc przemiany. Ale okazuje się, że bardzo często zaczyna włączać się wtedy mechanizm obronny. Przecież nie jestem taki zły, chodzę do pracy, dbam o rodzinę – myślimy sobie. Chodzę do kościoła, grzechy mam takie powszednie jak wszyscy. Chyba nie trzeba mi ucinać ręki, wyłupywać oka? Komu jednoręki, …, się przydam?
Jest to powszechne zachowanie i myślenie. Pokazujące tak naprawdę, że nie słuchamy na poważnie Pana Jezusa. Siedząc w kościele na Mszy świętej oglądamy się wokoło, porównujemy się z innymi, wtapiamy się w tłum. Jednocześnie zgadzamy się na umiarkowanie. Do tych, którzy chcą więcej mówimy: nie przesadzaj z tym Kościołem; nie popadaj w skrajność!
Pan Jezus mówi w tej przypowieści o odcięciu się od grzechu. Aby to nastąpiło potrzebna jest postawa skrajności, potrzebny jest radykalizm. Trzeba nauczyć się rezygnować z mniejszego dobra, na rzecz większego.
Tym, co przeszkadza, zatrzymuje rozwój wewnętrzny jest nasze duchowe lenistwo. Łatwość rezygnacji z modlitwy, niedzielnej Mszy świętej, odkładania spowiedzi świętej na później. Takie zachowanie wprowadza w marazm, rozrasta się i zniszczy piękne pragnienia.
Mimo doświadczenia ludzkiej słabości, doświadczenia czasami bolesnych upadków, nie rezygnujmy z propozycji, jakie składa nam sam Pan Jezus. On zaprasza nas do mądrego radykalizmu, do odrzucania okazji do grzechu, demaskowania zła.
II. We wszystkich epokach – tak niestety jest i teraz – istniały narodowe antypatie. W czasach odległych usprawiedliwiano je racjami religijnymi czy ideologicznymi, były uznawane za coś normalnego. W swoim nauczaniu Pan Jezus nie bez powodu podkreśla dobre zachowanie samarytanina (por. Łk 10,31-37). Odpowiadając na pytanie, kto jest naszym bliźnim, wskazuje na konkretnego człowieka. Samarytanie byli przecież wyrzuceni poza nawias społeczeństwa żydowskiego. Byli nieczyści i niegodni by otrzymać jakąkolwiek pomoc. Chce w ten sposób pokazać, że możemy uwolnić się od naszych antypatii, nacjonalizmów.
W przeżywaniu tej naszej ludzkiej antypatii do innych ludzi, czasami ogarnięci gniewem, zastanawiamy się nad zemstą. Co w tym jest jeszcze najsmutniejsze, że chcemy w to wszystko wmieszać Pana Boga. Znamy przekleństwa: „Niech ziemia cię pochłonie.” „Niech piorun w ciebie trafi!” „Niech Bóg cię pokarze!”
Używanie przekleństw i uciekanie się do pomocy sił tajemnych, było zwyczajem pogańskim. Izraelici wzywali Boga, aby dokonać zemsty. Psalmy przywołują gniew Boga, przeciwko atakującym nieprzyjaciołom. Ale Istota dobra, nie może uczestniczyć w złym działaniu. Bóg jest jednak sprawiedliwy, sprawi, że Jego sprawiedliwość zwycięży. Trzeba jednak pamiętać, że zemsta Boga nie ma nic z pojęcia pogańskiego. Jako chrześcijanie zawsze powinniśmy pamiętać, że zemsta Boga zwie się miłosierdziem! (por. Tomas Spidlik, Medytacje nad Ewangelią dni powszednich, Kraków 2003, s. 569).
Chyba wszyscy czytelnicy tych słów doświadczyliśmy uczuć złości, gniewu. Na końcu języka mamy czasami różne słowa … Jednym z nas opanowanie tych emocji przychodzi łatwo, innym trudniej. Nie powinniśmy jednak zbyt szybko się poddawać, mówiąc: „ja tego nie potrafię zmienić”. Z pomocą przychodzi nam Ewangelia. Chrystus uspokaja swoich uczniów, rozzłoszczonych na mieszkańców pewnego samarytańskiego miasteczka. Co było potem? „Wybrali się w drogę i przyszli do innego miasteczka” (ŁK 9,52). To dobre wskazanie dla nas. Mamy zostawić za sobą tych, którzy nas denerwują, wytrącają z równowagi. Skupmy się na czymś innym. Wokół nas jest wiele innych dziedzin życia, którymi możemy się zainteresować, a przede wszystkim są ludzie, z którymi będzie nam po drodze!
III. Rozpoczęła się w Watykanie druga część Synodu o Kościele. Jedni widzą w nim nadzieję na zmiany, inni są pełni lęku, że pragnienia postępowców zostaną przyjęte – o zgrozo! Znaczna część katolików, chyba tym wszystkim zbyt mocno się nie interesuje. Uważając, że powinno być tak jak jest teraz. Kto ma rację? Chyba po trochę wszyscy. Przed Kościołem stoją nowe wyzwania, to już zakłada zmianę naszego myślenia. Przede wszystkim otwarcie serc na miłość Pana Jezusa, która pomoże nam szukać dróg trafienia do serc osób obojętnych, stojących z boku, zgorszonych ciągłymi wiadomościami o skandalach moralnych. Tych spraw jest jeszcze trochę, ale szukanie nowych rozwiązań, wyjścia do ludzi, nie może to nastąpić kosztem zrezygnowania z dogmatów Kościoła, nauczania moralnego.
Innym problemem dla pewnej grupy osób jest uczestnictwo w tym Synodzie osób świeckich. Nie na zasadzie obserwatorów jak było to do tej pory, ale jako członków Synodu z prawem głosu. Ten problem starał się wyjaśnić papież Franciszek, mówiąc, że ma uczestniczyć w tym spotkaniu cały Lud Boży. A stanowią go przecież biskupi, prezbiterzy i osoby świeckie. To watykańskie zgromadzenie wymaga pokory od wszystkich uczestników, a przede wszystkim umiejętności usłyszenia Ducha Świętego, który ciągle przecież mówi do swojego Kościoła.
Jak to wszystko się potoczy, w którą stronę nastąpi przechył? Trudno w tej chwili coś powiedzieć. Chociaż trzeba wierzyć, że te obrady, spotkania, przyczynią się do prawdziwej odnowy Kościoła. Bo słuchając czasami osób „zatroskanych” o Kościół – tak o sobie mówią – trudno w ich wypowiedziach znaleźć nutę kompromisu. chęci wysłuchania innych. Dużo jest słów krytyki, przede wszystkim pod adresem biskupów i duchowieństwa. Uważają, że wszelkie dobro zacznie się dziać wtedy, kiedy zmieni się sposób sprawowania władzy w Kościele. Kiedy zmianie ulegną jego struktury, więcej do powiedzenia będą mieli świeccy.
Jako wspólnota Kościoła, tych kryzysowych stanów trochę przeżyliśmy. Podejmowano wtedy różne działania naprawcze, strukturalne także. Ale to, co naprawdę przyczyniało się do naprawy Kościoła, to była odnowa wiary w Pana Jezusa. Postawienie Go na nowo w centrum życia: biskupów, kapłanów, świeckich. Módlmy się zatem, o należyte miejsce Chrystusa Pana w życiu uczestników Synodu, ale i w naszym. Wtedy dokona się prawdziwa reforma Kościoła!
ks. Kazimierz Dawcewicz