Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (6d)

I. Można chyba powiedzieć, że mamy dzisiaj bzika na punkcie zmieniania wszystkiego co wydaje się już stare. I tak, zmianie ulegają przepisy gry w piłkę nożna, siatkową. Ci którzy to robią, broniąc swoich decyzji stwierdzają: „wszystko po to, aby uatrakcyjnić sportowe widowiska”. Zmianie ulega prawo państwowe, prawo własności, dziedziczenia, prawo podatkowe. Ostatnio przeczytałem wywiad, w którym dowiedziałem się o zmianie harcerskich starych zasad. Prze lata było napisane, że „harcerz nie pali, nie pije, ….”. Teraz od 2017 harcerz ZHP zamiast nie pić i nie palić, ma być wolny od nałogów. Instruktor harcerstwa odpowiadając na pytanie: czy to aby nie furtka przyzwalająca na używki? Stwierdza, że dla niego harcerskiego konserwatysty, takie ujęcie sprawy spłaszcza ideę. Parę zdań dalej mówi, że poprzeczka zasad powinna wisieć powyżej naszych możliwości, bo tylko wtedy będzie obecna motywacja (zob. Dajemy iluzoryczną wolność, Rzeczpospolita, 2-3 czerwca 2018, s. 6-7).
Te zwalnianie się z pewnych wymagań, zasad, nie dotyczy dzisiaj tylko harcerstwa. Ma to miejsce, także i w naszej katolickiej mentalności. Z upływem lat wskutek tak zwanego postępu cywilizacyjnego, ulegają zmianie nasze stare zasady. Nie zmieniamy na szczęście jeszcze Bożych przykazań czy kościelnych, ale pewne tradycje, które przez wieki kształtowały pokolenia chrześcijan zniknęły z domów. Dotyczy to choćby lekceważenia postu piątkowego, przeżywania czasu Adwentu i Wielkiego Postu. Aby nie być wyśmianym i ocenionym jako „katolicki beton”, jesteśmy w stanie poświęcić swoje „stare” rodzinne tradycje i zasady. Czy robimy dobrze?
Chciałbym zwrócić uwagę na słowa wypowiedziane w cytowanym przez mnie wywiadzie: „poprzeczka zasad powinna wisieć powyżej możliwości, wtedy szukamy w sobie motywacji, aby je spełnić”. Te słowa dotyczą życia harcerzy i ich codziennego postępowania. Dobrze wiemy, że wymagania jakie stawia nam Pan Jezus, także zostały zawieszone wysoko. Kiedy czytamy Ewangelię wydaje się nam, że pewne wymagania, błogosławieństwa są dla nas nie do spełnienia. Życie Kościoła przez tyle wieków pokazało, że dla pewnej części jego wyznawców właśnie tak się stało – nie dali radę podskoczyć wyżej niż świat. Ale obok nich żyli i żyją chrześcijanie, dla których te słowa są inspiracją do bycia coraz doskonalszym w miłości Pana Boga i bliźniego. Różnie im to wychodzi, ale próbują, nie rezygnują. Życie świętych i błogosławionych pokazuje, że nagroda przychodzi w swoim czasie.
Słowa harcmistrza ZHP mogą i powinny stać się dla wielu z nas, przyczynkiem do innego spojrzenia na wymagania Chrystusa Pana. Może wreszcie zobaczymy w nich wezwanie do bycia pięknym, ale nie pięknem tego świata. Ale staniemy się pięknymi ludźmi, którzy kształtowani są duch Jego błogosławieństw. Spróbujmy zatem zobaczyć więcej, niż tylko czubek własnego nosa! I nie rezygnujmy tak szybko ze „starych” ascetycznych rodzinnych zasad.

II. Katolickie media (DeOn), podały informację o nakazie milczenia dla o. Augustyna Pelanowskiego OSSPE. Nikt tego z władz zakonu paulińskiego nie potwierdził, ale domysły spowodowane zostały przenosinami zakonnika na inną placówkę. Jak jest naprawdę trudno jest mi powiedzieć, ale pewne zamieszanie i dyskusja na stronach internetowych trwa. Na te wszystkie głosy odpowiada jezuita G. Kramer. Tak pisze: „Prezbiter nie robi największej roboty przez swoje kazania, ale przez sprawowanie sakramentów, szczególnie przez składanie w Ofierze Jezusa. Tak, wiem to po sobie, zwykła Ewangelia bez możliwości głoszenia homilii bywa trudna dla kapłana, są takie momenty, że wydaje się nam, że jest się bezużytecznym, ale właśnie o to chodzi w życiu księdza – o to, by uwypuklić Pana Jezusa, nie siebie i swoje nawet najlepsze kazania. To ofiara Jezusa daje najwięcej światu, nie nasze mądrości”.
Zacytowane słowa, uświadamiają nam wagę sakramentu Eucharystii. Z drugiej strony dotykamy zagadnienia posłuszeństwa w Kościele. Zdarza się przecież i tak, że któryś z księży nadużyje słów w swojej homilii czy udzielonym wywiadzie. Biskup czy przełożony zakonny, ma prawo na ocenę takiego wystąpienia. Przypadki zakazujące kolejnych wystąpień, zdarzają się bardzo rzadko. Jednak stają się cenną wiadomością dla różnego rodzaju mediów, które widzą w takich decyzjach ograniczenie wolności.
Jest to zapewne bolesne doświadczenie dla każdego prezbitera, który takim zakazem został objęty. Jednak można ten kaznodziejski spokój wykorzystać na refleksję. Przede wszystkim zobaczenie czy przypadkiem moja osoba nie stała się najważniejsza w kapłaństwie, zamiast Chrystusa Pana. Pomocą we właściwym przeżyciu takiej sytuacji są zacytowane przez mnie słowa.
W tej uwadze o. Grzegorza Kramera SJ, znajduje się uwaga dla wszystkich – nie tylko dla nas kapłanów. Spotykamy się często z emigracją parafian, można ją nazwać turystyka mszalną. Niezadowoleni z kazań swoich księży, śpiewu w czasie Mszy świętej, jej oprawą, szukają takich kościołów, które zaspokoją ich oczekiwania. Mają do tego prawo, nawet wypada ich pochwalić, że takich wzniosłych chwil i doświadczeń szukają. Jednak warto zawsze pamiętać o słowach: „prezbiter nie robi największej roboty przez swoje kazania, ale przez sprawowanie sakramentów, szczególnie przez składanie w Ofierze Jezusa. Warto zatem pamiętać, że w najbardziej skromnie odprawianej Mszy świętej taka Ofiara się dokonuje. Nie trzeba ciągle gdzieś wyjeżdżać, szukać nieustannie nowych „duchowych” atrakcji. Zacznijmy doceniać to co mamy blisko, na wyciągnięcie ręki!

III. Od stworzenia świata – od grzechu Adama i Ewy w raju, toczy się walka dobra ze złem. Szatan ojciec kłamstwa nadal zbiera żniwo swojej działalności. Dzieje się tak przez cały czas, nie tylko w czasie – powiedzmy 1 lipca do końca sierpnia. Został on pokonany przez Chrystusa Pana, ale jego działanie, kuszenie ludzi trwa nadal. Szuka ich ciągle, chce aby na różne sposoby mu służyli. Jednym z największych zwycięstw złego ducha jest to, że ludzie obecnie żyjący przestali wierzyć w jego istnienie. Chociaż obecny papież Franciszek dosyć często mówi o jego działaniu, to można usłyszeć różne wypowiedzi zachęcające, aby zbyt często i głośno o nim nie mówić. Trzeba głosić Dobrą Nowinę – stwierdzają owi mówcy – to jest nasze zadanie, a nie widzieć diabła tu i tam. Tak, to jest prawda!!! Jednak trzeba pamiętać, że obok ludzi słuchających Słowa Bożego, żyjących nim, korzystających z sakramentów, żyją osoby, które systematycznie korzystają z porad wróżek (w Polsce szacuje się że ok 1 milion osób rocznie, to robi). Są osoby, które zawodowo zajmują się czarami, bioenergoterapią, prowadzą medytacje transcendentalne, kursy reiki, itp., Tak wygląda także, nasza polska rzeczywistość.
Ktoś teraz czytający te słowa pyta: po co on o tym piszę? Nie chcę nikogo straszyć, chcę tylko obudzić tych, którzy śpią. Mówiąc przy różnych okazjach, aby z tym diabłem nie przesadzać. Chcę też przypomnieć, że diabeł „przebrał” się w strój postępu. Słyszeliśmy o referendum w Irlandii, gdzie decydowano czy będzie można swobodnie dokonywać aborcji. Na wszystkich plakatach będących za aborcją można było znaleźć słowa: „współczucie”, „troska”, „zdrowie”, „zaufanie”, „godność”. Ale już w debacie telewizyjnej język zwolenników aborcji całkowicie odczłowieczał nienarodzone dziecko. Po wygranym referendum mieszkańcy Dublina hucznie fetowali zwycięstwo aborcji. „Na kazaniu w niedzielę po referendum – mówi o. Cezary Binkiewicz OP pracujący wśród Polonii w tym kraju – powiedziałem nawet, że było w tym coś diabelskiego. Jak można się cieszyć z tego, że będzie można zabijać dzieci nienarodzone. Oni cieszyli się tak, jakby stało się coś dobrego. (…) Radość jest zwykle wtedy, gdy spotyka nas coś dobrego, a tu była radość z tego, że dopuszcza się zło” (Gość Niedzielny, nr 23 z 10 czerwca 2018 r, s. 53).
Podałem tylko ostatni przykład działania zła w świecie, który został przyjęty przez znaczną część europejczyków jako zwycięstwo rozsądku i mądrości. Ale to jest zwycięstwo szatana, który przybrał pozę postępu. Dlatego zachęcam do duchowej czujności, do trzymania się mocno Pana Boga. Wtedy zły duch nie ma do nas dostępu, bo jesteśmy dobrze uzbrojeni – w potrzebne łaski i dary naszego Boga i Pana (por. Jk 4, 7-10).

ks. Kazimierz Dawcewicz