I. Czytam – chociaż pomału to robię – książkę „Pastwisko”. Autor książki stara się odpowiedzieć na pytanie: kto rządzi Kościołem w Polsce. Pisze o przeszłości, strachu i bezwładzie, który rządzi obecnie polskim Kościołem. Odpowiedzi na te i inne pytania, czerpie z wnętrza systemu. Oparta jest ona na siedemdziesięciu rozmowach z ludźmi Kościoła, w tym z jedenastoma biskupami, którzy chcieli z nim porozmawiać. Czytelnik mierzy się z informacjami, które są znane, ale także dowiaduje się rzeczy nowych, bolesnych, dla niektórych chyba i szokujących. Można się z nimi zgadzać, albo i nie, ale to już osobista sprawa każdego czytelnika tych stron.
Dla osób, które są krytykami Kościoła, stoją z boku, albo walczą z Kościołem, ta książka jest utwierdzeniem w swoich przekonaniach i postawach względem Kościoła. Może być „pomocą” aby z całą stanowczością stwierdzić: „a nie mówiłem. Nie ma co sobie nim zawracać głowę (w domyśle Kościołem), tym co tam się dzieje. Niech się potopią z tym bagnie”.
U osób wierzących książka może i powinna wywołać ból. Ma to związek z małością ludzi, uleganiem swoim ambicjom, nie do końca przemyślanym jakimś wizjom. Z drugiej strony wszystkie wiadomości negatywne pojawiające się o Kościele, to zachęta do większej troski o niego. Troski, która na pierwszym miejscu powinna dotyczyć zadbania o swoje dobre życie. Podjąć, może już kolejną próbę nawrócenia, zmiany życia, zmiany myślenia. Bycie w drodze, dla każdego z uczniów Pana Jezusa, to ciągłe zadanie wzrastania w wierze. Pogłębiania relacji, bycie dla Chrystusa Pana. Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Trzeba także to sobie uświadomić, że tych grzeszników – którymi my jesteśmy – Bóg kocha. Ta Jego miłość do nas, zaprasza do tego, abyśmy potrafili też kochać Kościół do którego należymy. Z tym także co jest w nim słabe i grzeszne.
Takich i podobnych książek, jak wspomniana przeze mnie, znajdziemy na pólkach księgarskich jeszcze wiele. Mamy w tej chwili czas takiego książkowego grzybobrania na ten temat. Co to znaczy? Wiele osób chce dzisiaj przekazać swoją „prawdę” o Kościele, o życiu biskupów i księży, sióstr zakonnych. Co nimi kieruje? Dobro Kościoła, próba otwarcia oczu dla tych wszystkich, którzy są w środku. Chęć rozliczenia się ze swoją przeszłością – traktując owe pisanie jako swoistą spowiedź. Dla innych jest to kolejny element walki z Kościołem – przede wszystkim z duchowieństwem.
Możliwe, że osoby piszące takie książki kiedyś spotkamy, może w swoim sąsiedztwie mamy krytyków i osoby walczące z Kościołem. Jaką postawę względem nich mamy zająć? Postawę miłości! Jednak aby taką miłość mieć w sercu, najpierw musimy sami ją otrzymać. Dlatego, że z miłością jest tak, jak z zapalanymi świecami: najpierw zapala się jedną, potem drugą i tak dalej, dopóki całe pomieszczenie nie zostanie oświetlone. Światło wypycha ciemność. Nie ma na świecie piękniejszej, misji od przekazywania Bożej miłości ludziom (kar. Tomas Spidlik SJ).
II. Nie wiemy czy czytelnicy tego rozważania oglądają filmy dotykające wojny, działań wojennych. Jednym z ważnych elementów wojennej strategii bywa zaskoczenie. Przeciwnik wie o możliwości rozpoczęcia działań wojennych, nawet jest do nich przygotowany. Jednak uważa, że to nastąpi za jakiś czas. A tu się okazuje, że ci z drugiej strony zaczynają działania teraz – choćby nad ranem, kiedy większość armii w najlepsze śpi. Takie działanie często przynosi oczekiwane zwycięstwo, a dla przeciwnika sromotną porażką.
Podobne zachowania mają miejsce w naszym ludzkich relacjach. W trakcie rozmowy chcemy naszego rozmówcę zaskoczyć swoją wiedzą, znajomością pewnego tematu. Ale po upływie pewnego czasu możemy zostać przez tego samego człowieka zaskoczeni, długo do tego się przygotowywał, chcąc w ten sposób się odgryźć. Takie nasze zachowanie, to chęć pokazania swojej wyższości.
W trakcie niedzielnej Mszy świętej (25 „B”), słyszeliśmy o podobnym zachowaniu. Bezbożni mówili: „Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny, sprzeciwia się naszemu działaniu. …Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo jak mówił – będzie ocalony” (Mdr 2,12.17-20). O tych knowaniach, które ludzie zgotują Synowi Bożemu pisze także prorok Izajasz. Ta wizja spełniła się – niebawem – w zachowaniu i postępowaniu faryzeuszów i uczonych w Piśmie, które doprowadziło do ukrzyżowania Pana Jezusa. Ich plany jednak nie wygrały, bo Chrystus zmartwychwstał po trzech dniach.
Czy knowania wobec Pana Boga ustały? Trzeba odpowiedzieć krótko, że nie! Nadal pojawiają się ludzie, którzy robią zasadzki. Patrząc na naszą Ojczyznę, trzeba stwierdzić, że skończyły się zaplanowane akcje przez władze państwowe, które miały wyrugować Boga z przestrzeni publicznej. Jednak ludzi nienawidzących Boga nie brakuje. Uderzają w prawa Boże, w moralność katolicką, wyśmiewają tych, którzy wypełniają przykazania. Zachęcają aby odstawić na bok to, co wymaga odpowiedzialności, poświęcenia. Stawiając na piedestale wygodę, przeróżne przyjemności.
Dokąd takie zachowania prowadzą ludzi? W człowieku ciągle tkwi pokusa bycia ważniejszym niż Bóg, postawienie siebie przed Nim. Takie myślenie i podążanie tą drogą, prowadzi do piekła. W codzienności życia często słyszymy wypowiedzi: nie chcę słuchać Jezusa; to imię mnie drażni. Odrzucenie Boga, Ewangelii, to ciche zwycięstwo szatana. Tak żyjący człowiek nie usłyszy rechotu demona, ale on triumfuje. Miejmy nadzieję, że tylko chwilowo.
Co mamy zrobić, aby nie wpaść w jego sidła? Trzeba pójść drogą miłości Boga i ludzi, drogą ofiary i wyrzeczenia, poświęcenia. Pan Jezus postawił przed sobą dziecko i objąwszy je ramionami rzekł do swoich uczniów: „Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; …(zob. Mk 9,35-37). W tych słowach znajduje się zachęta do tego, aby obdarzyć miłością słabych, chorych, cierpiących, potrzebujących, …Mamy dzielić się miłością. Życie miłością do Pana Boga i ludzi sprawi, że nie damy się zaskoczyć wszelkiemu złu!
III. Pisałem już kiedyś o tatuażach. Wracam do tego tematu jeszcze raz, a to za sprawą artykułu „Pokaż mi swój tatuaż, a powiem ci, w jakim gangu jesteś”. Parę lat temu oglądaliśmy film Mela Gibsona „Apocalypto”, wtedy ze strachem patrzyliśmy na osobników prymitywnych plemion, które wymyślnie tatuowały sobie ciała, aby odstraszać tym wyglądem wroga. Może to będzie zbyt ryzykowne porównanie, ale oglądamy na ulicach naszych miast, na plażach i basenach, wytatuowane osoby, które może raczej chcą wejść w klimat obecnej mody – a może chcą nas przestraszyć. Ciekaw tylko jestem tego, czy tak do końca są oni świadomi tego, co robią. Chociaż gustowny i dyskretny tatuaż może czasem pokryć nieestetyczne blizny, lub przypomnieć o kimś ważnym w życiu.
Zanim przejdę do tematu tatuaży i gangów, warto wiedzieć, że nie jest on obojętny dla naszego ciała. Wstrzykiwany w skórę tusz, organizm interpretuje jako ciało obce, i spora część jest transportowana do węzłów chłonnych. Wprowadzenie nawet maleńkiej ilości tuszu do ciała, powoduje łagodny stan zapalny. Nie jest obojętny także skład chemiczny tuszu, najbardziej niebezpieczny jest barwnik czerwony.
Tatuaże sięgają czasów odległych, ale to teraz w obu Amerykach, właśnie gangi spopularyzowały pewne kody i symbole tatuaże umieszczone na ciałach, które przyjęły się szerzej. Te tatuaże są kwestią tożsamości i lojalności wobec gangów, informują o randze osobnika, jego „zasługach”: czytaj zbrodniach, gwałtach, wymuszeniach. Tatuaż na całym ciele, to swoisty uniform i alfabet, w którym spisano najważniejsze informacje o własnym kryminalnym CV. Na porządku dziennym są także motywy religijne w dwóch najsłynniejszych organizacjach tamtych terenów.
Dłonie złączone do modlitwy – wyrażają gest skruchy: „Wybacz mi, moja matko, moje przestępcze życie”. Drut kolczasty lub ciernie na przedramieniu – pełne, niewolnicze oddanie sprawom gangu i jego kodeksowi; Dziewica z Guadalupe – jest apelem do Maryi o ochroną przed wrogami. Łza pod okiem świadczy, że mamy do czynienia z mordercą lub skazanym na dożywocie. Pajęcza sieć oznacza uzależnienie od narkotyków, albo długą „odsiadkę” w więzieniu. Warcząca bestia ma wyrażać silną osobowość, życie na krawędzi. Ci, którzy wybierają się do Kalifornii lub Ameryki Środkowej powinni zachować ostrożność, aby nie stać się przypadkiem zwierzyną łowną dla gangów, które identyfikują człowieka na podstawie tatuażu.
Tatuaż dumnie wkroczył także i w nasze, polskie życie. Usiłuje się zdjąć z niego więzienno-kryminalne odium. Został on mocno spopularyzowany, widać to choćby w tym czasie wiosenno-letnim. „Nam wstrzemięźliwym w tym zakresie, pozostaje zachodzić w głowę, jakim cudem kobiety znoszą monotonię „dziary”, gdy jednocześnie brzydzą się powtarzaniem „stylówki”? Bywają jednak mody pozarozumowe, których konsekwencje poznamy dopiero na starość. Kogo nie będzie stać na drogi zabieg usunięcia tatuażu, ten zapewne rozmiłuje się w swetrach typu golf, z pomocą przyjdą też burki i hidżaby.
Wiele osób ma też dylemat moralny i sprawdza, czy tatuaż aby nie jest grzechem, bo biblijne zdanie: „Nie będziesz się tatuować” (Kpł 19,28) brzmi jednoznacznie dla każdego, kto czuje się stworzony „na obraz i podobieństwo samego Boga”.
Na koniec autorka tego tekstu napisała – złośliwie dodam – że jeśli za 30 lat trafi mi się pobyt w sanatorium, to ufam, że rozszyfrowanie sflaczałych tygrysów, utuczonych fałdą brzucha kotów lub zwiędniętych różyczek na pomarszczonej skórze kuracjuszy będzie tam dla mnie największą rozrywką (por. Małgorzata Włodarczyk, Sieci, 37/2024, s. 54-56).
Trudno się nie zgodzić z jej podsumowaniem. Ale póki co skończyło się lato, jesień wymusi zmianę ubrań. Tym samym znikną w większości tatuaże, aby na wiosnę znów wysypać się jak grzyby po deszczu. Będą jednych cieszyć, innych denerwować, dla jeszcze innych będą znakiem kodu, …przynależności do gangu!
ks. Kazimierz Dawcewicz