I. Widziane z okna, a może w tym punkcie rozważania nazwę je słyszane. W czasie niedzielnego spaceru wokół jeziora, ciszę wszystkim tam obecnym zakłócała kosiarka. Kiedy wiele osób wyszło na popołudniowy spacer, ktoś w tym samym czasie oddał się wielkiemu pragnieniu skoszenia trawy. Dbanie o porządek to dobre i właściwe zachowanie, ale wybrany dzień na taką czynność zupełnie chybiony. Nic na to póki co nie poradzimy, jesteśmy całkowicie wolni w swoich decyzjach. Chociaż w zaawansowanych bardzo demokracjach z takimi zabawami już dawno sobie poradzono. Słyszałem, że w Holandii można kosić trawę na osiedlu dwa dni w tygodniu. Jest to rozporządzenie odgórne, wszyscy mają temu się podporządkować.
Wspominając to wydarzenie, tak naprawdę nie chcę się nim zajmować. Chcę raczej wskazać, że osób pracujących w Dzień Pański jest znacznie więcej. Czy można dzisiaj powiedzieć, że to przykazanie jest notorycznie łamane? Odpowiadając na to pytanie można powiedzieć, że tak. Ale trzeba też pamiętać, że także duża część z nas żyje zgodnie z tym Bożym wskazaniem.
Utrata wiary jest jedną z przyczyn, że niedziela stała się zwykłym dniem, nic nie różniącym się od pozostałych. Kolejną grupą osób, które nie radzą sobie z tym, stanowią ci wszyscy, którzy stali się niewolnikami pracy. Inaczej nie potrafią „wypoczywać”, jak tylko pracując. Pracoholizm jako choroba, w ich życiu ma dominującą rolę. Inną jeszcze grupę osób stanowią ci, którzy nie wiedzą jak mają korzystać z wolnego czasu, nie potrafią go dobrze zagospodarować. Dlatego chwytają się przeróżnych zajęć, bo samo siedzenie tylko przed telewizorem po pewnym czasie też bywa męczące.
To chyba nie wszystkie racje, ale są one potwierdzeniem, że niedziela jako dzień wolny od pracy nie wszystkich cieszy. Tak samo jak obchód świąt. Chociaż z drugiej strony większość z nas dba o to, aby mieć wolne na wakacje. Ale to już zupełnie inne zagadnienie.
Wracając do niedzieli, która dla nas osób wierzących jest nie tylko dniem wolnym od pracy, ale także jest to dzień Pański. Udając się na niedzielną Mszę świętą, każdego tygodnia świętujemy taką małą Wielkanoc. Wspominamy śmierć Chrystusa, Jego zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. Teksty liturgiczne ciągle pobudzają nas do trwania w radości ze spotkania z Panem Jezusem. Po obecności w kościele, niedziela jest najwłaściwszym dniem do spotkania się w gronie rodziny. Zjedzenia wspólnie obiadu, wyjścia na spacer.
Zdaję sobie sprawę, że tak do końca nie da się wyeliminować hałasu dobiegającego do naszych uszu. Kosiarka do trawy, to tylko taki przyczynek aby tym zagadnieniem trochę się zająć. Przecież jeszcze więcej jazgotu robią samochody, motocykle. Ale do tego jakoś się przyzwyczailiśmy, to przecież są środki naszego przemieszczania się, dlatego nas tak nie denerwują.
Mimo wszelkich zawirowań przy przeżywaniu dnia Pańskiego, my jako ludzie wiary, pamiętajmy, że jest to także dzień spotkania się z Panem Bogiem. Czas aby umocnić w siebie doświadczenie Jego bliskości, przez słuchanie słowa Bożego i przyjęcie Eucharystii. Nie myślmy tylko źle o tych, którzy w tym samym dniu siadają na kosiarkę i zaczynają strzyc swój trawnik. Polećmy ich naszemu Panu, On wie jak przemienić ich serca.
II. Kiedy kardynał Joseph Ratzinger w 1982 roku odchodził z Monachium do Watykanu, aby pełnić obowiązki prefekta Kongregacji Nauki Wiary, pozostawił w liście do kapłanów, diakonów i współpracowników w duszpasterstwie, wskazania, które życiu chrześcijańskiemu i katolickiemu dadzą niepowtarzalną tożsamość. Jego zalecenie jest swoistym mistrzowskim planem ewangelizacji. To przede wszystkim Eucharystia. Sobór nazwał ją „szczytem i źródłem”. Dla świętego celebrowania istotne znaczenie ma jednak również „głębokie zżycie się z Missale”. Im więcej zajmujemy się tą liturgiczną księgą łacińskiego Kościoła, „tym bardziej odkrywa się jej bogactwo”. Trzeba się także nauczyć eucharystycznej pobożności, to znaczy modlitewnego trwania przed Najświętszym Sakramentem. Tylko w ten sposób Eucharystia może „stać się źródłem, z którego pijemy coraz więcej świeżej wody. Tylko wtedy też przyjmowanie komunii może się stać ciągle owocne” (Peter Seewald, Benedykt XVI Życie, Kraków 2021, 607).
Po przeczytaniu tych słów mam nadzieję, że wielu z nas zrozumie jeszcze bardziej jakie znaczenie w życiu chrześcijanina katolika powinna mieć Msza święta. Szukamy źródła duchowej siły, duchowego wzrostu, ot ono – Eucharystia. Nie powinniśmy być tym wskazaniem zaskoczeni. Tak działo się od początku istnienia Kościoła. Trwanie w nauce apostolskiej, łamanie chleba, modlitwa, bycie we wspólnocie, oto główne punkty ich życia.
Może ktoś teraz zapytać: w takim razie co mamy zrobić z różańcem, litaniami, nowennami? Już odpowiadam, warto z nich nadal korzystać, ale nie można stawiać ich wyżej od niedzielnej Eucharystii. Od trwania w ciszy i milczeniu przed Najświętszym Sakramentem. To tutaj uczymy się prawdziwej pobożności – Jezus obecny w Najświętszym Sakramencie jej nas uczy. Jesteśmy w Jego szkole, w najlepszej szkole.
Jak przeczytaliśmy powyżej, wtedy też przyjmowanie Komunii świętej będzie ciągle owocne. Dlatego warto podjąć to wskazanie. Eucharystia tworzy naszą prawdziwą katolicką tożsamość. Odzyskamy także wtedy prawdziwą godność ucznia samego Pana Jezusa, który mówi nadal do nas: idźcie i nauczajcie – ewangelizujcie!
III. Droga do Krainy Cudów prowadzi przez Krainę Błędów i Pomyłek. Bóg może przeprowadzić cię szybko i z ominięciem przeszkód, ale nie zwykł tego robić. Tak więc Kraina Błędów i Pomyłek to nasze życie duchowe, szkoła, w której uczymy się o Bogu. Kraina Cudów to niebo, gdzie zobaczymy Boga. Dopóki jesteśmy w Krainie Błędów i Pomyłek, czasem tylko mignie Jego obraz, niejasno jak w zwierciadle (kardynał Basil Hume). Są to ważne wskazania dla wielu z nas, a szczególnie dla tych, którzy gorszą się błędami innych. Złoszczą się na nich, bo chodząc do kościoła na codzienną Mszę świętą, modląc się, nadal potrafią innych denerwować, nie słyszeć prośby o pomoc, o okazanie zainteresowania i miłości. Wtedy też pytamy: co to za duchowość? Gdzie ten człowiek zmierza, jeżeli on tak się zachowuje?
Mam nadzieję, że te słowa pomogą nam zrozumieć, że każdy z nas zmierzając do Krainy Cudów – do nieba, może się pomylić, upaść, nawet czasami zwątpić. Bóg może nas przeprowadzić inną drogą – jak przeczytaliśmy – ale tego nie robi. Ma swój plan wychowania, uczenia pokory, wyrozumiałości, łagodności, cierpliwości. To Droga Błędów i Pomyłek. Jest także ona najlepszym lekarstwem na naszą pychę, która czasami mocno potrafi nami zawładnąć. Wręcz otumanić, tym samym sprawić, że pełni pogardy i z wysokości wielu pięter, patrzymy na innych ludzi. Nie ma w nas wyrozumiałości dla ich inności, słabości.
Trzeba jednak pamiętać, że idąc drogą Pomyłek i Błędów, doświadczamy także chwil widzenia Bożego światła, dotyku Jego miłości. Pamiętajmy też, że kiedy podejmujemy próby nawiązania relacji z Panem Bogiem, trwania przy Nim, to nie czynimy tego aby doświadczyć wizji, nadzwyczajności, czynienia cudów. Ale czynimy po to, abyśmy dzięki Jego miłości i łasce, kiedyś znaleźli się w Krainie Cudów!
ks. Kazimierz Dawcewicz