Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (67E)

I. „Wielu katolików widzi uczestnictwo w życiu Kościoła jako obowiązek pomagania kapłanom, -Księże proboszczu, proszę powiedzieć, co trzeba zrobić, a my się włączymy. Wiele jeszcze pozostaje do zrobienia, aby ludzie zrozumieli, że ich włączenie się w życie Chrystusa jest bezpośrednim udziałem w Jego posłannictwie” (kar. Basil Hume). Pytanie postawione proboszczowi jest ważne. Wielu duszpasterzy chciało by je dzisiaj usłyszeć. Ale często ma to związek z chęcią udzielenia pomocy materialnej, wykonaniem pewnych prac wokół kościoła – oczywiście są one ważne. Każdy katolik ma obowiązek wspierania Kościoła materialnie. Przypomina o tym, piąte przykazanie kościelne: „Wierni są zobowiązani dbać o potrzeby Kościoła”.
Jednak Kościół do którego należymy, i który tworzymy jest też wspólnotą duchową. Przez sakrament chrztu świętego jesteśmy włączeni w życie, śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa. Bycie Jego uczniem, to także wzięcie odpowiedzialności za przekazanie wiary, to bycie świadkiem Jego Ewangelii. Współczesność potrzebuje świadków, ludzi oddanych Chrystusowi. Każdy z nas takie zadanie, bycia posłannikiem Dobrej Nowiny powinien spełniać.
Bardzo mocno wśród wiernych trzyma się jeszcze przekonanie, że posłannikiem Jezusa może być tylko biskup, prezbiter, diakon, siostry zakonne. Takie zadanie wypływa z podjętej przez nich drogi powołania. Jak to niektórzy stwierdzają; mają robić to „z zawodu”. Trzeba jednak pamiętać, że wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Tym samym otrzymujemy zaproszenie do zbliżenia się do Chrystusa. Bo nie ma innej drogi aby to osiągnąć.
Nawiązanie osobistej relacji z Panem Jezusem sprawia, że samorzutnie zaczynamy włączać się w Jego misję. Zaczynamy mówić o Nim, zaczynamy pokazywać swoim życiem działanie Jego miłości, która przemienia, oświeca i prowadzi.
Warto też pamiętać, że kapłani nie wszędzie dotrą z Dobrą Nowiną. Drzwi domów bywają przed nimi zamknięte. Zatem rodzinne, przyjacielskie, sąsiedzkie spotkania, mogą być dobrą okazją do powiedzenia czegoś o Panu Jezusie. Nie trzeba się tego bać, warto spróbować to zrobić. Nawet w towarzystwie osób religijnie obojętnych, czy też wręcz wrogo nastawionych do Kościoła.
To prawda, że sprawowanie sakramentów pozostaje w gestii kapłanów. Jednak użyczenie daru mowy Chrystusowi, naszych rąk, to inicjatywa która ma wypływać z serca osób tworzących wspólnoty katolickie. Wejście i trwanie w posłannictwie naszego Pana, wymaga od nas – obok wiary, miłości – pewnej wiedzy na ten temat. Pismo święte w naszych rękach, dobra katolicka książka, obecnie możliwość wysłuchania różnych wykładów, konferencji, może nas do tego należycie przygotować.
„Księże proboszczu, proszę powiedzieć, co trzeba zrobić, a my się włączymy”. Włączmy się wszyscy jeszcze mocniej w posłannictwo samego Chrystusa. Niech codzienna modlitwa, życie sakramentalne, trwanie w Jego bliskości, uczyni nas świadkami i głosicielami Jego Ewangelii.

II. U pierwszych chrześcijan żywa była idea ciągłego zachowywania w pamięci słowa Bożego, dlatego już wtedy, po raz pierwszy u Klemensa Aleksandryjskiego, pojawiał się obraz – później popularny u ojców pustyni i w całej Filokali – przeżuwania słowa Bożego. Obraz ten zaczerpnięty jest z biblijnego opisu zwierząt czystych, które przeżuwają pokarm (Kpł 11,3; por. Pwt 14,6) – z takich zwierząt można było składać Bogu ofiary i spożywać mięso (por. Kpł 11,1-8). Dlatego zwierzęta te w egzegezie alegorycznej stały się obrazem człowieka, który wciąż ma w pamięci Biblię, rozważa ją, według niej żyje i przez to „toruje sobie drogę do Ojca i Syna” (ks. prof. Józef Naumowicz, Filokalia Droga do modlitwy serca, Kraków 2020, s. 49).
Czytając te słowa może jesteśmy zaskoczeni, takim wymaganiem stawianym uczniom tworzącym pierwsze wspólnoty chrześcijańskie. Chyba trudno jest nam sobie wyobrazić, aby coś takiego miało miejsce w naszym życiu. Kiedy taka propozycja zostałaby skierowana w naszą stronę, wielu z nas zaczęłoby wymyślać przeróżne argumenty na nie! Przede wszystkim uderzylibyśmy w to, że tamte czasy były spokojniejsze pod względem przekazywanych informacji ze świata. Nie było tak wielkiego szumu medialnego, który teraz zaprząta nasze głowy, wypełnia myśli, zabiera czas.
Mimo tych usprawiedliwień warto pamiętać, że tak jak oni, tak i my jesteśmy chrześcijanami. Chcąc zachować tożsamość ucznia Pana Jezusa, jesteśmy zapraszani do czytania słowa Bożego. Dobrze wiemy, że nie chodzi tutaj o pochłanianie kolejnych rozdziałów Biblii. Aby później chwalić się jej znajomością. Mamy żyć słowem Bożym!
Od czasów kiedy pisane były te słowa – cytowane przeze mnie – minęło wiele wieków. Tak samo jak my teraz, także i oni w tamtych czasach mieli swoje problemy. My bywamy bombardowani przeróżnymi informacjami, oni byli wyśmiewani, doświadczali prześladowań. Ale jeżeli chcemy żyć według słów Biblii, nie chcemy stracić z ducha tych chrześcijańskich wspólnot, mamy te słowa „przeżuwać”, nosić w swojej pamięci. Mamy je rozważać, modlić się nimi. Nie ma innej drogi do Boga, naszego Ojca i Jego Syna Jezusa Chrystusa.
Aby to zaczęło istnieć w naszym życiu, potrzebujemy odwagi do odrzucenia wszelkich słownych śmieci, które rzucane są w naszą stronę. Potrzebujemy wewnętrznej troski o swoje wnętrze, o swoją pamięć i wyobraźnie. To my mamy decydować co będziemy czytać, oglądać. Jak mamy spędzać dany nam czas przez Boga. Nie chodzi tutaj o pogardę dla tego, co oferuje nam współczesność. Trzeba przyjmować i cieszyć się tym co jest dobre, trzeba umieć za to wszystko dziękować. Mimo to, jako ludzie otwarci, posiadający sumienie – które jest darem samego Boga – mamy prawo, wręcz obowiązek powiedzieć nie temu wszystkiemu co jest sprzeczne ze słowem Biblii.
Bycie chrześcijaninem, to wielka godność i wyróżnienie. Mamy być solą tego świata, mamy dawać smak codziennej rzeczywistości, przez posiadanie w sercu chrześcijańskiej miłości, przebaczenia, łagodności, miłosierdzia. Aby tego smaku nie stracić, trzeba nauczyć się „przeżuwać” słowo Boże – to znaczy rozważać je i zacząć się nim modlić!

III. „Kiedy byliśmy mali, na pewno często opowiadano nam bajki do snu. Dzisiaj lubię myśleć, że gdy kładziemy się spać, Bóg szepce nam coś do ucha. Być może dzisiaj szepnie nam: „Mam coś dobrego dla ciebie na później” (kardynał Basil Hume). Bardzo mocno dzisiaj jako ludzie, jesteśmy skupieni na tym co dzieje się na świecie. Pochłaniają nas sprawy tego świata, przewartościowują nasze myślenie, wywracają do góry nogami naszą chrześcijańską hierarchię wartości. Ale trzeba pamiętać, że życie tu na ziemi kiedyś się skończy. Jesteśmy też powołani do życia wiecznego. Te Boże „coś mam dla ciebie na później”, to właśnie niebo!
Jednak z przykrością trzeba stwierdzić, że pewna część nas o tym zapomina, nawet wcale nie myśli o tym. Straciliśmy duchowy instynkt, zamazaliśmy – obmurowaliśmy go różnymi poglądami, ideami. Nasze serca, w które Pan Bóg złożył swoje prawo, stały się zimne. Ziemia, to co ziemskie, stało się dla wielu osób celem samym w sobie. Oddalając się z każdym dniem do Pana Boga, bardziej cenimy to co materialne. Stało się to wszystko naszym skarbem, a gdzie znajduje się skarb tam ulokowane bywa i serce.
W czasie moich porannych spacerów wokół naszego dywickiego jeziora, spotykam wiele osób. Słyszę piękny śpiew ptaków, oglądam ryby pływające w jeziorze. Ale ostatnio zauważyłem wzmożoną aktywność kotów, które tam szukają dla siebie jedzenia. Polują chyba w tej chwili na ptaki, których tam nie brak. Mimo to, że są karmione w domach – pewna liczba z nich na pewno – to jednak nie straciły tego łowczego instynktu, którym zostały obdarowane. Jest on w nich, towarzyszy im, kieruje nimi, to dzięki temu instynktowi znajdują się nad jeziorem. Gdzie oddają się łowczej „pracy”.
„Mam coś dla ciebie dobrego na później” – szepce nam do ucha sam Pan Bóg. Tym dobrem jest radość z przebywania z Nim w wieczności. Do tego jesteśmy wszyscy powołani! Dlatego też powinniśmy wszystko robić, aby ten „instynkt” wieczności nie został nam zabrany. Abyśmy sami go nie stracili, przez utratę wiary w Pana Boga. Może warto zasypiając powtarzać tak ważne dla każdego z chrześcijan imiona: Jezusa i Maryi! To oni nastroją naszą duszę, aby zawsze słyszała głos Boga naszego Ojca, który chce nam coś bardzo ważnego powiedzieć. Chce powiedzieć – do ciebie też drogi czytelniku – na później mam przygotowany dla ciebie prezent – wieczność!

ks. Kazimierz Dawcewicz