Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (64)

I. Co widać z okna szybko jadącego pociągu? W okresie letnim dużo zieleni, a rosnące blisko torów drzewa stanowią mijany krajobraz. W oddali też widać jezioro. Czy można powiedzieć, że to taka podróżna monotonia? Ale tylko z okien pociągu, tak to zielono widać. Bo kiedy podejdziemy blisko, dopiero wtedy zobaczymy całe piękno otaczającego nas świata. Widać nie tylko zieleń drzew, ale i różnokolorowe kwiaty.
Wiele rzeczy i spraw, które oglądamy z daleka nic ciekawego nie przedstawiają. Nieczytane książki są do siebie podobne, chociaż okładki mówią coś innego. Dopiero kiedy zaczniemy czymś się interesować, poznawać, czytać, wtedy znajdujemy ukryte tam piękno. Historię życia ludzi, ich radości i bóle.
Podobnie blado i niezbyt ciekawie, wygląda nasz Kościół z daleka. Słuchając ciągle tych samych stacji radiowych i telewizyjnych, czytając te same gazety i strony internetowe, które pokazują tylko jeden podobny kolor. Jedną nieciekawą stronę, narzucając swoją narrację. Aby zobaczyć więcej, aby zobaczyć Jego piękno, trzeba wejść do środka.
Bo Kościół jest wspólnotą wspólnot, zgromadzeniem ludzi o różnych charakterach i temperamencie. W sercach obecnych tam ludzi działa Pan Bóg, Jego miłość kształtuje serca, przemienia je, tworząc piękną osobowościową mozaikę, o bardzo różnobarwnych kolorach, talentach i darach. Tego wszystkiego nie da się zobaczyć z daleka, biegnąc gdzieś, słuchając trzy po trzy, pewnych wiadomości. Aby dostrzec owe „bogactwo” Kościoła, potrzebna jest odwaga wejścia głębiej, spotkania z Panem tej Wspólnoty – Jezusem Chrystusem.
Myśląc o pięknie Kościoła, trzeba też pamiętać, że często jest ono „wyciągane” ze zła, grzechu. Otwarcie się człowieka na miłosierną miłość Pana Boga, mocno go przemienia i ubogaca, a także upiększa. Na tym polega piękno Kościoła, każdy ze swoją historią życia, znajduje tam swoje miejsce. Staje się takim kolorowym szkłem pięknego witraża, który buduje Bóg Stwórca. A który pod wpływem Jego łaski – światła zachwyca, prowadzi też do przemiany innych ludzi.

II. Podano wiadomość, że w Szwajcarii w górach zaginął ks. Krzysztof Grzywocz. Wykładowca teologii duchowości, wieloletni ojciec duchowny Seminarium w Opolu, rekolekcjonista i kierownik duchowny. Kiedy piszę te słowa, jeszcze do końca nie wiadomo, co się stało. Może się jednak odnalazł. / po powrocie do do domu, dowiedziałem się, że przerwano jego poszukiwania/. Nie znałem go osobiście, ale słuchałem jego konferencji „Uczucia niekochane”, czy ostatnio „Ból ludzkich zranień i potrzeba przebaczenia”.
Góry, to miejsce gdzie swój wolny czas spędza wielu ludzi. Ciągle inspirują, zachwycają, mimo że okazują się też i groźne. Co roku przecież docierają do nas wiadomości o śmierci osób, które czy to w celach turystycznych, czy w trakcie specjalistycznych wspinaczek tam giną. Jednak mimo tych wieści, góry nadal pociągają, fascynują i zapraszają. Dlaczego tak jest?
Bo góry od wieków, to miejsce gdzie człowiek spotyka Pana Boga. Odkrywa i poznaje Jego piękno i Jego majestat; bo góry nastrajają człowieka mistycznie – zapraszają do modlitwy.

III. „Kocham szkołę – i to bardzo – ale tylko w wakacje”. Takie hasło wpadło mi w oczy, kiedy jedna ze stacji telewizyjnych, reklamowała swój program społeczno-dokumentalny. Te słowa wzbudzają uśmiech, ale z drugiej strony pokazuje także pewną prawdę o tym, jak uczniowie traktują szkołę.
Nie są to słowa, pod którymi wszyscy uczniowie by się podpisali, ale na pewno znaczna część tak. Zastanawiają, dają do myślenia – na początku nowego roku szkolnego – nie tylko nauczycielom, ale także ludziom tworzącym ministerstwa, kuratoria wojewódzkie i samorządowe komisje, odpowiedzialne za oświatę w Polsce. Ten kamyczek został wrzucony również do ogródka, któremu na imię – rodzice. Czasami to oni, stanowią duży problem szkoły.
Tak zwany „wyścig szczurów”, przecenione ambicje rodziców co do intelektualnych zdolności dzieci, to tylko niektóre źródła niepokojów. Jeśli dołożymy do tego długie ich nieobecności w domu, to mamy kolejną przyczynę frustracji. Dziecko źle się na lekcjach zachowuje, nie chce się uczyć, tym samym ma złe stopnie – kto jest temu winny? W odpowiedziach wielu osób usłyszymy, że to szkoła źle uczy, to ona jest wszystkiemu winna, no i nauczyciele.
Szkoła zawsze budziła i będzie budzić nadal u uczniów, także u rodziców, różne uczucia, emocje i myśli. Te dobre, no i te negatywne. Jednak kiedyś rodzice pomagali więcej nauczycielom. Bo kiedy obecnie dochodzi do przeróżnych trudnych wychowawczych sytuacji, rodzice biorą często stronę swoich dzieci. Tym samym, stawiając nauczyciela, wychowawcę, pod przysłowiową ścianą.
„Lubię szkołę ….., ale w wakacje”. Ciekaw jestem czy ktoś kiedyś napisze: „Lubię szkołę – i to nie tylko w wakacje”!

ks. Kazimierz Dawcewicz