Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (62F)

I. Wspólnota modlitewna Odnowy w Duchu Świętym obchodzi w maju swoje 17 „urodziny”. Powstała po rekolekcjach REO, które prowadziła wspólnota z Kieźlin w 2007 roku. Ten siedemnastoletni czas naznaczony był spotkaniami modlitewnymi, które zawsze rozpoczynały się Mszą świętą; organizowaniem rekolekcji REO w naszej Parafii, rekolekcji dla młodzieży przygotowującej się do bierzmowania, dla rodziców dzieci przed I Komunią świętą.
Wspólnota to ludzie, którzy ją tworzyli i tworzą. Osób, które przeszły przez wspólnotę było dosyć dużo. Nie jestem w stanie ich wszystkich wymienić, ale swoje krótsze i dłuższe historie bycia na modlitewnych spotkaniach miała znaczna liczba osób. Ludzie przychodzili, odchodzili, tak samo jest i teraz. W swoim poszukiwaniu Pana Boga zaczepiali się na pewien czas właśnie tutaj.
Odnowa wywołuje w postronnych osobach różne emocje. Przyczynia się do powstania przeróżnych komentarzy, dobrych no i tych zgryźliwych, czasami nawet agresywnych. Powody takich zachowań bywają różne, czasami spowodowane jest to niezrozumieniem ducha wspólnoty. Inny powód, to przywiązanie do tradycyjnych form modlitwy. Tym samym wszystkie nowe formy i wyrazy wielbienia Pana Boga, bywają niebezpieczne. Bo są zbyt spontaniczne, charyzmatyczne, bazujące na uczuciach.
Czytając Dzieje Apostolskie, księgę opisującą działanie Ducha Świętego wśród pierwszych chrześcijan, taka spontaniczność, radość, zaskakiwanie Jego działaniem jest mocno widoczne. Możliwe, że ta powściągliwość w ocenie działania wspólnot Odnowy ma swoje źródło w błędach, które im się przydarzyły. Często spowodowane to było brakiem duszpasterskiej opieki, tym samym zaniedbania w poznawaniu prawideł życia duchowego.
Naszej wspólnocie „Liban” dziękuję za obecność w Parafii. Za to, że jest widoczna w dobrym tego słowa znaczeniu. Za ducha modlitwy, adorację Najświętszego Sakramentu, za organizowane rekolekcje. Wreszcie za otwartość na wszystkich „nowych”, na tych, którzy wpadają do niej jak po wiatr. Dobrze, że pamięta w modlitwie także o tych, którzy ją opuścili.

II. Władza, majątek, przyjemność – to wszystko mogą być fałszywe dobra. Użyte właściwie są dobre, użyte źle mogą stać się powodem spustoszenia w naszym życiu. I najczęściej tak się dzieje (kar. Basil Hume). To bardzo otrzeźwiający krótki tekst! Pokazuje, co czeka człowieka, który nosi w sobie pragnienie władzy, bogactwa. Nie należy jednak przekreślać tych wszystkich, którzy przez swoją wytrwała pracę bogacą się, pomnażają majątek. Chcą także zakosztować rządzenia, korzystania z władzy. Dobrze używana władza, majątek, przyczyniają się do pomnożenia dobra w danym społeczeństwie, dają poczucie bezpieczeństwa.
Docierają do nas informacje o sukcesach takich czy innych osób. Chwalące włodarzy gmin, miast, województw, przedsiębiorców. Wiemy dobrze, że obok takich wieści docierają do naszych uszu wiadomości przeciwne. Pokazujące butę, samowolę, arogancję, korupcję, nie liczenie się z innymi. Wręcz upajanie się zdobytą władzą i majątkiem. W perspektywie czasu prowadzi to wszystko do moralnego i ludzkiego spustoszenia.
Mimo takich czasami efektów korzystania z władzy, majątku, szukania przyjemności, ludzie władzy, pomnażający majątek są potrzebni. Potrzebują oni wsparcia innych, czasami wręcz kontroli. W systemie demokratycznym taką rolę pełnią wybory, gdzie głosujący mogą zmienić sprawujących władzę, dać jej żółtą czy czerwoną kartkę. Osoby prowadzące swoje firmy, mają obowiązek przestrzegania przepisów państwowych. Składania sprawozdań do Urzędu Skarbowego. To wszystko jednak nie chroni ludzi, od różnych wpadek czy upadków. Dla osób wierzących pomocą jest życie zgodnie z dekalogiem, chodzenie w obecności Pana Boga, Ojca, które przypomina naszą wielką godność bycia Jego dzieckiem.
Dobra fałszywe, dobra pożyteczne i właściwe, każdego dnia znajdują się przed nami. To my dokonujemy wyboru, prośmy zatem o łaskę dobrego z nich korzystania!

III. W naszej polskiej codzienności mamy coś takiego jak sezonowość. Mamy sezon ogórkowy, pomidorowy, jabłkowy, zbożowy – rzepakowy, pszeniczny. Jak widzimy nie jest to zbyt skomplikowane. Ci, którzy się tym zajmują – choćby dziennikarze, mogą pisać artykuły zmieniając tylko daty. Wiem, wiem, …, to tylko żart. Piszę o tej sezonowości, bo coś podobnego – tylko w innym wymiarze – dotyczy działalności Kościoła. Tematy dyżurne – sezonowe, którymi dziennikarza zajmują się każdego roku, to kolęda, uroczystości I Komunii świętej, zmiany księży w parafiach, odejścia z kapłaństwa. Często głos w tych sprawach zajmują ci, którzy wspólnotę kościelną opuścili – byli duchowni. Traktuje się ich jako znawców i „świeckie autorytety”.
Teraz mamy czas I Komunii świętych, to ona jest na „tapecie” dziennikarzy, nawet księży profesorów. Wszyscy wiemy jak te uroczystości wyglądają, jak trwa przygotowanie do nich. Jak trudno jest się przebić z uwagami, które mogłyby tu coś zmienić. Zamawianie sal na przyjęcia komunijne na następny rok trwa już teraz. Nie zawsze trzeba na to patrzeć krytycznie, często jest to okazja do spotkania się rodziny. Chociaż niektórzy więcej wagi przykładają do spotkania przy stole – do dobrego restauracyjnego jedzeniu – niż do tego, co ma miejsce w kościele. Temat prezentów bywa także stale podnoszony, dlatego to pomijam.
W głosach strony katolickiej – które często są przywoływane – zwrócono uwagę na to, że przygotowanie do I Komunii należy „zabrać” Parafii. Uroczystość powinna być w małych grupach, więcej zaangażowania w przygotowanie powinni włożyć rodzice. Z tym wskazaniem zdecydowanie się zgadzam. Pojawiło się w tym czasie stwierdzenie, że te uroczystości przybrały „formę pogańską”. Chodzi o to, że mało tam jest religijności, duchowości. Większą wagę przykłada się do innych spraw – zwyczaju, pokazania się, wydania pieniędzy.
Co z tej dyskusji wyniknie, trudno tu prorokować. Ale może w przyszłości, te głosy mocniej przebiją się do głów odpowiedzialnych za przygotowanie Komunii świętej – duchownych, katechetów, rodziców. Znajdą one uznanie i zostaną użyte, przynajmniej sprawdzone. Póki co mamy, co mamy, kolejny rok komunijnych uroczystości. Tak jak w przypadku innych sezonowych wydarzeń, teraz to one zwracają na siebie mocną uwagę. Wywołując u jednych radość, zadowolenie, a u innych sezonowych dyżurnych dziennikarzy – gniew, złość, oburzenie, … Aby później przejść w stan uśpienia, no i przebudzenia w następnym sezonie …!

ks. Kazimierz Dawcewicz