I. Jednym z cudowniejszych wynalazków ludzkości, które nam służą do tej pory są: wynalezienie koła, ujarzmienie ognia, no i popołudniowa drzemka. W ostatnich dniach popołudniu zostałem obudzony, mocnym śpiewem małego chłopca. Jeździł przed kościołem i alejką na rowerze, przy tym głośno sobie śpiewał. Co śpiewał? Tego tak dokładnie nie zrozumiałem, ale leżąc podziwiałem – uśmiechając się – jego odwagę, radość, która biła z jego głosu. Pomyślałem sobie, że dla wielu z nas taka radość, którą daje życie by się przydała. Ciężary codzienności, chyba za mocno nas przygniotły do ziemi. Tym samym brakuje nam tak śpiewanej pogody ducha, owego małego chłopca – naszego dywickiego parafianina.
Wielu z nas po przeczytaniu tych słów, zaraz zacznie wynajdywać odpowiedzi przeczące takiemu zachowaniu. Nie da się tak zachowywać, wiele przeszedłem. Taką radość mogą rzeczywiście posiadać tylko małe dzieci, dorosłość wygląda zupełnie inaczej. Co by o mnie pomyśleli ludzie, gdybym tak jeździł rowerem i głośno śpiewał. Te słowa są zrozumiałe, ale nie wyjaśniają tego zagadnienia. Zgadzam się z nimi, ale czegoś im brakuje. No właśnie czego?
Brakuje nam głębokiej świadomości, bycia nadal dzieckiem Bożym. Możemy mieć lat tyle a tyle, …ale zawsze dla Boga naszego Ojca jesteśmy Jego dziećmi – pamiętajmy o tym! Radość i pokój w sercu, mają swe źródło w byciu kochanym. Takiej świadomości, niestety nam często brakuje. Zbyt mocno koncentrujemy się na codziennych burzach, tracąc tym z oczu naszego Pana Jezusa Chrystusa (zob. Mt 8,23-27). Wiem, że fale mogą być wysokie i czarne w swoich wyglądzie, ale utrzymanie oczu wiary na Chrystusie uspokaja. Łódź naszego życia, nadal i bezpiecznie będzie płynąć do swojego celu.
Ten śpiew małego chłopca, naprowadził mnie na takie właśnie wnioski. Pomyślałem sobie, że on czuje się bezpiecznie na tym świecie i pewnie wie, że jest kochanym. Zatem zachęcam dorosłe dzieci, do odnowienia w sobie Bożego dziecięctwa, do otwarcia się na miłość naszego Ojca, który zawsze kocha. A jakby tego było mało, posłał do nas swojego Syna Jezusa Chrystusa, który ucisza burze, przywracaj radość i uśmiech!
II. Wiele sił wkłada się współcześnie w życiu Kościoła, w układanie jak najlepszych relacji z innymi Kościołami chrześcijańskimi czy wspólnotami. Ekumenizm, bo o nim mowa, jest na ustach wielu osób: biskupów, teologów, dziennikarzy. Ale ostatnio przeczytałem krótką informację, którą zamieścił jeden z polskich tygodników, opisując Ewangelickie Dni Kościoła w Niemczech. Odbywają się one od 1949 roku, co dwa lata, za każdym razem w innym miejscu. Tysiące protestantów uczestniczy przez pięć dni w nabożeństwach, warsztatach i debatach. Te ostatnie z okazji 500 lecia reformacji, były kolorowe, ekumeniczne, tolerancyjne i postępowe. Honorowym gościem był były prezydent USA Barack Obama – został wygwizdany w trakcie przemówienia. Ale już z aplauzem został przyjęty muzułmański kabaret, sekswarsztaty i pieśni napisane przez kolektyw Lesbijki i Kościół. Bóg został zastąpiony pojęciem „wieczna”, bracia siostrami, a modlitwa była wysyłana do „najwyższej”. Było tam zatem bardzo postępowo.
Autor tego tekstu pisze, że Kościół protestancki w Niemczech już dawno został przejęty przez partię Zielonych. Niektórzy jawnie piszą, że Ewangelickie Dni Kościoła przestały być wydarzeniem religijnym, a stały się imprezą, na której szerzy się lewicowa moralność. Są one odzwierciedleniem ducha czasów, ale niestety z chrześcijaństwem, nie mają już nic wspólnego.
W tych dniach wierni mogli uczestniczyć w tańcach przeciwko „prawicowemu ekstremizmowi”, malowaniu kolorowych wagin (bez mężczyzn) oraz w debacie na temat katastrofy klimatycznej. […] W końcowym nabożeństwie w niedzielę wzięło udział 89 tysięcy osób …była to lewicowo-zielona impreza w celu poprawienia sobie samopoczucia, moralizatorska i pozbawiona aspektu religijnego (Sieci, nr 26(2019), 1-7 lipca, s. 13).
Ten tekst to delikatna tylko krytyka, ale mimo wszystko pokazująca, w którą stronę podąża Kościół protestancki. Jak daleko odszedł od chrześcijańskich korzeni, przecież tych swoich korzeni. Wracając do słowa ekumenizm, chyba trudno znaleźć w tym tekście coś, co mogłoby nas do siebie przybliżyć. Więcej jest tego – niestety – co dzieli, niż tego co nas łączy.
Jak w przyszłości będą wyglądały te ekumeniczne spotkania, chyba tego nikt nie wie. Smutne jest także to, że postępowi katoliccy biskupi i teolodzy, z podziwem patrzą na to, co dzieje się w protestantyzmie. Widząc w nim drogę reformy dla Kościoła katolickiego, otwarcia się na współczesne zwariowane czasy. Niby to wszystko ma przyciągnąć ludzi do Kościoła, ale to oszukańcza teoria (rocznie z Kościoła protestanckiego w Niemczech, wypisuje się 200 tyś osób). Dlatego trzeba z całą odwagą powiedzieć, że droga na której brakuje Chrystusa, Jego słowa i łaski; brakuje Jego Kościoła, jest droga prowadzą donikąd. Zabawę, klaskanie, skakanie, …itp, ludzie znajdą w dyskotekach, prywatkach, …
III. Wspominałem w pierwszej części tego rozważania o tym, jak wielką rolę w życiu wielu ludzi, pełni popołudniowa drzemka. Nawiązuje do niej jeszcze raz. W poniedziałek ledwo co się zdrzemnąłem, usłyszałem jak na plac przed plebanią wjechał samochód. Było może minutę po godzinie 15.00. Pomyślałem sobie, że za chwilę rozlegnie się dzwonek do drzwi, więc wstałem. Ale nic takiego się nie wydarzyło, wyszedłem na zewnątrz. Wpatruję się w samochód, za chwilę otwierają się drzwi. Siedzący w środku mężczyzna mówi: „Proszę księdza, proszę się nie niepokoić. Ja zaraz odjadę. Chciałbym tylko tu, odmówić Koronkę do Miłosierdzia Bożego”. Kiedy byłem już w środku na plebani, pomyślałem sobie, że pierwszy raz z czymś takim się spotkałem. Będący w drodze kierowca, chciał być blisko kościoła, przede wszystkim w bliskości Pana Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie, chciał się pomodlić!
Czytający ten tekst może teraz powiedzieć, że to jakaś przesada. Ja myślę inaczej, uważam, że to piękny znak wielkiej duchowej dojrzałości. W tym zatrzymaniu można też odnaleźć, znak dobrego przeżywania życia z Panem Bogiem, chodzenia w Jego obecności. Odradzam wszelką krytykę tego zachowania, wyśmianie jej. Raczej zachęcam do jej naśladowania! Wiele dziwnych i czasami głupich zachowań powielamy, może warto coś w tym zmienić. Dobrą okazją może być, „przypadkowe” wejście do kościoła.
Przecież wielu z nas chodzi z myślami negatywnymi, gniewamy się na takich a takich polityków, premierów, prezydentów – bo nie z mojej partii. Jadąc samochodem przeklinamy innych kierowców, bo jadą za wolno, bo ktoś za szybko zahamował, …itp. Pokonując chodniki naszych miast, osiedli, wsi, prowadzimy w myślach, nerwowy i bardzo emocjonalny dialog z osobą, która przed chwilą nas zdenerwowała, czy też parę dni temu. Tego bałaganu, jest dużo w naszym życiu wewnętrznym.
Dla tych wszystkich, którzy szukają jakiegoś dobrego lekarstwa na to wszystko, polecam modlitwę. Choćby tą, wybraną przez owego Pana, który zatrzymał swój samochód przed naszą plebanią. Aby o godzinie 15.00, odmówić Koronkę do Miłosierdzia Bożego!
ks. Kazimierz Dawcewicz