Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (62)

I. Słyszymy czasami takie wypowiedzi pewnych osób: Nie potrzebuję Pana Boga! Do niczego nie jest mi potrzebny! Na nic zda się chodzenie do kościoła, bo i bez Boga jakoś sobie radzę! Takie zdania i jeszcze wiele innych można dzisiaj usłyszeć od ludzi, którym nie jest po drodze z Bogiem. Przyczyny takich słów i późniejszych zachowań są różne, ale konsekwencje ich postępowania, dokonywanych wyborów, mają czasami wpływ nie wiele osób żyjących obok.
„Bez Boga życie ludzkie jest zagadką. Najgłębsze pragnienia i nadzieje ludzkiego serca pozostają niespełnione” (kar. Basil Hume, Własnymi słowami, Kraków 2000, s. 37). Zacytowałem te słowa wielkiego angielskiego kardynała, aby uświadomić wszystkim, że człowiek może bez Pana Boga przejść przez życie. Nawet będzie mówił wszystkim spotkanym osobom, że jest mu dobrze. Jednak pewne niespełnienie, różne ograniczenia pozostaną. Choćby przy spotkaniu z ludźmi wierzącymi, granica rozmowy i zrozumienia kończy się kiedy osoba wierząca zaczyna mówić o relacji z Panem Bogiem. Zaczyna nazywać swoje duchowe przeżycia, to co one jej dają, wtedy zaczyna pojawiać się bariera niezrozumienia.
Święty Augustyn napisał w „Wyznaniach”, że „niespokojne jest nasze serce dopóki nie spocznie w Tobie Panie”. Idąc za słowami biskupa i doktora Kościoła, chyba można powiedzieć, że nie tylko ci, którzy negują istnienie Pana Boga, ale także wszyscy wierzący pewnego niespełnienia tu na ziemi doświadczają. Chociaż my – jako osoby wierzące – żyjemy nadzieją spotkania z Nim po śmierci.
Na ile w takich wypowiedziach negujących istnienia Boga Stwórcy kryje się cała prawda o człowieku, a ile jest w tym zwykłego ludzkiego buntu, to czas pokaże. Przecież historie życia wielu osób tak myślących i mówiących, pod wpływem „czasu” uległy zmianie. Niektórzy z nich stali się gorliwymi uczniami Chrystusa Pana, nawet świętymi Kościoła. Takim przykładem jest Edyta Stein, późniejsza karmelitanka i święta – Teresa Benedykta od Krzyża.
Jednym z ważnych elementów pomocy tym wszystkim, którzy są daleko od Boga jesteśmy my chrześcijanie. Nasze autentyczne życie Ewangelią, mówienie o Nim z miłością, jest dzisiaj wręcz potrzebą czasu. Może teraz niektórzy czytelnicy powiedzą: za mało wiem na temat wiary, na temat Pana Jezusa. Rozumiem, że takie myślenie wielu z nas towarzyszy, ale można temu zaradzić. Patron dnia dzisiejszego – św. Dominik (8 sierpnia), jak czytamy w Liturgii Godzin: „Ustnie i pisemnie często zachęcał braci wymienionego Zakonu, aby stale pogłębiali znajomość Starego i Nowego Testamentu. Nosił zawsze ze sobą ewangelię Mateusza i listy Pawła. Czytał je tak często, że znał je prawie na pamięć” (s. 1033).
Nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy i my nosili z sobą egzemplarz Ewangelii, listy św. Pawła. Systematycznie je czytając będziemy poznawali życie naszego Pana, a jednocześnie lepiej będziemy przygotowani intelektualnie do wszelkich rozmów na tematy wiary.

II. Nasze życie jako uczniów Pana Jezusa, powinno być ciągłą próbą przemiany. Codzienność jednak obnaża nasze słabości, niedoskonałości. Sprawiając, że czasami wątpimy w sens tych duchowych zmagań. Czy takie myślenie jest właściwe? Ważne jest to, abyśmy nigdy nie stracili nadziei na przemianę naszego życia. Zawsze powinniśmy pamiętać, że w tym dziele przemiany jest z nami Pan Jezus. Przez Niego też dostępujemy usprawiedliwienia, dokonuje się to darmo, z pomocą Jego łaski (zob. Rz 3,23-25a).
Przeżywane w ostatnią niedzielę święto Przemienienia Pańskiego przypomina nam, jak Pan Jezus dba o swoich uczniów. Jak ważna sprawą w tym podążaniu za Nim jest to, abyśmy jak Apostołowie pozwolili Mu się prowadzić. Aby wreszcie dać się wyprowadzić tam, gdzie nawet sobie kiedyś tego nie wyobrażaliśmy. Przecież nikt z tych trzech uczniów, którzy znaleźli się na Górze Tabor nie myślał że będzie świadkiem takiego cudu (zob. Mt 17,1-9).
Dla nas zmagających się ze swoimi słabościami, ważne jest także i to, abyśmy zwrócili uwagę na Pana Jezusa, który rozmawia z Mojżeszem i Eliaszem. Życie tych wielkich postaci Starego Przymierza, jest nadal pouczające. Pierwszy z nich przekazał nam od Boga tablice dziesięciu przykazań. One nadal są ważne, one nadal kształtują sumienia ludzi wierzących w Niego. Eliasz, to prorok walczący o pierwsze miejsce Pana Boga w Izraelu. Nawoływał ludzi do nawrócenia, i zdecydowanie walczył z szerzącym się bałwochwalstwem.
Jeżeli chcemy się zmieniać, trzeba pozwolić się prowadzić Panu Jezusowi. Czasami możemy mieć wrażenie, że ta droga na którą nas zaprasza jest dla nas za trudna, że idziemy pod prąd wszelkim naszym oczekiwaniom. Jednak okazując zaufanie Chrystusowi Panu, zostaniemy pewnego dnia wyprowadzeni na górę, gdzie dokona się i nasza przemiana. Gdzie lepiej zrozumiemy przesłanie Mojżesza i proroka Eliasza, i jeszcze z większą miłością podejmiemy życie Bożymi przykazaniami. A każdorazowy trud nawrócenia, będzie robieniem pierwszego miejsca dla Pana Boga w naszym życiu. Tym samym będziemy zadawali śmierć, stworzonym przez nas bóstwom.

III. Pewna grupa mieszkańców Dywit w środę (8 sierpnia), oglądała spektakl „Niedzielniki”. Sztuka nawiązuje do starych zwyczajów i wierzeń warmińskich, które mocno były obecne w życiu mieszkańców Warmii. Część akcji tego przedstawienia toczy się w Dywitach, ma związek z naszymi świętymi Szymonem i Judą Tadeuszem. To co chcę teraz napisać nie będzie żadną recenzją, ale refleksją nad przedstawionym pewnym faktem tego wieczoru.
Po stwierdzeniu śmierci młodego chłopaka, dochodzi do sporu między kościelnym, a mieszkańcami owej miejscowości. Tą dyskusję obserwuje ksiądz, najpierw dosyć ostrą, z upływem czasu słabnącą emocjonalnie. Wreszcie ktoś stwierdza, aby duchowny sobie poszedł: „my sami rozwiążą tą sprawę”. Te odejście proboszcza, to cicha zgoda na istnienie w parafii dwóch światów: chrześcijańskiego i nadal mocnych zakorzenionych zabobonnych wierzeń w świat duchów.
Zapewne od dawna takie zmagania toczyły się w wielu parafiach, a może nawet i we wszystkich. Ludzie potrzebują księdza aby spełniał ich duchowe potrzeby, towarzyszył im w drodze do Pana Boga. Aby chrzcił dzieci, błogosławił związki małżeńskie, prowadził uroczystości pogrzebowe. Ale obok tego, jakaś część mieszkańców, zachowują czasami ludowe zwyczaje, przekazywane z ojca na syna. Czytając książki Elżbiety Cherezińskiej o naszej polskiej historii, w których przedstawia czasy XIII/XIV wieku, kreśli w nich życie chrześcijańskie tworzącej się Polski, ale gdzieś obok toczy się w lasach życie ludzi wierzących po staremu, oddających cześć starym bogom. Patrząc dzisiaj na życie parafii, mało kto się przyzna do tego, że układa swoje życie według starych wierzeń i zwyczajów. Często są już nie znane, chociaż i dzisiaj po śmierci zasłania się lustra w domu, rodzina boi się przetrzymywać ciało zmarłego przez niedzielę. Bo według przesądu zmarły może „pociągnąć” na drugą stronę kogoś następnego z rodziny, lub danej miejscowości.
Istnienie pewnych starych zwyczajów i przesądów, które nie mają żadnego wytłumaczenia w nauce chrześcijańskiej, pokazuje słabość wiary w Pana Jezusa. Okazuje się, że jest to pole do duszpasterskiej pracy dla nas księży. W „Niedzielnikach” proboszcz poszedł swoją drogą zostawiając ludzi, sami mieli zrobić „porządek z duszą zmarłego”. Dlatego my jako wspólnota Kościoła, nie powinniśmy w ten sposób się zachowywać! Nadal jesteśmy zapraszani do zmiany swojego życia, i do ewangelizowania innych. Aby we wszystkim i we wszystkich, był obecny zawsze Chrystus Pan!!!

ks. Kazimierz Dawcewicz