Widziane z okna, przeczytane i usłyszane (61E)

I. Zakończyły się w naszej Parafii uroczystości I Komunii świętej. Dzieci z klas trzecich Szkoły Podstawowej w Dywitach w tym roku przyjmowały ją ze swoją klasą. Mniejsza liczba dzieci, to także mniejsza ilość zaproszonych na tą uroczystość. Ale mimo wszystko gości nie zabrakło, czasami było ich na Mszy świętej więcej niż w niedzielę. No właśnie na zachowanie niektórych tych osób, chciałbym teraz zwrócić małą uwagę. Czasami parę osób – tak było na wszystkich Mszach świętych – nie wchodziło do kościoła. Byli, ale zarazem nie byli na najważniejszym chwili tego wydarzenia, czekali na zewnątrz. Składali później życzenia, obdarowywali te dzieci prezentami. Jednak zaproszenie – na moje odczucie – nie zostało w pełni zrealizowane.
Dlaczego tak się stało? Co stało na przeszkodzie, że nie weszli do środka kościoła? Odpowiedzi na te pytania będą różne. Najczęściej skupiać się będą na wierze, albo na jej braku, utracie. Złości na Kościół za to, co teraz w nim się dzieje. Można wymienić tych przyczyn jeszcze więcej, ale nie o to teraz mi chodzi. Chcę tylko stwierdzić, że przyjmując zaproszenie, nie zawsze potrafimy w pełni na nie odpowiedzieć. Przy okazji chcemy zamanifestować swoją inność, pokazać sprzeciw wobec tego co katolickie. Tak t0 życie czasami się układa, a uroczystości pierwszej Komunii są dobrą okazją aby to pokazać.
Możliwe, że takiego zachowania i nie zrealizowania w pełni zaproszenia nie zauważyły same dzieci. Ale osoby dorosłe wiedziały, co robią i dlaczego nie robią tego co wypada. W naszym życiu tych zaproszeń jest dużo. Bywamy zapraszani na przeróżne uroczystości: imieninowe, urodzinowe, ślubne, jubileuszowe, zakończenie pracy – przejście na emeryturę. W natłoku zaproszeń jakie otrzymujemy, na które najczęściej odpowiadamy, jest jeszcze jedno zaproszenie, na które różnie odpowiadamy. Jest to zaproszenie, które kieruje w naszą stronę Pan Bóg. On chce abyśmy przeżywali nasze życie razem z Nim, zgodnie z Jego przykazaniami.
Bóg przemawiał przez wieki do ludzi przez proroków, ale w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez swojego Syna (zob. Hbr 1, 1-2). W ten sposób chciał pokazać jeszcze bardziej swoją miłość do człowieka, która posunęła się aż do „szaleństwa” krzyża. On ciągle zaprasza każdego z nas do przyjacielskiej relacji. Ten kto uzna, że Pan Jezus jest Jego Panem i Zbawicielem wchodzi do wielkiej rodziny Jego uczniów. Zapraszani bywamy w każdą niedzielę na Eucharystię, aby przeżyć to spotkanie z Nim we wspólnocie Kościoła.
Dobrze też wiemy, że nie wszyscy korzystają z tego zaproszenia. Wymawiają się, wymyślają przeróżne usprawiedliwienia. „Zapominają” o Nim, aby znów przypomnieć sobie w chwilach trudnych, ciężkich. Przepełnieni życiowym znużeniem, gdzieś tam odkrywają na nowo zaproszenie do relacji. Czasami ten zryw trwa do końca życia, czasami tylko chwilę. Postępujemy z Jego zaproszeniem tak, jak czynią to czasami ludzie – choćby z zaproszeniem na I Komunię.
W ciągu swojego życia otrzymujemy wiele zaproszeń. Oczywiście to od nas zależy, na które odpowiemy tak, a na które powiemy stanowcze nie. Ale jeżeli już przyjmujemy zaproszenie, to starajmy się jak najlepiej się zaprezentować. Pamiętajmy także, że zaproszenie jakie kieruje do nas Pan Bóg jest zawsze aktualne.

II. Liturgia Eucharystyczna kończy się błogosławieństwem kapłana. Jest głoszeniem zebranym w Kościele ludziom Dobrej Nowiny. Przypomnieniem im, że są wybranymi Pana, nad którymi On z miłością się pochyla.
Jesteście Jego dziedzictwem, Jego domem, któremu błogosławi. On składa obietnicę pozostania na zawsze z Ludem, który został wykupiony na własność oddając życie na krzyżu.
Ta przynależność jest waszym szczęściem i nadzieją. Bóg nigdy was nie porzuci. Oto posyła was w codzienność, abyście mogli doświadczać owoców przemiany, jakiej dokonał. Idźcie – jesteście posłani. Nie spoczywajcie na laurach, noście w sobie życie, które ma się rozwijać. Otrzymaliście światło, którego nie wolno ukryć pod korcem. Zamieszkuje wasze serce Trójca Święta – najpotężniejsze źródło naszego istnienia. Stawajcie się podobni do Niego. Pozwólcie Mu do głębi przeobrazić swoje myśli, odczucia, pragnienia.
Odtąd zaczyna się wielka przygoda, do której tak jak swoich uczniów, tak i nas zaprasza Pan Jezus. Fascynujące zaproszenie Pana do udziału w Eucharystii rozciąga się na całe nasze życie (por. Wojciech Jędrzejewski OP, Fascynujące zaproszenie, Warszawa 1998, s. 67-68).
Kiedy myślimy o niedzielnej Mszy świętej, to czasami nachodzą nas przeróżne wątpliwości, aby zwolnić się z uczestnictwa w niej, dyspensować siebie i rodzinę. Warto jednak pamiętać, że dla chrześcijan z pierwszych wieków, było to jedyne spotkanie – nabożeństwo w ciągu tygodnia. Nie było litanii, nie było nabożeństw majowych, czerwcowych, październikowych. Oni trwali w nauce apostołów, w łamaniu chleba – w Eucharystii. Ona ich kształtowała, budowała chrześcijańską tożsamość. Dlatego tu i teraz wypada odnowić nasze uczestnictwo w niedzielnej Eucharystii, aby udział w niej, także i nas umacniał na drodze wiary. A to fascynujące zaproszenie jakie kieruje do nas sam Chrystus, wzbudzało zawsze naszą fascynację Jego osobą!

III. Ciekawe stwierdzenie usłyszałem dzisiaj (czwartek). Nasza nowa parafianka, przyszła zobaczyć kiedy otwarta jest kancelaria parafialna. Na odchodne powiedziała do mnie: „chcę przyjść i umówić się na poświecenie domu. Chcę oddać go w opiekę Panu Bogu!” Prośba o poświęcenie właśnie tego dotyka, rozszerzamy pole Jego obecności. Nie jest to tylko zwykła forma pokropienia wodą, ale to wyrażenie zgody na zamieszkanie naszego Pana w życiu rodziny, osób, które w tym domu, mieszkaniu, mieszkają czy będą zamieszkiwały. Taka prośba niesie też ze sobą pewne przesłanie dla nas wszystkich. Mamy zadbać o to, aby nasze domy i mieszkania, były oddane Bogu.
Po przeczytaniu tych słów może ktoś teraz powiedzieć, że tak jest. Ale trzeba wiedzieć, że nie do końca to się spełnia. Coraz więcej osób zamieszkuje w domach i mieszkaniach, nie poświęconych. Nie przyjmują wizyt duszpasterskich – kolędy, która jest dobrą okazją do tego aby to uczynić. Przeróżne są przyczyny takich zachowań, od zwykłego zaniedbania, do przemyślanego odrzucenia Boga ze swojego życia. Tym samym Jego błogosławieństwo nie jest potrzebne takim osobom.
Zmianie uległy też wystroje naszych domów i mieszkań. Podkreślają one współczesną modę, ale w zapomnienie poszło wieszanie krzyży na ścianie, obrazów, pamiątek po I Komunii świętej. Takie strojenie nie jest zawsze wynikiem laicyzacji rodziny, braku wiary, ale poddaniem się współczesnej modzie. Tym samym wyrażeniem zgody na bycie jak inni.
Można także zadać pytanie: dlaczego mamy wieszać oznaki religijne na ścianach? Dla wchodzących gości to znak, że ten dom jest poświęcony Panu Bogu. To znak, że ludzie tu mieszkający są osobami wierzącymi. W tym świecie religijnych obrazów, znaków, przypominających i kształtujących ich serca przez prawo miłości Boga i bliźniego, pragną przyjmować swoich gości. One wreszcie są dobrym przypomnieniem obecności naszego Pana. Nie trzeba zbytnio się wysilać, wystarczy na chwilę zatrzymać wzrok na krzyżu, ikonie, aby przypomnieć sobie, że przeżywam dzień wspierany Bożym błogosławieństwem, Jego obecnością.
Dlatego należy prosić, o poświecenie nowego domu i mieszkania. Zachęcam aby wykorzystywać czas kolędy po to, aby błogosławieństwo Pana Boga było tam obecne, a także w życiu wszystkich osób tam mieszkających.

ks. Kazimierz Dawcewicz